Wykradł dane miliarda Chińczyków

Wykradł dane miliarda Chińczyków – Pekin jest w kropce

2 minuty czytania
Komentarze

Rządowa inwigilacja w Chinach jest na znacznie wyższym poziomie, niż w powieści Rok 1984. Mówimy tu o jawnym systemie oceny obywateli, którzy za praworządność i oddanie partii są nagradzani, a za cechy przeciwne, lub bierność karani. I chociaż samo to w swoich założeniach brzmi strasznie, to głównym celem systemu jest to, aby państwo działało jak jedna, wielka naoliwiona maszyna, uciskając naród jako całość, ale bez robienia niepotrzebnej krzywdy jednostkom. Gorzej, jednak jeśli te dane trafią do rąk przestępców. Problem w tym, że to już nie są puste rozważania i pewien haker faktycznie wykradł dane miliarda Chińczyków.

Wykradł dane miliarda Chińczyków

Wykradł dane miliarda Chińczyków
Fot. PixaBay

Anonimowy sprawca lub sprawcy wykradł z bazy danych policji w Szanghaju dane dotyczące miliarda obywateli Chin. Nie zrobił tego jednak z buntowniczych pobudek, a chęci zysku. Przestępca teraz próbuje sprzedać 23 terabajty danych za 10 bitcoinów, czyli około 934 630 złotych — a przynajmniej na moment pisania tego tekstu, bo waluta ostatnio nie jest zbyt stabilna i może jeszcze spaść. Jednak zapłata w Bitcoinach ma dla przestępców ten plus, że trudno ją śledzić. 

Co jednak dokładnie obejmują wykradzione dane? Otóż w większości są to nazwiska, adresy, miejsca urodzenia, krajowe identyfikatory i numery telefonów. Jednak znajdują się tam także raporty o przestępstwach i wykroczeniach — co w Chinach ma o wiele szersze znaczenie niż w krajach demokratycznych. Haker udowodnił, to wypuszczając próbkę danych. Lokalnym dziennikarzom udało się potwierdzić prawdziwość zgłoszenia, wykonując połączenia do losowych osób z udostępnionej puli i potwierdzając ich tożsamość.

Co gorsza, nie wiadomo, w jaki sposób dane te wpadły w ręce przestępcy. Co prawda pojawiły się sugestie, że uzyskali dostęp za pośrednictwem firmy Alibaba zajmującej się przetwarzaniem w chmurze o nazwie Aliyun, która rzekomo miała być gospodarzem bazy danych. To jednak nic pewnego, a dochodzenie w sprawie wciąż trwa. To oznacza, że system wciąż jest podatny na kolejne ataki.

I chociaż nie wiadomo, czy rzeczywiście haker wykradł dane miliarda obywateli Chin, czy tylko ich część i teraz blefuje, to lokalni eksperci od cyberbezpieczeństwa już teraz nazwali ten wyciek największym naruszeniem bezpieczeństwa cybernetycznego w historii Chin. Warto tu zauważyć, że takie dane mogłyby być łakomym kąskiem dla zagranicznych wywiadów — zwłaszcza że cena wcale nie jest jakoś szczególnie wygórowana. Jednak sam wektor ataku — jeśli nie zostanie zaraz odkryty — również może zainteresować wiele osób.

Źródło: Engadget

Motyw