Chińskie firmy miały prowadzić kampanię dezinformacyjną

Nie tylko w Europie trwa wojna dezinformacyjna. Chińskie firmy miały fabrykować treści

2 minuty czytania
Komentarze

Agencja zajmująca się cyberbezpieczeństwem, Mandiant, uważa, że dwie chińskie firmy odpowiadają za krytykowanie i fałszowanie informacji dotyczących m.in. przybycia Nancy Pelosi na Tajwan.

Dwie chińskie firmy miały prowadzić kampanię dezinformacyjną

Jak podaje raport stworzony przez Mandiant, fałszywe strony internetowe, które krytykowały amerykańskich polityków i fabrykowały treści, mają być częścią złożonej prochińskiej operacji dezinformacyjnej. Firma zajmująca się bezpieczeństwem w cyberprzestrzeni stwierdziła w swoim dokumencie (w składzie analityków: Ryan Serabin i Daniel Zafra), że za liczne fałszerstwa odpowiadają dwie chińskie firmy: jedna z sektora public relations, a druga z technologicznego. Miały działać w ramach kampanii „HaiEnergy”.

Mandiant nie wskazał bezpośredniego udziału chińskiego rządu w całej kampanii. Zaznaczył jednak, że operacja wydaje się zlecać takie działania podwykonawcom. Według raportu 72 strony informacyjne są podejrzewane o fałszowanie treści, mające na celu krytykować USA, a wspierać Chiny. Nieprawdziwe informacje miały trafiać do odbiorców w Europie, Ameryce Północnej, Azji i na Bliskim Wschodzie. W kampanii wykorzystywano 11 różnych języków.

W dzień przylotu Nancy Pelosi na Tajwan, dwie fałszywe strony publikowały teksty, które krytykowały to działanie. Miały sugerować, aby Pelosi „trzymała się z dala od Tajwanu”. Podsycano także nastroje Amerykanów w związku z niedawną decyzją Sądu Najwyższego dotyczącego orzeczenia Roe v. Wade z 1973 roku.

Oczernianie trwało od grudnia ubiegłego roku

Kampania wykorzystywała sfabrykowane treści stworzone w celu zdyskredytowania przeciwników, którzy byli krytyczni wobec chińskiego rządu, w tym chińskiego miliardera Guo Wengui i niemieckiego antropologa Adriana Zenz – znanego z badań na Xinjiangiem i doniesień o ludobójstwie Chin nad ludnością ujgurską.

Raport Mandiant

Firma uważa, że w operacji wykorzystano fałszywą osobę na Twitterze (Jonas Drosten), która miała dyskredytować antropologa. W ubiegłym roku w grudniu to samo konto oczerniało Marco Rubio, polityka z Florydy. Wbrew prawdzie twierdzono, że on oraz były strateg Białego domu, Steve Bannon, przekazywali pieniądze Adrianowi Zenz poprzez Fundację Pamięci Ofiar Komunizmu. Dodatkowo China Daily (chińskie media państwowe) wzmocniły nieprawdziwe oskarżenia, twierdząc, że podejrzany Drosten był współpracownikiem Zenza. Twitter zablokował konto Jonasa Drostena.

Nie jestem zaskoczony, że ponownie stałem się celem Chin. Najważniejszym jest teraz to, aby ujawnić te sieci. Nawet nieudolne wysiłki mogą powodować zamieszanie, a można być pewnym, że Komunistyczna Partia Chin będzie nadal oczerniać swoich przeciwników, w co raz bardziej wyszukany sposób.

Marco Rubio

Z kolei warto wspomnieć o ataku hackerskich grupy aktywistów Anonymous na stronę rządu Chin. Hackerzy na swój sposób „przywitali” przybyłą na Tajwan amerykańską urzędniczkę.

Źródło: Washington Times; Mandiant

Motyw