Recenzja Pokemon Scarlet/Violet. Od lat się tak dobrze nie bawiłem

17 minut czytania
Komentarze

Od lat jestem wielkim fanem serii Pokemon. Mimo to nie uważam, aby wszystkie gry z niej były udane. Poprzedników Pokemon Scarlet/Violet, czyli Sword/Shield praktycznie nie trawię. Oczywiście, spędziłem w tej grze być może i setki godzin, ale nie było to tak przyjemne doświadczenie, jakbym tego oczekiwał. Oczywiście to nie tak, że Pokemon Scarlet/Violet są produkcją idealną – najnowsza, już dziewiąta generacja również ma swoje problemy. Jednak jej zalety przeważają. Oczywiście podkreślę, że kod z grą dostałem od Nintendo, jednak wszystkie niżej wyrażone opinie należą wyłącznie do mnie.

Zalety

  • Najlepsza fabuła w serii
  • Liczne usprawnienia rozgrywki względem poprzedników
  • Nowe Pokemony
  • Otwarty świat
  • Tryb PvP z olbrzymim potencjałem

Wady

  • Optymalizacja
  • Błędy
  • Jakość grafiki

Podsumowanie

Jeśli jesteś fanem serii lub zawsze chciałeś zagłębić się w ten świat, to jest to idealna gra dla Ciebie. Jeśli natomiast chcesz zagrać tylko dlatego, że to nowa, duża gra na Switcha, to lepiej dobrze się zastanów.

6,6/10
  • Grafika 5
  • Muzyka 8
  • Fabuła 7
  • Przyjemność z rozgrywki 10
  • Optymalizacja i dopracowanie 3

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – najlepsza gra z serii po Sun/Moon

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet

Dokładnie tak, do tej pory twardo stałem przy stanowisku, że to właśnie Sun/Moon są najlepszą grą z serii – a przynajmniej z mojej perspektywy miłośnika potyczek sieciowych. I chociaż ta mechanika w Scarlet/Violet jeszcze nie wystartowała w pełni, to ma ona potencjał na to, aby wyprzedzić ostatniego przedstawiciela z serii na 3DS. Jednak nie uprzedzajmy faktów i omówmy sobie po kolei każdy aspekt rozgrywki, porównując go do innych gier z głównej serii i czasem do Pokemon Legends: Arceus.

Dla formalności tylko dodam, że gra nie jest w języku polskim. Jednak dialogi są napisane w tak prosty sposób, że nawet osoby, które nie mają talentu lingwistycznego, powinny sobie poradzić ze zrozumieniem tego, co się dzieje w grze. Sam zostałem tylko raz zmuszony do zajrzenia do słownika – i to nie polsko-angielskiego, a słownika slangu. Otóż pewien stary dziad w grze zapytał mnie, co oznacza pewne młodzieżowe słowo… I wtedy do mnie dotarło, że sam jestem starym dziadem, bo nie miałem bladego pojęcia, o co facet mnie w ogóle pyta. 

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – otwarty świat i jego zalety

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet

Do tej pory seria była niezwykle korytarzowa. Od miasta do miasta szło się jak po sznurku. Wszelkie zejścia z drogi zwykle prowadziły to jakiegoś TM (nowego ruchu) lub innego, cennego przedmiotu. Z rzadka zdarzały się ścieżki alternatywne. Tutaj mamy prawdziwie otwarty świat. Ścieżki co prawda istnieją, ale nie trzeba się nimi wcale poruszać. Przeszkody terenowe? Są problemem tylko w pierwszej fazie gry, gdy odblokujemy wspinanie i szybowanie, to nawet największa góra jest czymś, co można pokonać w linii prostej. 

Dodatkowo pokonywane odległości są naprawdę olbrzymie. Pierwszy raz w serii ma się wrażenie, że jest to duży, tętniący życiem świat, w którym naprawdę można by się zgubić, gdyby nie minimapa. Tu naprawdę można iść tam, gdzie się chce, chociaż początkowo topografia może stanowić sporą barierę. Z drugiej strony poszukiwanie ścieżek jest naprawdę przyjemne, a przeprawy pomiędzy obszarami istnieją – trzeba tylko ich umiejętnie szukać. 

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – otwarty świat i jego wady

Ma to jednak pewne wady. Widzicie, Pokemony to nie Skyrim. Tutaj nie ma progresywnego poziomu trudności. Kiedy szedłem po swoją drugą odznakę – a te teoretycznie można zdobywać w dowolnej kolejności – to dostawałem ostry łomot nawet od dzikich stworków – różnica około 10 poziomów na początkowym etapie gry to naprawdę spory problem. Co gorsza, kiedy udało mi się nieco podciągnąć statystyki moich stworków, to te przestały mnie słuchać z powodu… zbyt wysokiego poziomu. 

I miało to swój urok: pierwszy raz od lat gra z serii stanowiła wyzwanie, a nawet udało mi się przegrać walkę o odznakę. Problem w tym, że w kolejnym obszarze, do którego się udałem wszyscy przeciwnicy byli o te 10 poziomów słabsi, co oznaczało wielką nudę i spamowanie jednego ataku niezależnie od jego efektywności, które i tak kończyło się zwycięstwem. Niestety, problem zbyt słabych przeciwników zdarzył mi się kilkukrotnie w trakcie rozgrywki. 

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – nowe stworki

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet

Z każdą nową generacją pojawia się szereg nowych pokemonów. Część z nich to świeżynki, część ewolucje z już dobrze nam znanych gatunków, a część to regionalne wariacje na temat dobrze nam znanych stworzeń. W przypadku Scarlet/Violet dochodzą jeszcze stworki inspirowane, które nawiązują nazwą i wyglądem do dobrze już nam znanych pokemonów, ale oficjalnie nie mają nic z nimi wspólnego. 

I chociaż niektóre projekty są dość… kontrowersyjne – przemalowanie pokemona z pierwszej generacji na czarno i zmienienie mu typu to chyba szczyt lenistwa w projektowaniu nowych stworzeń – tak ogólnie uważam, że nowe projekty wypadają naprawdę dobrze i pasują do świata. A przynajmniej w znacznej większości. I to dość nietypowe, biorąc pod uwagę, że z każdą nową generacją nowości pod tym względem mnie irytują.

A i to jeszcze nie koniec. Zależnie od wersji mamy jeszcze warianty znanych pokemonów z dalekiej przeszłości (Scarlet) i przyszłości  (Violet). I jeśli o mnie chodzi, to te pierwsze są dość pocieszne. Lekko kiczowate jakby inspirowane filmem RRRrrrr!!!. Jeśli jednak chodzi o futurystyczny wygląd pokemonów z Violet, to już nie jestem jego fanem. Wizja, w której wszystkie zwierzęta wyglądają jak roboty, a zamiast oczu mają wyświetlacze, jakoś do mnie nie przemawia. 

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – fabuła, a raczej fabuły

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet

W sieci można się spotkać ze stwierdzeniem, że mamy do wyboru jeden z trzech głównych wątków fabularnych – to nie jest prawda. Wątków fabularnych są cztery i bez przejścia wszystkich trzech poprzednich nie jesteśmy w stanie odblokować tego ostatniego. Co ciekawe, w każdym z nich zbieramy odznaki, których jest łącznie 18. Oczywiście tylko odznaki ligi dadzą nam dostęp do elitarnej czwórki i walki z championem. 

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet
Kanapkojad to bardzo sympatyczny zwierz

Wszystko jednak zaczyna się standardowo: od wybrania Pokemona, pierwszej walki z rywalem i złapania najpotężniejszego, legendarnego pokemona za pomocą master balla w formie kanapki. No dobrze, akurat to ostatnie jest zupełną nowością w serii. Na szczęście niemal do końca gry ta kanapkożerna bestia jest niczym Wściekły Wąż i unika niepotrzebnych walk – czyli wszystkich. Za to pozwala się ujeżdżać, co rekompensuje jego bitewną bezużyteczność. 

Liga Pokemon

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet
To nie jest walka z liderem

Zacznijmy więc klasycznie: od odznak ligi. Tu zmieniło się niewiele, chociaż jest pewna… nowość? Otóż, aby móc się zmierzyć z liderem trzeba przejść test. Mimo to wcale to nie jest aż tak odkrywcze na tle pozostałych gier w serii. Część testów to po prostu zwykłe zagadki logiczne przeplatane walką, czyli coś, co znamy już od pierwszej gry z serii. Tam były na przykład niewidzialne ściany i labirynt pełen przeciwników, tu mamy przepychanie wielkiej piłki do bramki i pojedynki po drodze, albo szukanie pokemonów ukrytych w mieście.

Kto policzył wszystkie klatki?

Są także testy niewymagające walki. Jednak takie same były założenia w Sun/Moon przed walkami z Totemami. Ot, stary pomysł w zupełnie innych szatach, chociaż momentami bardzo pomysłowo zorganizowany. Jeśli jednak ktoś liczy wyłącznie na szereg pojedynków, to może się zdrowo zirytować w niektórych momentach. Tym bardziej że część z testów wymaga błądzenia po mapie, a ich etapy nie są oznaczane żadnymi znacznikami – zwykle to jednak odbywa się w ramach jednego miasta, poza feralną misją z portfelem. Ignorowanie dialogów w tej części to naprawdę marny pomysł. 

Poszukiwania ziół

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet

Szukanie ziółek na mapie nie brzmi jak zbyt porywające zadanie. Jednak wbrew pozorom to właśnie to jest najciekawszy element całej rozgrywki równie pod względem fabuły, nagrody i samej walki. Otóż polega ona na walce z olbrzymimi pokemonami tytanami, które strzegą chwastów. Tu trzeba najpierw rozwiązać zagadkę środowiskową, wygrać pojedynek z gigantycznym, potężnym stworem, a potem, jak już się nażre ziela stoczyć z nim kolejną, tym razem podwójną walkę, podczas której wspiera nas nasz zleceniodawca. 

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet
Kaczor vs. Wielki Tusk

Nagrodą w tym przypadku jest odznaka, która z fabularnego punktu widzenia nie ma żadnej wartości i kanapka z wyżej wspomnianym zielem. No dobrze, ale po co nam kanapka? Otóż z punktu widzenia naszej kanapkożernej, okładkowej legendy to najważniejszy element gry. 

Walka z Team Star

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet

Zaczyna się najciekawiej: od rozmowy z tajemniczym zleceniodawcą przez telefon. Tu dowiadujemy się, że musimy zniszczyć pięć baz tej organizacji i zabrać ich szefom odznaki będące dowodem ich pozycji w grupie. I pierwsza baza wygląda naprawdę ciekawie: mamy 10 minut na pokonanie 30 pokemonów, ale nie w pojedynkach, a po prostu wypuszczając nasze stworki w trybie autowalki – o którym za chwilę. Następnie mamy walkę z szefem, który przyjeżdża na wielkim samochodzie. Kiedy już pokonamy wszystkie jego stworki, to musimy jeszcze… pokonać jego auto.

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet

Kolejny etap to podarowanie nam odznaki, wspólne zdjęcie, uścisk dłoni i długa pogadanka o tym, jak bardzo świat skrzywdził danego członka wyżej wspomnianej organizacji. A wszystko to powtórzone aż 5 razy co już za drugim jest nudne. I chociaż ostatecznie okazuje się, że tak naprawdę drużyna ta nie jest żadnym zagrożeniem i w gruncie rzeczy jej członkowie są nawet w porządku, to… to samo można powiedzieć o każdej wrogiej organizacji od czasu Sun/Moon. 

Ostatni wątek

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet

Tutaj udajemy się wraz z towarzyszami poznanymi na przestrzeni trzech poprzednich wątków do strefy zero, gdzie próbujemy rozwikłać pewną zagadkę. I, co jest przełomem dla serii: nie ma tu głównego złego. Oczywiście, jest nieodłączny motyw ratowania świata, ale nie ma żadnego szaleńca, który chce go zniszczyć, lub przejąć nad nim władzę. 

Potem są napisy końcowe i przydługi endgame, gdzie jest masa rozmów praktycznie ze wszystkimi i jeszcze jedna walka z każdym liderem sali – tym razem ci jednak idą na całość. Na szczęście na tym etapie dzięki szybkiej podróży trwa to już stosunkowo krótko. 

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – Nowe mechaniki i usprawnienia

Trzeba przyznać, że jest tego naprawdę dużo. Na przykład zrezygnowano z HM-ów, co ma sens, ponieważ w otwartym świecie byle drzewko nie byłoby w stanie zagrodzić nam dalszej drogi – wystarczyłoby je ominąć. Ruchy jak cut tracą więc na znaczeniu. Jeśli zaś chodzi o latanie – a raczej szybowanie, pływanie, skoki i wspinaczkę, to świetnie i bez nauki żadnych ruchów radzi sobie z tym nasza legenda, chociaż większość z tych umiejętności odblokowuje się w wątku zielarskim. 

Zmiany na lepsze

Dużym plusem są centra pokemon przypominające bardziej kioski lub stacje benzynowe. Nie trzeba już wchodzić do budynku, czekać aż się wnętrze załaduje, podchodzić, leczyć i wychodzić czekając, aż załaduje się świat. Ot, podbiegamy, leczymy i biegniemy dalej walczyć. Dostęp do boxów, w których trzymamy pokemony, również jest z dowolnego miejsca. Nie musimy więc szukać komputera, aby zmienić skład drużyny. 

Co więcej, sami możemy w dowolnym momencie nauczyć pokemony ruchów, do których powinny mieć dostęp na danym poziomie. Bez szukania osoby w tym wyspecjalizowanej i płacenia jej za to grzybami lub łuskami. A skoro już jesteśmy przy łuskach, to zniknęła wędka i łapanie wodnych pokemonów polega głównie na starciach podczas pływania. 

Zmiany na gorsze

Kolejnym, mniej trafionym elementem jest wolna walka. Polega to na wypuszczaniu pokemona, który biega wokół nas i sam walczy z dzikimi stworkami, nabijając sobie punkty doświadczenia – chociaż zauważalnie wolniej – i zbierając trofea. Te drugie są szczególnie ważne do craftingu, co niezbyt przypadło mi do gustu.

Otóż w tej grze dostajemy i znajdujemy TM-y. Te są jednak jednorazowe i nie da się ich kupić. Można je jednak wyprodukować, co oznacza konieczność szukania i bicia wielu dzikich stworków, aby te upuściły składniki potrzebne do stworzenia ruchu. Z perspektywy sieciowego post game to strasznie upierdliwy proces, który nie pozwala na szybkie wprowadzanie nowych taktyk do zabawy. Ten element jest na duży minus. 

Terastallize

Na koniec najważniejsze: Terastallize, czyli mechanika przypisana do tej generacji, która jest używana w walce. Polega ona na wzmocnieniu typu pokemona lub jego zmianie, której możemy użyć raz na wizytę w centrum Pokemon – poza pewnymi wyjątkami fabularnymi. Działa to na trzy sposoby: możemy wzmocnić typ naszego pokemona. Na przykład, kiedy mamy pokemona ognistego, którego typ Terastallize to również ogień i wykonamy na nim tę mechanikę, to jego ogniste ataki będą znacznie silniejsze. 

Jeśli mamy pokemona o dwóch typach, a jego typ terastallize jest jednym z nich – np. ognisto-trawiasty z typem terastallize trawiastym, to utraci on typ ognisty, a jego trawiaste ataki będą dodatkowo wzmocnione. Ostatni przypadek to typ terastallize, który jest zupełnie inny, niż ten podstawowy. Wtedy pokemon całkowicie zmienia swój typ, co może całkowicie odwrócić losy walki. 

Na przykład mam starcie gyaradosa (wodno/latający) z jolteonem, który powinien wygrać jednym atakiem dzięki podwójnej przewadze typu (4x mnożnik ataku elektrycznego) i wyższej prędkości. Jeśli jednak typem terastallize gyradosa będzie ziemny, to sytuacja całkiem się odwróci, ponieważ ten jest niewrażliwy na elektryczne ataki. 

Żeby jednak złapać pokemona o odmiennym typie, niż jeden z podstawowych należy albo mieć takiego, którego typy zmieniają się wraz z ewolucją, albo udać się do jednej z zaznaczonej na mapie formacji kryształów, gdzie wraz z komputerem, lub innymi graczami trzeba pokonać znacznie wzmocnionego stworka i go złapać.

O tu trzeba wejść.

Przy okazji zbiera się także liczne nagrody, wiec warto odwiedzać te miejsca. Są również tera shards – jeśli znajdziecie 50 danego typu, to możecie zmienić typ pokemona w kuchni sali typu normalnego.

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – PvP

To właśnie za ten element najbardziej lubię Pokemony. Na trzy walki PvP podczas testów – nie miałem czasu na więcej – wygrałem jeden raz i przegrałem trzy razy. Wynika to z faktu, że nie miałem czasu na rozwój drużyny pod tym kątem i tylko jeden mój stworek miał idealne statystyki – chociaż dobór ataków i przedmiotów już niekoniecznie. 

Oczywiście jedyną walką, jakiej fragment nagrałem, jest ta, w której wygrywam.

Wygląda to jednak bardzo obiecująco. W poprzedniej generacji dominowała jedna taktyka, oparta na jednym pokemonie, co było bardzo frustrujące i nudne, ponieważ pokonanie jej wymagało skupienie się tylko na tym przy doborze drużyny. Tutaj każda walka była zupełnie inna i chociaż widziałem zaledwie mały wycinek taktyk, to daje to nadzieje na szereg możliwości w rozgrywce

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – muzyka

Tu jest naprawdę świetnie. Mamy wiele nowych kawałków, które idealnie pasują do zwiedzanych lokacji, jak i tych starych, ale w zupełnie nowej aranżacji. Słucha się jej naprawdę przyjemnie, a w niektórych miejscach nawet słychać chór.

Oczywiście dla równowagi dodam, że postacie wciąż są nieme i mówią tylko napisami. A nie jest to przecież najbardziej przegadana gra na świecie, aby taki zabieg był konieczny. Tu niestety nic od lat się nie zmienia.

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – kwestie techniczne

Pewnie spotkaliście się z krytyką tytułu, jeśli o ten aspekt chodzi. Sam gram w wydanie cyfrowe, które zainstalowałem w pamięci Switch Lite. Nie spotkałem się z większymi przycinkami – ot, gra raz na kilka godzin na ułamek sekundy chrupnęła, ale nie było to uciążliwe. Większym problemem jest jej… optymalizacja. 

Otóż ktoś uznał, że dobrym pomysłem będzie, aby postaci w dalszym tle poruszały się w 2-3 klatkach na sekundę, aby oszczędzić zasoby. To jednak nie jest kwestia problemów z wydajnością samej gry, a optymalizacyjna sztuczka, którą dużo osób myli z problemami technicznymi – i wcale się im nie dziwię, bo sam na początku tak myślałem. 

Wbrew pozorom nic się tu nie przycina – tak ma być

Kolejnym problemem jest to, że czasami na ekranie walki kamera wchodzi pod teksturę gruntu. Na szczęście można ją przemieścić prawym analogiem. I warto to robić, bo często ustawia się ona w naprawdę głupi sposób, tak że walki  w ogóle nie widać. W Pokemon Legends: Arceus walka w tym samym ekranie, co zwiedzanie świata wyglądała o wiele lepiej, niż w tym przypadku. 

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet
To niebieskie to nie woda, to niebo spogląda spod trawy.

Dodam także, że raz – przed walką z fałszywym, smoczym tytanem gra mi się sama wyłączyła na skutek błędu. Na szczęście autosave sprawił, że straciłem tylko kilka minut rozgrywki, a problem się nigdy więcej nie powtórzył

Jeśli zaś chodzi o wygląd świata… to jest to najładniejszy świat 3D we wszystkich grach z serii. Jednak jeśli porównamy go do innych gier na Switcha, np. do The Legend of Zelda: Breath of the Wild, które również miało stylizowaną grafikę, to nowe Pokemony wyglądają po prostu nieciekawie. Gdyby to była gra na premierę Switcha, to można by się nią zachwycić – zwłaszcza w odniesieniu do 3DS-a. Jednak teraz wygląda to po prostu słabo. 

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet – podsumowanie

Recenzja Pokemon Scarlet/Violet

Jako fan serii uważam Pokemon Scarlet za najlepszą jej odsłonę od lat. Bawiłem się świetnie i jestem pewny, że przede mną są jeszcze nie tyle setki, ile wręcz tysiące godzin zabawy podczas prób wspięcia się na przyzwoite miejsce światowych rankingów. Jeśli lubicie pokemony lub chcielibyście spróbować, ale korytarzowe produkcje nie były w waszym guście, to jest to idealna szansa, aby zacząć. 

Jednak jeśli piękny świat i jego nienaganna płynność są dla Was istotne – w końcu nie każdy będzie w stanie zaakceptować kilka klatek na sekundę u postaci w tle – to niestety, ale tytuł ten wypada naprawdę blado. Gra ta wygląda świetnie tylko na tle poprzednika i pozycji z 3DS-a, ale nic ponadto. 

Motyw