LEGO Bionicle powraca. Czekaliśmy na to ponad dekadę… ale nie w takiej formie

9 minut czytania
Komentarze

Pierwsza dekada XXI wieku kojarzy mi się z wieloma zabawkami, które były niezwykle wówczas popularne. W niekwestionowanym topie była niewątpliwie seria Bionicle od LEGO. Dziś ma status legendy, która przeminęła, ale czy wiecie, że Duńczycy przez wiele lat wydawali te zestawy z niewielkimi przerwami? Sam byłem przekonany, że Bionicle wymarły „śmiercią naturalną”, a klockowa potęga darowała sobie produkcję nowych zestawów w okolicach 2010-go roku. Okazuje się, że jest w tym trochę racji… choć prawda wygląda odrobinę inaczej. Seria ta po ogromnym wzroście popularności zaczęła bowiem zaliczać wzloty i upadki. Nie dlatego, że jakość proponowanych zestawów się pogorszyła, bo było oczywiście wręcz przeciwnie, ale przede wszystkim przez nas – klientów.

To my straciliśmy zainteresowanie futurystycznymi figurkami. Dlaczego? Jestem przekonany, że powody takiego stanu rzeczy są dość oczywiste, lecz mimo to przyjrzymy się temu bliżej. W końcu legenda LEGO Bionicle nie przeszła całkiem bez echa i do dziś wiele osób darzy te zestawy ogromnym sentymentem. Ponadto nie ma lepszego czasu, aby do nich powrócić – LEGO pracuje bowiem nad wskrzeszeniem tej serii… choć jest to już ich druga próba. I tym razem dla wielu będzie zapewne sporym rozczarowaniem.

Burzliwa historia LEGO Bionicle – droga na szczyt… a później na samo dno

Jedna z największych kolekcji Bionicle. LEGO wydało ponad 300 zestawów, a zatem jest co zbierać. Dziś niektóre zestawy są bardzo pożądane przez kolekcjonerów.

Niewielu wie, że projektowanie serii Bionicle rozpoczęło się jeszcze w drugiej połowie lat 90. Już wtedy opracowywano postacie składane z klocków, które mają mieć przypisane określone cechy charakteru i umiejętności. Zabawki wzorowano i częściowo zaczerpnięto z mitologii polinezyjskiej, choć oczywiście dodano im odpowiedniego futuryzmu, który był charakterystyczny dla ówczesnych lat. Wszystkie prace przebiegały sprawnie, lecz w 1997 roku Duńskie klockowe imperium dosięgnął kryzys finansowy i firma borykała się z wieloma wewnętrznymi problemami, które nie były proste do rozwiązania – LEGO było firmą bardzo trzymającą się swoich podstawowych założeń. Liczyli na to, że będą przez dziesiątki lat robić to samo i to będzie działać. Konieczne było jednak zaistnienie jeszcze bardziej w świadomości potencjalnych konsumentów.

To właśnie wtedy korporacja musiała zacząć romansować z innymi gałęziami rozrywki. Pojawiła się pierwsza gra komputerowa, dodatkowe gadżety na licencji, zostały wzmocnione główne serie zestawów, a także zostało objęte wiele innych dziedzin, gdzie po prostu można było zaistnieć. Ten kryzys trwał do 2005 roku i zdawał się on wówczas stopniowo odchodzić w zapomnienie. Nawet absolutnie fatalny dla każdej branży rok 2008 nie rzucił ponownie LEGO na kolana i firma radzi sobie świetnie do dzisiaj. W radzeniu sobie z kryzysem niewątpliwie pomogło innowacyjne myślenie i rozszerzanie działalności, a na czele tego wszystkiego stała oczywiście legendarna seria Bionicle, która w końcu pojawiła się na sklepowych półkach w 2001 roku.

Najpierw nowymi zestawami mogli bawić się Europejczycy, a pół roku później pojawiły się one także w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Nieważne jednak, gdzie Bionicle się pojawiły, odniosły spektakularny sukces. Wszystkie dostępne zestawy szybko zostały wyprzedane, a zapotrzebowanie na nie było tak ogromne, że LEGO nie nadążało z produkcją nowych partii, aby nasycić rynek. U nas jednak szał na te zestawy pojawił się dopiero w kolejnych zestawach i najpopularniejszymi były te wydane w 2005 roku. Bionicle radziło sobie świetnie, lecz z każdym rokiem popularność zaczęła słabnąć nawet pomimo tego, że nowe produkty miały jeszcze więcej elementów i były zdecydowanie lepiej wykonane. W 2010 roku seria została wstrzymana na rzecz nowej linii zabawek – Hero Factory, która przeszła zupełnie bez większego echa.

Straciliśmy zainteresowanie serią LEGO Bionicle

Można pomyśleć – blisko 10 lat tworzenia jednej serii, to aż nadto i następca musiał się pojawić. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, ponieważ ile można męczyć jedną koncepcję, ale najwidoczniej Hero Factory jako duchowy następca seria Bionicle nie przyjął się zbyt dobrze. W 2015 roku LEGO postanowiło wskrzesić serię, powstało 20 zestawów i znowu wstrzymano kontynuację serii. A to już bardzo dużo mówi nam o kondycji tej legendarnej linii zabawek, którą znamy z dzieciństwa. Nowe wydania, pomimo że są po prostu zdecydowanie lepsze, nie przyjmują się zbyt dobrze i Bionicle zdają się już nikogo nie obchodzić.

Trudno zaprzeczyć faktowi, że po prostu dorastamy i ci, którzy w czasie największej popularności bawili się tymi zabawkami, są już obecnie dorośli. Nie musi to oznaczać, że wszyscy przerzucili się z układania klocków na poważne dorosłe życie, ale dobrym przykładem mogę być ja sam.

W dzieciństwie zabawki te były moim marzeniem i po kilkadziesiąt razy składałem i znów rozkładałem dany zestaw. Obecnie jednak nawet nie przeszło mi przez myśl, aby odbudowywać swoją starą kolekcję oraz wybieram raczej inne zestawy, które są bardziej „na czasie”. Bionicle w końcu wyglądają jak relikt przeszłości i są ucieleśnieniem początków tego milenium. Nie dziwne zatem, że osoby, które w klockach pozostały z tą serią nie mają już nic wspólnego oraz nie trafia ona do młodszych odbiorców.

W naszym kraju trzeba także wspomnieć o cenie. Niestety bardzo trudno było dokopać się do informacji, w jakich kwotach zestawy były oferowane w Polsce, ale sugerowana cena większości zestawów, to 8$, co wskazywałoby na okolice 40 zł po doliczeniu wszelkich opłat podatkowych i dystrybucyjnych. Nie była to cena niska, biorąc pod uwagę fakt, że najniższa krajowa wynosiła wówczas 849 zł. Obecnie odpowiednikiem Bionicle byłyby zatem zestawy za ponad 160 zł, a już za połowę tego jesteśmy w stanie otrzymać ciekawe i złożone ze sporej ilości elementów produkty z innych serii. Tanio zatem nie było, a LEGO na przestrzeni czasu samo stworzyło ogromną konkurencję dla tych legendarnych zestawów.

Bionicle już nie są na czasie…

Pierwszy zestaw z serii Bionicle. Zawierał on jedynie 8 elementów.

Jak już zostało wspomniane – zabawki te raczej nie przystoją do dzisiejszych czasów. LEGO natomiast z każdym rokiem sukcesywnie rozszerza swoją działalność i obecnie produkuje mnóstwo zestawów opartych o rozmaite licencje, które mogą zdecydowanie bardziej przekonywać potencjalnych nabywców. Sam się temu nie oparłem i serię Bionicle z dzieciństwa zastąpiłem serią Speed Champions, która o dziwo ma z tymi kultowymi zabawkami coś wspólnego. Głównym podobieństwem jest cena. Samochodziki z tej linii można kupić już od okolic 60 zł, a sugerowana cena każdego zestawu nie przekracza stówki. Wiem, że nie jest to mało, ale gdy weźmiemy pod uwagę liczbę elementów, to okazuje się, że mamy tutaj niezły stosunek ceny do jakości. Ponadto trzeba także wspomnieć o prostocie i przyjemności z zabawy.

W okolicach 150 zł do dostania są także świetne i zdecydowanie bardziej skomplikowane zestawy z serii LEGO Technic. McLaren Senna GTR, czy Bolid od Bugatti to modele, które nie są zbyt drogie, a złożone są z blisko tysiąca elementów i nie jest to zabawa na pół godziny. Jeśli kogoś nie interesują samochody czy inne pojazdy, to jest także mnóstwo innych linii. Jesteśmy w stanie dostać sławne budynki świata w ramach serii Architecture, czy bardziej wymyślne konstrukcje w seriach Creator, Icons czy Ideas. Wybór jest ogromny i jest on tak duży, że mam ogromne wątpliwości, czy Bionicle są w stanie nadążyć za jakością i stosunkiem ceny do zabawy w kontekście dostępnych już w sprzedaży zestawach.

LEGO znów wskrzesza serię Bionicle, ale czy to ma szansę się udać?

W zapowiedziach zestawów na 2023 przewijają się nowe zestawy, co oznacza, że Duńczycy po raz kolejny będą wskrzeszać markę. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy i zapewne zdecyduje się na jakiś zestaw z sentymentu, ale wiem, że prawdopodobieństwo, iż zakocham się w tej serii tak samo, jak zakochałem się w Speed Champions, czy Technic jest bliskie zeru. Na obecny moment został wydany jeden zestaw o oznaczeniu 40581 i nie wygląda to bardzo źle pod względem cenowym, ale dostępność jest żenująca, a ponadto zdecydowano się dystrybuować go jedynie w modelu „upominkowym”. Po wydaniu określonej kwoty (w momencie powstawania tego tekstu było to aż 500 zł) na oficjalnej stronie LEGO, po prostu dostaniecie nowe Bionicle w gratisie.

A co jeżeli chcecie kupić ten zestaw osobno z sentymentu? Wtedy pozostaje wam jedynie odkupić go od kogoś albo skorzystać z jednej z ofert, które sprzedają ten skromny model za okolice 200 zł. W tej cenie oczywiście nikomu nie można tego polecić (choć kolekcjonerzy i tak kupują…), ale sugerowane jest niecałe 80 zł. To już wydaje się całkiem uczciwą ceną, ale niestety nie można ich ot, tak kupić i koło się zamyka. Szczerze mówiąc, absolutnie nie rozumiem decyzji LEGO w kontekście modelu dystrybucyjnego, ale może chcą oni na nowo przypomnieć tę serię ludziom, którzy nadal regularnie zaopatrują się w nowe zestawy? W końcu, gdy dostaniemy w gratisie już jakiś zestaw, to warto zbierać kolejne.

Długoterminowo jednak ta taktyka prawdopodobnie nie przyniesie oczekiwanych rezultatów i Bionicle mogą znowu zostać zakopane na kilka lat. Mam szczerą nadzieję, że tak się nie stanie, ale musimy być realistami – podjęto już próbę wznowienia serii 8 lat temu i niestety nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Nic się nie zmieniło i obecnie tym bardziej nie ma żadnych powodów, aby nowa partia LEGO Bionicle powróciła do dawnej popularności. Prawdopodobnie musimy pogodzić się ze śmiercią kultowych zabawek z dzieciństwa, ale przecież Duńczycy ciągle działają, radzą sobie świetnie i zapewne jeszcze przez wiele lat będą dostarczać zabawek, które trafiają do sfery dziecięcych marzeń. Podrygi Bionicle pewnie co pewien czas do nas wrócą, ale na pełnoprawny powrót marki raczej nie ma co liczyć… LEGO zbyt dużo zarabia na innych, licencjonowanych seriach, aby wracać do reliktu przeszłości w większym wymiarze niż pojedyncze zestawy kolekcjonerskie.

Motyw