Ekstremalne godziny pracy, niebezpieczne incydenty, molestowanie i rasizm – tak pracownicy opisują czas, kiedy byli zatrudnieni w jednej z najbardziej innowacyjnych firm motoryzacyjnych na świecie. Warto było tyle oddać za marzenia pracy w Tesli?
Tesla – wyzysk i 12-godzinne zmiany pracy
Niedawno miała miejsce premiera podcastu The Verge i Vox Media Podcast Network dotycząca firmy Tesla. W drugim odcinku prowadzący rozmawiają z pracownikami przedsiębiorstwa, którzy często ponoszą ciężar wizjonerstwa i marzeń Elona Muska. Już wcześniej zwracaliśmy uwagę na absurdalny serwis Tesli i absurdalnie wysokie kwoty wypłacane zarządowi.
Chyba każdy miłośnik motoryzacji marzyłby, aby trafić do pracy w Tesli. Innowacyjna firma produkująca samochody, a na jej szczycie geniusz i multimiliarder, który zmienia świat technologii. „Moim szefem jest Musk” – można byłoby tak powiedzieć! Ale okazuje się, że praca w amerykańskiej fabryce samochodów elektrycznych, stacji ładowania, paneli fotowoltaicznych oraz akumulatorów ma więcej negatywów niż pozytywów. Przynajmniej tak twierdzą rozmówcy w podcaście Land of the Giants – The Tesla Shock Wave.
Wyzwiska, omdlenia i wypadki to norma
Ile jesteś w stanie poświęcić dla marzeń? Pewnie takie pytania zadawali sobie zatrudnieni w Tesli, kiedy już orientowali się, że warunki funkcjonowania w tym przedsiębiorstwie nie są zdrowym środowiskiem pracy. Historie osób, które zdecydowały się na zwierzenia dotyczące lat niewolniczej pracy „w imię postępu”, mrożą krew w żyłach – rasizm, dyskryminacja kobiet, ekstremalnie długi czas pracy i niebezpieczne, molestowanie i inne skandale.
Wszystkie historie łączy w zasadzie jeden aspekt – praca w firmie pochłaniała całe ich życie i czas. Nie istniał podział na to, co prywatne i to, co zawodowe, bo całą swoją energię trzeba było oddać wykonywaniu obowiązków. 12-godzinne zmiany, spanie na podłodze i omdlenia to była norma.
Stało się to wszystko wszechogarniające (…). Kolejne godziny i były to weekendy, a każdego dnia kończyliśmy o 8, 9, 10.
– mówi Huibert Mees, główny inżynier zawieszenia Modelu S, który pracował w Tesli przez ponad pięć lat.
Mees zaznacza, że Tesla prawdopodobnie nie miałaby szansy przetrwać gdyby nie takie poświęcenie pracowników i wykonywanie obowiązków ponad siły. Oczywiście na początku dla każdego praca nad innowacjami, które zmieniają świat, była spełnieniem marzeń i długo można było przesuwać tę granicę wytrzymałości. Ale do czasu. Na przykład do czasu, kiedy ktoś poniży cię przed kolegami z zespołu.
Mój przełożony nazwał mnie słowem „n” [nigga – obraźliwe słowo używane w stosunku do osób czarnoskórych – przyp. red.] tuż przed innymi współpracownikami. Kiedy to usłyszałem, musiałem się upewnić, że usłyszałem, co słyszałem.
– powiedział Melvin Berry, który pracował jako przełożony w Tesli w latach 2015-2016.
Oczywiście zbyt długie godziny pracy to niejedyny problem wewnętrzny, z jakim borykali się zatrudnieni w Tesli. Okazuje się, że firma miała szokująco wysoki wskaźnik niebezpiecznych incydentów. Według portalu The Verge dochodzenie wykazało, że fabryka Tesli we Fremont w Kalifornii miała trzy razy więcej naruszeń bezpieczeństwa niż 10 innych amerykańskich fabryk samochodów RAZEM WZIĘTYCH.
Całego podcastu można wysłuchać tutaj. Niestety jest on dostępny tylko w języku angielskim.
Źródło: The Verge
Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.