Teorie spiskowe na temat zapalających się tegorocznych flagowców Samsunga i Apple – subiektywna opinia

3 minuty czytania
Komentarze
samsung-galaxy-note-7-release-date-1200-80

 
Zapalające się baterie w Galaxy Note7 to niewątpliwie nieoczekiwany problem dla Samsunga. Można uznać, że to jedna z największych afer w historii urządzeń mobilnych. Producent zaliczył „wtopę”, która będzie się ciągnęła na jego wizerunku przez najbliższy czas. Dodatkowo klienci nie byli zadowoleni z dwukrotnej wymiany urządzeń i wielu z nich zadeklarowało, że więcej nie kupi smartfonu firmy.
 
Ponadto, ostatnio zaczęły się zapalać także inne flagowe modele Samsunga – Galaxy S7 i S7 Edge, a także najnowsze iPhone’y. Czy cała afera z zapalającymi się urządzeniami nie jest dziwna? Stosunek smartfonów, które „wybuchły” w stosunku do liczby jaka znajduje się na rynku to jedynie niewielki promil. Analizując jednak całą sytuację od początku do końca, warto postawić kilka pytań związanych ze sprawą. Zaznaczam, że nie bronię Samsunga ani Apple, lecz jedynie „głośno myślę”:
 
1. Ile ze zgłoszeń było prawdziwych? Wśród tych różnych historii zdarzały się też iście nieprawdopodobne, ale także nieprawdziwe. Pamiętacie Jeepa, który spłonął, a winowajcą miał być rzekomo ładujący się Note7? Strażacy obalili tę teorię, jednak afera wcześniej zdążyła zebrać żniwo w mediach. Podobnie było z poparzonym dzieckiem, które nie używało Note’a 7, a inny smartfon Samsunga z wyjmowalną baterią (niewiadomego pochodzenia). Nie bronię tutaj Koreańczyków, jednak można zastanowić się ile z tych sytuacji było prawdziwych, a które to działania idiotów, konkurencji lub ludzi kompletnie nieświadomych.
 
2. Dlaczego obecnie nie słyszymy o kolejnych incydentach dotyczących Note’a 7 skoro nadal około milion ludzi go używa? Jak wiadomo flagowiec został oficjalnie wycofany ze sprzedaży, jednak nie wszyscy użytkownicy chcą się go pozbyć. Zagraniczne media podają, że w głównej mierze cenią sobie oni przyzwoite funkcje urządzenia pomijając aspekt bezpieczeństwa. Zastanawiające jest to, że w ostatnich tygodniach w ogóle nie słyszeliśmy o żadnym dodatkowym przypadku zapłonu Note’a7. Milion smartfonów to dużo, trudno uwierzyć, że nagle wszystko jest z nimi w porządku… A może media już się znudziły tematem i po prostu nie piszą o kolejnych aferach?
 
3. Dlaczego żaden z europejskich modeli nie wybuchł? W newsach, które Wam podawaliśmy, na zapalające się baterie i smartfony Note7 skarżyli się użytkownicy z USA, Australii czy nawet Chin. Na próżno szukać w Internecie informacji dotyczących smartfonów z Europy.
 
4. W tym punkcie trochę dygresji. Note7 poszedł w niepamięć jako urządzenie niebezpieczne i stworzył skazę na wizerunku Samsunga. Można zastanowić się czy producent zrobił wszystko, aby ocalić „dobre imię”. Ewentualnie co mógłby zrobić inaczej? Koreańczycy nadal nie wiedzą co dokładnie było przyczyną porażki Note’a 7. Wiadomo także, że już w tej chwili trwają prace nad Galaxy S8. Zastanawiam się, w jaki sposób firma zamierza wyprodukować bezpieczny smartfon, skoro nie wie, co było wadą w poprzednim?
 
5. Dlaczego S7 i S7 Edge zaczęły parzyć użytkowników dopiero po aferze z Notem 7? Ten postulat wydaje się jeszcze bardziej dziwny. Po premierze tegorocznych flagowców Samsunga, jaka miała miejsce w I kwartale tego roku, żadne niepokojące informacje od ich użytkowników nie docierały. Sytuacja zmieniła się diametralnie w momencie, gdy na świat „przyszedł” bombowy Note7. Dlaczego zatem nagle również niektóre Galaxy S7 i S7 Edge stały się wadliwe?
 
6. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku najnowszych urządzeń Apple. Użytkownicy na całym świecie zgłosili już kilka przypadków poparzeń od iPhone’a 7 lub 7 Plus. Nie przypominam sobie takich sytuacji wcześniej w historii firmy.
 
Pytania te pozostawiam bez jednoznacznej odpowiedzi. Nie chcę przyjmować żadnego stanowiska w tym temacie. Jednak przedstawione przeze mnie argumenty powodują, że sytuacja z zapalającymi się smartfonami jest dla mnie co najmniej dziwna. Zapraszam do dyskusji.

Motyw