Ben Affleck, czyli gwiazda takich produkcji jak Buntownik z wyboru czy Zaginiona dziewczyna zdecydował się zabrać głos w sprawie podejścia Netfliksa do tworzenia filmów i seriali. Zdaniem aktora serwis streamingowy zrobił ogromny błąd, wyznając zasadę „ilość ponad jakość”. Dodatkowo 50-latek uważa, że platforma stworzyła swego rodzaju filmowo-serialową linię montażową.
Ben Affleck nie jest fanem podejścia Netfliksa do tworzenia filmów
Nie da się ukryć, że Netflix w ostatnich miesiącach wzbudza całą masę kontrowersji. Większość z nich jest związane przede wszystkim z podejściem platformy streamingowej do tworzenia treści. Subskrybenci serwisu narzekają między innymi na „przesadną poprawność polityczną firmy oraz nachalne wprowadzanie do filmów i seriali wątków związanych z mniejszościami narodowymi i seksualnymi”. Takie podejście sprawiło, że Netfliks pierwszy raz od wielu lat zanotował spadek liczby klientów, jednak wszystko wskazuje na to, że ostatnie produkcje platformy nieco poprawiły jej kondycję.
Zobacz też: Co oglądać na Netflix, czyli zestawienie nowości, które warto obejrzeć
Mowa tu o takich serialach Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera, Wielka woda czy Wednesday. Niemniej Netflix swoimi kolejnymi decyzjami sprawia, że dyskusję o sposobie tworzenia treści podejmują nie tylko subskrybenci serwisu, ale również aktorzy! Dobrym przykład jest Ben Affleck, który w niedawnej rozmowie z New York Times podzielił się ze światem swoim punktem widzenia.
Aktor znany z takich tytułów jak Buntownik z wyboru, Zaginiona dziewczyna, Operacja Argo, Liga Sprawiedliwości czy Zakochany Szekspir wprost określił, że Netflix poszedł „w masowe tworzenie filmów i seriali”. Zdaniem 50-latka takie podejście sprawia, że serwis nie jest w stanie tworzyć dobrych i jakościowych treści.
Jeśli zapytasz Reeda Hastingsa [prezes Netfliksa — przyp. red.] zapewne powie „poszliśmy w ilość, aby zostawić po sobie ślad i zasięgi”. Jestem przekonany, że to jakiś pomysł oraz strategia, ale chcę postawić pytanie: jak zrobić 50 dobrych filmów? Jak to możliwe? Nie mają wystarczająco dużego zespołu. Jest ich po prostu za mało, więc nie są w stanie tego zrobić. Tworzenie filmów to proces, który wymaga uwagi, pracy i poświęcenia. To przeciwieństwo linii montażowej, którą stosuje Netflix.
Ben Affleck o podejściu Netfliksa do produkcji treści
Czy Affleck ma rację?
Cóż, bez dwóch zdań aktor w swoim wystąpieniu w bardzo odważny sposób wytknął popularnemu serwisowi streamingowemu stawianie na jakość, a nie ilość. W tym miejscu warto zadać sobie pytanie — czy Affleck ma rację? Oczywiście w przypadku wielu gatunków filmowych wspomniane wyżej podejście ma wiele sensu. Mowa tu przede wszystkim o akcyjniakach, które wcale nie muszą być dopracowane do granic możliwości, aby wygenerowały potężne zainteresowanie.
Inaczej jest jednak w przypadku nieco ambitniejszych gatunków, które rzeczywiście potrzebują uwagi oraz poświęcenia, aby spełniły pokładane w sobie nadzieje. Tymczasem wiele produkcji wydanych przez Netfliksa faktycznie może prezentować się, jakby dopiero co zjechały z „linii montażowej” kilka chwil po tym, jak premierę zaliczył inny film.
Filmy akcji mają większą widownię niż małe dramaty — to oczywiste i w pełni zrozumiałe. Niektóre gatunki bardziej grzeją publikę, ale zróbmy coś dobrego, zaskoczmy ich, niech się tym zainteresują!
Ben Afflck
Zobacz też: Jak oglądać Netflix za darmo? Omawiamy dostępne sposoby
Warto zaznaczyć, że pod słowami Afflecka podpisze się ogromna rzesza subskrybentów Netfliksa. Niestety dla nich — nic nie wskazuje na to, żeby platforma miała zmienić swoje podejście do tworzenia treści. Co więcej, sprawa ma się identycznie w kwestii wypełniania filmów i seriali wspomnianymi wyżej wątkami LGBT oraz mniejszości narodowych.
Tymczasem z drugiej strony inna grupa odbiorców serwisu streamingowego wcale nie uważa, że Netfliks robi źle, zasypując ich całą masą treści, nawet jeśli duża część z nich jest najzwyczajniej w świecie słaba lub średnia. Trafnym argumentem tej strony barykady są perełki, które raz na jakiś czas możemy wychwycić w lawinie, którą co miesiąc serwuje nam Netflix. Oczywiście tego typu „perełkami” są produkcje pokroju Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera czy Stranger Things.
Na sam koniec tego tekstu warto wspomnieć o tym, co takiego serwis streamingowy szykuje dla swoich subskrybentów w grudniu. Na pierwszy plan wychodzi przede wszystkim Glass Onion, czyli kontynuacja hitowego Na noże. Dodatkowo trwający właśnie miesiąc przyniesie nam premiery takich tytułów jak Wiedźmin: Rodowód krwi, Emily w Paryżu (sezon 3) oraz Guillermo del Toro: Pinokio.
Źródło: Indie Wire