Halloween. Finał horror 2022 Michael Myers

To już jest koniec! Miejmy nadzieję. Recenzujemy film Halloween. Finał

5 minut czytania
Komentarze

„Halloween. Finał” to bardzo dziwny film… W tekście poniżej znajdą się mniejsze bądź większe spoilery fabularne, także ostrzegam zawczasu.

Halloween. Finał – opis fabuły filmu

Halloween. Finał horror 2022

Akcja „Halloween. Finał” rozgrywa się cztery lata po wydarzeniach ukazanych w filmach „Halloween” i „Halloween zabija”. Na początku jednak przyglądamy się temu, co zdarzyło się trochę wcześniej, w 2019 roku, kiedy to w noc Halloween licealista Corey Cunningham (Rohan Campbell) podejmuje się opieki nad dzieckiem jednej z miejscowych zamożnych rodzin. Dzieciak postanawia zrobić kawał swojemu opiekunowi i w wyniku nieszczęśliwego wypadku Corey go… zabija. Trzy lata później Corey nadal mieszka w tej samej społeczności i choć ostatecznie wycofano zarzut morderstwa, to piętno wydarzeń sprzed lat cały czas ciąży nad chłopakiem, który zmaga się z wykluczeniem. Corey stał się dla wielu niejako nowym Michaelem Myersem, który zginął lata temu. Ale czy aby na pewno?

Halloween. Finał. – czy to jeszcze Halloween?

Halloween Finał horror 2022 Jamie Lee Curtis

Już samego opisu filmu można łatwo wywnioskować, że „Halloween. Finał” niekoniecznie ma wiele wspólnego z kultową serią, do której przynależy. Jeśli w głowach tli wam się pytanie o to, ile w tym filmie jest Michaela Myersa, to muszę potwierdzić wasze najgorsze przypuszczenia – bardzo mało. Jego łączny czas ekranowy wynosi ok. 10 minut. W dodatku jest całkiem słaby, chowa się po kanałach i niezbyt przypomina samego siebie. Oczywiście twórcy starają się uzasadnić to ranami odniesionymi w poprzednim filmie oraz podeszłym wiekiem, ale widz idzie na „Halloween” do kina oczekując „maskotki” serii w pełni sił, zawsze uciekającej śmierci z niemal nadludzkimi mocami, swoistej siły brutalnej natury i nieuchronności losu. Tak więc ostrzegam, że pod tym względem możecie czuć się rozczarowani.

Tym samym warto zaznaczyć, że „Halloween. Finał” jest na dobrą sprawę filmem o zupełnie innej, nowej postaci, czyli o Coreyu. Ten z kolei jest dość miałkim i oczywistym symbolem toksycznej męskości XXI wieku, czyli wrażliwym i skrytym chłopakiem, który jest szykanowany i poniżany przez społeczeństwo i przez to staje się wygodnym siedliskiem dla kiełkującego zła. Od biedy jednak nie byłby to taki zły motyw na thriller/slasher, gdyby nie fakt, że otrzymujemy go opakowanego jako „Halloween”. A z tą serią film ten ma niewiele wspólnego. Laurie Strode gdzieś tam przemyka w tle (dopiero w trzecim akcie zaczyna odgrywać istotną rolę), Corey to jednak nie Michael Myers, sam portret Myersa jest w tym filmie dość kontrowersyjny. A, byłbym zapomniał, drugim najważniejszym wątkiem „Halloween. Finał” jest kompletnie nieprzekonujący, dziwny i wrzucony do filmowego kotła od czapy wątek… romansu Coreya i wnuczki Laurie. Tak fatalnie rozpisanej historii miłosnej nie widziałem od czasu „365 dni”. Sprawia wrażenie pisanego na kolanie przez niepoprawnego grafomana. Na samym początku jest po prostu nieprawdopodobny, a z czasem przemienia się w niemalże absurdalnie komiczny (oczywiście nie jest to zamierzone). Corey jest oczywiście kreowany na następcę Myersa i co dziwne/ciekawe na pewnym etapie spotyka się z nim twarzą w twarz i… oboje zaczynają współpracować. Eee…

Zobacz też: Najlepsze filmy z serii Halloween – ta seria ma naprawdę dobre odsłony.

Halloween. Finał recenzja

Wątek finałowego starcia Laurie z Myersem wrzucony jest tu pomiędzy origin story Coreya, pojawia się w drugiej połowie filmu niemalże znienacka i nagle jest w trzecim akcie nieumiejętnie doszyty do finału. Słowem – „Halloween. Finał” to przedziwny film. Przyznaję, jest on dość oryginalny i doceniam fakt, że twórcy próbują wyjść dalej poza klasyczne schematy slasherów, ale szkoda, że nie potrafili tego zrobić profesjonalnie i trzymając się jakiejś podstawowej gramatyki filmowej i narracyjnej. „Halloween. Finał” to jeden wielki chaos, niekoherentna w formie i treści historia, która nie bardzo potrafi uzasadnić swoje istnienie. Historia Coreya jest tu właściwie niepotrzebna – to opowieść na inny film. Tymczasem zajmuje lwią część „Halloween”, podczas gdy wątek oryginalnych postaci to właściwie dodatek, doszyty na zasadzie epilogu do kompletnie innej historii. Pomieszanie z poplątaniem. A pomijam już oczywiście fakt, jak fani serii „Halloween” odniosą się do tego, jak sportretowany został tu Michael Myers i jak istotną rolę odgrywa w tej odsłonie. Z tego co mi wiadomo widzowie za wielką wodą nie są zbytnio zadowoleni i domagają się wręcz nakręcenia tego filmu raz jeszcze.

Halloween. Finał – ocena filmu

Nie można na pewno stwierdzić, że „Halloween. Finał” nie daje nam tego, co obiecuje. To rzeczywiście finał, choć znając Hollywood zapewne seria ta i tak powróci, chociażby w formie rebootu. Doceniam też to iż twórcy starali się dać widzom coś więcej niż tylko kolejnego klasycznego slashera. Sęk w tym, że ich decyzje artystyczne są raczej specyficzne i chwilami wręcz kuriozalne. Film ten jest też po prostu kiepsko napisany, nieprzekonujący od strony aktorskiej (poza Jamie Lee Curtis), a chwilami wręcz… nudny i rozwlekły. No i funkcjonuje bardziej jako spin-off „Halloween” niż pełnoprawna część głównej serii, co też jest dziwnym wyborem. Osobiście nie czułem się ani przerażony, ani trzymany w napięciu ani nadmiernie zainteresowany, tym, co oglądam. Mimo wszystko po finale, jak sam tytuł na to wskazuje, kultowej serii, która istnieje ponad 40 lat, spodziewałem się czegoś na zdecydowanie większym i robiącym większe wrażenie poziomie.

Ogólna ocena

3/10

Motyw