Coś niedobrego może wydarzyć się w przyszłym roku. Trzymajcie się za portfele

3 minuty czytania
Komentarze

Ostatnie dane o inflacji w Polsce były zaskakująco pozytywne. Wzrost cen we wrześniu przyhamował do 8,2 proc. Ale nie ma co się łudzić. Ten wynik w części był efektem sztucznych działań rządu, a te odbiją się na naszych portfelach już w przyszłym roku.

Inflacja znowu spadła „na łeb na szyję”. We wrześniu dynamika wzrostu cen wyniosła 8,2 proc. rok do roku (r/r). Z kolei poziom cen wobec sierpnia obniżył się o 0,4 proc.

To duża pozytywna niespodzianka, choć warto pamiętać, że spory udział miały w tym różnego rodzaju działania „centralnie sterowane” i/lub regulacyjne zmierzające do obniżenia cen po wakacjach, m.in.: podniesienie limitu zużycia prądu, uprawniającego do zamrożonych cen energii, darmowe leki dla seniorów i młodych, spadek cen paliw na stacjach benzynowych, być może też darmowe laptopy dla czwartoklasistów.

Ostatnio szczególnie wybijają się działania Orlenu w tej sprawie. Paliwa w Polsce są najtańsze w Europie. Koncern zarządzany przez Daniela Obajtka zaczął obniżać ceny mniej więcej od sierpnia. Nie robił tego w czerwcu, maju, kwietniu, lutym itd. Dlatego też duża część ekspertów jest zdania, że są to działania czysto wyborcze. Podobnie przed wyborami na Węgrzech postępował Victor Orban. Niestety, ręczne sterowanie cenami ma swoje skutki uboczne. Polskę zalała fala awarii dystrybutorów Orlenu. Tymi „awariami” sprzedawcy na stacjach mają na polecenie Orlenu przykryć braki paliwa. Na potęgę z promocji Orlenu korzystają Polacy, Czesi czy Niemcy.

Zaniżane ceny paliw wraz z innymi działaniami rządu mogły więc obniżyć zdaniem specjalistów z Santander Bank Polska nawet o 0,8 punktu procentowego. To oznacza, że gdyby Daniel Obajtek postępował rynkowo, a rząd sztucznie nie obniżałby cen, inflacja nad Wisłą wyniosłaby ok. 9 proc.

Kto to sfinansuje? Portfele obywateli

Niestety, wszystko to ma odbić się na naszych portfelach już w przyszłym roku. Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego, przekonuje:

W ostatnim kwartale tego roku inflacja może kształtować się w okolicach 7 proc. rok do roku. Aktualne prognozy wskazują, że od marca 2024 r. inflacja może ponownie zacząć przyspieszać.

A to by oznaczało, że Narodowy Bank Polski, który ma dbać o ceny w kraju, popełnił błąd obniżając stopy procentowe na początku września o aż 0,75 pkt. proc. do 6 proc., co wywołało mocne osłabienie polskiej waluty (a im ona jest słabsza, tym droższe są rzeczy importowane z innych krajów i gorzej pozbyć się inflacji). Dlatego też stopy w przyszłym roku mogą nawet wzrosnąć.

Dla przykładu ankietowani przez NBP ekonomiści oczekują, że inflacja w 2023 wyniesie 11,8 proc., a w kolejnych dwóch latach obniży się kolejno do 6 proc. i 4,3 proc Część prognozujących oczekuje tzw. policy mistake (błędu banku centralnego)  i wzrostu stóp procentowych w ciągu najbliższych dwóch lat.

A to oznaczałoby wzrost rat kredytowych. Z jednej strony Polacy byliby dociskani przez wzrost cen w sklepach, z drugiej przez coraz większe przelewy pieniędzy dla banku. Ile potrwa walka z inflacją w Polsce? Niektórzy wspominają nawet 2027 r.

fot. materiały prasowe/X/NBP

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw