diuna czesc druga recenzja filmu 2024 denis Villeneuve

Recenzja Diuna: Część druga. To jeden z najlepszych filmów science-fiction w historii

8 minut czytania
Komentarze

Dawno już nie widziałem w kinie filmu tak epickiego, majestatycznego, zniewalającego. Od co najmniej kilku lat hollywoodzkie widowiska mnie przeważnie rozczarowywały do tego stopnia, że zaczynałem już tracić nadzieję na to, że ponownie zobaczę superprodukcję filmową, która mnie zachwyci i w pełni pochłonie. W końcu jednak Denis Villeneuve stworzył swoje imponujące opus magnum. Przed wami „Diuna: Część druga”.

Diuna: Część druga – opis fabuły filmu

diuna czesc druga film 2024 recenzja
Fot. Warner Bros., materiały prasowe

„Diuna: Część druga” kontynuuje historię Paula Atrydy (Timothée Chalamet), który jednoczy się z Chani i Fremenami na wojennej ścieżce zemsty na spiskowcach, którzy zniszczyli jego rodzinę. Jednocześnie Paul będzie musiał się zmierzyć z tym, że, część fremeńskich fundamentalistów uważa go za Mesjasza, który wyzwoli planetę Arrakis spod jarzma Imperatora i przywróci wodę oraz roślinność na pustynię.

Diuna: Część druga to Imperium kontratakuje XXI wieku

diuna czesc druga film recenzja 2024
Fot. Warner Bros., materiały prasowe

Na wstępie zaznaczę, że nie byłem fanem poprzedniej odsłony „Diuny” od Villeneuve’a. Choć była to jak dotąd najlepsza adaptacja powieści Franka Herberta, która uchodzi za niemal niemożliwą do sfilmowania, to „Diuna: Część pierwsza” mnie nie zachwyciła. Świetna warstwa wizualna i solidne kreacje aktorskie mimo wszystko nie pozwoliły mi na pełną immersję ze światem przedstawionym. Miałem wrażenie, że oglądam trochę jednak bezduszne dzieło, które ładnie wygląda, ale czuć w nim jakąś pustkę i sama historia trzymała mnie na dystans.

Zwiastun filmu Diuna: Część druga.

Plus zakończenie, które nastąpiło w momencie, w którym powinien kończyć się odcinek serialu, a nie duży film kinowy, którego kontynuację zobaczymy za kilka lat, spotęgowało tylko moje odczucie, że może to rzeczywiście jest najlepsza adaptacja dzieła Herberta, ale „Diuna” rzeczywiście jest opowieścią niemożliwą do sfilmowania. Na część drugą szedłem jednakowo z nadzieją, że będzie lepsza, ale też bez wygórowanych oczekiwań. I ku mojemu zaskoczeniu kontynuacja zjada poprzednika na śniadanie niczym Czerw brygadę wojska Harkonnenów. „Diuna: Część pierwsza” to była ledwie przystawka, prolog, skromne preludium do tego, co Denis Villeneuve przygotował dla nas w części drugiej!

Ten film po prostu zniewala, onieśmiela, fascynuje i to od pierwszych minut seansu. To bez dwóch zdań najlepszy film science-fiction XXI wieku i jeden z najlepszych dzieł sci-fi w historii kina! Znajdziecie tu tyle niesamowitych i wbijających w fotel scen, że z seansu wyjdziecie z poczuciem niemal zadyszki, podwyższonego ciśnienia, a obrazy, które zobaczycie na długo zostaną w waszej pamięci.

diuna czesc druga florence pugh
Fot. Warner Bros., materiały prasowe

Scena pierwszego ujeżdżania Czerwia przez Paula (przepraszam za ten mini-spoiler tych, którzy nie znają książek) albo pojedynku gladiatorów na planecie, na której świeci czarne słońce, przez co świat wokół jest czarno biały, powodują szczękopad. Obrazy, dźwięk i muzyka chwilami dosłownie atakują widza (polecam seans w IMAX, podczas którego miałem wrażenie, że trzęsie się wszystko wokół mnie wraz z moimi wnętrznościami). Design statków jest równie znakomity jak ten z części pierwszej, ale „Diuna: Część druga” przebija stawkę jeśli chodzi o pomysły na kostiumy, scenografię i pomieszczenia, w których rozgrywa się akcja filmu.

Bizantyjski przepych miesza się tu z bezdusznością i pustką pałaców nazistowskich. Wielka space opera, miesza się tu z thrillerem politycznym i momentami z… horrorem. Jeśli wierzyć Wikipedii „Diuna: Część druga” powstała za 120 mln dol. Czyni to film Villeneuve’a co najmniej dwa razy tańszy od ostatnich dzieł Marvela, a mimo tego wygląda on trzy razy bardziej imponująco i z większym rozmachem. Da się? Nawet jednak jeśli bliższe prawdy są doniesienia o budżecie bliskim 190 mln dol. to i tak kilkadziesiąt milionów taniej od marvelowskich produkcji, a różnica w jakości i rozmachu jest na korzyść „Diuny”.

Przeczytaj także: Netflix rujnuje Avatara.

Zniewalająca i majestatyczna warstwa wizualna robi potężne wrażenie, ale „Diuna: Część druga” nie byłaby tak udana, gdyby nie mikstura znakomitego scenariusza i fantastycznych kreacji aktorskich. To scenariusz był właśnie dla mnie głównym słabym punktem części pierwszej, także, choć wizualnie mnie ta odsłona momentami wbijała w fotel, nie byłem w stanie w pełni zachwycić się tą historią. Część druga naprawia ten błąd. Aktorsko jest jeszcze lepiej.

Grupa postaci z fdilmu Diuna 2 w futurystycznych strojach stojąca na pustynnym krajobrazie przy zachodzącym słońcu, z unoszącym się piaskiem i lewitującymi statkami w tle.
Fot. Warner Bros., materiały prasowe

Timothée Chalamet w pełni tu błyszczy, bo też i jego postać rozwija skrzydła. Co więcej, jego bohater zyskuje nowe, niejednoznaczne barwy (więcej nie zdradzę, bo zakładam, że dość liczna jest grupa ludzi, którzy nie czytali książek), tak więc dostał on satysfakcjonujące aktorskie mięsko dla siebie i wykorzystał je w 100% – jego kreacja w tym filmie jest jedną z najlepszych w jego dotychczasowej karierze. Wspaniale partneruje mu także Zendaya, której bohaterka również znajduje się z nie do końca oczywistym położeniu i jest kimś więcej niż tylko klasycznym damskim obiektem miłosnym głównego bohatera.

Zwiastun filmu Diuna: Część druga.

Mam lekki niedosyt związany ze zbyt krótkim czasem ekranowym, jaki dostali Florence Pugh oraz Austin Butler, szczególnie Butler jak dla mnie wybił się kreacją, która najbardziej zapadła mi w pamięć. Tak fascynująco socjopatycznej postaci dawno już w kinie nie było. Rebecca Ferguson i Javier Bardem, jak i reszta drugiego planu również spisali się fantastycznie.

Przeczytaj także: Sprawdź, gdzie będzie można obejrzeć Diuna 2 online.

„Diuna: Część druga” słabych punktów właściwie nie ma. Warstwa najważniejsza, czyli fabularna to porywający i wciągający thriller mierzący się tematami korupcji, fanatyzmu religijnego oraz polityki wojny. To też studium władzy w różnych postaciach oraz różnych powodów, które motywują do jej zdobycia bądź utrzymania. Trudno oglądając ten film nie odnaleźć paraleli między nim, a nie tylko dwoma wojnami światowymi, ale też i obecnymi konfliktami dziejącymi się w realnym świecie. Dobra sztuka, także ta rozrywkowa, to taka, która między innymi stanowi zwierciadło rzeczywistości. „Diuna: Część druga” to jedno z najwspanialszych (choć nie wiem czy to fortunne określenie) zwierciadeł, jakie mogło nam dać Hollywood.

Diuna: Część druga – ocena filmu

diuna czesc druga austin butler
Fot. Warner Bros., materiały prasowe

W tych trudnych czasach, kiedy to nawet ostatni bastion marzeń i ucieczki od rzeczywistości nas ciągle rozczarowywał, Denis Villeneuve pokazał, że Hollywood nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Nadal można zrobić dzieło, które wciągnie nas do swojego świata, zabierze nas w niezwykle intensywną podróż i po jej zakończeniu zostawi w nas silne wrażenie na długi czas. „Diuna: Część druga” to nie jest film, o którym prędko zapomnicie, jak to niestety ostatnio często bywało z produkcjami made in Hollywood czy rodem z serwisów streamingowych.

Więcej, raczej na pewno będziecie chcieli go zobaczyć niejeden raz. To produkcja, która przypomina o sile kina. Wizualne i fabularne arcydzieło, które spokojnie może przejść do klasyki. Szkoda, że część pierwsza mnie tak bardzo nie zachwyciła, bo byłbym skłonny umieścić „Diunę” od Villeneuve’a na podium najlepszych serii filmowych w dziejach. Póki co tylko „Diuna: Część druga” okazała się dla mnie filmem wybitnym, no, ale jeśli część trzecia będzie równie wspaniała, to wtedy przymknę oko na mniej udaną „jedynkę”.

Młody mężczyzna o kręconych włosach i poważnym wyrazie twarzy, ubrany w futurystyczny strój z osłoną na szyi i rurką tlenową na ustach, na rozmytym tle o neutralnych barwach.
Fot. Warner Bros., materiały prasowe

Z drugiej strony nie wiem czy części pierwszej i drugiej nie należy traktować jako jednego dzieła, w końcu oba filmy są adaptacją pierwszej książki z całej serii „Kroniki Diuny”, wtedy rzeczywiście część pierwsza to swoisty prolog. Ale tu już chyba zaczynam za bardzo rozmieniać się na drobne.

Wracając do sedna – „Diuna: Część druga” to film, który przywrócił mi wiarę w Hollywood oraz w to, że kino ciągle ma jeszcze wiele do powiedzenia także w formie wielkich widowisk. To naprawdę trzeba zobaczyć i to na jak największym ekranie.

Ogólna ocena

10/10

Źródło: Diuna / opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: Materiały prasowe dystrybutora

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw