Nowe samochody coraz częściej przyjeżdżają z chińskich zakładów, zamiast z europejskich fabryk. Europa zmierza w stronę dalszego importowania pojazdów, co potwierdzają dane PwC. Analitycy z firmy prognozują, że już za dwa lata na naszym kontynencie możemy importować więcej samochodów, niż eksportować.
Nowe samochody nie z Europy
W ciągu najbliższych lat na nasze drogi trafi prawie 600 tysięcy samochodów z Azji i niewiele ponad 300 tysięcy aut z Europy. Według PwC powodem jest skupianie się marek na drogich samochodach EV, a rynek obecnie potrzebuje małych, miejskich elektryków.
„Europejscy producenci wciąż borykają się z problemami z dostawami i koncentrują się przede wszystkim na modelach BEV* w wyższym segmencie cenowym. Z drugiej strony chińscy producenci zoptymalizowali i dalej rozwinęli swoje produkty na rynku krajowym, dzięki czemu teraz wprowadzają do Europy niedrogie modele BEV, innowacyjną technologię i nowe koncepcje. W rezultacie widzimy, że żaden europejski model nie znalazł się w pierwszej piątce najlepiej sprzedających się samochodów elektrycznych na świecie” – mówił Felix Kuhnert z oddziału PwC.
*BEV: Battery Electric Vehicle, samochód elektryczny zasilany baterią.
Europejskie koncerny motoryzacyjne mogą być więc „w kropce”. Niemieckie auta obecnie obejmują zaledwie 4,1 proc. udziałów na rynku chińskim, a mocna konkurencja nie zapowiada wcale wzrostu. Przeciwnie do marek chińskich, które co prawda do 2030 roku będą miały tylko 5 procent udziałów na rynku europejskim, ale prognozy wskazują na szybszy wzrost.
Wpływ na produkcję samochodów w Europie mają rosnące ceny energii, kryzys i przede wszystkim problemy z łańcuchami dostaw… w dużej mierze właśnie z Chin.
Problemem jednak nie są tylko azjatyckie marki, ale też samo miejsce produkcji. Wiele marek (VW, Mercedes, Volvo…) posiada prężnie działające fabryki w Chinach, z których eksport do Europy przestaje być nieopłacalny. Omijane są wtedy zarówno wysokie ceny prądu, skomplikowane łańcuchy dostaw części i inne problemy, z którymi należy borykać się w Europie. O ile klientom prawdopodobnie nie będzie to robiło większej różnicy, o tyle europejska gospodarka i zatrudnienie może otrzymać bardzo poważny cios.
Źródło: Autoświat.pl