dyski zewnętrzne NVMe

Uwaga na tanie dyski zewnętrzne NVMe. Po rynku krążą wersje, których lepiej unikać

3 minuty czytania
Komentarze

Ludzie często sięgają po tańsze rozwiązania i trudno się temu dziwić. W sytuacji, kiedy produkt wysokiej klasy jest znacznie droższy, a tylko o kilkanaście procent wydajniejszy lub szybszy często szukamy oszczędności. Dobrym przykładem są tu dyski zewnętrzne NVMe. Oczywiście można kupić prawdziwego potwora skrojonego pod obróbkę filmów, ale jeśli chcemy przechowywać na nim tylko zdjęcia z wakacji i inne pliki, na których nie będziemy pracować, to chętnie sięgamy po tańsze rozwiązanie. Okazuje się jednak, że zbytnie oszczędności mogą nam tutaj wyjść bokiem. 

Fałszywe dyski zewnętrzne NVMe

dyski zewnętrzne NVMe
Fot: MyDrive

Przekonał się o tym pewien Chińczyk, który postanowił zaoszczędzić i kupił najtańszy dysk zewnętrzny NVMe o pojemności 512 GB. Z zewnątrz wszystko wyglądało naprawdę dobrze: niezbyt dobrze spasowany plastik, co jest normą w urządzeniach z niską ceną – na czymś koszty trzeba ciąć – za to złącze USB-C do podłączenia nośnika. Jednak po jego podłączeniu do komputera pojawił się poważny problem: prędkości dysku. 

Oczywiście nie jest możliwe osiągnięcie pełnej prędkości zapisu i odczytu nośnika NVMe przez USB, nawet w standardzie 3.2. Mimo to można liczyć na kilkaset MB/s zarówno odczytu, jak i zapisu. Jednak w tym wypadku osiągane prędkości wynosiły do 100 MB/s przy odczycie i kilkudziesięciu MB/s podczas zapisu. Czyli wolniej, niż w przypadku porządnego dysku zewnętrznego HDD. Jednak nie tego oczekujemy, kiedy kupujemy nośnik NVMe, prawda?

Fałszywy dysk NVMe po zdjęciu obudowy

Okazuje się, że przyczyny powyższego problemu były dwie. Przede wszystkim omawiany dysk zewnętrzny NVMe miał wewnątrz zainstalowany tani kontroler USB 2.0. Tym samym jego maksymalna prędkość była znacznie niższa, niż nawet HDD z kontrolerem USB 3.0. Kolejnym problemem było to, że… wcale to nie był dysk NVMe. W środku właściciel tego wynalazku znalazł dwie karty pamięci przytwierdzone do slotów czytnika. Co więcej, nieopisane karty pamięci, więc nie ma pewności, czy nośnik miał w ogóle te deklarowane 512 GB. 

Warto bowiem pamiętać, że zakłamywanie pojemności w tanich, niemarkowych pendrive i kartach pamięci to istna plaga. Jest to możliwe dzięki manipulacji firmware kontrolera, który może fałszywie przedstawiać pojemność dysku. Czy miało to miejsce w tym wypadku? No cóż, biorąc pod uwagę skale oszustwa, czyli zastosowanie kart pamięci zamiast dysku NVMe, to zdziwiłbym się gdyby było inaczej. 

Z tej historii można wyciągnąć jedną lekcję: unikać podejrzanie taniej elektroniki, a zwłaszcza nośników pamięci. Lepiej dopłacić więcej, do takiego znanej marki, niż władować pieniądze w coś, co okazało się zwykłym czytnikiem kart pamięci. Ewentualnie kupić sobie porządny czytnik kart pamięci i jakąś tanią, markową kartę jeśli naprawdę nie zależy nam na prędkościach zapisu i odczytu danych. Na pewno wyjdziemy na tym lepiej, niż na takich wynalazkach. A jeśli szukacie porządnego dysku zewnętrznego, to koniecznie sprawdźcie nasz poradnik odnośnie wyboru dysku.

Źródło: Tomshardware, Fot: MyDrivers

Motyw