Beetlejuice Beetlejuice recenzja filmu tim burton 2024
LINKI AFILIACYJNE

Recenzja Beetlejuice Beetlejuice. Sequel z sercem na dłoni… dosłownie

9 minut czytania
Komentarze

Ktoś wypowiedział jego imię trzy razy, a on powrócił. Beetlejuice po 36 latach znowu nawiedza kina. Wraz z nim powraca Michael Keaton, a na stołku reżyserskim Tim Burton. Czy Beetlejuice Beetlejuice to udany powrót po tych wszystkich latach rozłąki?

Opis fabuły filmu

Kadr z filmu Beetlejuice Beetlejuice i Jenna Ortega
Fot. Warner Bros. / materiały prasowe

Akcja filmu Beetlejuice Beetlejuice rozgrywa się trzydzieści kilka lat po tym, jak rodzina Deetz przeprowadziła się do spokojnego miasteczka Winter River, gdzie zderzyli się z niedawno zmarłymi Maitlandami i ich tytułowym bio-egzorcystą do wynajęcia.

Teraz Lydia Deetz (Winona Ryder) jest wdową, którą nastoletnia córka Astrid (Jenna Ortega) traktuje dokładnie z takim samym szacunkiem i uczuciem, jakie ona sama oferowała swojej macosze Delii (Catherine O’Hara) wiele lat temu. Sytuacja pogarsza się, gdy ojciec Lydii, Charles, ginie – w katastrofie samolotu i ataku rekina, uroczo pokazanej za pomocą animacji poklatkowej – a ona musi wrócić na pogrzeb do Winter River, gdzie dorastała.

Tymczasem z zaświatów na wolność wydostaje się Delores (Monica Bellucci), była żona tytułowego bohatera, która właśnie złożyła swoje odcięte części ciała i chce zemścić się na swoim ex-mężu…

Beetlejuice Beetlejuice: The Juice is loose

Beetlejuice Beetlejuice film 2024
Fot. Warner Bros. / materiały prasowe

Pierwszy Beetlejuice, po polsku zatytułowany Sok z żuka, to film absolutnie kultowy. Do dziś pozostaje dziełem na wskroś oryginalnym i jedynym w swoim rodzaju, którego nie da się przebić. To był też film, który ostatecznie uplasował Tima Burtona na mapie twórczej w Hollywood.

To jednak sztuka nie lada trudna, by stworzyć coś naprawdę oryginalnego, spełnionego artystycznie, do tego w gatunku bliskim horrorowi i makabrze, wymieszanymi z czarną komedią i satyrą. I jeszcze osiągnąć tym wszystkim komercyjny sukces, którym pierwszy Beetlejuice bez wątpienia był (jego przychody były średnio pięć razy większe niż budżet).

Gdyby nie Sok z żuka i jego sukces, kariera Tima Burtona prawdopodobnie nigdy nie rozwinęłaby się tak wspaniale, a on sam nie stworzyłby takich klasyków jak Batman, Edward Nożycoręki i wiele innych.

Jednak nie o Soku z żuka będziemy tu rozmawiać, a o Beetlejuice Beetlejuice, czyli sequelu, który sądziłem, że nigdy nie powstanie. Pamiętam jak jako dzieciak pod koniec lat 90., czyli około dekadę od premiery oryginału, moje nadzieje na to, że jednak uda się powrócić do tej postaci były jeszcze żywe.

Tym bardziej, że podtrzymywane jeszcze silną pamięcią niedawnego oglądania kreskówki Żukosoczek (to chyba jedyna seria w historii, której nazewnictwo zmienia się przy każdej nowej inkarnacji) opartej na serialu, która wówczas stanowiła dla mnie sequel filmu Burtona.

Wstęp do serialu animowanego

W latach 2000 me nadzieje powoli zaczęły umierać, tym bardziej, że brakło jakichkolwiek wieści o tym, że Burton w ogóle by się do tego sequela przymierzał. Aż tu nagle nieoczekiwanie w trzeciej dekadzie XX wieku pojawił się news, o tym, że Beetlejuice Beetlejuice powstaje i bum – wrzesień 2024 roku i możemy go wszyscy oglądać. Po 36 latach od momentu premiery pierwszej części.

Na dobrą sprawę trudno się w sumie dziwić temu, że Beetlejuice Beetlejuice powrócił właśnie teraz. Żyjemy w erze nostalgii, szczególnie za latami 80., która wrzuciła bieg turbo. Niemal wszystkie marki, które znacie z dzieciństwa, dorastając w latach 80., 90., czy na początku lat 2000 powracają.

To pewnie ostatni dobry moment na to, by Beetlejuice mógł wrócić i stać się ponownie kasowym hitem. Pytanie tylko, czy jest to powrót udany? Niestety nie do końca, aczkolwiek jest lepiej, niż się obawiałem, że będzie (choć też gorzej niż miałem nadzieję, że będzie).

Przeczytaj także: Czy żerowanie na nostalgii widzów uratuje Hollywood? Ta formuła może się nie sprawdzić [OPINIA]

Na szczęście, przynajmniej w moim odczuciu, Beetlejuice Beetlejuice nie jawi się jako pusty i wyrachowany skok na kasę na fali nostalgii. A przynajmniej Tim Burton jest na tyle sprawnym reżyserem, że nawet jeśli tak było, to nie daje tego odczuć. Dostajemy tu oczywiście wiele motywów i sekwencji, które wyglądają i brzmią znajomo, wyraźnie odwołując się do oryginału, ale bez poczucia artystycznego wyrachowania.

Zapowiedź filmu Beetlejuice Beetlejuice

Przede wszystkim niezmiernie cieszy to, że twórcy w ogóle (albo prawie w ogóle) nie korzystali z dobrodziejstw CGI, które kompletnie zniszczyłoby atmosferę całości. Scenografia jest prawdziwa, bez green screenów i innych technologicznych gadżetów. Wróciły też animacje poklatkowe. Wizualnie Beetlejuice Beetlejuice wygląda tak blisko oryginału, jak to tylko możliwe, mając oczywiście na uwadze to, że całość nakręcono na bardziej nowoczesnym sprzęcie filmowym.

Z drugiej strony nowy film Burtona przez większość seansu wydawał mi się jednak dość… wymuszony. Fabuła prezentuje się w gruncie rzeczy dość banalnie i nie ma w niej nic zaskakującego. Sok z żuka też nie miał może wybitnego skryptu, ale wygrywał tym, że był nowatorski formalnie, przez co był dziełem świeżym i zaskakującym.

Jeśli chodzi o samą opowieść, to Beetlejuice Beetlejuice z pewnością nie prezentuje sobą materiału, który uzasadniałby jego istnienie i tym bardziej tak długie oczekiwanie na sequel. Humor to seria strzałów udanych i nieudanych. Z drobnymi wyjątkami cały pierwszy akt jest dość słaby, niemrawy i trochę przeciągnięty.

Całość posiada też zdecydowanie za dużo wątków, w których Burton zdaje się niezgrabnie plątać przez pierwsze około 20 minut. Pierwszy film był klarowną i prostą opowiastką z dwiema równoległymi liniami fabularnymi. Tutaj tych linii znajdziemy przynajmniej ze cztery. Zdają się one zapychać cały materiał i ujemnie wpływają na jego dynamikę.

Do tego trzy z czterech wątków są kompletnie nudne, nie za dobrze napisane, pełne niepotrzebnych zapychaczy, banałów i słabych dialogów i masy nieudanego czarnego humoru. Co więcej, każdy z nich można opisać w paru zdaniach na kartce papieru i każdy z nich ma kompletnie rozczarowujący, nagły finał bez żadnej emocjonalnej kotwicy.

Beetlejuice Beetlejuice michael keaton recenzja
Fot. Warner Bros. / materiały prasowe

Całość nabiera tempa, życia i energii oczywiście wtedy, gdy wchodzimy w wątek samego Beetlejuice’a. Twórcy chcieli oddać proporcje jego obecności na ekranie w przybliżeniu takie same jak w oryginale, ale okazało się to słabym punktem ich strategii. Beetlejuice Beetlejuice staje się filmem fantastycznym, gdy tylko Keaton w swoim kultowym kostiumie pojawia się na scenie.

Wydaje się niemal, jakby czas się dla niego zatrzymał, a wolność, jaką daje ta postać, sprawia, że może on sobie pozwolić na wszystko. Gdyby tylko twórcy zdobyli się na to, by Beetlejuice stał się centralną postacią w swoim własnym filmie i większość akcji skupiała się na nim oraz zaświatach Beetlejuice Beetlejuice byłby sequelem idealnym.

A tak można odnieść wrażenie, że ogląda się dwa różne filmy w jednym. Jeden dość przeciętnie napisany, z banalną fabułą, kiepskimi dialogami, w gruncie rzeczy dość nudny, choć silący się na bycie udaną czarną komedią (bez skutku). Drugi pełen szalonych i groteskowych wizji, pełen znakomitej energii, kapitalnych one-linerów oraz scenografii i kostiumów, które można podziwiać godzinami.

Choć nadmienić muszę, że miejscami czarny humor i makabra wchodziły tu na tereny niekoniecznie zabawne czy przyjemne, chwilami brakowało tu finezji oryginału. Pierwszy Sok z żuka też oczywiście momentami zdawał się dwoma różnymi filmami, ale były one na zbliżonym do siebie poziomie. Tutaj widać o wiele większy rozjazd.

Beetlejuice Beetlejuice: ocena filmu

Beetlejuice Beetlejuice ocena filmu
Fot. materiały prasowe dystrybutora

Jeśli jesteście fanami oryginału to nie zamierzam odradzać seansu filmu Beetlejuice Beetlejuice. Dla samego Michaela Keatona i scen w zaświatach absolutnie warto. Niekoniecznie tylko polecam IMAX-a tym razem. Nie ma w tym filmie scen, które uzasadniałyby konieczność oglądania tego na największych ekranach. Wydaje mi się wręcz, że bardziej kameralne ekrany sprawią, że całość zyska jeszcze bardziej na atmosferze.

Obsada Beetlejuice Beetlejuice prezentuje się dobrze. Aż za dobrze, w tym sensie, że ilość znanych nazwisk trochę przytłacza, a oryginał nigdy nie był przecież pełen tylu gwiazd. Catherine O’Hara i Winona Ryder są idealnymi łączniczkami między oryginałem a nową odsłoną. Szczególnie O’Hara daje tu z siebie wszystko. O Keatonie już wspominałem.

Jenna Ortega idealnie pasuje do tego świata. Szkoda, że nie dostała bardziej wyrazistej roli i lepszych dialogów, ale mimo tego to idealny strzał castingowy. Podobnie jak Monica Bellucci, aczkolwiek zbrodnią jest to, jak mało ma tu do grania, a jej postać to na dobrą sprawę pretekst fabularny, a nie pełnoprawna rola. Willem Dafoe ma do grania więcej i jest świetny, gdy tylko się pojawia, ale też ostatecznie strasznie go mało.

On i Bellucci są na ekranie łącznie góra kilka minut. Zupełnie niepotrzebnie zmarnowany potencjał. Nie dość, że tych wątków i postaci jest tu za dużo, to jeszcze nie są one nawet w połowie wykorzystane. Justin Theorux stara się jak może, ale jego postać jest fatalna. Jest on oczywiście przerysowany, ale przerysowanie też trzeba umieć pisać, a nie składać je z banalnych i dziecinnych tropów pisanych na kolanie.

Mogło być gorzej – to główna myśl, jaka towarzyszyła mi tuż po seansie. Jeśli dla was to wystarczająca zachęta, to służę uprzejmie. Z drugiej strony, Beetlejuice to na tyle kultowa I nadal popularna postać, a na sequel każdy fan czekał od dekad, że pewnie i tak wszyscy pójdą to obejrzeć, by przekonać się na własne oczy czy to nadal ich bajka, czy nie.

Ja obecnie czekam mimo wszystko na koniec tej ery nostalgii. Przyniosła ona nam wprawdzie kilka udanych filmów (np. Top Gun: Maverick), ale w większości dała nam masę przeciętnych rzeczy, które sprawiają, że tkwimy w erze popkulturowej stagnacji. Beetlejuice Beetlejuice jest niestety tego koronnym przykładem.

Ogólna ocena

5/10

Kto nie lubi kupować w sieci? Aplikacje zakupowe bardzo w tym pomagają. Jeśli z nich korzystasz, wypełnij naszą ankietę. Dziękujemy!


Źródło: oprac. własne. Zdjęcie otwierające: Warner Bros. / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw