Chiny nakaz skanowania twarzy

Chiny zmuszają turystów do instalacji malware przed wstępem do kraju

3 minuty czytania
Komentarze

Wiele osób postrzega Chiny jako ciekawe miejsce z wieloma atrakcjami, które warto odwiedzić. Nie zaprzeczę – niektóre zabytki czy miasta w tym kraju są naprawdę piękne. Niestety turyści, którzy decydują się na taką wycieczkę, powinni wiedzieć, że Chiny to silnie autorytarny kraj, w którym wiele potencjalnie zwyczajnych rzeczy jest nielegalnych lub nie działa tak, jak powinno – świetnym przykładem mogą być np. Mapy Google. Okazuje się jednak, że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Redakcja VICE dotarła do informacji, które mówią o tym, że strażnicy graniczni instalują malware na smartfonach odwiedzających, przed możliwością wstępu do kraju.

Chcesz odwiedzić region Sinciang? Wszystkie Twoje dane trafią do chińskiego rządu

Jeśli jeszcze nie słyszeliście o regionie Sinciang, to zdecydowanie powinniście, choć prawda niestety może być bardzo przykra. W wielkim skrócie – jest to teren, na którego terenie żyje wielu Ujgurów. Jest to grupa etniczna pochodzenia tureckiego, która wyznaje Islam. Niestety ci ludzie są silnie prześladowani przez chiński rząd – na ich domach montowane są specjalne kody QR dla policji, na ulicach spotkać można mnóstwo kamer z systemem rozpoznawania twarzy, a co kilka przecznic umiejscowione zostały posterunki wojska. Najgorsze są jednak obozy koncentracyjne (przez Chiny nazywane reedukacyjnymi), które budowane są dla muzułmanów. Okazuje się jednak, że opresje powoli będą dotykać również turystów odwiedzających kraj.

Jak informują turyści, którzy niedawno odwiedzali region Sinciang, na granicy osoby korzystające ze smartfonów z Androidem są zmuszane do instalacji specjalnego malware. To oprogramowanie stworzone zostało do jednego celu – inwigilacji. Eksperci, którzy przyjrzeli się kodowi, ujawnili, że aplikacja zbiera wszystkie wiadomości tekstowe, kontakty, wydarzenia z kalendarzy czy historię połączeń i przekazuje je chińskiemu rządowi. Odkryto także, że malware znajduje nazwy użytkownika w aplikacjach i również wysyła je na serwery. Co więcej, program rozpoczyna poszukiwania plików, które mogą kojarzyć się z Islamem. Co ważne, nie są to jedynie ekstremistyczne dokumenty, lecz również np. nieszkodliwe książki.

Warto wspomnieć o tym, że osoby ze smartfonami Apple również nie mogą spać spokojnie. Jak wynika z oświadczeń turystów, telefony iPhone podłączane są do specjalnego urządzenia, które zajmuje się ręcznym wydobywaniem wszystkich wymienionych w akapicie powyżej danych. Dostęp do urządzenia musi zostać nadany przez samego użytkownika – strażnicy graniczni proszą zatem o odblokowanie smartfona.

Zobacz też: Do 2023 roku smartfony 5G wyprzedzą te pracujące na 4G

Opisywana w tym artykule sytuacja jest przykładem tego, w jaki sposób podstawowe prawa człowieka gwałcone są w chińskim regionie Sinciang. Instalowanie malware nie jest jednak w żadnym stopniu porównywalne z prześladowaniami czy umieszczaniem osób innego wyznania w obozach koncentracyjnych. Jeśli myśleliście o podróży w te tereny, to zalecam Wam pomyśleć nad innym kierunkiem. Dajcie znać w komentarzach, co myślicie na ten temat.

Źródło: VICE, Amnesty International

Motyw