najtańsze ogrzewanie domu

Otwarte okno i rozkręcony kaloryfer. Polak w bloku nie oszczędza na ogrzewaniu i nikt z tym nic nie robi

3 minuty czytania
Komentarze

Ten, kto musiał niedawno zapłacić za drewno, węgiel lub gaz, wcale się nie śmieje z oszczędzania ciepła. Polska jednak nie stoi wyłącznie domami jednorodzinnymi. Wielkimi blokami w miastach zarządzają spółdzielnie, a te dość mocno opierają się zaleceniom ekspertów technologii cieplnych. Mieszkańcy blokowisk nie chcą płacić za ogrzewanie więcej, ale to nie jest też problem, który rozwiąże proste zamknięcie okien.

Polska, czyli cieplny komunizm w blokach

Bardzo trudno jest zmotywować się do zatrzymywania ciepła w domu i przykręcania kaloryferów, gdy kwota ostatecznego rachunku nie zależy wyłącznie od naszego mieszkania. Choć polskie prawo wymaga stosowania ciepłomierzy lub podzielników ciepła w domach wielorodzinnych, ogrom spółdzielni mieszkaniowych nie podjęło jeszcze decyzji o takich instalacjach w budynkach.

Dzieje się tak z dość prostego powodu. Jeżeli taka inwestycja okazuje się nieopłacalna lub niewykonalna, zarządca nieruchomości jest z niej zwolniony. To powoduje, że tylko ok. 5 mln mieszkań w domach wielorodzinnych ma w ogóle zainstalowane podzielniki ciepła, pozwalające na prostą dystrybucję kosztów.

Zobacz także: Ile zapłacimy za ogrzewanie domu pompą ciepła lub gazem w 2023 roku? Oto konkretne kwoty

Co to oznacza w praktyce? Dość paradoksalną sytuację, w której koszty zużycia ciepła są sprawiedliwie dzielone na wszystkich mieszkańców bloku. Gdy dołożymy do tego szalejącą inflację, efekt staje się oszałamiający dla domowych budżetów.

Dosadnie pokazuje to przykład osiedla Dębinka w Nowym Dworze Mazowieckim. Tam obliczono, że przy mieszkaniu 45m2, miesięczna opłata za ogrzewanie wzrosła z 183 do 355 złotych, gdzie początkowa wartość pochodzi z 2020 roku, czasów na długo przed kryzysem ekonomicznym oraz zbrodniczą inwazją Rosji na Ukrainę.

mieszkanie bloki budynki ciepło
Polacy mieszkający w blokach nie mogą kontrolować zużycia ciepła swoich sąsiadów. A może właśnie powinni? (źródło: Pete Linforth/Pixabay)

Polska musi zmienić politykę energetyczną

Tam, gdzie wielki niepokój i inflacja zaglądają do portfeli Polaków, eksperci widzą szansę na zmiany, które były odkładane przez lata. Taka praca musi się jednak zacząć u podstaw, czyli w szkole. Trzeba jak najszybciej zacząć uczyć dzieci o tym, jak efektywnie oszczędzać energię w domu, skupiając się na działaniach i ćwiczeniach praktycznych.

Następnie, system musiałby zmienić się na poziomie przedsiębiorstw. Należałoby stworzyć system, który będzie nagradzać za oszczędzanie. Trudno to uznać technicznie za nagrodę, wszak wszystko i tak drożeje. Jednakże, jeżeli ostatecznie przeciętny Polak zapłaci mniejszy rachunek, tak długoterminowy proces odniósłby rzeczywiste i pozytywne skutki.

O ile mądre głowy znają recepturę na rozwiązanie problemów, tak rząd nie ma ochoty się do niej stosować. Zamiast tego, zaproponował ulgi i ustawy pomocowe. Termomodernizacja przyniosła jednak garść nowych problemów. Wolne tempo rozpatrywania wniosków sprawiło, że dofinansowania nie nadążyły za wzrastającymi cenami surowców.

Nie pomaga również fakt, że lud wykorzystywał też te zapomogi na instalację paneli fotowoltaicznych. Choć w ramach programu Czyste Powietrze rzeczywiście zmodernizowano ocieplenie 73 tysiącach mieszkań, to, niestety, zaledwie 2,4% z 3 mln zaplanowanych działań. Mimo że tegoroczna polska jesień jest wyjątkowo łaskawa, z zimą może już się tak nam nie upiec. Wtedy wszyscy zapłacimy wielką cenę za lata zależności od rosyjskich surowców, a także za zbyt powolne tempo innowacji w źródłach energii odnawialnej.

źródło: money.pl

Motyw