Mecenas She-Hulk można polubić, ale trudno poczuć ducha Marvela – oceniamy serial Disney+

5 minut czytania
Komentarze

Mecenas She-Hulk to nowy serial z uniwersum Marvela, który swoją oficjalną premierę miał 18 sierpnia na platformie Disney+. Pierwszy i na razie jedyny dostępny tam odcinek może być ciężką przeprawą dla wszystkich tych, którzy oczekiwali produkcji typowej dla MCU. Mecenas She-Hulk zmienia bowiem to, co możemy sobie myśleć o filmach i serialach z tego uniwersum. I dla wielu to może być coś, co trudno będzie zaakceptować.

Mecenas She-Hulk na Disney+ – nowy serial i nowe podejście do opowiadania historii

Disney+ premiery Mecenas She-Hulk sierpień 2022

Wraz z debiutem Disney+ uniwersum Marvela zaczęło się bardzo szybko rozrastać. Dostaliśmy już wiele seriali, które uzupełniają lub rozszerzają historie widziane w kinowych produkcjach. I każdy z tych seriali był kręcony w trochę innym stylu. WandaVision zaczynał jako sitcom, Loki jest tak pokręcony, jak sam bohater, a Moon Knight to już wprowadzenie zupełnie nowej mitologii do uniwersum. Teoretycznie dalej można oglądać kinowe produkcje Marvela bez konieczności oglądania seriali, ale już Doktor Strange w multiwersum obłędu pokazał, że to nie zawsze się opłaca. Tam wprawdzie można było się połapać w fabule bez wcześniejszego obejrzenia WandaVision, ale zdecydowanie lepiej film przyswajało się już po serialu. I tutaj też może być pomocna Mecenas She-Hulk, ponieważ i w tej produkcji parę wątków zostanie wyjaśnionych.

Jednak nie to jest w produkcji najważniejsze, ale to, jak inna jest ona na tle… wszystkich dotychczasowych. Przywykliśmy do tego, że produkcje Marvela w większości są poważne, choć nie brakuje w nich humoru. Tutaj można odnieść wrażenie, a przynajmniej po pierwszym odcinku, że proporcje zostały odwrócone. Dużo więcej tutaj puszczania oka do widza i sytuacji, które w innych produkcjach służą do rozładowania napięcia. W Mecenas She-Hulk nie bardzo jest co rozładowywać, ponieważ akcja idzie jak po sznurku i niewiele z niej jeszcze wynika. Wiadomo, że pierwszy odcinek jest tym startowym i ma jedynie zachęcić widzów do tego, by sięgnęli po kolejne. I z Mecenas She-Hulk może być problem, by tak się stało. Nie dlatego, że to zły serial, bo na takie oceny jeszcze za wcześnie. Głównie dlatego, że to serial, który tak bardzo odbiega od tego, czego mogli oczekiwać widzowie. W końcu ci przyzwyczaili się do tego, jak wyglądał i zachowywał się Hulk, a tutaj wszystko jest… inaczej.

She-Hulk potrafi wszystko, bo tak ma być

Warto powiedzieć parę słów o samej fabule. Otóż twórcy postanowili tutaj trochę zmienić genezę powstania postaci She-Hulk, ale na tyle nieznacznie, że chyba niewielu osobom będzie to przeszkadzać. Tak więc Jennifer Walters (Tatiana Maslany) podczas wyjazdu ze swoim kuzynem, którym jest sam Bruce Banner (Mark Ruffalo), uczestniczy w wypadku drogowym. Przez przypadek do jej krwioobiegu dostaje się kilka kropli krwi Hulka, a ona sama przechodzi transformacje. W komiksach sprawa była odrobinę bardziej skomplikowana, ale finalnie efekt był dokładnie ten sam. Jennifer zyskała nadprzyrodzone moce i potrafi się zmieniać w She-Hulk. Dalej jednak nie chce rezygnować ze swojej prawniczej kariery, czego nie potrafi zrozumieć jej kuzyn, który usilnie próbuje ją przekonać do tego, że musi nauczyć się kontroli nad swoimi nowymi umiejętnościami.

Cały pierwszy odcinek Mecenas She-Hulk to jeden wielki trening Jennifer, który przypomina trochę Karate Kid, ale w wersji mocno skróconej. Hulk nie potrafi zrozumieć, że jego kuzynka jest inna i inaczej podchodzi do kwestii swoich mocy, a także inaczej je przyswaja. To z początku może uderzyć fanów Marvela, którzy nie znają komiksowego pierwowzoru bohaterki. Zamiast długiego i żmudnego godzenia się ze swoim losem, She-Hulk po prostu potrafi wszystko lub niemal wszystko praktycznie od razu. O wiele lepiej radzi też sobie z kwestią przemiany. To sprawia, że trudno poczuć do bohaterki jakieś większe przywiązanie. Na razie nie ma na jej drodze praktycznie żadnych przeciwności, z którymi ta miałaby się mierzyć, a tym samym widzowi trudno się z nią identyfikować. Pierwszy odcinek serialu powinien zaadresować jakieś problemy, a tymczasem Mecenas She-Hulk tego nie robi. Jest po prostu trochę zabawnie, a trochę nijako. Częściowo może to być spowodowane tym, że komiksowa She-Hulk faktycznie szybko uporała się ze swoimi mocami, ale jej serialowa wersja nie ma co robić. Niby na końcu odcinka dostajemy coś więcej, ale jest to wprowadzone w sposób tak kuriozalny, że trudno traktować to poważnie.

She-Hulk to komedia i to ma swoje plusy

Mecenas She-Hulk kadr z serialu Disney+

Serial jest też innym pod względem swojego ciężaru gatunkowego, o czym już wspominałem wcześniej. Dużo więcej tutaj humoru, a rzuca się w oczy też przełamywanie czwartej ściany. Mowa o tym, kiedy bohater zwraca się bezpośrednio do widza. W komiksach She-Hulk także tak robiła, więc tutaj zaznajomieni z komiksowym pierwowzorem powinni być usatysfakcjonowani. Większy problem mogą mieć już ci, którzy Marvela znają tylko i wyłącznie z kinowych filmów. Takie zderzenie z serialem zupełnie innym, niż dotychczasowe, może być więc sporym szokiem. Jednak sam humor nie należy do wysokich lotów, ale tego można się było już spodziewać po samych trailerach serialu. Mecenas She-Hulk jest jednak dość przyjemnym umilaczem czasu, który może nie angażuje jakoś specjalnie widza, ale ogląda się go przyjemnie.

Dużo się także mówiło o samych efektach specjalnych, a raczej tym, że nie są one najlepsze. I faktycznie nie ma tutaj „opadu szczęki”, ale postać She-Hulk nie kłuje w oczy. Nie jest może rewelacyjnie, ale też nie ma powodu do tego, by się jakoś mocno tego czepiać. W końcu mówimy tutaj o serialu, a nie wysokobudżetowej produkcji skierowanej do kin. Szkoda, że Disney+ nie zdecydował się na opublikowanie przynajmniej dwóch lub nawet trzech odcinków od razu. Tak łatwiej można byłoby złapać widza, który teraz może po prostu nie poczuć chemii z ekranowymi postaciami. Niemniej warto sprawdzić Mecenas She-Hulk osobiście, bo jako rozrywka, sprawdza się całkiem nieźle. Zobaczymy, jak to będzie wychodzić dalej.

Motyw