Dwie postacie, Barbie i Ken w różowych strojach, z których jedna trzyma żółte wrotki, siedzi w różowym kabriolecie przed tęczą z napisem "Barbieland" na jasnoniebieskim niebie.

Recenzja filmu Barbie. Plastik najwyższej próby

5 minut czytania
Komentarze

Barbie w reżyserii Grety Gerwig zrobiła coś, co nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie przychodziło mi do głowy. Nie dość, że opowiedziała zaskakująco głęboką historię o odwiecznej walce płci, to jeszcze uczciwie zainteresowała mnie marką, która siłą rzeczy, nigdy mnie nie obchodziła. To jeden z niewielu filmów przywracających wiarę w blockbustery niebędące kinem superbohaterskim.

Barbie to film nie tylko dla kobiet

Jeszcze przed obejrzeniem filmu sądziłem, że będę sobie kręcić żarty w stylu „no, to teraz facet wyjaśni Wam historię lalek Barbie”. Nic z tego, ponieważ jest to dzieło równie istotne dla mężczyzn, co dla kobiet dorastających i żyjących w dzisiejszym świecie. Trudno mówić tu o samej warstwie fabularnej, gdyż przy tak dobrych filmach, człowiek nie chce zepsuć ani grama z zabawy w kinie.

Powiedzmy więc sobie tylko, że Barbieland to miejsce, w którym to dziewczyny grają pierwsze skrzypce. Będąc zignorowanym przez świat zewnętrzny, marketingowców oraz samą Barbie (Margot Robbie), Ken (Ryan Gosling) nie potrafi odnaleźć własnego powołania w życiu. W pewnym momencie jednak bohaterowie udają się do świata zewnętrznego, gdzie okazuje się, że… jest zupełnie na odwrót. Ken odkrywa „magię” patriarchatu i postanawia sprowadzić ją do Barbielandu.

Barbie udaje się zgrabnie pokazać problemy nowoczesnych kobiet, przerzucając je w ramach świata przedstawionego na Kena. Film próbuje pokazać facetom, że zwierzęca chęć dominacji i zdobywania nie musi ich definiować. Przy tym jednak, balansuje na niezwykle cienkiej linii i nie robi z mężczyzn wrogów absolutnych. Greta Gerwig zaprezentowała tu dojrzałą formę feminizmu, która dąży do wyrównania szans, a nie przełożenia wajchy w drugą stronę, odtrącenia chłopaków i ich nieuchronnej radykalizacji.

Barbie powtarza ważną wiadomość dla dziewczyn

Barbie (Margot Robbie) oraz Ken (Ryan Gosling) (fot. Warner Bros. Discovery)

Czy Barbie jednak proponuje jakieś rozwiązania tych nierówności? Cóż, film szuka ich przede wszystkim w solidarności kobiet. W pewnym momencie pada stwierdzenie w stylu „faceci nienawidzą kobiet, kobiety nienawidzą kobiet — to jedyne, w czym się zgadzamy”. Gdy wieki i dekady patriarchatu sprawiły, że kobiety zawsze muszą balansować wobec męskich grymasów („musisz być jego mamusią, ale nie przypominać jego matki”), zdecydowanie łatwiej się poddać i wejść w objęcia nierównego systemu.

Wiadomość płynąca z filmu jest zaskakująco prosta. Jesteś wystarczająca. Tak, ty też. Jest to oczywiście sprzeczne z niezwykłym pięknem filmowych „lalek” oraz perfekcyjnym odtwarzaniem ich profesji. Lalki miały pokazywać dziewczynkom, że mogą robić w życiu cokolwiek. W praktyce wprawiają je w kompleksy, nie tylko przez idealne figury, ale też brak „niedoskonałych” wariantów na rynku.

Jak o tym intensywniej myślę, jest to zaskakujące, jak wiele Barbie udaje się zrobić w skórce pozornie infantylnej komedii. Istotny przekaz na temat wojny płci to jedno, ale udało się też samoświadomie przedstawić historię tej niezwykle problematycznej marki, wskazując przez narrację na pewne „korporacyjne” ograniczenia tej produkcji.

Barbie to uczciwa reklama brandu porzuconego przez dorosłych

fot. Warner Bros. Discovery

W pewnym momencie filmu pada od narratora komentarz sugerujący, że wybranie Margot Robbie do roli Barbie nie było najlepszym pomysłem, żeby przekazać wiadomość „Jesteś wystarczająca!”. Samoświadome wkrętki mogą wydawać się tanie, ale film robi zaskakująco wiele, żeby dobrze przedstawić historię tej marki.

Mamy więc przerysowaną do bólu korporację Mattel oraz jej ekscentrycznego szefa granego przez Willa Ferrella. I tak, wszyscy szefowie dywizji Barbie to mężczyźni, jak mogłoby być inaczej. W Barbielandzie zobaczymy „lalki”, wycofane ze sklepowych półek, ale też koncepcje całkowicie odrzucone lub zapomniane. Nikt nie próbuje idealizować rzeczywistości, a wręcz przeciwnie. Film łatwo pokazuje całość uniwersum tych zabawek, wraz z jego niedoskonałościami i chybionymi pomysłami.

To również jest powód, dla którego poważniejsze momenty filmu tak dobrze rezonują z odbiorcą. Jak głupio to nie brzmi, Barbieland jest równie realny co świat ludzki. Owszem, aktorzy pięknie udają, że myją zęby i jedzą tosty (udają w sensie, że UDAJĄ). Jest to jednak uniwersum żywe, niezmiennie połączone ze światem ludzkim. Zabawnie się robi, gdy wskutek obowiązującego na lądzie lalek patriarchatu, w realnym świecie sprzedaż Kenów drastycznie rośnie. Mnie jednak najbardziej rozbawiła wstawka w postaci parodii reklamy lalki, odnoszącej się do jednego z twistów fabularnych.

Chciałbym widzieć więcej tak odważnych blockbusterów, jak Barbie

fot. Warner Bros. Discovery

Godzinami mógłbym się rozpływać nad kostiumami aktorów (Ryan Gosling niczym William Zabka, przepiękne kreacje Margot Robbie), ale ważniejsza jest tu nie tylko scenografia Barbielandu złożona z rzeczywistych produktów Mattela, ale też i celowo sztuczna gra aktorów, która wnosi sporo świeżości do nudnych i pompatycznych blockbusterów.

Podobnie jak w przypadku Dungeons & Dragons: Złodziejski Honor tu również miałem nieznikające wrażenie, że aktorzy fantastycznie bawili się na planie. Kilka decyzji castingowych jest pozytywnie zaskakujących. Simu Liu jako Ken, rywal Kena lub Michael Cera jako Allan to jedno, ale uważnie oglądając film w kinach, pewne twarze mogą Was zaskoczyć. To jest, jeśli będziecie w stanie je zobaczyć 😉

Barbie to przede wszystkim inteligentnie zrealizowana komedia (a miejscami nawet musical!) ze świetnym tempem i montażem (tylko 114 minut, wychodząc z kina byłem zdziwiony, że jest tak wcześnie), która próbuje być czymś więcej niż wakacyjnym blockbusterem i reklamą znanej marki lalek. To film, który ma ważną wiadomość dla każdej z płci, a przy tym uczciwie rozlicza się z historią marki, lawirując między jej reklamą a świetnym scenariuszem.

Czy pójdzie jednak za tym rzeczywista zmiana dla brandu i jej wpływu na rozwój psychiki dziewczynek? To już jest rozprawa dla mądrzejszych głów ode mnie. Jedno jest pewne. Dziewczyny i chłopaki, to trzeba zobaczyć w kinach.

Ogólna ocena

9/10

Motyw