Rząd znalazł nowego winnego wysokich cen energii. To już nie tylko Unia

2 minuty czytania
Komentarze

W czasie gdy społeczeństwo obawia się ogromnych podwyżek na rachunkach, w Polsce wydawane są miliony na… spoty i billboardy o cenach prądu. Za inicjatywą stoi organizacja zrzeszająca polskie firmy energetyczne, choć z ustaleń dziennikarzy wynika, że tak naprawdę to pomysł ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Cała kampania może budzić negatywne skojarzenia z dwóch powodów.

Billboardy o cenach prądu – to nie pierwsza taka kampania

Polski Komitet Energii Elektrycznej, który tworzą m.in. firmy Tauron, Enea oraz PGE, przygotował kampanię związaną z cenami energii. W sieci pojawił się specjalny spot, a w przestrzeni publicznej mają stanąć billboardy. Główny wniosek z kampanii Walczymy o polską niezależność jest prosty – za wysokie ceny prądu odpowiada Władimir Putin, który szantażuje Europę.

W spocie można jednak zobaczyć również krytykę niemieckiej polityki i unijnego systemu EU ETS. Jako kontrast dla nieodpowiedzialnego zachodu jest pokazana Polska, która, jak mówi lektor, dąży do dywersyfikacji źródeł energii i pełnej niezależności energetycznej. W tle pojawia się nawet farma wiatrowa, co jest o tyle ciekawe, że polski rząd kilka lat temu wprowadził prawo blokujące możliwość stawiania wiatraków.

Według Wyborcza.biz koszt kampanii to od 12 do 14 mln zł, a pomysłodawcą tego przedsięwzięcia jest minister Jacek Sasin. Serwis zwraca uwagę, że za takie pieniądze można by kupić węgiel wystarczający na ogrzanie wszystkich mieszkańców miasta wielkości Ciechocinka. Pieniądze są jednak wydawane na działania mające przekonać Polaków, że rząd oraz państwowe spółki działają dobrze, a drożyzna przyszła do nas z zewnątrz.

To nie pierwsza taka kampania

przerobione billboardy o cenach prądu
fot. Daniel Petryczkiewicz / Greenpeace

Na początku roku duże kontrowersje wzbudziły billboardy polskich koncernów energetycznych, z których wynikało, że większość kosztów produkcji energii wynika z opłaty klimatycznej Unii Europejskiej. Przeciwko tej kampanii protestowali aktywiści klimatyczni. Krytycy tego przedsięwzięcia zwracali uwagę m.in. na to, że pieniądze wpłacane w ramach tzw. opłaty klimatycznej UE nie trafiają do unijnego budżetu, tylko są z powrotem wypłacane państwom członkowskim na dekarbonizację energetyki.

źródło: PKEE, wyborcza.biz, money.pl, zdjęcie główne: PKEE

Motyw