Cyfrowe lusterka w Hyundai Ioniq 6
LINKI AFILIACYJNE

Cyfrowe lusterka w samochodzie. Polubiłem, ale doskonale rozumiem przeciwników

9 minut czytania
Komentarze

Cyfrowe lusterka w samochodzie, nazywane przez niektórych wirtualnymi lusterkami, to technologia, która budzi sporo emocji. W końcu teoretycznie jest to koło wymyślane na nowo. Niemniej nowe technologie pokazują, że można odmienić postrzeganie czegoś, na co tak naprawdę przestaliśmy już zwracać szczególną uwagę w kontekście możliwości rozwoju. W takim razie poznajmy bliżej cyfrowe lusterka i dowiedzmy się, czy faktycznie warto inwestować w nie?

Cyfrowe lusterka w samochodach to na pierwszy rzut oka technologia z przyszłości

Cyfrowe lusterka w samochodzie Lexus ES.

Jednym z pierwszych producentów, który pokazał cyfrowe lusterka w konsumenckim samochodzie, był Lexus. Japończycy w 2018 roku wprowadzili na swój sposób nowatorskie rozwiązanie do swojej flagowej limuzyny ES. Już wtedy był to bardzo zaawansowany system, ale lata minęły i niewielu producentów poszło śladem firmy z Kraju Kwitnącej Wiśni.

Dzisiaj tak naprawdę możemy mówić o kolejnych dwóch firmach, które dołączyły do wyścigu zbrojeń w tym zakresie. Mowa o Audi i Hyundaiu. Z racji, że najwięcej doświadczenia mam z jazd autami z cyfrowymi lusterkami od Koreańczyków, to większość opinii będzie dotyczyć właśnie tej implementacji. Przyjemność — lub nie, to zaraz się okaże — korzystania z tego rozwiązania miałem między innymi w trakcie testów Hyundai Ioniq 5 i Ioniq 6, a także z dodatkowych jazd tym pierwszym autem w różnych warunkach atmosferycznych.

Cyfrowe lusterka w Hyundai Ioniq 5
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Warto zaznaczyć, że chciałbym skupić się na bocznych lustrach, które w konfiguratorach najczęściej występują pod skrótem DSM (Digital Side Mirrors). Niemniej warto wiedzieć, że istnieją jeszcze cyfrowe, a właśnie bardziej wirtualne lusterka montowane wewnątrz aut. W przypadku modeli dostawczych są to często jedyne opcje i ciężko doszukiwać się w tym wypadku wad w morzu zalet, gdyż tak naprawdę łączą podstawowe zalety lusterek z kamerami cofania.

Spotkamy je również w bardziej klasycznych autach z tylnymi szybami i tu kłania się m.in. Hyundai Ioniq 5 N, ale też szereg innych, bardziej przyziemnych propozycji. Wtedy najczęściej jeden przycisk zamienia klasyczne lustro w ekran prezentujący obraz z dodatkowej kamery. Tymczasem wróćmy do właściwego tematu, czyli cyfrowych lusterek bocznych.

Wymyślanie koła na nowo, czyli jak uzyskać równie dobry efekt?

Włączony kierunkowskaz na cyfrowym lusterku bocznym Hyundai Ioniq 5.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Zacznijmy od tego, jak działają boczne cyfrowe lusterka w samochodach. Są to oczywiście kamery, które przekazują obraz na dodatkowe ekrany, które montowane są w okolicach słupka A, czyli na łączeniu deski rozdzielczej i drzwi. Teoretycznie to było naturalne, że po wprowadzeniu kamer cofania, później systemów obrazowania auta dookoła (360 stopni), w końcu nadejdzie ten moment, że stosowne matryce będą wykorzystywane do zastępowania lusterek. Niemniej w tym wypadku to nie jest dodatek, bez którego nadal jesteśmy w stanie płynnie uczestniczyć w ruchu. Dzisiaj wręcz zabroniona jest jazda z uszkodzonymi lusterkami, więc ich cyfrowe odpowiedniki muszą od razu być najwyższej jakości.

Przykładowy obraz z cyfrowych lusterek w Hyundai Ioniq 5 w trakcie jazdy miejskiej
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

W głównej mierze chodzi o spełnienie minimum trzech czynników:

  • jasność — cyfrowe lusterka muszą świetnie radzić sobie także w nocy;
  • częstotliwość odświeżania — nie możemy obserwować rwącego lub smużącego obrazu, co jest szczególnie istotne przy jeździe z wysokimi prędkościami;
  • szczegółowość — poziom przedstawianych na ekranach detali nie może być zakłócany przez szumy lub inne artefakty.

Wszystkie powyższe aspekty automatycznie narzucają ogromne wymagania co do jakości zarówno kamer, jak i wyświetlaczy. Jeżeli jeden z omówionych elementów pozostawia jakiekolwiek wątpliwości, to nie możemy mówić o zastępstwie dla klasycznych lusterek. W przypadku omawianych Hyundaiów sytuacja jest opanowana, bo faktycznie obraz jest bardzo płynny, odpowiednio jasny zarówno w dzień, jak i w nocy, a także nie musimy domyślać się, czy za nami jest śmietnik lub inny samochód.

W czym cyfrowe lusterka są lepsze od klasycznych?

Cyfrowe lusterka z czytelnym obrazem na wyświetlaczu w nocy w Hyundai Ioniq 5
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Na przekór kontrowersjom związanym z tym, aby zamieniać coś sprawdzonego na elektroniczny odpowiednik, postanowiłem zacząć od przedstawienia zalet stosowania cyfrowych lusterek. Pierwsze, co od razu przychodzi mi na myśl, to sam fakt braku możliwości oślepienia kierowcy przez pojazdy ze źle ustawionymi reflektorami lub po prostu innych uczestników ruchu, którzy są fanami „długich”, czyli świateł drogowych. Oczywiście w przypadku klasycznych lusterek częściowo jest to adresowane przez fotochromatyczne odpowiedniki. Niemniej samościemnianie nie jest tak precyzyjnie, jak robią to kamery i ekrany.

Kolejna zaleta, która dla wielu osób może okazać się wtórna, to sam aspekt aerodynamiki pojazdu. Producenci chwalą się, że zastosowanie cyfrowych lusterek ogranicza opór powietrza (zmniejsza wskaźnik Cx). Tak, niewątpliwie jest to fakt, ale ja bardziej skupiłbym się na manewrowaniu. Każdy przejazd przez ciasne uliczki lub parkowanie na ciasnym parkingu, a szczególnie w ciasnych garażach, staje się po prostu prostsze w przypadku aut z cyfrowymi lusterkami.

Czytelny obraz na wyświetlaczu cyfrowego lusterka w Hyundai Ioniq 5 podczas deszczu
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Idąc za ciosem, duże lusterka w samochodach doceniam za to, że są po prostu wygodniejsze do obserwowania otoczenia. Widzimy więcej, nie musimy kombinować z różnymi kątami patrzenia. W przypadku cyfrowych odpowiedników rozmiar samego modułu jest bardzo mały, ale wyświetlany obraz roboczy okazuje się bardzo duży, a nawet większy względem wielu klasycznych modeli. Tym samym ruszanie głową, aby dojrzeć brakujący skrawek drogi, jest po prostu zbędne.

Dodatkowe linie narzucone na obraz z cyfrowych lusterek w Hyundai Ioniq 5
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Ostatni punkt, który tak naprawdę dopiero pokaże nam kluczową zaletę cyfrowych lusterek, to możliwość wprowadzenia interaktywności. Akurat w testowanych przeze mnie Hyundaiach producent nie pokusił się o panel dotykowy, który pozwalałby na wywoływanie dodatkowych akcji, ale to zapewne tylko kwestia czasu. Otóż sposoby interakcji, dodatkowych nakładek lub po prostu rozszerzonej rzeczywistości (AR), które można zastosować, tak naprawdę ograniczają się do naszej wyobraźni.

Przeniesienie czujnika martwego pola jest naturalne, a nawet samo martwe pole jest ograniczane przez szeroki kąt obiektywów, ale co powiecie na rysowanie dodatkowych linii, aby dobrze wyczuć rozmiar auta podczas parkowania? Jesteśmy w stanie szybko ocenić, gdzie kończy się zderzak, czy zmieścimy się pomiędzy inne auta. Pewnie, jest to też kwestia wyczucia samochodu, ale w ten sposób jesteśmy bardziej precyzyjni. Dodatkowo możemy uzależnić perspektywę rysowanego obrazu względem prędkości lub innych zachowań. Niemniej podkreślam, to w głównej mierze wciąż śpiew przyszłości, bo aktualne implementacje są dosyć proste.

W pewnych kwestiach trzeba jeszcze popracować

Mimo że podobają mi się możliwości, które idą wraz ze stosowaniem cyfrowych lusterek w samochodach, to wciąż pozostaję świadomy, że nie jest to idealne rozwiązanie. Dlatego przechodząc do wad, które kryją się za nowoczesnym następcą dla klasycznych luster, trzeba zacząć od samej mentalności i podejścia do tematu.

Jeżeli z góry będziemy nastawieni, że jest to rozwiązanie, które nie ma sensu, to na pewno nie przekonamy się do niego. Z drugiej strony naturalnie nie można popadać w hurraoptymizm. Trzeba sprawdzić na chłodno, przekonać się do zmiany sposobu patrzenia (nie na zewnątrz, a na ekran), pokonać więcej niż kilka kilometrów w różnych warunkach i wtedy wydawać opinię.

Jednak zanim pojeździmy autem, które zostało wyposażone w cyfrowe lusterka, trzeba poznać ich cenę. Samochody, które oferują stosowne rozwiązanie, wciąż są projektowane ze standardowymi lusterkami, a dopiero później możemy dołożyć nowoczesny odpowiednik. Za te drugie trzeba dopłacić i często nie są to małe kwoty. Pozostając w ofercie Hyundaia, stosowny dodatek dla Ioniqa 5 to wydatek rzędu 10 tys. złotych (w zestawie z kilkoma innymi systemami), a dla Ioniqa 6 już „tylko” 8 tys. złotych (bez zestawu), czyli jest to odczuwalna wartość. Teraz pomyślcie o jakiejkolwiek stłuczce lub parkingowym uszkodzeniu oraz konieczności naprawy tego. Wiadomo, warto być ubezpieczonym.

Obraz na wyświetlaczu cyfrowych lusterek, gdy kropla rozprasza światło
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Kolejna niedogodność, która może nas spotkać, to po prostu niefortunnie rozproszone krople. Jeździłem przez kilka godzin w trakcie intensywnych opadów deszczu lub śniegu i nie zdarzało się, aby obraz był jakkolwiek zakłócany. Mało tego, gdybym miał normalne lusterka, to cała zachlapana szyba boczna już by znacząco ograniczyła ich czytelność. Niemniej kilka razy wystarczyła delikatna mżawka i już pojawiała się denerwująca kropla na jednym z lusterek, która wyraźnie inaczej rozpraszała źródła światła (latarni lub aut). Szczególnie odczujemy to podczas jazdy nocnej. Sytuację tutaj ma ratować ogrzewanie, ale… działało ono różnie.

Ostatni aspekt to sam fakt, że nie patrzymy na coś żywego, a jednak na ekran, który emituje niebieskie światło i po prostu męczy wzrok oraz teoretycznie redukuje nasze skupienie. Co prawda samemu nie odczuwałem tego nadmiernie, bo cały czas byłem pod wrażeniem wysokiej i bardzo naturalnej częstotliwości odświeżania, ale nadal jest to cecha, o której nie można zapominać.

Włączony kierunkowskaz na cyfrowym lusterku bocznym Hyundai Ioniq 5.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Tym sposobem poznaliście, czym są cyfrowe lusterka i jak sprawdzają się w praktyce. Niewątpliwie jest to ciekawa technologia, która może jeszcze w znacznym stopniu się rozwinąć i faktycznie być czymś lepszym względem klasycznych lusterek. Dzisiaj już część z tych istotnych ewolucji jesteśmy w stanie obserwować, ale nie mogę stwierdzić, że jest to jakikolwiek „gamechanger” w zakresie jakości prowadzenia. Ot, faktycznie ciekawostka dla fanów nowych technologii.

Zdj. otwierające: Łukasz Pająk / Android.com.pl

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw