Technik w czerwonym ubraniu instaluje zewnętrzną jednostkę pompy ciełpa i klimatyzatora na ścianie budynku. Przeprowadza kontrole pomp ciepła. Dotacje na pompy ciepła właśnie ruszyły

Pompy ciepła — Polacy montowali je, aby oszczędzić. Teraz tego żałują

3 minuty czytania
Komentarze

Przez lata w Polsce funkcjonowały programy zachęcające do porzucenia węgla na rzecz o wiele czystszych metod ogrzewania. Jedną z nich są pompy ciepła, które pozwalają ogrzewać dom za pomocą ciepła z zewnątrz budynku, działając przy tym dokładnie tak, jak odwrotność lodówki. Problem w tym, że chociaż nie grzeją one bezpośrednio prądem, to jednak to właśnie prąd jest niezbędny do ich działania. I dla ich posiadaczy to obecnie ogromny problem, mimo że rząd obiecuje pomoc finansową.

Pompy ciepła a 2000 kWh rocznie

Pompa ciepła a 2000 kWh rocznie

I to naprawdę miało sens. Koszty może i były porównywalne, jak w przypadku ogrzewania węglem. Dostawaliśmy za to system niemalże bezobsługowy – a w przypadku pompy powietrze-powietrze znacznie mniejszy, niż centralne ogrzewanie. Przy okazji także niezwykle czysty, który nie generuje zanieczyszczeń w lokalnej skali, a w upalne lato mogący służyć za klimatyzację

Biorąc pod uwagę braki węgla i jego początkowo wysokie ceny mogło się wydawać, że pompa ciepła to jedyne słuszne rozwiązanie. Okazało się jednak, że to właśnie właściciele pieców na paliwo stałe spadli jak kot na cztery łapy – a przynajmniej niektórzy z nich. 

Otóż jeśli ktoś ma szczęście, to ogrzewanie węglem w tym sezonie może być naprawdę śmiesznie tanie. Tona węgla groszek na Bogdance to koszt jakichś 1300 złotych z limitem 3 ton na osobę. Dodatek węglowy to natomiast 3 tysiące złotych. Mamy więc 300 złotych za tonę węgla, czyli cenę lepszą, niż kiedykolwiek przedtem. Dodatkowo przez krótki czas funkcjonowały zapisy na węgiel, więc nawet nie trzeba było stać tygodniami w kolejkach, żeby go kupić, a jedynie czekać na telefon z informacją, że już można po niego przyjechać. Nie twierdzę, że jest łatwo i sytuacja z węglem wygląda idealnie – ale przynajmniej ogrzewający w ten sposób zdają się być oczkiem w głowie rządzących i ich potrzeby są stale adresowane. Z różnym skutkiem, ale jednak.

W przypadku pompy ciepła nie tylko nie ma szans na obniżkę ceny prądu z tytułu ogrzewania, ile wręcz jest pewność, że wyjdzie nas to znacznie drożej. Wszystko z powodu tarczy solidarnościowej, która ma nam gwarantować niższe ceny energii elektrycznej pod warunkiem, że zużyjemy jej mniej, niż 2000 kWh rocznie. Niektórzy szukają ratunku w fotowoltaice, jednak nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić.

Pompy ciepła — posiadacze czują się oszukani

Problem w tym, że taki zapas energii w najlepszym wypadku pozwoli na dwa miesiące ogrzewania średniej wielkości domu za pomocą pompy ciepła. Sezon grzewczy jest natomiast znacznie dłuższy, a o energii dla innych urządzeń domowych takich jak lodówka, pralka, czy żarówka można już zapomnieć. Tym samym właściciele tych instalacji czują się zwyczajnie oszukani tym, że zgodnie z namowami rządu wybrali nowoczesne i ekologiczne ogrzewanie, a teraz – w przeciwieństwie do właścicieli kopciuchów – będą za to ukarani.

Owszem, ogłoszono projekt, który przewiduje rekompensatę 40% kosztów dla właścicieli takich instalacji. Problem w tym, że cena ogrzewania tą technologią będzie kilkukrotnie wyższa, niż do tej pory. Właściciele pomp ciepła nie potrzebują dodatków finansowych, tylko wyższego progu gwarancji niższej ceny za energię elektryczną. Bo co im po rekompensacie, skoro koniec końców i tak nawet z nią zapłacą więcej.

Źródło: Money.pl

Motyw