Postać Geralta z Rivii z gry wideo Wiedźmin 3: Dziki Gon o białych włosach i w zbroi stoi z mieczem na tle średniowiecznej fortecy i górskiego krajobrazu.

Wiedźmin 3 to przestarzała gra i nie zamierzam udawać, że jest inaczej [OPINIA]

7 minut czytania
Komentarze

Ostatnie dni w polskiej branży gier to fala ekscytacji, wywołana przez fenomenalny marketing ludzi z CD Projekt RED. Geralt powrócił, radujmy się! Wiedźmin 3 lepszy od tegorocznych gier! Dosłownie, średnia ocen kompletnej edycji na Metacritic to dalej 96/100 punktów, wyżej niż God of War Ragnarok i Horizon Forbidden West. Przy takich stwierdzeniach coś zwyczajnie się we mnie podpala, mimo iż naprawdę próbowałem się polubić z dziełem Polaków i doceniam je na wielu frontach.

„3 Wiedźmin 3 najlepszy”

Od początku roku mówiło się o dużej aktualizacji dla Wiedźmin 3: Dziki Gon, która miała być przede wszystkim dedykowana konsolom nowej generacji. Jest to zrozumiałe, bo wydanie na PlayStation 4 i Xbox One działało zaledwie w 30 kl./s. Wystarczyło więc podbić liczbę ramek w aktualizacji do 60 kl./s, wypuścić łatkę po wcześniejszej certyfikacji i fajrant, prawda?

Otóż nie, bo CD Projekt RED musiał stworzyć atmosferę wielkiej premiery wokół siedmioletniej gry. Przedpremierowe dostępy dla dziennikarzy, odliczanie z uwzględnieniem wszystkich stref czasowych oraz wszędobylskie reklamy, które sprawiały, iż miałem dość gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, zanim uruchomiłem ją na swojej konsoli.

A i tutaj nadzieje były dość spore. Liczyłem, że tryb 60 kl./s będzie na tyle stabilny, iż z łatwością będę mógł się skupić na odkrywaniu historii Geralta, pochłanianiu niezliczonych zadań pobocznych i kąpaniu się we wspaniałej jakości polskiego dubbingu oraz fenomenalnej ścieżki dźwiękowej. Niestety, Wiedźmin 3: Dziki Gon na każdym kroku przypominał mi, jak bardzo nie jest grą z obecnej epoki.

Wiedźmin 3: Dziki Gon
Wiedźmin 3: Dziki Gon dalej potrafi zachwycić pod kątem oprawy. To rozgrywka stawia przygodę Geralta na przegranej pozycji

Jeden na ludzi, drugi na potwory

Odnoszę wrażenie, że remedium na moje problemy byłby YouTube, a konkretnie obejrzenie wszystkich scenek z gry po kolei. Mówię tak, ponieważ Wiedźmin 3: Dziki Gon najlepiej działa, gdy nie musimy w niego grać. Wtedy jednak, nie mógłbym doświadczyć świetnego systemu decyzji, angażującego gracza w każde z fabularnych zadań. To jak autentycznie dialogi są rozpisane między postaciami, to jak polski dubbing fantastycznie oddaje klimat średniowiecznej fantazji, łącznie z wszystkimi językowymi naleciałościami, było jedynym powodem, dla którego próbowałem dalej grać.

Podobnie jak w Cyberpunk 2077, to historia i jakość przygotowanych przez twórców zadań stanowią największą siłę polskiej produkcji. Tylko właśnie, gdy tylko zacznę się cieszyć, przestarzałe mechaniki rozgrywki atakują mnie z każdej strony. Weźmy na przykład tępiące się miecze, które trzeba naprawiać u kowala, lub za pośrednictwem specjalnych, limitowanych zestawów narzędzi. Strasznie upierdliwe, jeśli wpadamy w trans odhaczania kolejnych pytajników z mapy.

Co było dla mnie też alarmujące, to system zapisu rozgrywki. Normalna gra zapisuje postęp po każdej głupotce, jaka ulegnie zmianie. Wiedźmin 3: Dziki Gon odnotowuje stan gry jedynie po zadaniach głównych i pobocznych, niepowiązanych ze znaleziskami typu obozy bandytów, miejsca mocy lub gniazda potworów. Przekonałem się o tym w najgorszy możliwy sposób, po tym, jak musiałem powtarzać kilka aktywności na nowo. Bardzo mnie zirytował fakt, że po każdym takim zadaniu musiałem zapauzować grę i zapisać jej stan.

Czy tylko mi ten utopiec przypomina skaczącego Mario?

To również niesamowite, jak wielu mechanik dzisiaj brakuje mi w walce, żeby cieszyć się w pełni dziełem CD Projekt RED. Zacznijmy od pozytywów. Bardzo mi się podoba nowy system rzucania znaków, w którym przytrzymujemy prawy trigger kontrolera, by następnie wcisnąć przycisk odpowiadający jednemu z czarów. Oprócz kuszy i petard Wiedźmin 3: Dziki Gon nie zmusza już gracza do częstego sięgania do koła broni.

Jednocześnie, skupienie się na walce w zwarciu sprawia, że starcia są niesamowicie chaotyczne. Nawet z nową kamerą, która próbuje imitować tą z nordyckich odsłon sagi God of War To dziwny taniec, w którym turlam się by uniknąć ciosów grupek i skupić się na eliminowaniu wrogów jeden po drugim. Kamera jednak rzadko nadąża za prędkością moich ruchów, przez co na każdy pojedynek reagowałem głębokim westchnięciem.

Wiedźmin 3: Dziki Gon
Walka z gryfem była świetna, lecz God of War Ragnarok zrobił to lepiej, i ze smokami!

Tutaj lubię pomyśleć o Horizon Forbidden West, głównie ze względu na pewne odwrócenie schematu. Tam często dialogi były nudne jak flaki z olejem, ale sprawność poruszania się Aloy oraz epickie, mocno oparte na żywiołach i szukaniu słabych punktów walki z mechazaurami sprawiały, że nie miałem tej pozycji dość. Sterowanie Geraltem także przypomina mękę. Rzeźnik z Blaviken ma problem z łapaniem się najprostszych krawędzi, a każde wezwanie Płotki musi zostać powtórzone, zanim koń rzeczywiście nas odnajdzie.

Trudno przez to nie odnieść wrażenia, że w każdej chwili zaraz coś może się zepsuć. Mało tego, Wiedźmin 3: Dziki Gon robił naprawdę wszystko, żeby znudzić mnie swoją rozgrywką. Nawet głupotki jak ograniczenia w drzewku umiejętności ze względu na poziom doświadczenia powodowały wzruszanie ramionami. Gra powinna mnie nagrodzić za to, że chciało mi się poszukać dodatkowej miejscówki, a nie jeszcze dać linijką po łapach, że szlajam się za daleko od głównego wątku fabularnego.

Wiedźmin 3: Dziki Gon
Geralt, gdzieś ty za babą tak pognał!

Next-gen? Raczej nie…

Nie będzie niespodzianką, jeśli powiem, że tryb śledzenia promieni na konsolach nadaje się na śmietnik. Niestabilne 30 kl./s oraz niewielka różnica w stosunku do gry działającej w 60 kl./s sprawia, że w żadnym uniwersum nie ma sensu męczyć się i grać w tym trybie. Potraktujcie go jako dodatek do trybu fotograficznego, aniżeli rzeczywistą opcję rozgrywki.

Osobiście grałem na PlayStation 5 i przechadzając się po połaciach Velen, nie spotkałem się ze spadkami płynności. Raporty kolegów z branży wyraźnie jednak wskazują, że na komputerach PC jest tragicznie z wydajnością. Mówi się wprost o odwróconym Cyberpunku, czyli sytuacji, w której tym razem pecetowcy otrzymali gorszy produkt od CD Projekt RED.

W obecnej chwili Wiedźmin 3: Dziki Gon zacina się na bardzo mocnych konfiguracjach sprzętowych. Może to wynikać z dwóch czynników. Po pierwsze, REDengine. Coraz mniej pracowników w firmie potrafi go obsługiwać, więc zaczyna się szukanie rozwiązań na około, mocno ograniczających wydajność gry (takich jak przenoszenie gry z bibliotek DirectX 11 na DirectX 12).

https://twitter.com/geraltCreedRoks/status/1602873565505900544

Dlaczego więc ta aktualizacja pojawiła się na komputerach PC? Można przecież było wypuścić łatkę dla konsol na 60 kl./s i wszyscy byliby zadowoleni. Tylko właśnie, wtedy nie powstałaby okazja, żeby promować wszystkie produkty firmy NVIDIA. A dokładniej różnice między kartami serii 30XX i 40XX oraz ich trybami wydajnościowymi, DLSS 2.0 i 3.0.

Bo właśnie, w tej atmosferze premiery, problemów gry na komputerach PC oraz mojego narzekania, łatwo zapomnieć, że przecież ta łatka jest darmowa. O ile posiadacie podstawowego Wiedźmin 3: Dziki Gon na dowolnej z platform, nawet bez dodatków.

Wiedźmin 3: Dziki Gon
Teraz jeszcze ograbimy zielarkę i pora ruszać w dalszą drogę

Jak to mówią, darowanemu koniu w pysk się nie zagląda. Dlatego też spróbuję kiedyś jeszcze dać szansę Geraltowi, chociażby dla tej fenomenalnej opowieści i wszystkich aktorów głosowych, którzy podarowali tej grze swoją duszę. Zanim jednak to zrobię, będę musiał się pogodzić z tym, jak bardzo przestarzały jest Wiedźmin 3: Dziki Gon.

A jeżeli jesteście fanami gry, to trudno było znaleźć lepszy pretekst do jej ponownego przejścia, niż ta aktualizacja. Szczególnie na konsolach nowej generacji, którym głównie dedykowano ten zestaw łatek. Osobiście w tej chwili podziękuję, mając na uwadze pozostałe, bardziej dopracowane zaległości z tego i poprzedniego roku.

Motyw