najtańsze ogrzewanie domu

Kiedy zacząć grzać? Odwlekanie uruchomienia grzejników nie zawsze się opłaca

3 minuty czytania
Komentarze

W sieci nie brakuje niezbyt mądrych porad dotyczących tego, kiedy zacząć grzać. Jedni wskazują na to, że należy się wstrzymać tak długo, jak to możliwe, żeby zaoszczędzić jak najwięcej energii – a więc opału i pieniędzy. Inni zwracają uwagę, że wyziębione ściany trudno potem ogrzać i to one będą pochłaniały lwią część energii, kiedy już grzać zaczniemy. Przez to nie dość, że rachunki będą wysokie, to jeszcze w pomieszczeniach będzie zimno. Więc kiedy zacząć grzać? No cóż… to zależy. 

Kiedy zacząć grzać? Odpowiedź zależy od budynku

Wszystko tu rozbija się o zjawisko akumulacji ciepła. Ściany z niektórych materiałów mają tendencję do gromadzenia dużej ilości energii cieplnej. Tym samym jeśli się porządnie nagrzeją, to nawet w ostre mrozy nie trzeba będzie szczególnie mocno grzać, ponieważ same ściany budynku będą oddawały ciepło. Z drugiej strony kiedy są wymrożone, to najzwyczajniej w świecie kradną one ciepło z pomieszczenia. 

Działa tu jedno z podstawowych praw termodynamiki, czyli dążenie do równowagi energetycznej pomiędzy sąsiadującymi obiektami – w tym przypadku ścianą a powietrzem wewnątrz budynku. Rzecz jasna na zewnątrz również ta zasada funkcjonuje. To właśnie po to ociepla się ściany – aby ograniczyć przepływ energii. 

Zobacz też: Pompy ciepła — Polacy montowali je, aby oszczędzić. Teraz tego żałują

Czyli kiedy zacząć grzać? Jak najwcześniej? No właśnie… niekoniecznie. Otóż istnieją materiały, które mają wysoką pojemność energetyczną, czyli więcej jej pochłaniają i oddają, oraz takie, które mają ją bardzo niską. Domy z cegły i z kamienia to prawdziwe magazyny energetyczne. W przypadku nowocześniejszych materiałów budowlanych, jak bloczki cementowe, akumulacja ciepła jest niższa, ale wciąż odczuwalna. W takim wypadku jak najbardziej warto rozpocząć sezon grzewczy nieco wcześniej.

W przypadku domów o konstrukcji szkieletowej wygląda to już zupełnie inaczej. Te w głównej mierze składają się ze szkieletu i izolacji termicznej. Oczywiście to duże uproszczenie, bo mamy jeszcze elewację, paroizolację i kilka innych, cienkich warstw. Jednak nie ma w nich nic, co ma dużą pojemność cieplną. Sytuacja jest jeszcze ekstremalna w przypadku zdobywających coraz większą popularność płyt warstwowych: te są po prostu płytami izolacji (wełna, pianka lub styropian) z dwóch stron otoczonymi przez bardzo cienką blachę. W takiej konstrukcji ciepło robi się błyskawicznie, chociaż rzecz jasna nie utrzymuje ona w ogóle temperatury.

Zobacz też: Miliony Amerykanów bez prądu z powodu pogody – są już pierwsze ofiary śmiertelne

Czy to więc oznacza, że kiedy mamy konstrukcję szkieletową lub z płyt warstwowych, to można się wstrzymywać jak najdłużej? No cóż… to też nie takie proste. Oczywiście pomijam tu kwestie związane ze zdrowiem ścian i konstrukcji, a skupiam się tylko na komforcie termicznym. Otóż magazyn ciepła w ścianie to dość pożądaną kwestią. Dlatego też w domach szkieletowych często można znaleźć ściany, lub ich fragmenty wykonane z cegły. Są to swoiste magazyny energii mające zapewnić, chociażby częściową bezwładność cieplną w budynkach tego typu. 

Jeśli macie w swoich domach takie rozwiązanie, to również warto pomyśleć o tym, żeby nie czekać do ostatniej chwili z ogrzewaniem, bo kiedy ta nastąpi, to osiągnięcie odpowiednio wysokiej temperatury może nie być takie proste. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby proste: kiedy wam zimno, to grzejcie, a kiedy nie, to nie grzejcie. Jednak obawiam się, że taka porada dla wielu domów w tym sezonie grzewczym na niewiele się zda. Zwłaszcza w obliczu szalejących cen za energię.

Źródło: YouTube

Motyw