Helldivers 2 jest fenomenem na skalę światową, nie bójmy się tego napisać. Uświadomiłem to sobie, dopiero gdy bez skutku próbowałem się dobić do serwerów w niedzielny wieczór. Nic w tym dziwnego, twórcy z Arrowhead Studios dzielnie walczą, by zwiększyć limit 450 tys. graczy, których serwery studia mogą maksymalnie pomieścić. Spodziewali się ok. 50 tys., a tu mamy gigantyczny hit, zarówno na PlayStation 5, jak i na komputerach PC.
Tak gigantyczny, że gra przebiła już jednoczesną liczbę graczy GTA V na Steam, osiągając szczyt na poziomie 409 tys. osób z uruchomioną grą. A to przecież nie oznacza, że wszystkim udało się zalogować, bo Steam traktuje samo uruchomienie aplikacji jako wejście do gry. Sam również miałem przyjemność rozegrać ze znajomymi kilka misji i rozumiem już doskonale, dlaczego Helldivers 2 osiągnęło tak wielki sukces.
Sukces Helldivers 2 – Spis treści
Helldivers 2 stawia na walkę ze wspólnym wrogiem
Obywatele Super Ziemi muszą zostać obronieni przed inwazją wielkich robali i zbuntowanych robotów. W imię wolności i demokracji należy nafaszerować je ołowiem w maksymalnych ilościach i sprawić, że nigdy więcej nie zagrożą mieszkańcom naszej planety. To w zasadzie wszystko, co musicie wiedzieć na temat fabuły Helldivers 2, bo i ta nie traktuje się poważnie, przypominając swoją konstrukcją film Żołnierze Kosmosu, czy też — bliżej polskich klimatów — Kapitana Bombę.
Na czym polega rozgrywka w Helldivers 2?
Wspomniałem na początku o wspólnym wrogu, ponieważ Helldivers 2 jest przede wszystkim grą kooperacyjną. Można grać samemu, ale odbieramy sobie przez to dostęp do wielu mechanik, które czynią tę pozycję unikalną. Przykładowo, nie można wyłączyć friendly-fire, czyli możliwości przypadkowego zabicia sojusznika. Naszego współpracownika możemy po prostu trafić z karabinu, wpuścić na jedną z naszych min, czy też zestrzelić z automatycznej wieżyczki, jeśli znajdzie się w tej samej linii co nadchodząca chmara robali.
W jednej rozgrywce mogą się bawić jednocześnie 4 osoby, a przeciętna misja trwa około 40 minut. Zadania polegają na niszczeniu budynków, robali i robotów, ale znajdą się też bardziej skomplikowane polecenia, polegające na przywróceniu łączności baz, zbieraniu surowców lub symbolicznemu wzniesieniu flagi Super Ziemi. Samodzielna rozgrywka w wielu typach zadań jest wręcz niemożliwa, a w pozostałych utrudniona, ze względu na przytłaczającą liczbę wrogich robali i robotów do wymordowania.
Rozgrywka w Helldivers 2 to przede wszystkim walka z czasem i ograniczeniami. Wykonanie celu głównego to bułka z masłem. Sztuka polega na odnalezieniu jak największej liczby celów pobocznych, wykonania ich i powrocie do statku macierzystego w jednym kawałku. Wspomniany czas 40 minut jest nieubłagany i jeżeli nasze ambicje zaprowadzą nas zbyt daleko, możemy przegrać misję i utracić dobytek eskapady.
Ograniczenia wynikają również z odnawiających się manewrów, które uroczo wstukujemy kombinacjami strzałek na kontrolerze. Z tą mechaniką wiąże się również stresujące wzywanie statku przy odlocie z lokacji, gdzie kombinacja zakłada 20 znaków, sojusznicy zwalczają robale w tle i nie można się pomylić, bo strata szansy to kolejne sekundy oczekiwania.
Amunicji w dwóch posiadanych przez nas broniach jest bardzo mało i żołnierze muszą wzywać zaopatrzenie kilka razy na misję. Tytuł ma też realistyczną mechanikę magazynków i należy zużyć wszystkie naboje, zanim przeładujemy broń. Inaczej pozostałe kule tracimy, co jest odwrotne do każdej innej strzelanki. A jest to trudne nie tylko ze względu na przyzwyczajenia, ale też nieustające fale robali lub robotów. Skórę ratują intensywne ataki specjalne w stylu nalotów i wieżyczek, ale one również muszą być używane z rozwagą, ze względu na czas oczekiwania na kolejne użycie.
Helldivers 2 odniosło wielki sukces, bo nie jest przekombinowane
Jedną z pierwszych technicznych drobnostek, na jakie zwróciłem uwagę grając w Helldivers 2 był fakt, że w każdym momencie mogę bez problemu dołączyć do czyjejś misji i pomóc tej osobie w szerzeniu wolności i demokracji. System drop in-drop out (z j. ang wskocz i wyskocz) działa tu fenomenalnie, nawet jeśli gracz jest w końcowych etapach odpierania inwazji robali i robotów.
Progres w Helldivers 2 jest sprzężony z dwiema przepustkami sezonowymi, darmową i płatną. Za realizację misji otrzymujemy medale, za które wykupujemy przedmioty z menu przepustki (bronie, granaty, ubiór dla naszego żołnierza), dokładnie tak samo, jak byśmy robili to w Fortnite. Zebrane w trakcie misji próbki pozwalają z kolei na ulepszenia statku macierzystego, odblokowujące nowe manewry dla żołnierza, ułatwiając tym samym krytyczne momenty walki.
Sporą zaletą Helldivers 2 jest również cena wywoławcza. Na Steam i na PlayStation 5 tytuł został wyceniony na 169 złotych. Podobnie jak w przypadku popularności Palworld, ekipa z Arrowhead Studios również korzysta z efektu kuli śnieżnej. Jeżeli nasi znajomi grają w tytuł, znacznie łatwiej usprawiedliwić sobie impulsywny wydatek 169 złotych, niż takich 339 złotych, które zwykle Sony żąda za tytuły ekskluzywne dla ekosystemu PlayStation. Aby cieszyć się rozgrywką nie trzeba mieć imponującego komputera, wystarczy laptop gamingowy do 4000.
Osobiście uważam, że najlepiej, gdyby Helldivers 2 było częścią pakietu PlayStation Plus Extra, środkowej opcji abonamentowej w subskrypcji Sony. Mając jednak na uwadze obecny limit 450 tys. graczy między PS5 i PC, być może lepiej nad tym się zastanowić, kiedy gra Arrowhead Studios będzie w stanie pomieścić kilka milionów osób na serwerach jednocześnie. Szczególnie że poza problemami z miejscem na serwerach, tytuł działa wręcz wzorowo, przynajmniej na PS5, bo i tam grałem.
No i na koniec, bardzo mi się też podoba, że tytuł nie tworzy na siłę przekombinowanej fabuły, która miałaby się następnie ciągnąć latami. Walczymy w obronie demokracji i wolności z robalami i robotami, bierzecie broń i nie myślicie nad tym zbyt długo! Gracze tęsknią za prostszymi pozycjami PvE i bardzo mnie cieszy, że sukces Helldivers 2 to odzwierciedla.
Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że dzieło Arrowhead Studios jest tak ważnym przełomem dla konsol Sony, jak premiera Halo: Combat Evolved w 2001 roku dla Xboxa. Pierwszy tak duży sukces w sferze live-service (kocham Resistance, Killzone i SOCOM, ale te gry takich liczb nie wykręcały). Oczywiście, to najbliższe miesiące zweryfikują rzeczywistą siłę gry. Jeśli tylko jakość produktów dla pojedynczego gracza na tym nie ucierpi, jesteśmy w domu.
Grę otrzymaliśmy od PlayStation Polska. Dostawca nie miał wpływu na treść materiału — prezentowana opinia jest niezależnym i subiektywnym poglądem autora tekstu. Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.