Drukowana wersja dziennika naukowego Nature, kilka numerów ułożonych na stosie

„Pedagogika katolicka” i „Nature” z taką samą liczą punktów. Ministerialna lista czasopism naukowych to parodia [OPINIA]

3 minuty czytania
Komentarze

Lista punktowanych czasopism naukowych w Polsce, zwana potocznie „listą MNiSW” (Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego), miała być narzędziem oceny jakości czasopism naukowych, wykorzystywanym w polskim systemie nauki. Jednak jej obecny kształt oraz dobór i punktowanie konkretnych czasopism pokazuje, jak bardzo wadliwe i absurdalne jest to narzędzie. Nie raz w środowisku naukowym było głośno o tzw. drapieżnych czasopismach, które dostały się na listę i publikują wszystko, zapewniając pozytywne recenzje — wystarczy kilka tysięcy dolarów. Jeszcze większe kontrowersje budzi sam dobór czasopism i przydzielona im liczba punktów.

Punktowane czasopisma naukowe – po co pisać w Nature?

Lista punktowanych czasopism naukowych miała służyć naukowcom do oceny jakości czasopism naukowych. Każde czasopismo jest przydzielane do jednej z kilku kategorii punktacji, co umożliwia naukowcom ocenę prestiżu i wartości danego periodyku. Punktacja czasopism na liście MNiSW wpływa na przyznawane środki finansowe dla naukowców i uczelni. Publikacje w czasopismach o wyższej punktacji pozwalają na zdobywanie większych środków na badania. Co więcej, publikowanie w czasopismach z wyższą punktacją jest brane pod uwagę przy ocenie awansu naukowego, a więc wpływa na karierę naukowców. Tylko po co starać się o publikację w prestiżowym czasopiśmie „Nature„, kiedy tyle samo punktów da „Pedagogika Katolicka„?

polska nauka, lista punktowanych czasopism naukowych, czasopisma, prasa
Źródło: Bernd klutsch / Unsplash

Punkty za prestiż czy znajomości?

Już samo ocenianie działalności naukowej na podstawie punktów za artykuł w konkretnym czasopiśmie (nie liczy się więc to, co badacz publikuje oraz jakiej jest to jakości, ale gdzie) nie jest szczególnie sprawiedliwe, ale fakt, że prestiżowe międzynarodowe czasopisma mają taką samą rangę jak polskie katolickie tytuły o zerowej rozpoznawalności na arenie międzynarodowej, budzi olbrzymie kontrowersje w środowisku naukowców. Listę mieli tworzyć eksperci w danych dziedzinach, miało być prestiżowo i międzynarodowo, a tymczasem stała się ona narzędziem, które służy ministerstwo nauki (czy raczej ministrowi Czarnkowi) do promowania lokalnych tytułów, które nie mają praktycznie żadnego znaczenia dla nauki, ale są zgodne z jego poglądami (np. „Biuletyn Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego” za 70 punktów).

Zmian w ministerialnej liście czasopism punktowanych było już wiele — to oczywiste, że powinna być ona aktualizowana. Ale niekoniecznie w sposób, w jaki odbywa się to obecnie. Czasopisma z wysokim IF (Impact Factor, wskaźnik wpływu, czyli liczba określająca, jak często artykuły opublikowane w danym czasopiśmie były cytowane przez inne publikacje naukowe w danym okresie), które mają międzynarodowe znaczenie, przegrywają na niej z rodzimy periodykami, najczęściej o wątpliwej jakości i przydatności dla polskiej nauki (nie wspominając o kryteriach ideologicznych i politycznych) czy rozpoznawalności — nawet wśród polskich naukowców.

Podobny krok (tzn. podniesienie punktów rodzimych periodyków) zrobiła kiedyś Rosja. W efekcie rosyjscy uczeni niemal zniknęli ze światowej nauki. Z polską nauką może stać się to samo, jeśli proces punktacji czasopism, lista punktowanych czasopism naukowych i ewaluacja polskiej nauki pozostaną w dotychczasowym kształcie.

Źródło: TokFM

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw