Najbardziej absurdalne horrory wszech czasów. Od zombiebobrów po kosmicznych klaunów

8 minut czytania
Komentarze

Najprawdopodobniej każdy horror, który kiedykolwiek ujrzał światło dzienne, został stworzony z myślą, aby straszyć widzów. Niestety całkiem duża część z nich wykonuje to zadanie w sposób co najwyżej średni. Istnieje również grupa filmów, które pomimo tego, że w teorii są horrorami, powodują u nas raczej ból głowy lub paniczny atak śmiechu.

Gdy film mija się celem — najbardziej absurdalne horrory wszech czasów

Gdy film mija się celem — najbardziej absurdalne horrory wszech czasów

Zgodnie ze słownikową definicją horror to gatunek filmowy wprowadzający widza w atmosferę grozy, niepokoju lub/oraz tajemniczości. Do grona produkcji, które idealnie wpisują się w powyższą formułę, możemy zaliczyć wiele tytułów, które z dzisiejszej perspektywy posiadają miano kultowych. Mowa tu o między innymi o takich seriach jak Halloween, Koszmar z ulicy Wiązów, Piła czy Krąg.

Naturalnie jak każdy gatunek filmowy tak i horror posiada wiele „czarnych owiec”. Dziś przyjrzymy się dziesięciu produkcjom, które są tak absurdalne, że momentami bliżej im do komedii niż filmów grozy. W tym przypadku miano „absurdalności” dotyczy nie tylko jakości wykonania danego horroru, ale również takich kwestii jak scenariusz, efekty specjalne czy niecodzienne połączenie kilku elementów w całość.

Ślimaki (1988)

Nasze absurdalne zestawienie zaczynamy od adaptacji powieści Shauna Hutsona o tym samym tytule. Ślimaki to klasyczny film gore, jednak w przypadku tej konkretnej produkcji w roli „mordercy” obsadzono… zmutowane ślimaki. Połączenie brutalnych i odrażających scen śmierci kolejnych bohaterów z tak niegroźnymi zwierzętami, jak właśnie sympatyczne mięczaki aż prosi się o stworzenie tego typu rankingu. Co ciekawe omawiana właśnie produkcja swego czasu zdobyła hiszpańską nagrodę Goya w kategorii „najlepsze efekty specjalne”. Wówczas Ślimaki pokonały takich cenionych na rynku rywali jak El Dorado, El Lute II: Tomorrow I’ll be Free, Rowing with the Wind czy Women on the Verge of a Nervous Breakdown.

Czarna owca (2006)

https://www.youtube.com/watch?v=eUVq2H-0L9U

Jak na wstępie wspomniałem, każdy gatunek posiada swoją „czarną owcę”. W przypadku horrorów do tego grona możemy śmiało wrzucić film, który nosi dokładnie taki tytuł. Produkcja z 2006 roku posługuje się bardzo podobnym schematem, co powyższe Ślimaki. Tym razem krwiożercze mięczaki zastępują jednak popularne hodowlane ssaki. Na obronę Czarnej owcy możemy powiedzieć, że twórca filmu, czyli Jonathan King otwarcie określił go mianem komedio-horroru. W tym miejscu warto podkreślić, że 16-letni tytuł pomimo swojej absurdalnej fabuły posiada nie najgorsze oceny! W przypadku serwisu IMDB jest to nota 5,8/10.

Mordercza opona (2010)

Czas na trochę klasyki! Na pewno lwia część z czytelników widząc hasło „absurdalne horrory” momentalnie odgrzebało w głowie taki tytuł jak Mordercza opona. Swego czasu produkcja z 2010 roku była uznawana za jeden z najbardziej głupkowatych filmów, które na światło dzienne wypuścił globalna branża. Na całe szczęście produkcja Quentin Dupieux nie jest dzieckiem polskiego przemysłu filmowego, ale francuskiego. Cóż, ciężko ukryć, że stworzenie z kawałka gumy seryjnego mordercy nie należy do najbardziej „konwencjonalnych” pomysłów. Dodatkowo horroru nie bronią inne elementy takie jak, chociażby oprawa wizualna.

Zombiebobry (2014)

Wracamy do tematyki zwierzęcej, gdzie witają nas ssaki, które przez wielu widzów faktycznie mogą być uznawane za groźne. Co w takim razie wydarzy się, gdy owe bobry, bo o nich mowa połączymy z motywem zombie. Najwidoczniej takie pytanie zadali sobie twórcy produkcji z 2014 roku. Jednakże, czemu w ogóle postawiono takie pytanie? Tego najprawdopodobniej nie dowiemy się nigdy, ale w zamian możemy zasiąść do seansu Zombiebobrów, gdzie czeka na nas przede wszystkim sporo krwi, śmiechu, pukania się w czoło oraz nawet golizny. Źle film ocenią na pewno wszyscy miłośnicy zwierząt, ponieważ mordercze ssaki giną w nim równie często, co osaczone przez bobry ofiary.

Klątwa Doliny Węży (1987)

Czas przejść do naszego rodzimego kącika, ponieważ Polacy nie gęsi i swoje absurdalne horrory też mają! Jednym z nich jest Klątwa Doliny Węży, której atuty kończą się już na tytule. Film Marka Piestraka swoją absurdalność zawdzięcza fatalnemu wykonaniu oraz idiotycznemu scenariuszowi. Cóż, pomimo tego, że omawiana właśnie produkcja ma już dosyć zaawansowany pesel, kompletnie nie tłumaczy jej to ze swoich słabości. Niezbyt pocieszającym plusem Klątwy Doliny Węży jest to, że można ją wrzucić do wielu różnych rankingów — przez absurdalne horrory aż po drastycznie fatalne filmy!

Łza księcia ciemności (1992)

Drugi polski horror w zestawieniu swego czasu idealnie spuentował lubujący się w absurdalnych filmach mietczynski w ramach cyklu Masochista. W związku z tym, że na platformie YouTube ciężko znaleźć jakiekolwiek fragmenty tego cudownego dzieła, jakim jest Łza księcia ciemności, powyżej załączam materiał autorstwa popularnego twórcy internetowego. Przechodząc już jednak do samego tytułu, należy zwrócić uwagę na okropne wykonanie niemalże każdego elementu tego horroru. Motyw satanistyczny, który wykorzystuje reżyser — Marek Piestrak (tak, to również twórca Klątwy Doliny Węży) jest tak absurdalnie głupi, że podczas seansu łatwo stracić jakikolwiek wątek. Dodatkowo pomimo tego, że film powstał w 1992 roku, jego oprawa audiowizualna przypomina raczej głębokie lata siedemdziesiąte!

Sharktopus vs. Whalewolf (2015)

Opowieść dotyczącą tego filmu należy zacząć od 2010 roku. Wówczas ktoś wpadł na pomysł nakręcenia horroru o morderczym Sharktopusie — hybrydzie rekina i ośmiornicy. Kilka lat później wizja ewoluowała, a tytułowy antybohater zyskał kilku wrogów. Jednym z nich jest Whalewolf, czyli… połączenie orki i wilka. Absurdalność samego zamysłu starcia obu potworów twórcy doprawili fatalnymi efektami specjalnymi, które aż kłują w oczy. Po seansie Sharktopus vs. Whalewolf zdecydowanie jeszcze bardziej docenicie wszystkie nowoczesne zabiegi CGI, którymi raczą nas największe wytwórnie filmowe.

Maksymalne przyspieszenie (1986)

Stephen King wybitnym artystą jest. O tym nie trzeba przekonywać chyba nikogo. Jednakże mało kto wie, że swego czasu autor takich kultowych książek jak Zielona mila, To, Carrie czy Lśnienie wyreżyserował pełnometrażowy film. Pierwszy i na ten moment ostatnim tworem Amerykanina jest Maksymalne przyspieszenie z 1986 roku. Tak się składa, że produkcję utrzymano w bardzo mrocznych klimatach, więc chętnie umieszczę je w dzisiejszym zestawieniu. Horror, do którego scenariusz również napisał King, opowiada o maszynach (samochodach czy piłach łańcuchowych), które ożywają i brutalnie mordują ludzi.

Cóż, nigdy nie wątpiłem w kreatywność 75-latka, jednak film sprzed niemalże czterech dekad idealnie wpisuje się do tego rankingu. Dużo krwi, dziwny scenariusz oraz tandetne efekty specjalne sprawiają, że Maksymalne przyspieszenie nie bez powodu otrzymało aż dwie nominacje do Złotych Malin. Jedną z nich mógł zgarnąć nawet Stephen King, jednak w kategorii „najgorszy reżyser” ubiegł go Prince.

Noc lepusa (1972)

Czas na najstarszy z filmów na dzisiejszej liście. Noc lepusa to 50-letni horror, który dosyć niezgrabnie miesza grozę z fantastyka naukową. Fabuła produkcji z 1972 roku skupia się na królikach-gigantach, które mordują mieszkańców jednego z amerykańskich miasteczek. Oczywiście jak na „absurdalne” zestawienie przystało, w filmie nie brakuje rozlewu krwi, dziwnych ujęć kamery oraz… słodziutkich króliczków. Twórcy Nocy lepusa w żaden sposób nie „ucharakteryzowali” głównych antybohaterów horroru. Mało tego! Do kręcenia poszczególnych scen mordu nie użyto nawet sztucznych kukieł krwiożerczych królików. W związku z tym w trakcie seansu śledzimy poczynania zwykłych zajęczaków, które radośnie kicają po okolicy. Absurd goni absurd!

Krwiożercze klauny z kosmosu (1988)

Gatunek jakim jest horror, przyzwyczaił nas do tego, że uwielbia demonizować klauny. Spójrzmy, chociażby na takie produkcje jak To, Terrifier czy Poltergeist. Najprawdopodobniej podobnym kluczem chcieli pokierować się twórcy Krwiożerczych klaunów z kosmosu. W tym miejscu klęskę filmu wróży nam już sam tytuł. W trakcie seansu strach odczuwać mogą jedynie osoby, które faktycznie nienawidzą umalowanych cyrkowców. Cała reszta widzów z horror od braci Chiodo potraktuje raczej jako przyprawiającą o ciarki wstydu opowiastkę o klaunach. Absurdalne wrzucenie tytułowych antybohaterów do kosmosu oraz kiczowate efekty specjalne sprawiają, że film z 1988 roku to istna gratka dla fanów cringe’owych produkcji.

Motyw