Mężczyzna w czarnej koszulce na czarnym tle z czerwonymi literami "UFL".
LINKI AFILIACYJNE

Grałem w nowego rywala EA Sports FC. Przed UFL jeszcze długa droga…

5 minut czytania
Komentarze

Na rynku gier piłkarskich powoli dochodzi do wielkiej rewolucji. Dotychczasowa hegemonia Electronic Arts może bowiem zostać zachwiana przez rosnącą w siłę konkurencję. Oprócz studia 2K, które kolaboruje z federacją FIFA o miano najlepszego symulatora futbolu walczy także UFL od białoruskiego Strikerz Inc.

Za mną weekend z UFL

Animacja przedstawiająca piłkarza w czerwonej koszulce z numerem 7, wykonującego strzał nożycowy podczas meczu piłki nożnej. W tle widać innych piłkarzy, z których jeden ubrany jest na biało.
Fot. Strikerz Inc. / materiały prasowe

Czekaliśmy na to kilka, jeśli nie kilkanaście lat, ale wszystko wskazuje na to, że EA Sports FC (dawna FIFA) w końcu doczeka się godnego rywala. Wcześniej hegemonii Electronic Arts zagrażało tylko i wyłącznie Pro Evolution Soccer (znany dziś jako eFootball), jednak w pewnym momencie swojego rozwoju Konami wyraźnie poszło w złą stronę, strzelając sobie w oba kolana.

Taki obrót spraw spowodował, że przez długie lata EA Sports mogło tworzyć nawet najbardziej nudne i absurdalne symulatory piłki nożnej, a i tak rządziło na rynku. Na tym przykładzie miliony graczy na całym świecie przekonały się, że monopol nie jest czymś dobrym, a po latach stagnacji znikąd swoje działa w kierunku Amerykanów skierowało studio Strikerz Inc.

To właśnie ci producenci odpowiadają za UFL, czyli zapowiadany od kilkunastu miesięcy symulator piłki nożnej, który swoim wizerunkiem promuje sam Cristiano Ronaldo. Tak się składa, że obiecująca produkcja w ubiegły weekend trafiła do otwartej bety w formie kilkudniowego dostępu na Xbox Series X|S oraz PlayStation 5. Jakby przypadków było mało – sam pobrałem UFL i spędziłem w nim kilka dobrych godzin. Jakie są więc wnioski?

Potencjał jest, ale…

Rendering piłkarskiej gry wideo, zawodnik w kolorowej koszulce wykopuje piłkę, a przeciwnik zbliża się do niego, w tle widać publiczność i logo UFL.
Fot. Strikerz Inc. / materiały prasowe

Już kilka chwil po włączeniu UFL urodziło się we mnie jedno skojarzenie – czy to nieślubne dziecko EA Sports FC oraz starego dobrego PES-a?

Okazuje się, że pierwsza myśl wcale nie była chybiona, ponieważ siłą rzeczy twórcy z Strikerz Inc. musieli inspirować się największymi symulatorami piłki nożnej. Widać to między innymi po układzie menu czy głównym trybie gry, który przypomina hybrydę Ultimate Team oraz myClub.

Niemniej najważniejszą cechą każdego symulatora piłki nożnej jest oczywiście sam gameplay. W przypadku UFL widocznie mamy do czynienia z produktem, który znajduje się w otwartej becie. Przed deweloperami jeszcze sporo pracy, jednak wcale nie oznacza to, że graczom oddano w ręce całkowicie skiepszczony produkt.

Co prawda na pierwszy rzut oka rozgrywka wydaje się mocno statyczna, ociężała i drewniana, ale ostatecznie można się przy niej dobrze bawić. Wpływa na to przede wszystkim większy realizm przebiegu meczu, aniżeli w EA Sports FC. Mam tu na myśli przede wszystkim skalę trudności zdobycia gola w trakcie wirtualnego spotkania.

Większość spotkań online w EA Sports FC kończy się bowiem hokejowymi wynikami pokroju 8:7 czy 10:12, podczas gdy w UFL bardziej przypominają one realistyczne rezultaty z prawdziwych boisk. Oznacza to, że w trakcie zabawy w produkcji od Strikerz Inc. strzelenie gola smakuje podwójnie i chyba właśnie tak powinno to wyglądać.

Materiał promujący UFL.

Oczywiście praktycznie całe UFL jest wypełnione mniejszymi i większymi bugami, na co należy brać poprawkę, gdyż w końcu jest to wciąż wersja beta.

Ostatecznie jednak w ciekawej produkcji wciąż nie upatruję wielkiego rywala dla EA Sports FC. Umówmy się, aktualnie jest to za mały tytuł, aby konkurować z takim hegemonem.

Niemniej gra cechuje się sporym potencjałem, więc bardzo możliwe, że przy dobrym poprowadzeniu przez deweloperów w ciągu kilkunastu miesięcy UFL będzie mógł rywalizować z EA Sports FC pod kątem rozgrywki, a po jakimś czasie także na poletku marketingowym.

Aktualnie jednak bardziej upatruje w nim rywala dla Konami, które od lat nie może podnieść się po nokaucie spowodowanym przejściem z płatnego Pro Evolution Soccer do bezpłatnego i fatalnego eFootball.

Przed nami naprawdę gorące czasy

Stadion piłkarski pełen kibiców, z drużynami rywalizującymi na boisku; logo UFL w prawym dolnym rogu.
Fot. Strikerz Inc. / materiały prasowe

Nie oszukujmy się – dawna FIFA, czyli dzisiejsze EA Sports FC denerwuje nas już od kilku dobrych lat. Electronic Arts wie bowiem, że nie ma na rynku żadnej konkurencji, więc gracze i tak zostaną „zmuszeni” do zakupu ich produkcji. W związku z tym różnego rodzaju błędy, niedociągnięcia czy łatki wprowadzane z miesięcznymi opóźnieniami nie trapią producentów z Ameryki.

Na szczęścia ta sytuacja może zmienić się już wkrótce. Oprócz omawianego dziś UFL na swój wielki powrót czeka bowiem seria FIFA, którą przejmie najprawdopodobniej studio 2K. Do tego dodajmy jeszcze eFootball (dawny PES), a w praktyce otrzymamy aż trzech potencjalnych konkurentów dla EA Sports FC 25, które zadebiutuje gdzieś na przełomie września i października.

Takiej sytuacji na rynku gier piłkarskich nie było praktycznie nigdy, więc uwaga graczy siłą rzeczy zostanie skierowana na Electronic Arts. Jak Amerykanie zareagują na rosnących w siłę rywali oraz wyraźne zagrożenia w postaci graczy, którzy szybko nudzą się powtarzalnością oraz brakiem nowego contentu w EA Sports FC?

O tym przekonamy się już wkrótce, jednak bez dwóch zdań przed nami naprawdę gorące czasy, które warto śledzić na każdym ich etapie.

Źródło: Opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: Strikerz Inc. / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw