Grafika podzielona na dwie części, z lewej strony zdjęcie srebrnego samochodu typu minivan na miejskim parkingu, z prawej ilustracja z dwoma postaciami w aucie i tekstem "Dzięki wspólnemu przejazdowi udało Ci się zaoszczędzić 6,00 zł. Dziękujemy za współdzielenie przejazdu".
LINKI AFILIACYJNE

Jechałem UberX Share. Oszczędziłem 6 zł i już wiem, że nigdy tego nie powtórzę [OPINIA]

8 minut czytania
Komentarze

Po wielkiej premierze UberX Share postanowiłem sam sprawdzić usługę tańszych przejazdów dzielonych z zupełnie obcymi osobami. Moją opinię można podsumować w jednym zdaniu: Było OK, nigdy więcej. Ta przygoda jest jednak dużo bardziej zawiła i niejednoznaczna.

Sprawdziłem UberX Share – „idealny” sposób na miejski przejazd

Szary samochód marki Toyota, taksówka UberX Share, stoi na bruku obok białej flagi z logotypem.
Karoca już czeka. Fot. Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl

Nie tak dawno Uber zapowiedział nową usługę UberX Share. Według zapewnień firmy ma to być idealny sposób na podróżowanie, naturalnie łączący pasażerów jadących w podobnym kierunku. Na papierze ma to same zalety. Klienci oszczędzają, kierowca ma więcej zamówień jednocześnie, a samochód mniej kręci się po mieście, więc ulice także mogą stać się nieco mniej zatłoczone.

Ba, nawet ślad węglowy jest nieco mniejszy. Tu jednak wyraźnie widzę marketingowe oko puszczane do „kluczowego targetu wrażliwych ekologicznie zetek”. Nie oszukujmy się jednak. To właśnie niższa cena (według Ubera — nawet do 30%) jest tu głównym wabikiem. Prawdziwi ekolodzy z przekonania raczej i tak wybierają tramwaj czy rower.

W moim przypadku zdecydowałem się wypróbować nową usługę, bo przez dwa dni z rzędu wracałem o podobnej godzinie z tego samego miejsca. To dość dobre warunki testowe, by porównać opcję UberX Share z dobrze już znanym UberX.

Wybór usługi nie był żadnym problemem, a aplikacja nawet nieco zachęca do wybrania opcji XShare informacją „Oszczędź na współdzieleniu pojazdu”. No jasne, dobrze, tylko tak właściwie ile? Zwykły przejazd wiązał się z kosztem 31,17 zł. UberX Share to rozstrzał od 23 do 29,30 zł. Czyli w najgorszym przypadku mogę liczyć na zawrotne 1,87 zł upustu. W najlepszym – 8,17 zł. To już coś.

UberX Share? Zdziwiony kierowca, zdziwiona pasażerka

Na kierowcę nie czekałem dłużej niż w przypadku zwykłego przejazdu i już po paru minutach mknąłem w stronę domu. Tymczasem intensywnie czytałem to, co wyświetlała mi apka. Jak super, że wybrałeś UberX Share, może kogoś ci dobierzemy, poczekaj chwilę, może teraz, może później. Co z tą zniżką do 30%, bo komunikat w aplikacji mówi już o 20% – zapytałem w duchu.

Nagle akcja się zagęszcza. Dźwięk powiadomienia z telefonu kierowcy wskazuje, że otrzymał on nowe zlecenie. Ja, śledząc sprawę na komórce, widzę, że apka kogoś mi dobrała. Powoli przestawałem na to liczyć. A jednak!

Sam kierowca wydał się jednak odrobinę skonfundowany. Dostał powiadomienie o przejeździe, przez krótką chwilę się zastanowił, po czym… spojrzał w tył, jak gdyby upewniając się, że tak, ma już jednego pasażera i nie ma przywidzeń. Byliśmy akurat na rondzie, więc wykonał dodatkowe „kółko” i zmieniliśmy kierunek podróży.

Dojazd do miejsca odbioru drugiej osoby zajął dłuższą chwilę. Spoglądałem nieco na zegarek, bo nieubłaganie byliśmy coraz bliżej popołudniowych godzin szczytu. Zatrzymaliśmy się nieopodal przystanku autobusowego, drzwi otworzyła przyjaźnie wyglądająca pani w średnim wieku. A, no tak. Usiadłem na miejscu od chodnika, muszę się błyskawicznie przesiąść. Pas, gdzie ten pas?

Osoba siedząca na tylnej kanapie samochodu, widok z góry na jej czerwone spodnie i plecak umieszczony między nogami.
Czas na szybką zamianę miejsc. Fot. Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl

Podobnie jak w przypadku kierowcy, na twarzy mojej współpasażerki zamalowała się odrobina niepokoju. Dość widoczne było, że zastanawia się, czemu w jej Uberze siedzi jakiś koleś i czy aby nie wsiada do już zajętego pojazdu. Chcąc nie chcąc wchodzę w rolę marketingowca Ubera.

„Dzień dobry, wie pani, teraz jest taka nowa usługa. Jedziemy w podobne miejsca, ja to tu dokładnie. O, pani chyba trochę dalej, ja trochę bliżej, to będę wysiadał pierwszy. Niby nawet oszczędzamy. Tak, ja też pierwszy raz.”

Z krótkiej wymiany zdań wynikło, że kobieta nie była świadoma tego, że będzie jechać z kimś innymi i do tego obcym. Sam byłbym dość zaskoczony takim obrotem spraw, jeśli liczyłem na zwykłego UberX, a do Share’a wsiadałbym drugi. Nie wiem jednak, jakie komunikaty wyświetlała jej aplikacja.

Uber X vs UberX Share. Jedziemy, a ja spoglądam na zegarek

Porozmawialiśmy przez parę pierwszych minut wspólnej jazdy, padł żart, że to trochę jak randka w ciemno, ale po pewnym czasie siedzieliśmy już w ciszy. Skomentowaliśmy też jednak to, że no tak, ta trasa teraz już się zapycha, w końcu trafiliśmy już w godziny szczytu. Na ulicy było tłoczno, ale nie był to pełny korek. Znów patrzę na zegarek.

W końcu żegnając się ze współpasażerką, wysiadam pod domem i szybko rachuję w głowie podsumowanie. Zamówiłem przejazd o 16:04. Na zegarku mamy 16:58. Podróż do domu zajęła mi 53 minuty. Radosnym komunikatem Uber mówi mi, że zaoszczędziłem 6 złotych, a cały przejazd kosztował 23,30 zł. Niby coś, ale w perspektywie dość długiego czasu przejazdu nie poczułem w duszy realnego zysku. Przypomnijmy, że na starcie oferowano mi UberX za 31,17 zł, czyli w teorii oszczędziłem nawet 7,87 zł.

Bez rozpisywania się wspomnę o faktycznym koszcie i czasie klasycznego UberX na identycznej trasie i o podobnej godzinie (kolejnego dnia, we wtorek). Ten przejazd został zamówiony o 16:30, a zakończył się o 17:13. W pojeździe spędziłem więc 43 minuty i wydałem 31,66 zł. Można ostrożnie założyć, że o wpół do piątej tłok na ulicach może być nieco większy niż o 16:00, ale to już wróżenie z fusów.

Różnica między dwoma opcjami, które sprawdziłem na własnej skórze, to więc 10 minut mniej, ale 8,36 zł wyższa opłata. Szczerze mówiąc, podczas spisywania liczbowego podsumowania nieco się zdziwiłem. Na papierze chętnie poświęciłbym „dziesięć minut za dychę”, co prawda niecałą. Będąc w taksówce ze współpasażerką przejazd UberX Share jednak dziwnie mi się dłużył.

Może to mentalny efekt odrobinę niezręcznej ciszy, pewnej sceniczności, wewnętrznego obowiązku pilnowania się? Kobiecie nie mam absolutnie nic do zarzucenia, ale z obcą osobą jedzie się po prostu inaczej, niż samemu.

Podsumowanie – OK i nigdy więcej

Wybierając przejazd Uberem nie chcę się nad nim zastanawiać więcej niż 5 sekund. Jestem tu, chce być tam, po wpisaniu celu cena nie wystrzeliła w kosmos – zamawiam i koniec. Tę prostotę całkowicie zaburza zastanawianie się w stylu:

OK, mogę oszczędzić, ale w sumie ile? To mi wszystko wydłuży, no i nie wiem kiedy będę na miejscu. Czy są teraz godziny szczytu? Czy mogę się tam ewentualnie spóźnić? A co jeśli ta druga osoba będzie kłopotliwa? Mam ją zabawiać rozmową czy nie?

W moim przypadku dodatkowe niewiadome czasowe oraz społeczne sprawiają, że zniżka musiałaby być bardziej atrakcyjna, bym na poważnie zastanowił się nad regularnym używaniem UberX Share. A co jeśli opóźnienie za kolejnym razem wyniesie 30 minut? Osobiście wolę dopłacić i mieć spokój. Spróbowałem, było OK i nigdy więcej.

Nie mam nic do samej usługi, jej wykonanie odbyło się na przyzwoitym poziome, przebieg przejazdu nie wyróżniał się ani na plus, ani na minus. W głowie jednak kołacze się sławne pytanie – a komu to potrzebne?

Tu dochodzimy do paradoksu opłacalności UberX Share. W przypadku miejskich podróży sprawa zawsze rozbija się o cenę vs czas. Jeśli i tak będę jechał w dane miejsce bliżej godziny niż 25 minut – co, jak myślę, nadal może być opcją przy mniej zbornym współpasażerze lub przymusie większego objazdu, by go odebrać – po co wybierać przejazd samochodem?

Warszawski bilet jednorazowy przesiadkowy to koszt 4,40 zł, czyli cały przejazd komunikacją zbiorową mieści się z zapasem w 6 złotych zniżki, jaką zaproponował mi UberX Share. Nie rozsiądę się może na tylnej kanapie Priusa czy Corolli, może będę musiał się przesiąść do innej linii… ale w przeciętnym autobusie niewiadomych jest mniej, niż podczas przejażdżki Uberem z obcą osobą.

Dla mnie UberX Share usadawia się więc w dość dziwnej niszy. Jest już wyraźnie droższy od komunikacji zbiorowej, a jedynie nieco tańszy od klasycznego UberX. Dzieląc pojazd z inną osobą, nie wiem, na kogo trafię, co jest dla mnie kłopotem.

Jeśli ktoś jest duszą towarzystwa i dla przykładu kocha konwersacje z taksówkarzami – XShare to dla niego dwie pieczenie na jednym ogniu. Ja chcę się przemieszczać szybko, sam i w ciszy. Z UberX Share jedyna pieczeń przejazdu po prostu pali się na węgiel.

Źródło: oprac. własne, Uber, informacja prasowa. Zdjęcie otwierające: Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl, montaż własny

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw