Osoba trzyma tablet z logo VAR Premier League na ekranie.
LINKI AFILIACYJNE

„VAR zabija futbol”. Takiej bzdury dawno nie słyszałem [OPINIA]

6 minut czytania
Komentarze

Trwające właśnie EURO 2024 po raz kolejny sprowokowały fanów futbolu do jednej z najbardziej jałowych dyskusji w dziejach. Jej głównym tematem jest technologia VAR, która według niektórych „znawców” zabija radość wśród kibiców, zawodników i trenerów.

Zacznijmy od tego czym jest VAR

Dwóch mężczyzn siedzących przed monitorami w pokoju VAR, na ekranach wyświetlane są ujęcia stadionu piłkarskiego.
Fot. UEFA / materiały prasowe

Aby móc dywagować nad tym czy Video Assistant Referee (VAR) jest potrzebny w dzisiejszym futbolu, czy też jest to narzędzie zbędne, najpierw krótko przypomnijmy podstawowe zasady jego działania. Technologia ta w swojej pierwszej wersji zadebiutował w 2016 roku, a jej głównym zadaniem jest wspieranie pracy sędziów w trakcie meczów piłkarskich.

Podobnie jak w siatkówce czy tenisie dzięki systemowi VAR arbitrzy mogą korygować swoje decyzje poprzez analizę spornej sytuacji na monitorze wyświetlającym jej powtórki. Podstawą działania tej technologii jest jednak centrum VAR, gdzie znajduje się najczęściej czterech sędziów, którzy są w stałym kontakcie z arbitrem głównym danego spotkania.

Dla przykładu – w trakcie meczu doszło do brutalnego faulu na czerwoną kartkę, jednak sędzia z boiska nie widział tego zdarzenia lub postanowił pokazać atakującemu jedynie żółtą kartkę. W takim przypadku arbitrzy VAR oglądają powtórkę zdarzenia i informują swojego kolegę na boisku o tym, że powinien udać się do monitora. Po obejrzeniu ataku z różnych ujęć sędzia może podtrzymać swoją decyzję lub anulować żółtą kartkę i pokazać agresorowi kartonik o czerwonym kolorze.

Analogicznie mają się sytuacje z potencjalnymi rzutami karnymi, zagraniami ręką czy błędną identyfikacją zawodników. Wraz z rozwojem technologii VAR i podobnych rozwiązań w trakcie meczów pojawił się także SAOT, czyli półautomatyczny system wykrywania spalonego. Dzięki zastosowaniu czujników w piłce oraz dziesiątek kamer śledzących ruchy zawodników na boisku, sędziowie VAR błyskawicznie otrzymują informacje o tym, czy w trakcie rozgrywania danej akcji doszło do spalonego.

Dzięki takiemu usprawnieniu arbitrzy nie muszą rysować linii wyznaczających granicę spalonego, a sędziowie na boisku praktycznie z miejsca dostają informację o tym, że można przerwać akcję, ponieważ i tak doszło w niej do przekroczenia przepisów.

Materiał pokazujący system SAOT w akcji

Trudno nie odnieść wrażenia, że w założeniu system VAR jest genialny. W końcu wyrównuje on szanse obu ekip na uczciwe sędziowanie i niemalże redukuje ryzyko pomyłki arbitra do zera. Niestety teoria to jedno, a praktyka to drugie…

VAR to zbawienie dla futbolu, a jego problemy nie leżą w technologii

Sędzia popełnia błąd wskazując pozycję spaloną Tajona Buchanana
Fot. TVP Sport / YouTube, zrzut ekranu

System VAR funkcjonuje w futbolu na najwyższym poziomie już od ośmiu lat, więc na tak ogromnej przestrzeni czasu doszło do wielu skandali z tą technologią w roli głównej. Taki stan rzeczy doprowadził nawet do tego, że część kibiców uznaje VAR za zło, które jak najszybciej musi zostać usunięte ze świata piłki nożnej. Takie radykalne głosy są jednak pozbawione merytorycznych podstaw.

Oczywiście – mimo „anioła stróża” sędziów w trakcie wielu meczów wciąż popełniane są podstawowe błędy, które często wypaczają wyniki rywalizacji. Sęk w tym, że nie jest to problem położony w instytucji jaką jest system VAR, a… arbitrach!

W teorii technologia Video Assistant Referee jest bowiem świetna. Błąd sędziego? Korekta. Spalony? Korekta. Zagranie ręką, które umknęło uwadze arbitra? Korekta. Niestety z wielu wciąż niezrozumiałych powodów sędziowie pracujący nad meczami z centrum VAR wciąż omijają ważne kwestie lub do interwencji nie upoważnia ich regulamin tego systemu.

Zaznaczmy bowiem, że VAR wciąż nie może interweniować przy takich spornych sytuacjach jak faul poza polem karnym czy rzut rożny. Sprawia to, że niestety świat futbolu zna już przypadki, kiedy to sędzia wskazał na rzut rożny, którego nie powinno być (uwidoczniły to powtórki), a z dośrodkowania pada gol.

Dlaczego więc arbitrzy znajdujący się w centrum VAR nie mogą dać znać swojemu koledze na boisku, że drużynie A należy się rzut od bramki, a nie rzut rożny dla drużyny B? To pytanie należy jednak skierować do osób tworzących regulaminy.

Koniec końców 100% błędów sędziów podczas meczów piłkarskich to błędy ludzkie, a nie technologii VAR. System ten ma bowiem wspierać arbitrów a nie zastępować ich pracę. Niestety mimo ośmiu lat stażu wciąż wielu sędziów nie potrafi sprawnie korzystać z tego systemu lub użyć go w sytuacji, kiedy powinien być użyty.

Na sam koniec przytoczmy jeszcze jeden z największych „błędów VAR” w ubiegłym sezonie. Podczas meczu angielskiej Premier League pomiędzy Tottenhamem a Liverpoolem, po interwencji arbitrów VAR anulowano gola dla drugiej z drużyn z powodu rzekomego spalonego Luisa Díaza. Jak się potem okazało, spalonego wcale nie było, a powodem błędnej decyzji było nieporozumienie sędziów VAR z arbitrem głównym spotkania. Jednocześnie regulamin systemu, który ustaliły władze Premier League, nie pozwala odkręcić takiego bałaganu.

Bez dwóch zdań nie jest to więc błąd systemu VAR, a sędziów, którzy nieumiejętnie z niego skorzystali. Oczywiście winy można upatrywać także w regulaminie, jednak po raz kolejny ustalają go ludzie, a nie sama technologia. Komunikacyjny miszmasz z meczu Tottenhamu i Liverpoolu możecie obejrzeć poniżej.

Zapis z kontrowersyjnej sytuacji

Chaotyczność sędziów, błędy w komunikacji, stale zmieniające się przepisy oraz głupie luki w regulaminie sprawiają, że system Video Assistant Referee nie może w stu procentach wykorzystać swojego potencjału. Sama technologia oferuje nam bowiem znacznie więcej, niż faktycznie z niej czerpiemy.

Cóż, być może jest to jedynie kwestia obycia się z system i nauczenia się jego obsługi – w końcu dla niektórych osiem lat nauki to wciąż za mało, co udowadniają nam sędziowie z Hiszpanii czy Anglii.

Źródło: Opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: Footy.com Images / Flickr

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw