[Recenzja] Oppo Reno Z — najtańsze wydanie najciekawszego smartfona

10 minut czytania
Komentarze

Zalety

  • Budowa
  • Akumulator
  • Wyświetlacz

Wady

  • Chwilowe zwolnienia oprogramowania
  • W Polsce tylko uboższa wersja

W momencie, gdy prosiłem o test Oppo Reno Z, to z myślą o tym, abyście mogli poznać nasze wrażenia z użytkowania całej serii Reno. Stety lub nie, ale w międzyczasie firma zaskoczyła nas drugą generacją w postaci Reno2. Niemniej ta jeszcze nie jest dostępna w naszym kraju, więc zależnie od punktu widzenia nie oszukam Was i tym sposobem do recenzji Reno i Reno 10x Zoom dołącza Reno Z, czyli najtańszy reprezentant rodziny. Niższa cena to niższe oczekiwania, ale nie musi to też oznaczać, że ten model niczym nie zaskoczy. Wręcz przeciwnie, więc tak jak zawsze serdecznie zapraszam Was do recenzji Oppo Reno Z.

Zestaw

Już Reno 10x Zoom zaskoczył mnie swoim zestawem i szczerze mówiąc, to nie spodziewałem się po najtańszym modelu serii, że będzie podobnie. Tymczasem jest… identycznie, choć oczywiście z uwzględnieniem niższej ceny. Dlatego w naprawdę długim — lub wysokim, jak kto woli — pudełku obok smartfona znajdziemy:

  • słuchawki douszne (Jack 3,5 mm)
  • gumowe etui
  • modułową ładowarkę z zasilaczem o parametrach 5 V i 4 A
  • kluczyk do tacki na karty SIM

Jakość dźwięku płynąca z dołączonego zestawu słuchawkowego jest akceptowalna. Nie jest to akcesorium najwyższych lotów, ale na pewno nie można narzekać w kontekście dodatku do pudełka.

Jednak to po etui najbardziej widać, że to zdecydowanie tańszy model. O ile w przypadku Reno 10x Zoom było ono rewelacyjne, tak z Reno Z otrzymujemy nadal bardzo dobrą propozycję, ale już tylko gumową. Niemniej materiał jest gruby i zasłania kluczowe elementy obudowy, wraz z potencjalnym zabezpieczeniem wyświetlacza, gdy urządzenie upadnie na płasko. Nie jest też śliski, co jest kluczowe w ocenie całej budowy urządzenia, do której przejdźmy od razu.

Budowa

Nie skłamię, jeśli napiszę, że Reno 10x Zoom to najlepiej zbudowany smartfon, z którym miałem do czynienia w tym roku. Niektórzy mogą uważać, że ciągłe zestawianie flagowej propozycji z najtańszą w ramach jednej serii nie ma zbyt wiele sensu, ale Reno jest przedstawiane właśnie jako ten sam smartfon, ale w różnych klasach. W takim razie w przypadku budowy po raz kolejny mamy uwzględniony mianownik ceny, bo z samego wyglądu to niemalże ten sam telefon. Główna różnica to oczywiście aparat do selfie w notchu, bez wysuwanej płetwy. Jednak to już wiece z samych zdjęć. Podczas użytkowania, już przy pierwszym dotknięciu do gry wchodzą zupełnie inne materiały. Przede wszystkim korpus jest wykonany z tworzyw sztucznych zamiast aluminium. Mam też wątpliwości co do szklanego tyłu. W dotyku też przypomina plastik, ale jego twardość ewidentnie nawiązuje do szkła. Mimo wszystko pojawia się problem wszechobecnych odcisków palców. O ile gradient naprawdę w dużej mierze je ukrywa, to pod odpowiednim kątem widać wszelkie zabrudzenia. Sama powierzchnia też jest wyjątkowo śliska, aczkolwiek nie miałem żadnych problemów z użytkowaniem urządzenia za pomocą jednej dłoni. W tym zadaniu pomagają odpowiednio obłe powierzchnie, brak wystających aparatów i odpowiednio cienkie ramki. Nadal pod tym względem jest to świetnie rozwiązany telefon. Do tego dodajmy właściwie umieszczone klawisze fizyczne z dobrze wyczuwalnym skokiem.

Front ukrywa wyświetlacz, który już po wyjęciu z pudełka chroniony jest folią. Ta niestety szybko się rysuje, ale po włączeniu ekranu uszkodzenia nie rzucają się w oczy. Nie wpływają one też na działanie czytnika linii papilarnych, który został ukryty w samym panelu. Ten działa bez zarzutów, choć od czasu do czasu zdarzają się sytuacje, gdy smartfon ma wątpliwości, czy to odcisk palca właściciela. W samym wyświetlaczu jest też wycięcie na dobry aparat do selfie i pod tym względem Reno Z najbardziej wyróżnia się na tle całego rodzeństwa. Oczywiście mowa o umiejscowieniu, bo sama matryca jest jednak najgorsza z całej stawki. Jeśli jednak nie jesteście fanami mechanicznych elementów, to taki kompromis powinien Was zadowolić. Nad wycięciem znajdziecie też maskownicę dobrego głośnika do rozmów, który jednocześnie jest częścią zestawu stereo. Niemniej podczas odtwarzania multimediów jest zdecydowanie cichszy od głównego źródła dźwięku i o jego istnieniu dowiadujemy się, gdy przykryjemy właśnie dolną krawędź.

Tymczasem z tyłu witamy się po raz kolejny z wypustką, która ma chronić powierzchnię przed zarysowaniami, jednocześnie nie wpływając na stabilność urządzenia, gdy to leży plecami na płaskiej powierzchni. Poniżej pojawia się przeciętna dioda doświetlająca, kluczowe dla Oppo napisy, a powyżej już dwa aparaty.

Na poszczególnych krawędziach znajdziemy takie elementy, jak:

  • góra: dodatkowy mikrofon
  • dół: gniazdo słuchawkowe, główny mikrofon, złącze USB-C i głośnik multimedialny
  • lewa strona: tacka na karty SIM i przyciski fizyczne od regulacji natężenia dźwięku
  • prawa strona: klawisz blokady

Oppo Reno Z ma tak naprawdę tylko jeden problem w swojej obudowie i jest to śliskość tylnego panelu, który również łatwo się brudzi. Oczywiście główny głośnik też możemy łatwo zasłonić, ale wygoda użytkowania jest naprawdę na wyraźnie ponadprzeciętnym poziomie. Szczególnie w momencie, gdy korzystamy z etui i wspomniany szkopuł przestaje mieć znaczenie. Oczywiście wtedy również nie odczuwamy zalet płynących z na przykład niewystających obiektywów aparatów.

Specyfikacja techniczna i cena Oppo Reno Z

Oppo nigdy nie było tą chińską firmą, która ma być przede wszystkim tania. Ten producent ceni swoje innowacje, których wprowadzanie też nie jest czymś oczywistym. Jednak Reno Z to względnie tania propozycja, która wyróżnia się omówioną już budową. Cena, jaką sobie życzy producent za recenzowany telefon, to 1200 złotych, a w zamian otrzymujemy:

  • 6,4-calowy wyświetlacz AMOLED FullHD+ (19,5:9, 23240×1080, HDR10, Gorilla Glass 5, 402 ppi, 85,8% wypełnienia frontu)
  • układ MediaTek MT6779 Helio P90
    • litografia: 12 nm
    • GPU: PowerVR GM9446
  • 4, 6 lub 8 GB RAM
  • 128 lub 256 GB wbudowanej pamięci dla użytkownika (brak MicroSD)
  • aparaty:
    • przód: 32 Mpx (f/2.0)
    • tył: 48 MPx (f/1.7, EIS, PDAF), 5 MPx (f/2.4, czujnik głębi)
  • akumulator o pojemności 4035 mAh (szybkie ładowanie VOOC 3.0, 20 W)
  • Bluetooth 5, USB-C (2.0), NFC, czytnik linii papilarnych w ekranie, gniazdo słuchawkowe, głośniki stereo, Dual SIM
  • Android 9 Pie (ColorOS 6)
  • wymiary: 157,3 x 74,9 x 9,1 mm
  • waga: 186 g

Niestety, o ile Reno 10x Zoom w Polsce otrzymujemy najmocniejszą wersję na świecie, tak z Reno Z sytuacja wygląda zupełnie inaczej i wspomniana cena dotyczy modelu z 4 GB RAM i 128 GB przestrzeni na pliki użytkownika. Mimo wszystko firma zadbała o to, o czym zapominała, gdy w chodziła do Europy, czyli mamy między innymi NFC. Nie brakuje też gniazda słuchawkowego, ale zapomniano o obsłudze MicroSD. To teoretycznie jedyny brak. Oczywiście też nie wszystkim może przypaść do gustu MediaTek, ale jego możliwości zweryfikujemy później.

Wyświetlacz

Panel AMOLED musiał się pojawić, gdy Oppo podjęło decyzję o zastosowaniu czytnika linii papilarnych w ekranie. Oczywiście z czasem panele LCD też zaczną na to pozwalać, ale na szczęście Reno Z to jeszcze nie objęło. Na szczęście, bo wyświetlacz w tym smartfonie jest naprawdę dobry. Jakość obrazu jest ponadprzeciętna jak na tę klasę urządzeń, a dodatkowo poziomy jasności bardzo pozytywnie zaskakują. Nie ma problemów z czytelnością w ostrym słońcu, a w nocy nie cierpią nasze oczy. Naturalnie nie oczekujmy, że to AMOLED rodem z flagowych Samsungów — jest to po prostu dobry panel.

Akumulator

Duże ogniwo połączone z układem o stosunkowo niskiej litografii i oszczędnym wyświetlaczem daje nadzieje na dobre wyniki. Wbrew utartym schematom zastosowany MediaTek nie grzeje się nadmiernie i nie marnuje tym samym niepotrzebnie energii. Dlatego uzyskane w testach wyniki są imponujące, bo bez problemu byłem w stanie pracować 1,5 dnia na jednym ładowaniu, kiedy wyświetlacz prezentował obraz przez około 7,5 godziny. Tradycyjnie w tym czasie skupiałem się na przeglądaniu social mediów (Facebook, Messenger, Twitter), stron internetowych w Chromie, filmów na YouTube i pracy z arkuszami oraz dokumentami Google. W momencie, gdy wysilimy Helio P90, to po 3 godzinach będziemy szukać ładowarki, która z kolei w pełni zregeneruje ogniwo w 1,5 godziny.

Aparat

Teoretycznie aparaty Reno Z to dokładnie te same jednostki, co w zwykłym Reno, więc nie powinniśmy móc narzekać. Jednak same matryce to nie wszystko, liczy się jeszcze przetwornik obrazu związany z układem obliczeniowym, jak i dedykowane pod niego oprogramowanie. Skoro już przy nim jesteśmy, to aplikacja aparatu jest dokładnie taka sama, co w przypadku rodzeństwa. Tym samym mogę ją pochwalić za szybki dostęp do najważniejszych przełączników, mnogość ustawień, jak i dostępnych trybów takich jak manualny, portretowy oraz nocny. Akurat ten ostatni już z tego miejsca odradzam, bo więcej z nim męczarni, aniżeli faktycznego pożytku.

W zakresie dostępnych rozdzielczości brakuje tylko obsługi 4K w 60 klatkach na sekundę. To akurat typowe w tej klasie, więc niespecjalnie można narzekać. W przypadku samych zdjęć jednak już muszę zwrócić negatywną uwagę na proces ustawiania ostrości. Wielokrotnie musiałem robić to samo zdjęcie statycznych przedmiotów, bo dopiero po wykonaniu fotografii zauważałem, że nie jest ono w pełni ostre. Sama jakość jest już akceptowalna, choć w nocy na wierzch wychodzą szumy, które oprogramowanie sztucznie rozmydla. Ogólnie rzecz biorąc, Reno Z dobrze wpasowuje się swoim aparatem w swoją klasę, bez specjalnych bonusów.

Oprogramowanie i wydajność

Z Color OS 6 tak naprawdę żyję już od miesiąca, jeśli przeciągnąć czas, który też poświęciłem na testy Reno 10x Zoom. Ten okres pokazał mi, że Oppo faktycznie zmieniło podejście do europejskiego użytkownika, jednocześnie nie odpychając od siebie wcześniejszych fanów nakładki. Oczywiście nadal są dziwne problemy z dopasowaniem poszczególnych elementów w różnych orientacjach. Niemniej mnogość dodatków i ich przydatność zdaje się wszystko łagodzić. Od groma możliwości personalizacji systemu, wraz z przyjemnymi w obsłudze gestami i wygodnymi sztuczkami optymalizacyjnymi to zdecydowany plus Oppo.

Pod Color OS 6 kryje się Android Pie. System w zdecydowanej większości przypadków dobrze radzi sobie z poleceniami użytkownika. Problem z wydajnością pojawia się, gdy chcemy szybko przełączać się pomiędzy aplikacjami. Wtedy uruchomienie kolejnych, nawet zachowanych w pamięci procesów trwa o kilka sekund za długo. Dlatego to właśnie wielozadaniowość jest problematyczna dla Reno Z. Jednak na co dzień można z tym żyć. Muszę też wspomnieć o obawie o szybkie aktualizacje. Oppo dopiero rozpędza się z wdrażaniem Color OS 6 na zeszłoroczne modele, a za rogiem przecież jest już Android 10.

Oppo Reno Z – recenzja Android.com.pl
Infogram

Im wyższy wynik, tym lepiej.

Recenzja Oppo Reno Z — podsumowanie

Nie ukrywam, że przesiadka z Reno 10x Zoom na Reno Z nie była najlepszym pomysłem, bo miałem naprawdę wygórowane oczekiwania wobec tego drugiego. Jednak pozytywnie się zaskoczyłem, że w tak wielu przypadkach dużo tańszy smartfon poradził sobie zaskakująco dobrze. Nadal otrzymujemy świetną ergonomię (pamiętając o śliskim tyle), wydajny akumulator i dobry wyświetlacz z zatopionym czytnikiem linii papilarnych. Zestaw też zadowala. Reno Z na pewno nie jest dedykowany tym, którzy chcą mieć możliwie najwyższą wydajność w tym budżecie. Dla takich osób są zeszłoroczne flagowce z szerokim notchem i wystającymi obiektywami.

7,5/10
  • Zestaw 8
  • Budowa 8
  • Specyfikacja techniczna 7
  • Wyświetlacz 8
  • Akumulator 8
  • Aparat 7
  • Oprogramowanie 7
  • Wydajność 7

Motyw