Przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft – to dobrze, czy niedobrze?

10 minut czytania
Komentarze

Przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft zdecydowanie nie jest usłane różami. Microsoft dostaje to coraz kolejne kłody pod nogi, ale wydaje się, że transakcja mimo wszystko jest w toku i nic specjalnego jej nie zagraża. Niewiele się jednak mówi o tym, co oznacza to dla graczy i czy zmiana właściciela będzie zmianą pozytywną. Odpowiedź na to pytanie jest dość skomplikowana, a i tak trudno jest wywnioskować, co zamierza zrobić Microsoft. Jest to na pewno bardzo spektakularne przejęcie i postaram się z wami rozważyć co przejęcie Activision Blizzard może oznaczać zarówno dla Microsoftu, co dla samego Activision Blizzard, a co dla nas – graczy.

Czy przejęcie Activision Blizzard poprawi renomę firmy? To zależy…

Activision Blizzard w ostatnich latach wyrobiło sobie naprawdę paskudną renomę. Kiedyś firma kochana przez graczy i dostarczająca nam niesamowite produkcje, dziś jest przede wszystkim prężnie działającą maszynką do zarabiania pieniędzy, a z jakością dawnych tytułów już dawno się pożegnaliśmy. Nic dziwnego, że Microsoft chciał tę maszynkę do zarabiania przejąć, gry w końcu to nic innego jak biznes i na pewno wykazano, że długofalowo taka inwestycja się opłaci. Microsoft w ostatnich latach jest jednak firmą, która stawia nie na lepsze i gorsze momenty, a na stałe inwestycje, które mają na celu długoterminowe przychody.

Co to oznacza? Żeby wpasowywać się w politykę Microsoftu, która aktualnie została obrana, Activision Blizzard musi się zmienić. Wygenerowanie suchego przychodu, to nie wszystko. Microsoft chce dobrych, długo żyjących gier i o ile długo żyjące produkcje to nie pierwszyzna dla Activision Blizzard, o tyle dobre produkcje, to już coraz większy rarytas w tym przypadku. Istotny jest jednak w tym wszystkim gamepass i przyszły sposób dystrybucji tych gier. Aktualnie działa wszystko w taki sposób, że grę trzeba zakupić, a następnie twórcy przygotowują liczne mechanizmy zachęcania graczy do wydawania gotówki wewnątrz gry.

Nie jest niespodzianką, że jak już grę kupiliśmy, to łatwiej jest nam ją usprawiedliwiać i łatwiej wydawać w niej pieniądze. W przypadku natychmiastowej obecności w GamePassie tytuł będzie musiał być dobry i angażujący, aby gracze chętnie wydawali w nim pieniądze. Idealnym przykładem ze stajni Microsoftu jest w końcu Forza Horizon 5, w której można zostawić sporo pieniędzy. Gra jest od razu dostępna w Gamepassie, ale mamy zestaw dodatków, samochody tylko dla tych, którzy płacą, czy inne dodatki, które jak sam widzę zachęciły wielu graczy do wydawania w Forzie pieniędzy. Jest to idealny przykład, jak nie zarabia się na samej grze, tylko na dodatkach i innych bonusach.

Nie bez znaczenia jest również sam Bobby Kotick, który z grami nie ma nic wspólnego, ale jest zdecydowanie doskonałym biznesmenem i wie, jak robi się pieniądze. Na tą chwilę wiemy, że zostaje on na swoim stanowisku, ale gdy przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft dojdzie do skutku, to ciężko sobie wyobrazić Koticka dalej na stołku prezesa. Aktualnie Activision Blizzard prowadzi diametralnie inną politykę niż Microsoft i z pewnością nowy nabywca będzie chciał dostosować struktury firmy do swojego zapotrzebowania.

Microsoft już pokazał, jak przejmuje inne firmy, co czeka nas po przejęciu Activision Blizzard?

Tutaj zatrzymajmy się na chwilę i poobserwujmy przejęcie Bethesdy. Wielu graczy zastanawia się bowiem, co będzie z pewnymi mechanikami, które Activision Blizzard pielęgnowało przez lata. Najczęściej gracze zastanawiają się nad przyszłością World of Warcraft, które nieprzerwanie dostępne jest w formie abonamentowej oraz nad własną platformą firmy, czyli BattleNet’em. Odpowiedź na to wszystko wcale nie jest taka skomplikowana, ponieważ identyczną sytuację mieliśmy w przypadku przejęcia Bethesdy.

The Elder Scrolls Online nie miało co prawda abonamentowego sposobu dystrybucji, ale było grą, której podstawkę musieliśmy kupić w pełnej cenie i dopiero wówczas dokupować dodatki, które również tanie nie były. Aktualnie podstawowa gra dostępna jest w ramach GamePassa, ale dodatki nadal trzeba zakupić osobno. Jest to bardzo dobre rozwiązanie i wielu twierdzi, że TESO jest obecnie w swoim złotym okresie. Dlaczego? Ponieważ obecność w GamePassie zachęca przede wszystkim do wypróbowania gry stosunkowo niewielkim kosztem.

Na abonament decydują się głównie gracze, którzy są naprawdę pewni i mocno zorientowani na daną produkcję. TESO natomiast obecnie jest dostępne dla każdego. Dzięki temu mogą oni wypróbować grę, pobawić się w podstawce, a jeśli nie chcą opuszczać tego świata, to chętniej zdecydują się na zakup nietanich dodatków. Prowadzenie takiej polityki znacznie poszerza grupę odbiorców gry i daje znacznie większą szansę na monetyzację produkcji w formie mikropłatności, z których to zysk jest największy. Z WoW’em na pewno nie będzie inaczej…

A co z BattleNetem? Prawdopodobnie Microsoft będzie chciał się go po prostu pozbyć tak jak launchera od Bethesdy. Gigant po prostu ubił launcher, który nie był mu potrzebny, ponieważ od dłuższego czasu Microsoft sporo inwestuje w platformę Xbox i chce stworzyć zunifikowany system uruchamiania gier oraz funkcji społecznościowych. Co istotne, mam na myśli samą platformę, nie konsolę. Na komputerze również platforma występuje pod nazwą Xbox i łączy ona gry z GamePassa z funkcjami społecznościowymi. Oznacza to, że jakiś czas po przejęciu Microsoft da nam możliwość przeniesienia swoich gier oraz znajomych z platformy BattleNet na konto Microsoftu i to właśnie tam będziemy odpalać gry po przejęciu Activision Blizzard.

Czy przejęcie Activision Blizzard to problem dla graczy PlayStation?

Microsoft jest bardzo niejasny w swoich decyzjach dotyczących marek Activision Blizzard na konsolach PlayStation. Wiadomo, że gracze po niebieskiej stronie kochają kupować CoD’a i szczerze mówiąc, nie sądzę, że Microsoft będzie chciał odcinać się od zarobku na graczach korzystających z konkurencyjnej platformy. Oczywiście, brak gier od Activision Blizzard na PlayStation z pewnością spowodowałoby wyższą sprzedaż Xboxa, ale popatrzmy tylko na politykę Microsoftu.

Przejęcie Activision blizzard

Microsoftowi wbrew pozorom nie zależy na tym, żeby sprzedawać gigantyczną ilość konsol i żeby pod tym względem „wygrać generację”. Microsoft skupia się przede wszystkim na rozwoju swoich usług i znów wracamy do tego, o czym pisałem wcześniej, czyli polityce stałego, niezagrożonego dochodu. Korporacja chce przede wszystkim czerpać zyski z usług cyfrowych, takich jak mikrotransakcje i abonamenty. Wystarczy popatrzeć na ideę odpalania gier bezpośrednio na telewizorze w ramach Cloud Gamingu GamePass’a. Gdyby Microsoftowi faktycznie zależało bardzo na konsolach, to nie dawałby takiej możliwości, ale najwidoczniej nie tutaj są największe pieniądze do ugrania.

Przejęcie Activision Blizzard w takiej, czy innej formie poprawi znacznie pozycję Microsoftu i i tak sprzedaż konsol wzrośnie. Dlaczego? Ponieważ Call od Duty, Diablo, czy inne marki tej firmy na PlayStation będą dalej kosztować okolice 350 zł, a gracze Xboxa będą mieli te gry w ramach abonamentu, który nie obciąża portfela bardzo znacząco. W takim wypadku, nie jest ciężko mi sobie wyobrazić, że gracze, którzy stoją po niebieskiej stronie, zaopatrzą się, chociaż w taniego Series S, który pozwoli ogrywać im wiele gier po 55 zł miesięcznie, a nie 350 zł za jedną produkcję.

Już teraz tanio nie jest. Za kilkuletnie odsłony Call of Duty musimy zapłacić ponad 200 zł.

Zresztą, pamiętajmy, że Microsoft wyrażał chęć implementacji GamePassa nawet na konsolach PlayStation, ale Sony nie wyraziło na to zgody. Wygląda więc sytuacja w taki sposób, że dla graczy PlayStation wszystko zostanie po staremu, użytkownicy Xboxa natomiast zagrają w ramach abonamentu za ułamek tej ceny. Ot tyle…

Microsoft nie chce dokopać konkurencji, chce zwiększyć dochody…

Wielu myśli, że przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft jest przede wszystkim ruchem, który ma na celu dokopanie konkurencji, ale prawie nic na to nie wskazuje. Trzeba sobie powiedzieć jasno, nawet jeśli wywoła to fale oburzenia – Sony nie jest bardzo dużym konkurentem dla Microsoftu. Pewnie wszyscy teraz wytrzeszczają oczy ze zdumienia, ale tak, dobrze przeczytaliście. Po prostu Sony pod względem finansowym nie ma zupełnie podejścia do Microsoftu. Obie firmy obrały dwie zupełnie różne taktyki i prowadzą zupełnie odmienną politykę w tej branży. Sony szuka przede wszystkim dochodów ze sprzedaży konsol, a co za tym idzie sprzedaży gier na swoją platformę. Microsoft zdaje się robić z gier usługę i to na usługach robi największe pieniądze.

Są to dwa odmienne podejścia do działania w tym biznesie i gracze niejako nie wybierają platformy, tylko wybierają podejście, które bardziej im odpowiada. Osobiście przy poprzedniej generacji byłem z Sony, bo przemawiały do mnie gry ekskluzywne, teraz stwierdziłem, że znudziłem się trzecioosobowymi grami akcji i przede wszystkim liczy się dla mnie dostępność, cena, mnogość różnych tytułów. Takim sposobem w tej generacji przeszedłem do zielonych i uważam, że nie ma w tym niczego złego. Wybieramy to, co jest dla nas lepsze.

Przejęcie Activision Blizzard nie jest zatem chęcią, zabrania czegoś niebieskim, a chęcią rozszerzenia swoich usług przez Microsoft. Aby usługa się sprzedawała, aby użytkownicy chcieli kontynuować swój abonament, Microsoft wie, że musi pozostać bezkonkurencyjny. Musi mieć ogromne możliwości produkcyjne, aby dostarczać produkcje w trybie nieprzerwanym i aby, użytkownicy mieli abonament stale włączony, a nie tylko odnawiali go na duże premiery w usłudze.

Monopolizacja rynku przez Microsoft? Nie wiem, czy jest się o co martwić…

Z pewnością wiele osób martwi się o monopolizację rynku przez Microsoft. Jest w tym trochę racji, w końcu wiele instytucji rządowych zainteresowało się chęcią przejęcia Activision Blizzard, ale czy naprawdę jest się o co martwić? Nie do końca, ponieważ branża jest ogromna, a fakt, że monopolizacja jest bardzo trudna, jest przykład Switcha. Tak, switcha. Switch bowiem sprzedaje się świetnie przez wzgląd na swoje świeże podejście do grania, do gier i pokazuje to, że gracze szukają i nie stronią od nowych doświadczeń.

Microsoft nie jest po prostu dostarczyć wszystkiego, czego chcą gracze i zasobność portfela, to jednak nie wszystko. Widać to zresztą po polityce firmy, o której mówiłem w tym artykule dość sporo. Microsoft po prostu odpuścił wiele segmentów rynku, w których nie czuł się najlepiej. W poprzednich generacjach próbował on z Sony bić się jak równy z równym, dostarczając również tytuły ekskluzywne, ale zobaczyliśmy przecież, że jest to droga donikąd. W związku z tym obrano własną ścieżkę, która zdaje się na razie działać i tak długo, jak będą podejmowane właściwe decyzje, będzie działać. Microsoft nie przekona do siebie nagle wszystkich. Walka rozgrywka się na zbyt wielu polach bitew, żeby w każdej bitwie brać udział.

Przejęcie Activision Blizzard to mocna karta przetargowa, ale nie na tyle mocna, żeby zmonopolizować branżę. Gracze szukają zbyt wielu rzeczy, a gry idą w zbyt wielu kierunkach, żeby taki scenariusz się ziścił. A co wy sądzicie o tym wszystkim? Przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft jest niebezpiecznym ruchem dla branży, czy cieszycie się, że firma ma szansę odbić się od wizerunkowego dna?

Motyw