Recenzja Nothing Ear (Open): otwarte pudełko z bezprzewodowymi słuchawkami obok smartfona marki Nothing.
LINKI AFILIACYJNE

Recenzja Nothing Ear (open). Udane słuchawki, ale musicie wiedzieć jedno

11 minut czytania
Komentarze

Przed wami recenzja Nothing Ear (open), czyli słuchawek od firmy, która lubi się wyróżniać i zdecydowanie ponownie to zrobiła, idąc pod prąd z panującą od lat modą. W końcu, która funkcja w słuchawkach bezprzewodowych odgrywa niezwykle istotną rolę?

Wielu z was na pewno wskaże aktywną redukcję hałasu, czyli odcinanie się od otoczenia. Tymczasem tytułowa propozycja od Nothing idzie w przeciwnym kierunku ze swoją otwartą konstrukcją. Co z tego wyszło? Przekonajmy się. Serdecznie zapraszam was do recenzji Nothing Ear (open) i poznania naszej opinii na temat tych słuchawek.

Zalety

  • Ponadprzeciętna jakość dźwięku (jak na otwarte słuchawki)
  • Jedyny w swoim rodzaju design
  • Bardzo dobra aplikacja mobilna
  • Odpowiednio wydajny akumulator

Wady

  • Ciężko dostosować ułożenie pałąka
  • Brak czujnika założenia słuchawek

Recenzja Nothing Ear (open) – krótka opinia

Jeśli szukasz słuchawek otwartych i wiesz, z czym to się je, to powinieneś być zadowolonym z Nothing Ear (open). Docenisz dobrą jakość dźwięku, taką samą aplikację i ogólną konstrukcję. Jednak pamiętaj, aby za każdym razem wyłączać słuchane utwory i nie licz na idealne brzmienie podczas aktywności fizycznych.

7,8/10
Ocena

Nothing Ear (open)

  • Budowa 8
  • Dodatkowa funkcjonalność 8
  • Jakość mikrofonów 7
  • Jakość dźwięku 8
  • Akumulator 8

Zestaw, specyfikacja techniczna i cena Nothing Ear (open)

Rozerwane, niemal jednorazowe pudełka to domena Nothing i po tym od razu rozpoznaję produkty tej firmy. Oczywiście charakterystyczny design i kolorystyka też idą w parze. W przypadku Ear (open) mówimy o dosyć sporym pudełku, bo też sam produkt to nie są klasyczne pchełki.

Niemniej sam zestaw pozostaje bez zmian, więc wraz ze słuchawkami otrzymujemy niezbędne instrukcje i krótki kabel USB-C – USB-C do ładowania akcesorium. Producent nie przewiduje wkładek silikonowych.

Recenzja Nothing Ear (open) - pudełko i akcesoria, w tym kabel USB-C, na drewnianym stole.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Swoją drogą mała dygresja, ale Nothing ewidentnie lubi jednorazowe opakowania, bo właściwe pudełko z Ear (open) trafiło do mnie w większym, które otwieramy na takiej samej zasadzie:

Nothing przed pokazaniem Ear (open) całkowicie odświeżył swoje portfolio słuchawek, zmieniając poniekąd nomenklaturę, ale też cennik. W ten sposób poznaliśmy modele Ear i Ear (a), gdzie nawias określa konkretną odmianę.

Open odwołuje się naturalnie do otwartej konstrukcji, ale cena Nothing Ear (open) już taka otwarta nie jest, bo to najdroższa propozycja w portfolio. Mówimy w tym wypadku o koszcie 650 złotych. Jesteśmy blisko premierowej ceny Ear (679 złotych), ale te zdążyły w międzyczasie stanieć.

Tak jak wspomniałem na początku, Nothing idzie pod prąd ze swoją konstrukcją, która nie jest popularna na rynku, więc ciężko dobrać Ear (open) konkretnych konkurentów. Znajdziemy m.in. Xiaomi OpenWear, które są nieco tańsze lub droższe Soundcore Aerofit Pro, ale z opcjonalnym paskiem.

Mimo wszystko wielu producentów poszło w kierunku przewodnictwa kostnego (np. Huawei FreeClip), podczas gdy recenzowane akcesorium stawia na klasyczne przetworniki. Niemniej zachęcam was do zajrzenia do naszego rankingu słuchawek bezprzewodowych, który jest stale aktualizowany.

Dane techniczna Nothing Ear (open)

Przetwornik14,2 mm, dynamiczny
membrana powlekana tytanem
strojenie by Nothing
algorytm Bass Enhance
ŁącznośćBluetooth 5.3
kodeki: AAC, SBC
Google Fast Pair, Microsoft Swift Pair
obsługa dwóch połączeń jednocześnie
Akumulatorsłuchawka: 64 mAh
etui: 635 mAh
ładowanie przez USB-C
Innecertyfikat IP54 (etui i słuchawki)
integracja z ChatGPT
Wymiarysłuchawka: 51,3×41,4×14,4 mm
etui: 125,9×44×19 mm
Wagasłuchawka: 8,1 g
etui: 62,4 g
Wersje kolorystycznebiała
Dane techniczne Nothing Ear (open)

Nothing w swoich materiałach wypowiada się w bardzo szerokim stopniu o brzmieniu słuchawek, aczkolwiek nie jest to wprost widoczne w samej specyfikacji. Otóż otrzymujemy wyłącznie podstawowe kodeki.

Niemniej z zakresu łączności docenić można inne rozwiązania pokroju funkcji szybkiego parowania. Przypominając sobie jeszcze cenę, szkoda, że Nothing nie zdecydował się na wprowadzenie bezprzewodowego ładowania.

Budowa i jakość wykonania Nothing Ear (open)

Recenzja Nothing Ear (open) oraz przezroczyste etui do słuchawek, a także tylna część telefonu Nothing.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Przeźroczystość, biel i czerń jako kolory przewodnie oraz srebrny i czerwony w formie akcentowej. W designie Nothing nic się nie zmienia i wciąż bez problemu rozpoznamy produkty tej firmy. Wyróżniają się, to trzeba im przyznać, a przy okazji zastosowane materiały są przyjemne w dotyku i dobrze spasowane.

Zarówno etui, jak i same słuchawki otrzymały certyfikat IP54, więc są odporne na zachlapanie. Jednak na dłuższą metę warto dbać o czystość i zwracać uwagę, jak odkładamy akcesorium.

W dużej mierze w poprzednim zdaniu odnoszę się do etui, które jest właśnie przeźroczyste w ramach pokrywy i białe, połyskliwe w ramach bazy. Obie powierzchnie są dosyć śliskie i jeżeli nic się nie zmieniło względem poprzednich słuchawek, to nadal będą podatne na zarysowania.

Niemniej sama ergonomia opakowania Nothing Ear (open) wypada bardzo dobrze. Nie ma najmniejszych problemów z otwieraniem pokrywy, wyjmowaniem lub wkładaniem słuchawek. Wbudowany akumulator ładujemy poprzez gniazdo USB-C, które znajduje się przy zawiasie (brakuje indukcji), a wewnątrz czekają na nas jeszcze przycisk do parowania i dioda informująca o stanie pracy.

Przechodząc już do samych słuchawek, to mamy do czynienia z otwartą konstrukcją, tzw. pchełkami, które nie wchodzą bezpośrednio do naszych uszu. Z pomocą długiego, gumowego pałąka opierają się na małżowinie, więc teoretycznie nie powinniśmy mieć problemów z wypadaniem Nothing Ear (open) podczas użytkowania. W moim przypadku taka sytuacja nie występowała i tyczy się to także jazdy na rowerze lub biegania.

Na obudowach słuchawek znajdziemy dotykowe przyciski, które ściskamy odpowiednią liczbę razy, aby wywołać konkretną akcję. Wygoda użytkowania bardzo uzależniona jest od samej budowy naszych uszu.

Pałąki nie są na tyle elastyczne, aby móc swobodnie dostosowywać ułożenie Ear (open), co ostatecznie siłą rzeczy przekłada się na wrażenia z użytkowania, do których możemy przejść w tym momencie.

Wrażenia z użytkowania Nothing Ear (open)

Recenzja Nothing Ear (Open) – słuchawki na drewnianym stole, obok telefonu Nothing Phone i etui ładującego.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Już po wyjęciu słuchawek Nothing Ear (open) z etui czeka na nas pozytywna wiadomość, bo smartfony z Androidem (Google Fast Pair) i komputery z Windowsem (Microsoft Swift Pair) od razu pokażą nam komunikat z opcją szybkiej łączności. W dalszym kroku, w przypadku urządzeń mobilnych, możemy skorzystać z aplikacji Nothing X, która pozwala na bardziej dogłębną konfigurację.

Jest ona darmowa i dostępna zarówno w Sklepie Play, jak i App Store. Tłumaczenie jest dobre i tym razem nie zauważyłem, aby były problemy z polskimi znakami w charakterystycznej, kropkowanej czcionce Nothing.

Aplikacja szczegółowo przedstawi nam, jak wykonywać konkretne polecenia, które później możemy też dostosować pod swoje preferencje. W kontekście gustu pojawia się rozbudowany korektor dźwięku, który powinni polubić zarówno podstawowi melomani, jak i ci bardziej zaawansowani. Oczywiście w tym wszystkim nie mogło zabraknąć możliwości aktualizacji oprogramowania.

W ramach dodatkowych funkcji Nothing umożliwia namierzenie słuchawek w pobliżu, połączenie dwóch urządzeń jednocześnie lub aktywować tryb niskich opóźnień. W ten sposób omówiliśmy całą aplikację, która jest bardzo prosta w obsłudze poprzez swoją przejrzystość.

W kontekście łączności teoretycznie nie mogę za bardzo narzekać, bo stabilność jest w porządku. Doceniam wspomnianą możliwość podłączenia np. komputera i smartfona jednocześnie. Jednak brakowało mi czujnika, który monitorowałby, czy mamy założone słuchawki.

Jakość mikrofonów

Recenzja Nothing Ear (open) - białe bezprzewodowe słuchawki douszne na drewnianym tle.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

W każdej słuchawce recenzowanych Nothing Ear (open) znajdziemy po dwa mikrofony, które sprawdzają się po prostu poprawnie podczas rozmów telefonicznych.

W momencie, gdy pojawia się wiatr lub jedziemy na rowerze, to wciąż powinniśmy być dobrze słyszalni przez naszych rozmówców, aczkolwiek wyraźnie przytłumieni. Poza tym zdarzały się sytuacje, że na ułamki sekund bylem całkowicie wyciszany. Na szczęście były to tylko pojedyncze zdarzenia.

Z racji konstrukcji i ogólnych założeń Nothing Ear (open) nie oferują aktywnej redukcji hałasu. Pasywna forma jest minimalna, więc nie jesteśmy w żaden sposób odcinani od świata zewnętrznego. Oczywiście odtwarzając muzykę, przestaniemy słyszeć najcichsze dźwięki.

Jakość dźwięku Nothing Ear (open)

Recenzja Nothing Ear (open) - zdjęcie bezprzewodowego słuchawki dousznej Nothing Ear przy biurku, z nieostrym tłem.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Najważniejsze pytanie, czyli jak brzmią testowane Nothing Ear (open)? Jakość dźwięku jest na pewno gorsza względem dokanałowych słuchawek, do których jesteśmy przyzwyczajeni od lat. W przypadku dousznych konstrukcji także lepiej sprawdzają się chociażby AirPodsy, a to wszystko wynika z faktu, że Ear (open) nie przylegają bezpośrednio do naszych uszu.

Czy to wszystko oznacza, że recenzowane akcesorium źle brzmi? Niekoniecznie, bo mimo wszystko byłem pozytywnie zaskoczony, że w takiej konstrukcji Nothing był w stanie zaoferować bardzo szeroką scenę z odpowiednimi niskimi tonami.

Dlatego w samej kategorii otwartych słuchawek mówimy o naprawdę dobrej jakościowo propozycji. Szczególnie pozytywnie zaskoczyło mnie brzmienie instrumentów perkusyjnych i wspomniany bas, które nie stały się kompromisem w ogólnym rozrachunku. Do tego pamiętajmy o rozbudowany equalizerze, który efektywnie jest w stanie dostosować dźwięk do naszych potrzeb.

Musicie jednak wiedzieć jedno. Powyższa sekcja odnosi się do „statycznego” odsłuchu w domu, biurze i ogólnie przestrzeniach zamkniętych. Siłą rzeczy w otwartej konstrukcji pęd powietrza, np. podczas jazdy na rowerze, będzie skutecznie odwracał naszą uwagę od szczegółów w utworach. Jest to jednak po prostu cecha, a nie wada Nothing Ear (open).

Teraz druga strona tej samej monety. Co z wyciekiem dźwięku na zewnątrz? Jest całkiem dobrze, ale przy 60% natężeniu dźwięku lub wyższym już otoczenie będzie wiedziało, że słuchamy muzyki. Tylko pamiętajmy, że recenzowane akcesorium jest dosyć donośne.

Akumulator – czas pracy i ładowania

Recenzja Nothing Ear (open) – etui ładujące i kabel USB-C na biurku.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Nothing obiecuje, że testowane Ear (open) są w stanie pracować przez 8 godzin na jednym ładowaniu, a po uwzględnieniu etui (3x doładowanie) w sumie mówimy o 30 godzinach. W praktyce są to osiągalne wyniki przy ustawieniu 50% natężenia dźwięku, choć czasami zdarzało mi się poprawić wspomniane czasy o 10%, a czasami okazywały się minimalnie gorsze.

Ładowanie etui zajmuje około 2 godzin, podczas gdy same słuchawki potrzebują połowy tego czasu, aby móc działać dalej na pełnych obrotach. Po 10 minutach w etui akcesorium ma pracować przez ~2 godziny.

Recenzja Nothing Ear (open). Podsumowanie i nasza opinia

Recenzja Nothing Ear (Open) słuchawek na tle telefonu.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Kończymy test Nothing Ear (open), a więc słuchawek, które musisz wiedzieć, że chcesz kupić. Oczywiście odwołuję się w tym momencie do samej konstrukcji, która skierowana jest do konkretnej grupy odbiorców. Mowa o osobach, które chcą słuchać muzyki i jednocześnie wiedzieć, co się dzieje wokół nich.

Siłą rzeczy nie możemy w tym momencie oczekiwać topowej jakości dźwięku, ale w swojej klasie Nothing Ear (open) wyróżniają się pozytywnie. Oczywiście do tego dochodzi charakterystyczny design, wydajne akumulatory i dobra aplikacja na smartfony.

Z rzeczy mniej przyjemnych na pewno należy zaliczyć cenę, w której moglibyśmy oczekiwać chociażby lepszych kodeków lub czujników założenia słuchawek. W samej konstrukcji poprawiłbym też elastyczność pałąka, który jest giętki, ale nie na tyle, aby poprawić ułożenie słuchawek w samych uszach.

Zdj. otwierające: Łukasz Pająk / Android.com.pl

Produkt na okres testów został udostępniony przez Nothing. Dostawca nie miał wpływu na treść materiału – prezentowana opinia jest niezależnym i subiektywnym poglądem autora tekstu. Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw