Ładowanie indukcyjne – technologia przyszłości, czy zbędny dodatek?

7 minut czytania
Komentarze
DSC00645

Od dawien dawna sposób uzupełniania energii w bateriach naszych telefonów wygląda niezmiennie – podłączamy ładowarkę do gniazdka i podpinamy do niej urządzenie, czekając następnie kilka godzin na zakończenie całego procesu. Żyjemy w czasach, w których staramy się wyeliminować z naszego otoczenia wszelkie kable. Zaczęło się od komórek, które stopniowo wypierały z użycia telefony stacjonarne, potem pojawiło się bezprzewodowe przesyłanie plików, bezprzewodowy Internet, a w końcu kompletna bezprzewodowa synchronizacja zawartości urządzeń w chmurze. Jednak przez cały ten czas jeden kabelek pętał nasze telefony, a była nim właśnie ładowarka.

W ostatnim czasie producenci smartfonów zaczęli nas kusić wizją zupełnego pozbycia się potrzeby podpinania czegokolwiek do portów w smartfonach i tabletach, przez zastosowanie technologii ładowania indukcyjnego, zwanego też potocznie bezprzewodowym. Ilość urządzeń obsługujących obecnie to rozwiązanie jest bardzo skąpa, a na naszym rynku dwa popularne modele to Nokia Lumia 920 z systemem Windows Phone, oraz oparty na Androidzie Google Nexus 4. Istnieją też specjalne nakładki na obudowę, bądź też odpowiednio przystosowane klapki, które dodają do wybranych smartfonów wsparcie dla tej technologii. Przez ostatnie kilka tygodni miałem okazję po raz pierwszy w życiu testować działanie ładowania bezprzewodowego, dzięki uprzejmości sklepu Zolti.pl, który użyczył mi w tym celu specjalnej ładowarki. Chciałbym podzielić się z Wami moimi odczuciami co do tej technologii i postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy jest ona w stanie zmienić sposób, w jaki korzystamy z urządzeń mobilnych.

W bardzo szerokim ujęciu, działanie ładowania bezprzewodowego opiera się na indukcyjnym przesyle energii z jednej cewki, umieszczonej w ładowarce, do drugiej cewki, która umieszczona jest pod obudową naszego smartfona. Obowiązującym na rynku jest standard Qi, który powstał w wyniku współpracy kilku znaczących firm ze świata technologii, w tym między innymi HTC, Asus, Nokia, Samsung czy też Huawei. Dzięki wypracowaniu wspólnego standardu urządzenia wykorzystujące to rozwiązanie są wzajemnie kompatybilne z dedykowanymi ładowarkami, a także cechują się zachowaniem energooszczędności na odpowiednio wysokim, ustalonym poziomie.

DSC00644

Ładowarka, którą miałem okazję testować, została wyprodukowana przez firmę Zens, a producent wycenił ją na 199 złotych. Tuż po wyjęciu z pudełka zaskoczyło mnie to, że jest ona naprawdę niewielka. Obawiałem się, że ładowarka indukcyjna może zająć przesadnie wiele jakże cennej przestrzeni na moim biurku, jednak jak się okazało, byłem w błędzie. Ten niepozornie wyglądający, czarny prostokącik jest trochę krótszy od Nexusa 4 i tylko niewiele od niego szerszy, dzięki czemu spokojnie znajdziemy dla niego miejsce, a nawet z łatwością zabierzemy ze sobą w podróż. Powierzchnia ładowarki została pokryta twardym, delikatnie matowym tworzywem w ciemnym kolorze. Szklana obudowa Nexusa 4 ślizga się po nim z łatwością, a by zaradzić temu problemowi producent wraz z ładowarką dołączył niewielką nalepkę, która naklejona na powierzchnię ładowarki rozwiązuje te niedogodności. Poza tym z przodu znajdziemy tylko małą diodę, która świeci się na pomarańczowo gdy wykryje kompatybilne urządzenie, natomiast podczas ładowania jej kolor zmienia się na zielony.

DSC00656

Sam proces ładowania bezprzewodowego jest banalnie prosty. Pierwsze co musimy zrobić, to podłączenie ładowarki do gniazdka, a następnie pozostaje już nam tylko położyć urządzenie na wyznaczonym miejscu, co zostanie potwierdzone przez rozbłyśnięcie diody na zielono. O rozpoczęciu przesyłania energii poinformuje nas też smartfon, wydając specyficzny dźwięk i prezentując na ekranie komunikat. Teraz tylko pozostaje nam czekać na zakończenie całego procesu, co potrafi zająć wyraźnie więcej czasu, niż w przypadku tradycyjnego ładowania, choć nie jest pod tym względem tragicznie. Podczas testów naładowanie baterii w Nexusie 4 (2100 mAh) od 0% do 100% trwało przeciętnie 3 godziny i 45 minut, podczas gdy tradycyjny kabelek załatwi sprawę już po 2 godzinach i 40 minutach. Tym, co wzbudziło moje obawy jest dość wysoka temperatura, którą osiąga bateria urządzenia podczas ładowania bezprzewodowego. Przy pierwszym ładowaniu Nexus 4 zrobił się niezwykle gorący, a temperatura stopniowo rosła, osiągając aż 47,7°C i niebezpiecznie zbliżając się do 50°C, więc z obawy przed fizycznym uszkodzeniem postanowiłem zdjęć smartfona z ładowarki. Co ciekawe, nigdy później temperatura urządzenia nie była równie wysoka, zazwyczaj oscylując wokół 41°C. Warto przy tym wspomnieć, że przy zwykłym ładowaniu baterii w Nexusie 4 osiąga ona temperaturę nie większą, niż 35°C.

Rzeczą, która najbardziej zastanawiała mnie w temacie ładowania bezprzewodowego była energooszczędność takiego rozwiązania, a raczej jej brak. Wydaje się naturalnym, że tradycyjne ładowanie zużyje zdecydowanie mniejszą ilość prądu, postanowiłem więc zbadać, jak wielka będzie ta różnica. Okazało się, że pełny cykl bezprzewodowego ładowania Nexusa 4 zużywa 0,022 kWh, podczas gdy klasyczna ładowarka zużyje w identycznej sytuacji 0,012 kWh, kończąc co prawda przy tym swoją pracę ponad godzinę szybciej. Mimo to nie można zauważyć, że do pełnego zasilenia baterii Nexusa 4 potrzebne jest prawie dwukrotnie więcej energii elektrycznej i choć w przypadku pojedynczego cyklu trudno jest mówić o znaczących kosztach wynikających z tego faktu, to w szerszym ujęciu energooszczędność to element, który wciąż wymaga poprawy.

DSC00634

Muszę przyznać, że jest coś niezwykle interesującego w ładowaniu indukcyjnym, a możliwość zwyczajnego położenia smartfona na niedużej płytce, bez potrzeby szukania kabli, wydaje się na pozór bardzo zachęcająca. Ma ona jednak też swoje wady, gdyż podczas ładowania w zasadzie nic nie możemy zrobić z naszym smartfonem, bo każde podniesienie go skutkuje przerwaniem ładowania. Zdarza mi się nieraz korzystać z urządzenia podczas gdy jest ono podpięte do kabla, czy to czytając wiadomości ze świata, czy też oglądając filmy na YouTube. Podczas ładowania bezprzewodowego nie wchodzi to w grę, więc nasze urządzenie musi sobie spokojnie leżakować przez prawie cztery godziny. Można by pomyśleć, że jest to idealne rozwiązanie na noc, gdyż wówczas smartfon i tak odpoczywa przez kilka godzin. Mogło by tak być gdyby nie fakt, że po osiągnięciu poziomu 100% naładowania baterii proces zasilania zostaje przerwany i urządzenie zaczyna się rozładowywać, a nowy cykl ładowania nie rozpoczyna się automatycznie, a dopiero po podniesieniu i ponownym ułożeniu urządzenia na płytce ładowarki. Jeżeli mamy więc dość długi sen, to może okazać się, że do czasu gdy się obudzimy, nasz smartfon nie będzie wcale w pełni naładowany, a poziom baterii spadnie do dziewięćdziesięciu kilku procent. Nie jest to wielki problem, lecz z drugiej strony tak nieduża rzecz potrafi trochę irytować.

DSC00635

W mojej ocenie ładowanie indukcyjne na tym etapie rozwoju pozostawia jeszcze nieco do życzenia, a na przeszkodzie stoją dość długi czas trwania całej procedury, jak również niedogodności związane z tym, że musimy „uziemić” nasze urządzenie aż do zakończenia cyklu. Bezprzewodowe ładowanie, które ma nas uwolnić od wszelkiej maści kabli, w pewnych okolicznościach paradoksalnie staje się rzeczą dużo bardziej ograniczającą od tradycyjnej ładowarki. Mimo to każdy gadżeciarz zdecydowanie zachwyci się możliwością bezprzewodowego naładowania swoich urządzeń, natomiast odpowiedź na pytanie, czy taki bajer wart jest wydania niemalże dwustu złotych na specjalną ładowarkę obsługującą tę technologię, pozostawiam Wam.

Jeżeli jesteście zainteresowani zakupem ładowarki indukcyjnej, to taki sprzęt znajdziecie między innymi w ofercie sklepu Zolti.pl, który dla czytelników Android.com.pl przygotował specjalną promocję. Jeżeli przy zamówieniu podacie kod promocyjny ANDROID1, to za swoje zakupy zapłacicie 10% mniej.

Motyw