YouTube zablokował kanał rosyjskiej Dumy

YouTube chce walczyć z dezinformacją — stanowcze kroki serwisu

3 minuty czytania
Komentarze

Działania platformy YouTube przyzwyczaiły nas do różnych reakcji. W ostatnim czasie ze sporą krytyką spotkał się pomysł usunięcia możliwości „łapkowania” w dół filmów pojawiających się w serwisie. Tym razem jednak wydaje się, że firma przynajmniej częściowo zaskarbi sobie sympatię internautów. Dzieje się tak, ponieważ platforma rozpoczęła swoją ofensywę przeciwko sianiu dezinformacji.

Nowy system weryfikacji filmów w drodze

ciekawostki o YouTube

Według najnowszych raportów YouTube pracuje aktualnie nad zaktualizowaniem środków, które zwalczają treści wprowadzające w błąd użytkowników serwisu. Neal Mohan, który jest dyrektorem do spraw produktów, poinformował internautów, że nowy system ma skutecznie zastopować pojawianie się na platformie tak zwanego borderline contentu.

Dla osób niezaznajomionych z tym terminem — są to treści, które mogą być potencjalnie niebezpieczne. Przykładami borderline contentu są na przykład wszelkie teorie spiskowe (zamach na World Trade Center czy płaska Ziemia). Problem płynący z poruszania kontrowersyjnych tematów został uwydatniony w szczególności na początki pandemii COVID-19. Jednak według badań YouTube tego typu treści są już oglądane w znacznie mniejszym stopniu niż kiedyś. Użytkownicy serwisu wolą, bowiem oglądać wiarygodne informacje, a nie tematy z tak zwanego „pogranicza”.

Nowe zmiany na pewno wpłynęłyby na odbiór platformy, jednak wciąż nie wiemy, w jakim stopniu zostaną one wprowadzone. Mohan na specjalnym blogu w długim poście opisał działanie systemu sprzeciwiającemu się dezinformacji. Dyrektor YouTube w swoim wpisie zauważył, że filmy wpisujące się w borderline content niekonieczne podlegają zasadą usunięcia ich ze strony, ale jednocześnie platforma nie chce ich polecać swoim użytkownikom. Oznacza to, że jest to naprawdę niewygodny temat dla osób odpowiedzialnych za funkcjonowanie serwisu.

YouTube nie chce fizycznie usuwać filmów z platformy, ale ma zamiar ograniczyć możliwość udostępniania ich w innych serwisach. Jedną z opcji jest wyłączenie przycisku „udostępnij” pod tego typu treściami lub przerywanie im bezpośrednich linków. Takie działania w znaczący sposób pomogłyby w ograniczeniu rozpowszechniania fałszywych lub mocno kontrowersyjnych treści.

YouTube wciąż się waha

W dalszej części posta Mohan pisze o dylemacie, przed jakim stanęła firma. Mowa tu o tym, czy przypadkiem platforma nie powinna przyjąć bardziej agresywnego i stanowczego podejścia do borderline contentu. Wahania dotyczą wolności widza, który może poczuć się ograniczany przez to, że serwis usuwa treści, które potencjalnie chciałby obejrzeć. Według Mohana dodatkowym rozwiązaniem mogłoby być, chociażby zamieszenie przed tego typu filmami specjalnego spotu. Reklama powiadomiłaby nas, że treści, które za chwilę się wyświetlą, mogą zawierać fałszywe informacje.

Głosy internautów pojawiające się po publikacji wpisu mówią, że zbanowanie niektórych filmów może być drastycznym krokiem dla platformy YouTube. Dzieje się tak dlatego, że serwis niejednokrotnie przedstawiał statystyki mówiące, że mniej niż 1 procent wyświetleń borderline contentu pochodzi z sekcji „rekomendowane”. Z drugiej strony wypowiedzieli się specjaliści w kwestii zwalczania dezinformacji. Według licznych badań jednym z głównych źródeł fake newsów jest właśnie YouTube. W styczniu wystosowano nawet specjalny list podpisany przez 80 czołowych organizacji zajmujących się weryfikacją informacji, w którym zawarto prośbę do platformy o walkę z rozpowszechnianiem się szkodliwych dezinformacji.

Mohan próbując bronić YouTube, przedstawił pozostałe nadchodzące zmiany. Zdaniem dyrektora firma ma w planach rozwinięcie współpracy na linii platforma-weryfikatorzy faktów. Inwestycja miałaby ulokować się głównie w technologii, która wykrywa „lokalne fake newsy” oraz obsługuje wiele języków. Ponadto firma myśli nad stworzeniem funkcji, która „wyposaży wyszukiwarkę w dodatkowe etykiety”. Na konkretne kroki ze strony YouTube musimy więc poczekać przynajmniej kilka jak nie kilkanaście tygodni.

Źródło: Engadget oraz EngageWeb

Motyw