Dosłownym rzutem na taśmę, wybraliśmy się na przedpremierowy pokaz Dungeons & Dragons: Złodziejski Honor. Co jest zabawne, bo z klasycznym RPG mam tyle wspólnego, co nabyłem podczas nastoletniego przechodzenia Neverwinter Nights (2002). Ta wiedza jest jednak zupełnie niepotrzebna, ponieważ film tylko luźno inspiruje się kultowym uniwersum, stawiając na lekką, lecz spektakularną przygodę, w której to personalne rozterki są ważniejsze od poszukiwania MacGuffinów.
Dungeons & Dragons, czyli przygody trupy, która zajrzała do trupa
Dwójka głównych bohaterów to Edgin (Chris Pine) oraz Holga (Michelle Rodriguez). Poznajemy ich w więzieniu, podczas apelacji od wyroku po dwuletniej już odsiadce. Protagoniści trafili do więzienia wskutek nieudanej próby kradzieży Tabliczki Odrodzenia, należącej do czarownicy Sofiny (Daisy Head).
Był to o tyle istotny artefakt, że jako jedyny mógł przywrócić życie ukochanej Edgina. Teraz jednak bohater stracił swoją złodziejską trupę, zboczył z prawej ścieżki harfiarzy i na lata zrujnował kontakt z córką Kirą (Chloe Coleman), przebywającą u Forge’a w Neverwinter (Hugh Grant), jedynego ocalałego z niefortunnej ucieczki.
Tylko ten zalążek historii pokazuje, że opowieść dało zrealizować się z największym patosem, godną dzieł pokroju trylogii Władcy Pierścieni. Twórcy jednak poszli w zupełnie innym kierunku. Nawet najbardziej dramatyczna opowieść jest zaszywana żartem, choć nie w tak ordynarny sposób, jak to było w pastiszach pokroju Poznaj moich Spartan (2008).
Dungeons & Dragons: Złodziejski Honor prezentuje humor, przez który myślami wędruję do wspomnień z Thor: Ragnarok (2017), gdzie Taika Waititi niebezpiecznie balansował pomiędzy wysoką stawką obrony Asgardu a nieustannymi gagami ze strony głównych herosów filmu. Przełamywanie konwencji w Dungeons & Dragons ma miejsce niezwykle często. Warto spojrzeć na sam początek filmu, gdzie bohaterowie — jeszcze przed ogłoszeniem wyroku — używają ptaka, by wylecieć z okna wieży, mimo iż zostaliby wypuszczeni na wolność.
Filmowe Dungeons & Dragons to świetne kino nowej przygody
Podsumujmy — jest więc Forge, teraz już lord Neverwinter, który przywłaszcza sobie córkę głównego bohatera i okłamuje ją o motywach działania ojca. Swoją drogą, to niesamowite jak Hugh Grant świetnie pasuje do roli komediowego, złego i przerysowanego oligarchy. Ocalały nie pozwala też odzyskać Edginowi Tabliczki Odrodzenia, więc ten razem z Holgą się wycofują, by utworzyć drużynę, która wspólnie wymyśli plan odzyskania Kiry i włamania się do skarbca. I tak niedługo poznajemy maga Simona (Justice Smith) oraz zmiennokształtną druidkę Doric (Sophia Lilis).
Miło jest zobaczyć film, którego centrum jest przygoda, a nie szykowanie wątków pod kontynuację lub doprowadzenie do romantycznych scen z członkami drużyny. Zamiast tego, opowieść skupia się na eksplorowaniu słabości każdego z bohaterów, a także nieustannym dostosowaniem się do nowych sytuacji, rujnujących po części stare plany.
I szczerze mówiąc, bardzo podobały mi się komediowe sytuacje, nieraz przełamujące napiętą atmosferę. To nie tylko świetnie napisane rozmowy z umarlakami, ale też wdrożenie zabawnych umiejętności (Portal Gun), czy też urozmaicenie ucieczki przed smokiem poprzez jego… nietypowy rozmiar.
Dungeons & Dragons pomogło mi dobrze zakończyć święta Wielkanocne
W tych peanach nie zdążyłem się jeszcze zachwycić nad krótkimi, choć różnorodnymi scenami walki. Holga wyłania się tutaj jako najbardziej uzdolniona członkini drużyny, choć napotkany później Paladyn Xenk (Rege-Jean Page) również daje fenomenalny popis w starciu z czerwonymi magami. Świetnie wypada też końcowy pojedynek z czarownicą Sofiną, gdzie każda z klas bohaterów łączy swoje ataki w unikalny sposób, nawet Edgin, słynący bardziej z gadulstwa i wymyślania planów.
Choć efekty specjalne miejscami nie domagają, nie jest to tak okropne doświadczenie, jak ostatni Ant-Man i Osa: Kwantomania. Ot widać, że nie była to inwestycja pokroju największych marek w kinie akcji. Niemniej jednak całościowo da się wyczuć podczas seansu, że aktorzy w Dungeons & Dragons: Złodziejski Honor naprawdę wczuli się w odgrywane postacie, a do mojego serca przebiła się odrobina duszy, z którą pokazano nam Zapomniane Światy. Mamy tu idealną mieszankę — niekończącą się przygodę, personalne i globalne stawki, a także historię o godzeniu się z przeszłością i stawaniu się coraz lepszym człowiekiem.
Dlatego też bardzo chciałbym, aby filmowe Dungeons & Dragons: Złodziejski Honor zarobiło w kinach jak najwięcej. Po tym jak rozczarowały mnie ostatnie dzieła Marvel Studios oraz Disneya (Avatar 2: Istota Wody), obejrzenie dobrego kina akcji z domieszką fantastyki zabiera mnie wspomnieniami do czasów, kiedy zachwycaliśmy się Opowieściami z Narnii lub Eragornem. Teraz jednak bez zbędnej pompy, lekką atmosferą i przyjaznym stosunkiem do odbiorców, którzy nie mieli wcześniej styczności z uniwersum Lochów i Smoków.
zdjęcie główne: IMDb / Paramount Pictures / Hasbro