Huawei Mate Xs recenzja test

[Recenzja] Huawei Mate Xs jest świetny, gdy cena nie gra roli

14 minut czytania
Komentarze

Zalety

  • Konstrukcja – wszystko na płasko, aby było wygodnie
  • Wiele flagowców może zazdrościć jakości wyświetlacza
  • Rozbudowane oprogramowanie – na czele z trybem pulpitu
  • Stabilizacja i ogólne wrażenia z użytkowania aparatu

Wady

  • Siłą rzeczy trzeba być bardzo ostrożnym, aby nie porysować ekranu
  • Chciałoby się coś więcej w systemie pod kątem składanego ekranu
  • Świadomość braku Usług Google

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, aby doceniać smartfony, które oferują możliwie najwięcej za możliwie najmniej. Kompletnie mnie to nie dziwi, ale obecnie trwa okres, kiedy musimy doceniać także próby rozwoju mobilnego rynku. Tak właśnie prezentują się składane smartfony z elastycznymi wyświetlaczami. Tytułowy Huawei Mate Xs to jeden z doskonałych przykładów z tej kategorii. Jest to dla mnie dodatkowo wyjątkowa sytuacja, gdyż producenci wciąż szukają idealnego zastosowania nowej technologii. Oznacza to, że na chwilę można odezwać się od stagnacji, która ma miejsce na rynku. Testowałem już dla Was Samsunga Galaxy Fold i mimo że u podstaw wciąż możemy zamienić mały wyświetlacz na duży, to Huawei postanowił nie rozdzielać obu tych pojęć i postawił na jeden ekran. Czy to faktycznie lepszy pomysł? Czy w ogóle zaporowa cena Huawei Mate Xs ma swoje odzwierciedlenie w codziennym użytkowaniu? Tego i jeszcze więcej dowiecie się z recenzji tego smartfona, do której tradycyjnie serdecznie Was zapraszam.

Zestaw

Huawei Mate Xs otrzymujemy w wyjątkowo dużym pudełku, w którym obok smartfona znajdziemy jeszcze więcej pudełek. Każde akcesorium, makulatura i inne dodatki mają wyznaczone dla siebie miejsce, co należy docenić. Nic nie zostało wepchnięte na ścisk, więc jest po prostu wygodnie. Oczywiście Mate Xs z racji bycia smartfonem premium musi otrzymać wszystko, co najlepsze, więc w zestawie nie zabrakło:

  • etui
  • ładowarki USB-C (SuperCharge 55 W)
  • kluczyka do tacki na karty SIM i NM
  • słuchawek USB-C
Huawei Mate Xs recenzja test

Niestety w moim zestawie zabrakło pierwszego elementu, który w tym smartfonie wydaje się niezbędnym. Z kolei słuchawki nie są w żaden sposób oznakowane zewnętrznymi markami audio. Ot, po prostu poprawny zestaw do słuchania muzyki, gdy nie mamy własnych słuchawek i chcemy koniecznie wykorzystać łączność przewodową.

Budowa

Huawei postanowił, że ich składany smartfon z elastycznym wyświetlaczem będzie rozkładał się na zewnątrz. Oznacza to, że ekran teoretycznie nie jest w żaden sposób chroniony. Oczywiście nie brakuje fabrycznie założonej folii, której nie możemy zdejmować. Jednak już po otworzeniu pudełka dało się zauważyć ślady użytkowania poprzednich testerów. Tego niestety trzeba być świadomym, więc etui rzeczywiście jest podstawą. Jednak ogólna konstrukcja wypada całkiem nieźle. Sam pomysł na rozkładanie wyświetlacza na zewnątrz zdecydowanie lepiej do mnie trafia, aniżeli chowanie go do środka. Naturalnie nie uwzględniam w tym wypadku samej delikatności. Jednak takie rozwiązanie pośrednio sprawia, że smartfon jest w pełni płaski – nawet obiektywy nie wystają. Zaokrąglone krawędzie wspomagają ergonomię, która tak naprawdę jest bliska większości dzisiejszych flagowców. Po złożeniu urządzenia mamy do czynienia z niespecjalnie dużym, tradycyjnym telefonem. Jedyne, co się wyróżnia, to grubość, ale do tej bez problemu można się przyzwyczaić. Za to zyskały na tym spore klawisze fizyczne, które bez problemu odnajdziemy pod kciukiem. W gwoli jasności – konstrukcję dominuje folia na ekranie, ale pozostała część obudowy została wykonana z aluminium i szkła.

Zacznijmy od omawiania Huawei Mate Xs tak, jak każdego innego smartfona. Do rozkładania jeszcze przyjdzie czas. Przód najdroższego telefonu na rynku to idealna wizja tego, jak powinien wyglądać bezramkowy smartfon. Tak, ramki nadal są, ale muszą być, aby wyeliminować przypadkowe dotknięcia, więc można je uznać za symboliczne. Brak jakichkolwiek wycięć i zakrzywień sprawia, że naprawdę ciężko znaleźć wadę w odbiorze frontu Mate Xs. Oprócz kawałka wyświetlacza znajdziemy na przodzie maskownicę z głośnikiem. Trudno mieć co do tego elementu uwagi – spełnia swoje zadanie bez żadnych wątpliwości.

Tymczasem z tyłu widzimy kolejną część wyświetlacza, który możemy uruchomić i korzystać właśnie z niego, ale wtedy otrzymujemy czarny pas na dole, aby zachować względnie akceptowalne proporcje obrazu. Dlatego korzysta się z niego głównie, gdy chcemy robić selfie lub pokazywać podgląd osobom fotografowanym. To właśnie aparaty dominują tę część smartfona. Umieszczone na specjalnym, grubym pasku w ogóle nie wystają ponad obudowę, za co należą się ogromne brawa. Pod czterema matrycami znajdziemy dwie diody doświetlające oraz oznaczenia. Jeszcze niżej pojawia się przycisk do otwierania wyświetlacza. Huawei nie poszedł w kierunku magnesów, które teoretycznie są wygodniejsze, ale na dłuższą metę wszystko się do nich przyczepia (klucze, monety, sztućce…). Zatrzask daje także nadzieję na dłuższą żywotność.

Huawei Mate Xs recenzja test

W końcu rozłóżmy ten ogromny wyświetlacz, jak na smartfona. Garb na środku jest, ale firma faktycznie postarała się, aby był możliwie najmniej widoczny. W domowych warunkach ciężko dojrzeć załamanie na włączonym ekranie. Na dworze, gdy już słońce daje o sobie znać, faktycznie można zauważyć wybrzuszenie. Czuć je też pod palcem, ale na dłuższą metę w żadnym stopniu nie przeszkadza. Za to docenimy krawędź, do której składany wyświetlacz jest przytwierdzany. Stanowi ona rewelacyjne miejsce na pewny chwyt. Ogólnie mam wrażenie, że Huawei stawiał przede wszystkim na ergonomię przy projektowaniu Mate Xs. W każdym stopniu liczy się wygoda – wyświetlacz nie jest pocięty, ramki są idealnej grubości, więc mamy do czynienia z bardzo udanym połączeniem smartfona i małego tabletu. Mam jedynie obawy o dostawanie się zabrudzeń do zawiasu – na załamaniach lubi zbierać się kurz.

Na poszczególnych krawędziach znajdziemy takie elementy, jak:

  • góra: dodatkowy mikrofon, port podczerwieni, tacka na karty SIM i NM
  • dół: główny mikrofon, złącze USB-C, głośnik
  • lewa strona: ekran
  • prawa strona: klawisze fizyczne, w tym czytnik linii papilarnych zatopiony w przycisku blokady
Huawei Mate Xs recenzja test

Huawei nie postawił na głośniki stereo, więc ten umiejscowiony na dolnej, względnie cienkiej krawędzi wypada przeciętnie w stosunku do flagowych smartfonów. Nie jest on ani cichy, ani kiepski jakościowo, ale nietrudno o znalezienie lepszego grajka. Za to bardzo pozytywnie wypada czytnik linii papilarnych – jego powierzchnia jest całkiem spora, więc rozpoznawanie użytkownika jest zarówno wygodne, szybkie, jak i po prostu pewne. Tym samym konstrukcja Huawei Mate Xs ma tylko dwie wady. Jedną już poznaliście i jest nią delikatny wyświetlacz, a właściwie folia na nim. Nie możemy jej odkleić i wymienić. To wada numer jeden, a numer dwa tyczy się tego, że smartfon lubi zbierać wszelkie odciski palców i zabrudzenia. Tyczy się to ponownie folii, ale też pionowego, szklanego paska na tyle. Przetarcie szmatką może skończyć się porysowaniem folii.

Specyfikacja techniczna i cena Huawei Mate Xs

Miejmy to za sobą, czyli Huawei Mate Xs to najdroższy smartfon na naszym rynku. To już wspomniałem wcześniej, ale teraz konkrety – 9999 złotych. Magiczna granica 10 tysięcy złotych niby nie została przebita, ale pozwólcie, że jednak będę się odwoływał do okrągłej kwoty. To naprawdę bardzo, ale bardzo dużo za smartfon i to niezależnie od tego, co oferuje. Stąd też poniekąd tytuł, bo jeśli kogoś stać na Mate Xs, to właśnie tak wyobrażam sobie osobę, która pytają się o doradzenie smartfona z warunkiem, że cena nie gra roli. Jednak spójrzmy, co dokładnie Huawei postanowiło zamieścić w tej jakże specyficznej konstrukcji:

  • 8-calowy wyświetlacz OLED (składany)
    • rozdzielczość: 2480×2200 (proporcje 4:3,5)
    • 86,9% wypełnienia frontu
    • złożony:
      • 6,6-calowy (2480×1148, 19,5:9)
      • 6,3-calowy (2480×892, 25:9)
  • układ HiSilicon Kirin 990 5G
    • litografia: 7 nm
    • CPU:
      • 2x Cortex A76 (2,86 GHz)
      • 2x Cortex A76 (2,36 GHz)
      • 4x Cortex A55 (1,95 GHz)
    • GPU: Mali G76 MP16
  • 8 GB RAM
  • 512 GB wbudowanej pamięci dla użytkownika
    • UFS 3.0
    • możliwość rozszerzenia za pomocą kart Nano Memory (NM, do 256 GB) kosztem DualSIM
  • aparaty:
    • 40 MPx (f/1.8, PDAF, OIS, AIS)
    • 8 MPx (f/2.4, teleobiektyw)
    • 16 MPx (f/2.2, szerokokątny)
    • matryca ToF
  • akumulator o pojemności 4500 mAh (szybkie ładowanie 55 W)
  • NFC, czytnik linii papilarnych, USB-C (3.1), Bluetooth 5.0, hybrydowy Dual SIM, 5G
  • Android 10 (EMUI 10.1, Huawei Mobile Services)
  • wymiary:
    • złożony: 161,3 x 78,5 x 11 mm
    • rozłożony: 161,3 x 146,2 x 5,4 mm (w najcieńszym miejscu)
  • waga: 300 g

Niewątpliwie widać, że Mate Xs miał opóźnioną premierę. Niedawno recenzowany Huawei P40 Pro w niektórych aspektach oferuje już więcej, a przede wszystkim widać to po aparatach, jeszcze szybszym ładowaniu i kilku innych szczegółach. Niemniej wciąż mamy najwyższą możliwą wydajność od tego producenta, jak i mnóstwo innych udogodnień. Na pewno musicie być świadomi, że brakuje Usług Google, ale o tym jeszcze będę pisał. W kwestiach technicznych trzeba pamiętać o kartach Nano Memory i to tak naprawdę wszystkie uwagi, jakie można wysunąć Mate Xs. Tak, w tej cenie nie powinno być ich w ogóle, ale sprawdźmy, co wyróżnia ten model.

Wyświetlacz

Wyświetlacz Mate Xs to coś, czego nie da Wam żaden inny smartfon. To właśnie ten element sprawia, że mówimy o urządzeniu, które kosztuje 10 tysięcy złotych. Na pewno nie jest to ekran, który wprowadza rewolucje w jakości, jasności lub jakimkolwiek innym powiązanym aspekcie. Chodzi przede wszystkim o połączenie smartfona z tabletem. Oczywiście na jakość praktycznie w ogóle nie mogę narzekać, bo gdyby nie inne flagowe smartfony obok, to ciężko byłoby dostrzec braki. Przede wszystkim Huawei odstaje pod względem odświeżania obrazu, które staje się nową modą. Mimo wszystko jakość jest naprawdę topowa – obraz jest bardzo ostry i żywy, ale naturalnie każdy może go dostosować pod siebie w ustawieniach. Jasność nie doskwiera nawet w słoneczne dni. Jedynie uwidacznia się wspomniane wcześniej przetłoczenie. Tym sposobem poznaliście właśnie najważniejszy element Huawei Mate Xs, który nie ma sobie równych w kontekście elastycznych paneli.

Akumulator

Ogniwo o pojemności 4500 mAh wydaje się typowe dla 6,6-calowych smartfonów. Takie właśnie połączenie otrzymujemy w Mate Xs, gdy nie będziemy korzystać z pełnej, 8-calowej powierzchni ekranu. Jednak taki scenariusz kompletnie nie ma sensu. Jeśli tylko mogłem, to używałem urządzenia właśnie w rozłożonej formie. Do przeglądania stron internetowych, oglądania filmów i obsługi arkuszy jest to idealne. Jedynie w przypadku social mediów siłą rzeczy wygodniej było mi skupić się na pionowym ułożeniu, aniżeli na niemalże kwadracie. Większość aplikacji nie ma najmniejszych problemów z przechodzeniem pomiędzy trybami użytkowania, ale o tym nieco więcej w jednej z kolejnych kategorii. Tymczasem dorzućmy do wspomnianego scenariusza kilkadziesiąt minut zabawy w prostych grach i otrzymujemy wynik niecałych 7 godzin z włączonym wyświetlaczem. Jest on w pełni akceptowalny, gdy chcemy, aby smartfon wytrzymywał od rana do wieczora. Naturalnie, gdy będziemy w pełni testować moc obliczeniową na rozłożonym ekranie, to wspomniany czas drastycznie się skróci, bo już po 3,5 godzinach trzeba szukać ładowarki. Moc 55 W nie jest dzisiaj najwyższą dla Huawei, ale nadal wiele osób będzie pod wrażeniem tempa ładowania. W zaledwie pół godziny uzyskamy ponad 80%, aby przez kolejne 20 minut uzyskać pełną pojemność.

Aparat

Huawei potrafi zrobić dobrą aplikację aparatu. EMUI nie musiało się specjalnie dostosowywać pod tym względem do rozkładanego wyświetlacza. Po prostu na rozłożonym ekranie otrzymujemy interfejs znany z tabletów, np.: z MatePad Pro. To, co wyróżnia recenzowany model, to możliwość wyświetlania obrazu z aparatu jednocześnie po obu stronach. Swego rodzaju lustro dla osób fotografowanych. Naturalnie w przypadku Mate Xs mamy od groma możliwości i ustawień. Wszystko poukładane tak, że jest dostępne pod ręką, ale bez nachalności. Wśród oferowanych trybów znajdziemy tak naprawdę wszystko, co dzisiaj jest wykorzystywane. Z kolei, gdy przyjdzie do nagrywania filmów, to otrzymujemy kombinacje od 720p do 4K w 30 lub 60 klatkach na sekundę. W każdym możemy korzystać ze wszystkich obiektywów. Jeśli zaś chodzi o slow-motion, to możemy wybrać od 120 do 960 FPS.

W ramach omawiania specyfikacji wspominałem, że Mate Xs pamięta jeszcze poprzednią generację smartfonów. Huawei prowadzi nietypowy cykl życia swoich produktów (od jesieni do jesieni zamiast roku kalendarzowego). Dlatego niedawna możliwość sprawdzenia P40 Pro sprawiła, że Mate Xs trochę mnie zawiódł pod względem jakości aparatu. Wciąż wiele aspektów jest niesamowitych, ale tyczą się one przede wszystkim głównej matrycy. Reprodukcja kolorów, tempo ustawiania ostrości, dostosowywanie jej oraz wiele innych detali to klasa światowa wśród zdjęć. Problem pojawia się w nocy, gdy chcemy skorzystać z innych obiektywów. Jak zaraz się przekonacie, to po przełączeniu z głównej matrycy nagle otrzymujemy czarne plamy. To trochę boli, więc przykryjmy tę wadę rewelacyjną stabilizacją obrazu. Wbudowany gimbal działa świetnie.

Oprogramowanie i wydajność

Huawei Mate Xs kosztuje 10 tysięcy złotych i nie oferuje Usług Google. Naturalnie producent nie pozostawia użytkowników na pastwę losu i stale rozwija autorskie środowisko Huawei Mobile Services. Od wielu tygodni przybliżamy Wam, jak wygląda życie bez GMS, a tylko z HMS, więc wiecie, że jest coraz lepiej. Jednak skłamałbym, gdybym napisał, że jest idealnie. Po prostu w smartfonie za taką kwotę oczekuje się wszystkiego. Blokada USA rzuciła kiepskie światło na ten model, więc w niektórych aspektach po prostu trzeba kombinować. Tymczasem zobaczmy, co mamy bez sztuczek, czyli zestaw naprawdę wielu ciekawych dodatków. Te naturalnie znajdziecie na poniższych zrzutach ekranu, a pozwólcie, że skupię się na tym, co najważniejsze w Mate Xs, czyli trybie pulpitu. Działa on naprawdę dobrze i ponownie mogłem cieszyć się z zestawu smartfon, tablet i komputer w jednym. Oczywiście w dużym uproszczeniu, gdyż ten tryb wykorzystywałem w głównej mierze do pracy biurowej lub oglądania filmów na większym ekranie. Jeśli zaś chodzi o dedykowane funkcje dla rozkładanego wyświetlacza, to tu niestety jest dosyć ubogo. Możemy otwierać procesy w oknach i to tak naprawdę wszystko, co jest, ale jest to też po prostu w tabletach Huawei. Większość aplikacji radzi sobie bezproblemowo z dynamiczną zmianą rozdzielczości i proporcji. Jedyne problemy, jakie mnie spotkały, tyczą się aplikacji Facebooka – czasami znikała belka z zakładkami. Dodatkowo sam producent podpowiada w przypadku Messengera, że mogą pojawić się niedogodności, więc w każdej chwili możemy zrestartować aplikację. Jednak nie musiałem ani razu tego robić.

W kontekście wydajności Huawei Mate Xs niczego nie brakuje. Mocy obliczeniowej jest aż nadto, chociaż trzeba pamiętać, że Kirin 990 nie jest tak wydajny, jak Snapdragon 865. Jeśli zaś chodzi o wielozadaniowość, to porażką byłoby, gdyby Mate Xs miał jakiekolwiek problemy. Wiele zadań w tle może być podtrzymywane całkiem długo. Całość dopełnia błyskawiczna pamięć UFS 3.0. Tymczasem oto wyniki z benchmarków:

Huawei Mate Xs – recenzja Android.com.pl
Infogram

Tradycyjnie im wyższy wynik, tym lepiej.

Recenzja Huawei Mate Xs – podsumowanie

Huawei Mate Xs przypadł mi do gustu. Jest to na pewno bardzo drogi smartfon i dla wielu osób okaże się zapewne ciekawostką, ale takie próby na rynku są potrzebne. Zainteresowani, którym nie szkoda wydać 10 tysięcy złotych na smartfona, na pewno docenią go za ogólną konstrukcję. Jeśli tylko będzie się dbać o ekran, to ten odwdzięczy się świetną ergonomią, która łączy smartfona i tablet, a nawet komputer w podstawowych aspektach. Płaska budowa nie jest osiągalna w żadnym innym telefonie z najwyższej półki, choć szkoda, że same aparaty wyraźnie odstają od dzisiejszych standardów. Tylko tutaj ponownie trzeba pamiętać, że tyczy się to głównie matryc z szerokokątnym obiektywem i teleobiektywem. Na deser samo oprogramowanie – pozwala ono na naprawdę wiele, choć trochę za mało widać innowacji dedykowanych właśnie Mate Xs i szansie na dodatkowe wykorzystanie rozkładanego wyświetlacza. Po cichu liczę, że aktualizacje skupią się na przykład na dodatkowym wykorzystaniu wielu aplikacji jednocześnie na ekranie.

8,5/10
  • Zestaw 9
  • Budowa 8
  • Specyfikacja techniczna 9
  • Wyświetlacz 9
  • Akumulator 8
  • Aparat 8
  • Oprogramowanie 8
  • Wydajność 9

Motyw