The Callisto Protocol grafika promująca grę

Recenzja The Callisto Protocol. Tyle urwanych kończyn nie zobaczysz nigdzie indziej

7 minut czytania
Komentarze

The Callisto Protocol można spokojnie nazwać Dead Space nowej generacji, a przynajmniej takie wrażenie odnosi się już na samym starcie. Wiele tutaj podobnych elementów, które przekonują fanów tej kultowej marki, że wybrali odpowiedni survival horror. The Callisto Protocol nie straszy może w dokładnie ten sam sposób, jak dzieje się to filmowych horrorach, ale parę razy faktycznie można się nieźle wzdrygnąć. Ta recenzja The Callisto Protocol pokaże wam, dlaczego warto po tytuł sięgnąć, choć nie jest on może grą idealną.

Zalety

  • Klimat
  • Zaskakująco dobra oprawa graficzna i muzyczna
  • Krwawo jak na horror przystało
  • Można się przestraszyć
  • Wciąga, a gameplay nie pozwala się nam nudzić

Wady

  • Fabularnie bez żadnych zaskoczeń
  • Specyficzny system walki, który może z początku odrzucać

Recenzja The Callisto Protocol w trzech zdaniach podsumowania

The Callisto Protocol na PS5 to survival horror w pełnym tego słowa znaczeniu. Gracze mogą liczyć na około 12 godzin intrygującej i krwawej rozgrywki. Szkoda tylko, że fabuła nie wynagaradza trudów tej podróży.

7/10
  • Grafika 8
  • Muzyka i udźwiękowienie 8
  • Fabuła 5
  • Przyjemność z rozgrywki 7

Recenzja The Callisto Protocol na PS5 – horror w klimacie science fiction

Gra The Callisto Protocol recenzja na PS5

Twórcy The Callisto Protocol mocno podkręcali atmosferę przed samą premierą gry i trudno im się dziwić. Fani horrorów czekali na ten tytuł od bardzo dawna, choć nie obyło się też bez problemów. Wersja na PC miała naprawdę sporo trudności z działaniem, ale ja akurat tytuł ogrywałem na konsoli PlayStation 5, więc te mnie ominęły. Zresztą podczas rozgrywki ani razu nie zdarzyło się, żeby gra się zawiesiła czy wywaliła mnie do menu lub zaliczyła spadki klatek. Raczej nie jestem szczęściarzem, a po prostu wersja The Callisto Protocol na PS5 została dobrze dopieszczona. I to widać.

Zanim jednak przejdę do kwestii graficznych, warto na chwilę zatrzymać się przy samej fabule. Tutaj nie ma co oczekiwać cudów, ale bez wchodzenia w spoilery mogę powiedzieć, że historia przeprowadzona została solidnie. Może nie w sposób, którego nie widzieliśmy już wcześniej, ale nie jest to też coś, co odrzuca od gry. Wcielamy się w Jacoba, który w wyniku wypadku ląduje awaryjnie na jednym z księżyców Jowisza – tytułowym Kallisto. W przyszłości to miejsce, gdzie znajduje się kolonia karna Black Iron, a nasz bohater z jakiegoś powodu zamiast pomocy, zostaje w niej zamknięty. I wtedy zaczynają dziać się rzeczy… dziwne. Więzienie zmienia się w prawdziwą rzeźnię, gdzie z każdej strony czyha na gracza zagrożenie. I to właściwie tyle, ile można powiedzieć o fabule, która rozwija się w trakcie gry wyjątkowo… nieśpiesznie.

Można to uznać za wadę, ponieważ przez dość długi czas nie dostajemy żadnych podpowiedzi, do czego w ogóle dążymy jako gracz oprócz oczywiście tego, że chcemy uciec z więzienia w jednym kawałku. Bądźmy też jednak szczerzy – tutaj nie chodziło o to, by zachwycić nas fabularnymi twistami, a raczej przestraszyć i wprowadzić w odpowiedni klimat. I to udało się twórcom bardzo dobrze.

Walka w The Callisto Protocol to coś, do czego trzeba się przyzwyczaić

Samo miejsce akcji, czyli więzienie, niejako wymusiło sposób walczenia z tym, co nas atakuje. Warto podkreślić, że choć w The Callisto Protocol dostajemy broń palną (a raczej jej przyszłościową wersję), to bardzo duży nacisk położono na starcia w bliskiej odległości. Jacob szybko wchodzi w posiadanie elektrycznej pałki, którą może zdziałać sporo szkód, ale sama walka jest też dość… przedziwna. Otóż naszą główną obroną jest tutaj unik, a nie samo korzystanie z broni, by zawczasu wyeliminować przeciwnika. Wychylając lewą gałkę kontrolera, Jacob unika jednego ciosu, a w prawą drugiego. I warto to dość szybko opanować, bo takich uników podczas całej gry będziemy robili bardzo dużo. Do tego dochodzi także blok, ale to właśnie uniki będą stanowiły naszą główną linię obrony i dawały możliwość wyprowadzenia ataku.

Jacob po jakimś czasie dostaje także specjalną rękawicę GRP, która pozwala na podnoszenie przedmiotów czy przeciwników i ciskanie nimi. Niektóre lokacje zaprojektowano tak, by potwory można było dodatkowo wrzucić w jakieś rozdrabniarki czy odsłonięte łańcuchy, więc krew leje się tam strumieniami. Zdobyte przez nas bronie możemy rozwijać w Kuźniach, które znajdziemy na terenie więzienia dzięki kredytom. Te odnajdziemy w przeróżnych zakamarkach, ale też dostaniemy je po… zdeptaniu przeciwnika. Można także sprzedawać znalezione przedmioty i warto to robić, ponieważ przestrzeń na nasz ekwipunek jest mocno ograniczona i to nawet wtedy, kiedy już go ulepszymy.

Kiedy już przyzwyczaimy się do walki w The Callisto Protocol, całość zaczyna nabierać większego sensu. Łapiemy rytm i łatwiej nam pozbywać się przeciwników, choć co warto podkreślić, to nie jest banalnie łatwe zadanie. Nawet na najniższym stopniu trudności, kiedy pojawi się ich kilku, szybko zostaniemy rozerwani lub zadeptani. Animacje temu towarzyszące są naprawdę szczegółowe i patrzenie na rozszarpywaną twarz Jacoba nie należy do przyjemności.

Krew, oderwane kończyny i raz jeszcze krew

The Callisto Protocol w wersji na konsolę PS5

Tak, The Callisto Protocol jest tytułem brutalnym i brudnym, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Pierwsze skojarzenie to The Thing (Coś) od Carpentera, ale także i The Last of Us. Część potworów wygląda jak żywcem wyciągnięta z tego pierwszego, a niektóre zachowują się jak Klikacze z tytułu od Naughty Dog. Mamy więc też odrobinę skradania, choć większość spotkań i tak kończymy, rozdeptując kolejne paskudztwa. Na ekranie zobaczymy dużo wnętrzności, a oderwane kończyny staną się naszą codziennością. Ten poziom brutalności nie jest dla każdego, ale w tym tytule sprawdził się doskonale.

Napięcie zbudowane dzięki oświetlaniu i ciekawie zaprojektowanymi lokacjami dodatkowo podkreślane jest przez muzykę. Granie ze słuchawkami i w ciemnym pokoju gwarantuje szybsze bicie serca. Jest tutaj też kilka tzw. jump scare, ale The Callisto Protocol stawia głównie na budowanie klimatu, a nie straszenie. Drażnić może trochę praca kamery, która nie zawsze pozwala na to, by zobaczyć szybko, co dzieje się za naszymi plecami. Sam Jacob także za dużo w tej kwestii nie ułatwia, ponieważ porusza się dość ociężale. Może wprawdzie biegać, ale to uczucie „przygniatania do ziemi” towarzyszy nam przez praktycznie całą rozgrywkę.

Przeciwników w trakcie gry spotkamy całkiem dużo, a w późniejszych etapach stają się oni jeszcze potężniejsi. Niektóre walki wymagają dużych pokładów cierpliwości, choć ta finalna potyczka jest lekko rozczarowująca, a przynajmniej pod względem samej walki. Finalnie jednak można poczuć satysfakcję, co oczywiście jest ważne.

Recenzja The Callisto Protocol – podsumowania

Klaustrofobicznie, krwawo i miejscami strasznie. Tak można podsumować The Callisto Protocol, które może nie daje tyle przyjemności z gry, co God of War Ragnarok czy nawet Returnal, ale jest przemyślanym i dobrze zaprojektowanym tytułem. Lokacje i przeciwnicy wyglądają dokładnie tak, jak po survival horrorze można było oczekiwać. Walka z początku wydaje się mało intuicyjna, ale to kwestia przyzwyczajenia. The Callisto Protocol może nie zapisze się w historii gier, jak zrobiło to Dead Space, ale to solidny tytuł, który warto mieć w swojej kolekcji.

Motyw