[Recenzja] Samsung Galaxy Fold – świetny smartfon, tablet i komputer w jednym!

21 minut czytania
Komentarze

Zalety

  • Rewelacyjne wyświetlacze
  • Oprogramowanie i wydajność
  • Lepszego zestawu nikt nie oferuje

Wady

  • Niektórym może przeszkadzać garb na ekranie
  • Lustrzana powierzchnia rewelacyjnie zbiera zabrudzenia
  • Cena

Długo musieliśmy czekać na pierwszego składanego smartfona. Po wielu latach plotkowania i zbierania patentów w końcu lider mobilnego rynku zdecydował się pokazać, że to on ze swoją pozycją globalnie wprowadza rewolucję. Naturalnie początkowo Samsung Galaxy Fold zaliczył wpadkę i jego wytrzymałość była fatalna, ale Koreańczycy odrobili lekcję z przeszłości, wstrzymali sprzedaż i oto jest poprawiony model. Ten niespodziewanie jest oferowany w Polsce, więc miałem przyjemność sprawdzenia go w codziennym użytkowaniu. Wyjątkowa cena i bezprecedensowa obudowa nie wpływają specjalnie na to, że ta recenzja po prostu będzie… tradycyjna. W końcu wyjątkowość nie musi dawać specjalnych ulg lub przymknięć oka, prawda? W takim razie skoro tradycyjnie to tradycyjnie i tym sposobem serdecznie zapraszam Was do recenzji Samsunga Galaxy Fold.

Zestaw

Co jak co, ale w przypadku Samsunga Galaxy Fold wręcz nie mogło zabraknąć specjalnego traktowania już na samym początku. Dedykowane pudełko, wielokrotnie zaszyte samo w sobie tak, aby co bardziej ekscytujący się użytkownicy nie upuścili urządzenia od razu po wyjęciu. W samym środku też znajdziemy kilka dodatków, więc przejdźmy od razu do nich:

  • modułowa ładowarka 15 W
  • przejściówka USB-C – USB-A
  • słuchawki Samsung Galaxy Buds z dodatkowymi zestawami wkładek
  • etui

Premiera Galaxy Fold to czasy, kiedy Samsung jeszcze nie stosował super szybkich ładowarek, więc to może niektórych dzisiaj zaboleć. Niemniej pojawienie się naprawdę bardzo dobrych bezprzewodowych słuchawek w zestawie to punkt, który choć trochę rekompensuje ogólną cenę. Miłym dodatkiem jest też przejściówka, którą co prawda spotykamy od kilku generacji flagowych smartfonów Koreańczyków, ale potrafi ona ułatwić transfer danych ze starego urządzenia.

Tymczasem dwuelementowe etui to swego rodzaju fenomen. Konstrukcja Galaxy Fold jest wyjątkowa, więc dedykowany mu ochraniacz też taki jest. Wykonanie imituje włókno węglowe, ale istotnym jest fakt, że… można je przykleić. Można, ale nie trzeba. Założenie Samsunga jest takie, aby etui w pełni przylegało do obudowy, to trzeba wykorzystać właśnie klejone paski. Jednak bez nich panele całkiem dobrze trzymają się urządzenia i nie ma obaw o zgubę. Kluczowe jest po prostu nieodstawanie na krawędziach. Sam ochraniacz niweluje skok aparatów i sam w sobie chroni szklane powierzchnie – zawias siłą rzeczy nadal pozostaje odsłonięty.

Budowa

Omawianie obudów smartfonów zawsze zajmuje najwięcej miejsca w recenzjach. W tym przypadku zajmie to jeszcze dłużej, bo przecież Galaxy Fold to – tak, wiem, powtarzam się – wyjątkowa konstrukcja. Niemniej u podstaw nadal mamy do czynienia ze szklaną kanapką. Problemem jest połyskliwość materiału. O ile na czarny przód można jeszcze przetrzeć i nie ma problemu, tak tył jest strasznym lepem na wszelkie odciski palców i różnego rodzaju zabrudzenia. Po prostu lustrzana powierzchnia jest czysta wyłącznie wtedy, gdy… jest w etui. Do tego taka struktura sprawia, że urządzenie jest śliskie, ale w tym momencie do gry wchodzi zaleta, która może być wadą i na odwrót, czyli ciężar. Samsung Galaxy Fold nie jest lekkim smartfonem i czuć go w dłoni, przez co od razu wiemy, że musimy zachować pewny chwyt. Mimo wszystko rozmiar złożonego urządzenia jest taki, jaki zapowiadał producent. Oznacza to, że bez problemu możemy operować jedną dłonią i wszystko mamy w zasięgu palców. Włącznie z przyciskami i czytnikiem linii papilarnych. Pod tym względem nawet wyjątkowa grubość nie przeszkadza. W kieszeni wyraźnie czuć, że nie jest to typowy smartfon, ale ciężko było mi mówić, aby noszenie Folda było niewygodne. Naturalnie bardziej wskazanym dla niego miejscem jest wewnętrzna kieszeń w marynarce, ale… nie można narzekać na komfort użytkowania. Tyczy się to też przypadku rozłożonego urządzenia, które staje się cienkim i stosunkowo małym na dzisiejsze czasy tabletem. Co istotne Samsung zadbał, aby masa urządzenia była odpowiednio rozłożona (m.in. dwa akumulatory), więc na tę kwestię w ogóle nie musimy zwracać szczególnej uwagi.

Niemniej zostańmy przy złożonym smartfonie i jego froncie, który dla niektórych może wyglądać komicznie, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest nieergonomiczny. Jak wspomniałem wcześniej, jest wręcz przeciwnie i kosztem mikroskopijnego na dzisiejsze czasy ekranu otrzymujemy wygodę użytkowania. Oczywiście z racji tak dużej powierzchni znalazło się też miejsce na dobry aparat do selfie, porządny głośnik do rozmów, ale szkoda, że zabrakło dodatkowego czytnika linii papilarnych. Ten na krawędzi nie jest zły, ale jednak w tej cenie miłym widokiem byłby kolejny skaner pod ekranem, niekoniecznie zatopiony w nim.

Tył to wspomniane lustro, które już mogę Wam powiedzieć, że stanowi największą wadę tego smartfona. Jeśli tylko możecie, to wybierzcie czarną wersję (Cosmos Black), a nie srebrną (Space Silver). Wtedy odczucia wizualne może nie są tak wyjątkowe, ale przynajmniej są stałe niezależnie od tego, czy Galaxy Fold jest używany, czy też nie. Do tego dodajmy wystający aparat, który ponownie nie wszystkim przypadnie do gustu. Nie jest to wyspa, a właściwie góra, którą możemy spotkać w innych smartfonach, ale jednak daje o sobie znać, hacząc o kieszenie. Mimo wszystko urządzenie nie chybocze się na boki.

Samsung bardzo wychwala inżynierię zastosowanego zawiasu w Galaxy Fold. Ten faktycznie działa rewelacyjnie, z odpowiednim i równomiernym oporem. Co prawda delikatne luzy można odczuć, gdy urządzenie jest złożone, ale to już wyjątkowe czepialstwo z mojej strony. Miejmy jedynie nadzieję, że z czasem nic się nie będzie psuć – producent gwarantuje wytrzymałość do 200 tysięcy rozłożeń w codziennym użytkowaniu. To jednak potwierdzi się przynajmniej po kilku miesiącach w jednych rękach. Warto zauważyć, że zawias nie jest naprężony w żadnym punkcie. Otwarcie jest blokowane na swego rodzaju zatrzaskach, a w przypadku zamknięcia do gry wkraczają naprawdę mocne magnesy. Tym samym trzeba uważać na wszelkie metalowe elementy w okolicy i przede wszystkim nie nosić Folda z kartami RFID (np.: bankomatowymi) w jednym miejscu. Po złożeniu też nie otrzymamy płaskiego urządzenia i być może tutaj należy oddać mini zaletę wystającemu aparatowi, który sprawia, że smartfon, leżąc na stole, nie jest wyraźnie przekrzywiony.

Tymczasem rozłóżmy urządzenie i… doceńmy tablet z notchem. Od razu zaznaczam, że spore wycięcie może irytować, ale da się do niego przyzwyczaić. Domyślam się, że to kwestie projektowe, ale szkoda, że firma nie skompensowała tej części tak, aby filmy o proporcjach 16:9 nie były ucinane. Ewentualnie miłym dodatkiem byłaby możliwość ręcznego przesunięcia obrazu w dół, kosztem symetrii. W końcu po rozłożeniu otrzymujemy wyświetlacz o proporcjach zbliżonych do 4:3 (4.2:3, jeśli mamy być precyzyjni), więc praca biurowa, przeglądanie social mediów oraz większości aplikacji są wygodnymi zajęciami. Większości, gdyż nowe i stale wspierane tytuły nie miały żadnego problemu z obsłużeniem tego wyświetlacza – w końcu istnieją tablety o takim samym stosunku wysokości do szerokości. Drugim problemem w konstrukcji jest środek, który ma charakterystyczne wgłębienie, będące odwróconym garbem. Jakby to nie było bardzo konieczne ze względów technicznych, tak po prostu je widać i czuć pod palcem. O ile patrzymy na ekran na wprost i nie oglądamy jednobarwnego obrazu, to zmysł wzroku nie cierpi w żaden sposób. W kontekście dotyku też nie narzekałem, ale takie coś jest i warto to odnotować.

Poprawiona konstrukcja sprowadza się między innymi do tego, że zawias jest w pełni osłonięty od wewnątrz i nie ma możliwości, aby cokolwiek dostało się do środka. Dodatkowo wszelkie zabezpieczenia na ekranie w żaden sposób nie odróżniają się i nie mówią zerwij mnie. Wyraźnie gruba i szeroka obramówka zabezpiecza sam wyświetlacz przed zarysowaniami od kurzu, bo złożony nigdy się ze sobą nie styka, będąc osadzonym w granicach z wyraźnym murem. Za to oczywiście pamiętajcie, że to plastikowy panel, więc ostrożnie z paznokciami.

Już minimalnie bardziej tradycyjnie, przyjrzyjmy się krawędziom Samsunga Galaxy Fold w opisie, gdy ten jest złożony:

  • góra:
    • część z wyświetlaczem: dodatkowy mikrofon
    • część tyłu: głośnik multimedialny
  • dół:
    • część z wyświetlaczem: główny mikrofon, złącze USB-C
    • część tyłu: kolejny głośnik multimedialny
  • prawa strona:
    • część z wyświetlaczem: tacka na kartę SIM
    • część tyłu: klawisze fizyczne, czytnik linii papilarnych
  • lewa strona: zawias

Z racji, że mamy do czynienia ze swego rodzaju tabletem, to nie mogło zabraknąć głośników stereo. Zestaw ten jest naprawdę donośny i oferuje całkiem niezłą jakość audio, ale na pewno nie jest rewolucyjny i bliżej mu do smartfonów, aniżeli właśnie tabletów. Jednak rozmieszczenie źródeł dźwięku jest na tyle odpowiednie, że nie ma mowy o zakryciu i pełnym wytłumieniu. Pozytywnie również wypada wspominany już wcześniej czytnik linii papilarnych, który zapewne jest żywcem wyjęty z Galaxy S10e. Oczywiście nie ma sensu szukać ukrytego gniazda słuchawkowego – najzwyczajniej w świecie zabrakło miejsca. W zestawie dostajemy bezprzewodowe słuchawki i to z nich już korzystajmy. Tym samym dotarliśmy do końca opisu budowy Galaxy Folda, która jest wyjątkowa. Ma kilka punktów do poprawy, ale pod wieloma względami jest wyraźnie przemyślana.

Specyfikacja techniczna i cena Samsunga Galaxy Fold

Już niejednokrotnie wspominałem o wysokiej cenie, którą zapewne zainteresowani znają doskonale. Samsung Galaxy Fold kosztuje w Polsce równo 9000 złotych i firma nie stosuje zabiegu, że to 8999 złotych. Nie, to po prostu 9000 złotych i… jest to najdroższy smartfon na rynku, ale również jedyny w swoim rodzaju. Spójrzmy zresztą na specyfikację:

  • wyświetlacze:
    • zewnętrzny: 4,6-calowy Super AMOLED 720p (21:9, 1680×720)
    • wewnętrzny: 7,3-calowy Foldable Dynamic AMOLED (notch, 4.2:3, 2152×1536, 362 ppi, 85,7% wypełnienia frontu, HDR10+)
  • układ Snapdragon 855
    • GPU: Adreno 640
  • 12 GB RAM
  • 512 GB wbudowanej pamięci dla użytkownika (brak MicroSD)
  • aparaty:
    • przód:
      • nad zewnętrznym ekranem: 10 MPx (f/2.2)
      • nad wewnętrznym ekranem: 10 MPx (f/2.2) + 8 MPx (f/1.9, czujnik głębi)
    • tył: 12 MPx (f/1.5-2.4, Dual Pixel PDAF, OIS), 12 MPx (f/2.4, OIS, teleobiektyw), 16 MPx (f/2.2, szerokokątny)
  • akumulator o pojemności 4380 mAh (szybkie ładowanie 15 W – przewodowe i bezprzewodowe)
  • ładowanie zwrotne (9 W), Dual SIM (z eSIM), czytnik linii papilarnych, Samusng DeX, głośniki stereo (Dolby Atmos), Bluetooth 5.0, USB-C (3.1), brak gniazda słuchawkowego
  • Android 9 Pie (One UI 1.5)
  • wymiary:
    • złożony: 160,9 x 62,9 x 15,5 mm
    • rozłożony: 160,9 x 117,9 x 6,9 mm
  • waga: 263 g

Siłą rzeczy Samsung porzucił wodoszczelność. Porzucił też gniazdo kart MicroSD, choć 512 GB wbudowanej pamięci wciąż robi wrażenie. Na pewno znajdą się niektórzy, co wspomną, że Galaxy S10+ z tego samego okresu oferuje nawet 1 TB przestrzeni na pliki użytkownika. W tej cenie teoretycznie oczekujemy wszystkiego. Z rzeczy bardziej nietypowych zauważcie, że jest to flagowy smartfon Samsunga, który w Europie oferowany jest ze Snapdragonem na pokładzie, a nie Exynosem, jak to ma miejsce od lat. Powód jest prosty – wersja z autorskim układem po prostu nie powstała. Niefortunnie jednak złożyło się, że Qualcomm (Samsung również) wydał w drugiej połowie roku ulepszoną wersję swojej flagowej jednostki, a przez opóźnienia związane z poprawieniem konstrukcji Galaxy Fold napędzany jest podstawową wersją. Czy brak 5G jest wadą? Teoretycznie tak, bo znowu wracamy do kwestii ceny, ale tak naprawdę, zanim nowa generacja łączności znacząco się rozwinie, tak lepiej mieć większy akumulator zamiast większej liczby niezbędnych anten. Ogniwo na papierze nie rzuca na kolana, ale nim jeszcze się zajmiemy.

Wyświetlacze

Zacznijmy od tego, co teoretycznie mniej interesujące, czyli kinowy wyświetlacz na zewnątrz. Nie tylko Sony może wykorzystywać proporcje 21:9, które mają zaletę w czymś więcej niż wyłącznie w kontekście oglądania filmów. Mowa o ergonomii, przynajmniej w przypadku 4,6-cali. Mimo że rozdzielczość nie jest górnolotna, to nie odczułem żadnego braku pikseli. Jakość obrazu być może nie jest powalająca, jak to przystało na Samsunga, ale mimo wszystko potrafi pokazać, że Koreańczycy znani są z tworzenia dobrych wyświetlaczy. Kluczową cechą w przypadku zewnętrznego panelu powinna być jasność, aniżeli kolorystyka i w tym wypadku nie można narzekać. Nie jest to najwyższa klasa, ale i tak wiele smartfonów zostaje w tyle, a my nie mamy problemów z rozczytaniem treści w słoneczne dni. Pozostałe aspekty, jak kontrast, jakość barw, czy ogólne wrażenia są takie, jakbyśmy obcowali z wysoko postawionym średniakiem od Samsunga.

Tymczasem poznajmy danie główne, czyli elastyczny panel AMOLED, który kładzie na łopatki większość wyświetlaczy flagowych tabletów, jednocześnie będąc krok za flagowymi smartfonami Samsunga. Jest to poziom, którego nie powstydziłby się niejeden topowy model konkurencji, ale oczywiście pamiętajmy o delikatności i wgłębieniu. Mimo wszystko też w tej kategorii skupiamy się na jakości obrazu, aniżeli kwestiach ergonomicznych, więc do dzieła. Koreańczycy otrzymali certyfikat HDR10+, co oznacza między innymi wysoki kontrast i rozpiętość tonalną, choć wątpliwość budzi jasność, której maksymalna wartość jest niższa od tej oferowanej przez zewnętrzny wyświetlacz. Dolne poziomy są na równie niskim, czyli dobrym poziomie. Jeśli chodzi o jakość obrazu, to w dobrych warunkach, gdy żadne źródło światła nie zakłóca spójności panelu, jest to ekran, z którym chce się pracować. Oglądanie filmów to czysta przyjemność, gdy przywykniemy do uciętego kawałka.

samsung galaxy fold 2 wyglad
galaxy fold
Milion Samsungów Galaxy Fold

Akumulator

Z jednej strony Samsung Galaxy Fold pod względem wytrzymałości na jednym ładowaniu ogniwa jest rewelacyjny, z drugiej okazuje się… przeciętny. To zdecydowanie najlepsze określenie. Łącząc obie kwestie, dostajemy całkiem dobry wynik. Oczywiście tymi względami jest wybór używanego wyświetlacza. W przypadku tego zewnętrznego, 4,6-calowego panelu z niską jak na Samsunga rozdzielczością akumulator o pojemności ponad 4200 mAh wypada wręcz astronomicznie. O ile nie grałem i naprawdę bardzo rzadko starałem się wykorzystywać ten wyświetlacz do filmów, tak odpisywanie na wiadomości, szybkie szukanie informacji i prosta praca z dokumentami sprawiają, że Galaxy Fold bez problemu wytrzyma ponad 2 dni bez ładowarki z samym ekranem włączonym przez 10 godzin. Jednak takie użytkowanie jest co najmniej niedorzeczne, więc dodajmy proste gry, social media i filmy już na dużym, wewnętrznym wyświetlaczu i w ten sposób uzyskamy wynik na poziomie 5 godzin, a w przypadku pracy na pełnych obrotach około 4 godziny. Starając się łączyć oba ekrany bez problemu uda się osiągnąć w pełni akceptowalny dzisiaj czas działania wynoszący 7 godzin. Tymczasem ładowanie to zdecydowanie najbardziej przestarzały punkt Galaxy Folda, który pamięta jeszcze czasy Galaxy S6, jak nie starsze. Moc zasilacza na poziomie 15 W nie może szybko ładować akumulatora w kontekście dzisiaj stosowanych rozwiązań. Pełna regeneracja trwa niecałe 2 godziny, co jeszcze może być akceptowalne, ale po 30 minutach na wyświetlaczu ujrzymy około 40%, co właśnie świadczy o różnicy w klasie względem na przykład nowszego Galaxy Note10+. Już nawet 25 W z Galaxy S10+ 5G i wielu modeli Galaxy A wyglądałoby lepiej. Niemniej pamiętajmy, że Galaxy Fold chowa w sobie dwa akumulatory w każdej części, co mogło być swego rodzaju wstępną przeszkodą dla Samsunga. Oczywiście też recenzowany smartfon możemy ładować indukcyjnie z teoretycznie taką samą mocą, co przewodowo, ale doliczcie kilka do kilkunastu minut do podanego wcześniej czasu.

Aparat

Galaxy Fold tak naprawdę wykorzystuje aparaty, które doskonale znamy z serii Galaxy S10. Oczywiście testowany smartfon tak naprawdę żywcem bierze matryce i obiektywy z Galaxy S10+, więc teoretycznie właśnie do tego urządzenia mógłbym Was odesłać. Mimo wszystko różnic trochę jest i w głównej mierze tyczą się wykorzystania dużego wyświetlacza, a więc samej aplikacji. Ta jest naprawdę wygodna, bo w prosty sposób pozwala zarządzać dostępnymi trybami. Możemy ułożyć je według własnych potrzeb, ale też zostało dobrze przemyślanie przełączanie pomiędzy. Ogólnie rzecz biorąc, Samsung spisał się wyśmienicie pod względem ergonomicznym. Świadczy o tym między innymi możliwość dowolnego umiejscowienia spustu aparatu, więc robienie zdjęć rozłożonym urządzeniem nie musi być męczące. Oczywiście samych trybów jest od groma – Galaxy Fold oferuje wszystko to, co dzisiaj jest modne i potrzebne, mimo że nawet nie wiecie, że chcecie tego używać. Nie zabrakło trybów do robienia zdjęć jedzenia, nocnych, live focus (też w wideo) oraz od groma efektów. W zakresie rozdzielczości wideo ponownie mamy komplet na czele z 4K i 60, a w przypadku slow-motion do 960 FPS w 720p. Nie mogło również zabraknąć wsparcia dla HDR10+.

Tym samym na papierze aparat Galaxy Folda prezentuje się bardzo dobrze i efekty w rzeczywistości są dokładnie takie same. Oczywiście Galaxy Note10 i Galaxy Note10+ są o krok z przodu, ale na pewno nie będę specjalnie narzekał. W dobrych warunkach jakość jest rewelacyjna. Dopiero w momencie, gdy brakuje światła, to pojawia się trochę mydła zamiast szumów, ale to, co głównie rzucało mi się w oczy, to smartfonowi zdarzało się kompletnie mieszać balans bieli – zarówno w filmach, jak i zdjęciach. Tam, gdzie powinno być wyjątkowo żółto, to automatyczne ustawienia na siłę zmieniały wszystko na niebieskie. Trzeba też pamiętać, że wychwalana, dodatkowa elektroniczna stabilizacja obrazu nie działa w najwyższych ustawieniach rozdzielczości wideo i zdarzają się niespodziewane skoki w płynności, jak i wyraźnie ograniczana jest jakość obrazu, więc dobre warunki oświetleniowe są wskazane. Na koniec smugi świateł – ciężko ocenić mi, czego to była kwestia, ale raz smartfon tworzył ogromne przejścia, raz nie – szkło było czyszczone, a efekty zobaczycie poniżej. To tak naprawdę główne uwagi, które można odbierać negatywnie w kontekście aparatu Galaxy Folda. Naturalnie rozpoznawanie kolorów, zakres tonalny, kontrast, a nawet działanie trybów bokeh i innych robi bardzo pozytywne wrażenie.

Oprogramowanie i wydajność

Od razu zaznaczam, że na Galaxy Fold nie znajdziecie dedykowanego, unikalnego oprogramowania. Po raz kolejny witamy się z One UI, które uważam za jedną z najlepiej przemyślanych nakładek na Androida. Już w przypadku smartfonów można docenić wkład Samsunga w dopracowanie komfortu użytkowania – nawet w ramach naprawdę małych elementów. Umiejscowienie, kształt i rozstawienie poszczególnych przełączników, przycisków i pól akcji to nie jest dzieło przypadku. W przypadku Folda tak naprawdę zyskujemy możliwość dzielenia dużego wyświetlacza na trzy aplikacje, gdzie jedna zajmuje lewą część dostępnej przestrzeni, a pozostałe dwie mieszczą się mniej, więcej pod notchem. Programy najczęściej wykorzystywane w tym celu możemy schować do specjalnej sekcji, którą możemy wysunąć z boku ekranu. Co prawda może się wydawać, że to trochę mało wyjątkowości, a więc taka ciekawostka – po pierwszym włączeniu jesteśmy informowani o dedykowanym nam serwisie, w którym rejestrowany jest nasz egzemplarz. Tak, nie chcielibyśmy w ogóle z niego korzystać, ale Samsung też jest świadomy wyjątkowości tego smartfona. Tymczasem wróćmy do ogólnych dodatków w One UI, wśród których nie mogło zabraknąć specjalnej klawiatury, ale najważniejszym dla mnie okazał się DeX, czyli podpinamy smartfona do monitora i otrzymujemy komputer do podstawowych czynności. Wszelka praca z arkuszami Google, przeglądanie stron internetowych i wiele innych, niejako biurowych zadań to w ramach tego trybu czysta przyjemność. Nawet bez zewnętrznego ekranu wygoda jest wysoka, bo Galaxy Fold błyskawicznie przechodzi z trybu pracy na małym ekranie na ten duży – aplikacje też się dostosowują. Naturalnie wszystkie dodatki możecie poznać poniżej:

Mnogość konfiguracji i personalizacji Galaxy Folda robi wrażenie, ale Samsung ewidentnie nie spieszy się z wydaniem Androida 10 dla tego smartfona. Dlatego recenzowany egzemplarz korzystał z nakładki One UI w wersji 1.5, która bazuje na Androidzie 9 Pie i miejmy nadzieję, że niedługo się to zmieni. Ten smartfon zasługuje na aktualne oprogramowanie. Niemniej nie ma to bezpośredniego wpływu na samą wydajność urządzenia, która mimo nie najmocniejszego układu na rynku to wciąż stanowi ścisłą czołówkę, a to między innymi za sprawą błyskawicznej pamięci UFS 3.0. W połączeniu z mocą obliczeniową, której naprawdę nie brakuje, Galaxy Folda nie zagniemy dzisiaj praktycznie żadnym procesem:

Samsung Galaxy Fold – recenzja Android.com.pl
Infogram

Im większy wynik, tym lepiej.

Recenzja Samsunga Galaxy Fold – podsumowanie

Samsung Galaxy Fold zdecydowanie nie jest idealnym smartfonem. Nawet jakby był, to niewątpliwie wiele osób odstraszałaby cena. Ta jednak nie stanowi przeszkody do notowania odpowiednio dużego zainteresowania wśród konsumentów. Otóż okazuje się, że Koreańczycy nie wyrabiają się w Polsce z dostawami do osób, które zamówiły Folda już chwilę po premierze. Kim są te osoby? W większości fani nowoczesnych technologii, na których wydatek rzędu 9 tysięcy złotych nie robi wrażenia. Dodatkowo wiele firm jest ciekawych, jak ich aplikacje radzą sobie ze składanym wyświetlaczem. Dlatego uważam, że Samsung mógł sobie pozwolić na ustalenie wysokiej ceny – są pierwsi, są nad wyraz wyjątkowi. Pomijając fakt, że zapewne na 9000 złotych składa się wiele lat rozwoju, tak też próżno szukać konkurencji. Dlatego dla zwykłych zjadaczy chleba, jakim również jestem ja, Galaxy Fold to ciekawostka, która wywołuje dwie, skrajne emocje – właśnie zaciekawienie, jak i niechęć. Wiele osób było zafascynowanych elastycznym wyświetlaczem i jego możliwościami, a inni… krytykowali cenę. Mimo wszystko jestem w stanie docenić tę ciekawostkę, bo rozwiązanie ma ogromny potencjał. Być może konstrukcja Motoroli razr zbiera lepsze opinie w Sieci, ale sprowadza się do budowania kompaktowego smartfona. Galaxy Fold oferuje coś więcej niż zwykły, inteligentny telefon w niemalże tej samej obudowie. Oczywiście Samsung także powinien przedstawić składany model w typie klapki i dawać wybór, ale z racji, że to recenzja Folda, to właśnie skupmy się na nim.

To przydługie podsumowanie zakończmy tradycyjnie, jak to wspomniałem na początku. Samsung Galaxy Fold to w głównej mierze świetny smartfon i wielu osobom będzie w stanie w pełni zastąpić telefon, tablet i komputer z uwzględnieniem trybu DeX. Mimo wszystko drażniły mnie dwie kwestie w tym modelu – niesamowicie łatwo brudząca się obudowa oraz garb na rozłożonym i połyskliwym wyświetlaczu. Lustro może i wygląda ciekawie, ale jest tak niesamowicie niepraktyczne, że względy estetyczne kompletnie do mnie nie trafiają. Oczywiście etui niweluje tę wadę. Z kolei swego rodzaju dolina na elastycznym wyświetlaczu to swego rodzaju choroba wieku dziecięcego dla tego typu urządzeń. Czuć ją pod palcami, pod kątem widać, ale po przyzwyczajeniu w żaden sposób nie przeszkadza w użytkowaniu. Trzeba też unikać źródeł światła, które padałyby bezpośrednio na ten ekran, aby nie niszczyć pozytywnego efektu. Tak to Galaxy Fold to delikatnie ulepszony Galaxy S10+ z możliwością wygodnego operowania z trzema aplikacjami jednocześnie, jak i wieloma innymi zaletami tabletów. Jednak składana obudowa z małym wyświetlaczem na zewnątrz sprawiła, że ze smartfona korzystałem po prostu rzadziej. Ten mały ekran sprawia, że robimy to, co akurat potrzebujemy i odkładamy telefon na bok. Mała przekątna nie zachęca, aby sprawdzić jeszcze Facebooka, zobaczyć co na Instagramie, a może pojawił się nowy film na YouTubie. To wszystko traktowałbym w ramach zalety, bo z elastycznego panelu korzystamy dopiero wtedy, gdy faktycznie tego potrzebujemy, a nie dla zabicia czasu.

8,6/10
  • Zestaw 10
  • Budowa 8
  • Specyfikacja techniczna 8
  • Wyświetlacz 9
  • Akumulator 7
  • Aparat 8
  • Oprogramowanie 10
  • Wydajność 9

Motyw