Pływająca elektrownia

Pływająca elektrownia przy granicy z Polską ma zamaskować zdewastowane środowisko

2 minuty czytania
Komentarze

Chyba nie ma nic gorszego dla lokalnego środowiska niż kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego. Po wyczerpaniu zasobów pozostaje tylko wielka, paskudna, jałowa dziura w ziemi, która ma tendencję do osuwania się pod wpływem erozji, kiedy się ją pozostawi samą sobie. Najczęstszym rozwiązaniem problemu jest po prostu zalanie takiego czegoś wodą i udawanie, że od zawsze tam było jezioro. Niezbyt czyste jezioro, w którym i o ryby trudno i kąpieli lepiej nie brać. I właśnie w takim miejscu ma się pojawić pływająca elektrownia słoneczna. 

Pływająca elektrownia słoneczna w Niemczech

Pływająca elektrownia słoneczna zostanie ustawiona na tafli sztucznego zbiornika Cottbuser Ostsee w okolicy niemieckiego Chociebuża. Mowa tu więc o jeziorze, które powstało po zalaniu wyeksploatowanej kopalni odkrywkowej węgla brunatnego. Mowa tu o zbiorniku, który ma powierzchnię aż 19 km². Sama elektrownia ma zajmować około 1% powierzchni jeziora i dostarczać w piku 21 MW mocy. 

Zobacz też: Fotowoltaika kontra węgiel. „Liczę, że po kryzysie zmieni się polska optyka”

Dzięki temu obszar, który i tak już został zniszczony i wyjałowiony, posłuży do dalszej produkcji energii i nie będzie potrzeby przystosowywania innych, wciąż zielonych terenów pod olbrzymią instalację fotowoltaiczną. Jest to więc projekt, który nie tylko wyprodukuje czystą energię, to jeszcze jego wpływ na środowisko będzie minimalny. 

Budowa elektrowni ma się rozpocząć już wiosną 2023 roku. Miejmy nadzieję, że to będzie początek trendu w wykorzystywaniu terenów zdewastowanych przez człowieka pod produkcję energii elektrycznej z OZE. Tych w końcu nie brakuje – także na terytorium Polski. A jeśli zastanawiacie się, jak to ma w ogóle wyglądać, to dobrym przykładem jest poniższy render:

Źródło: Gadżetomania, Twitter

Motyw