Atrapa fotoradaru przy drodze z kwiatami w pierwszym planie i parkującymi samochodami w tle.
LINKI AFILIACYJNE

Atrapa fotoradaru w ogródku przy drodze. Oto jak zareagowała policja

3 minuty czytania
Komentarze

Mogłoby się wydawać, że atrapa fotoradaru zamontowana na posesji będzie przeszkadzać Policji, ale okazuje się, że jest zgoła inaczej. Przekonała się o tym sołtys wsi Wielki Buczek (woj. wielkopolskie), czyli Grażyna Krzyżańska. Ta na swojej posesji postawiła kupiony kiedyś na złomie fotoradar. Niedziałający sprzęt miał za zadanie zmusić kierowców przejeżdżających przez wieś do tego, by zdjęli nogę z gazu. Okazuje się, że ten spryty plan zadziałał, a na dodatek jest zgodny z prawem.

Atrapa fotoradaru jako straszak na kierowców

Atrapa fotoradaru? Lepiej nie ryzykować i zwolnić
Fot. GettyImages / zbg2

Wiadomo, że nikt nie lubi dostawać mandatów, a przekraczanie dopuszczalnej prędkości jest czymś, co do tego prowadzi. Oczywiście takie działanie jest też niebezpieczne, więc pod żadnym pozorem nie powinno się tego robić.

Jednym ze straszaków na kierowców są oczywiście fotoradary. Po remoncie drogi we wsi, gdzie położono nowy asfalt, część z przejeżdżających tamtędy kierowców nie przejmowała się przepisami. Sołtys nie chciała narażać na niebezpieczeństwo mieszkańców, więc postanowiła skorzystać ze sprzętu, który kiedyś na złomie kupił jej mąż.

To było dawno temu, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że wykorzystamy go w ten sposób. Teraz dorobił do niego nogę, jest okazały i widoczny dla kierowców

Grażyna Krzyżańska, sołtys miejscowości Wielki Buczek, wypowiedź dla portalu Interia Motoryzacja

Atrapa fotoradaru została postawiona przy drodze, ale zanim się to stało, sołtys postanowiła udać się do odpowiednich służb. Musiała dowiedzieć się, czy faktycznie może postawić taką atrapę przy drodze.

Atrapa fotoradaru jest jak najbardziej legalna

W związku z tym, że urządzenie pozbawione zostało wcześniej głowicy i nie działa zgodnie ze swoim przeznaczeniem, może stać przy drodze. Atrapa fotoradaru postawiona została na prywatnej posesji, a nie w pasie ruchu, więc zarówno Policja, jak i Główny Inspektorat Transportu Drogowego nie dostrzegli tutaj żadnych nieprawidłowości.

Kierowcy, widząc stojącego wśród krzaków róży „aspiranta do roli fotoradaru”, zaczynają jeździć wolniej. Można więc powiedzieć, że to genialne rozwiązanie, które faktycznie mogło wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa na drodze we wsi. Niektórzy powiedzą, że samo pisanie o tym psuje tajemnicę. Aczkolwiek, nigdy nie wiemy, kiedy może stanąć tam prawdziwy fotoradar. Inicjatywę pochwalił na Twitterze też wicemarszałek województwa wielkopolskiego Krzysztof Grabowski.

Skąd właściwie wzięła się atrapa fotoradaru?

Nie jest natomiast jasne, jak fotoradar trafił na złom. Urządzenia pozbawione głowic powinny być utylizowane, a przynajmniej tak działo się od 2016 roku.

Nie wyzbywamy się urządzeń, które możemy ponownie wykorzystać. Nawet jeśli demontujemy je z jednej lokalizacji, to przenosimy do kolejnej. Koszt jednej głowicy wynosi 200 tys. zł. Utylizacja następowała tylko w sytuacji, kiedy doszło do kompletnego zniszczenia masztu.

W całej historii funkcjonowania systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym CANARD takich przypadków było zaledwie kilka.

Rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, Monika Niżniak, wypowiedź dla Interia Motoryzacja

Istnieje możliwość, że fotoradar pochodzi jeszcze z czasów, kiedy znajdował się pod pieczą Straży Miejskiej. Najważniejsze jednak, że i dziś sprawia, że kierowcy jeżdżą wolniej.

Zdjęcie otwierające: Krzysztof Grabowski / X

Źródło: Wirtualne Media

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw