Li-Fi

Zapomnij o Wi-Fi. Wyjaśniamy, czym jest Li-Fi i dlaczego powinieneś na nie czekać

3 minuty czytania
Komentarze

O Li-Fi, czyli Light Fidelity mówiło się już od kilkunastu lat. I chociaż technologia rozwijała się tak długo i w międzyczasie doczekaliśmy się całej masy rozwinięć Wi-Fi, to pierwsza iteracja Li-Fi i tak zostawia swojego konkurenta daleko w tyle pod względem prędkości. Dlatego też porównanie do światłowodu nie jest ani trochę na wyrost. 

Li-Fi to światłowód bez światłowodu

Li-Fi
Fot: LetsgoDigital

Li-Fi wykorzystuje do komunikacji z siecią światło widzialne, co niesie ze sobą pewne zalety, jak i wady. Jednak zanim do nich przejdziemy, to skupmy się na samym standardzie. Ten został oznaczony jako IEEE 802.11bb-2023, czyli dość podobnie do Wi-Fi, co raczej nie jest dziwne, ponieważ stoi za nim ta sama organizacja, czyli Institute of Electrical and Electronics Engineers. Nie ma więc mowy o plagiacie, a o konsekwencji w nazewnictwie.

Warto tu także podkreślić, że IEEE 802.11bb-2023 jest nie tyle technologią, ile dokumentem określającym wymagania stawiane technologii, aby mogła ona być uznawana za Li-Fi. Znajdziemy więc tam rzeczy, tak niewiele mówiące dla przeciętnego użytkownika, jak specyfikacje dla warstwy Medium Access Control (MAC), ale także same wymagania czysto fizyczne. Wiemy na przykład, że Li-Fi ma działać z długością fali w paśmie od 800 nm do 1000 nm, co również niewiele mówi o jego możliwościach. Nie oznacza jednak, że o tych nic nam nie wiadomo. Tutaj jednak najlepiej jest porównać Li-Fi do Wi-Fi. 

Li-Fi kontra Wi-Fi – największe różnice

Zacznijmy od kwestii prędkości: Wi-Fi 6e, czyli rozwinięcie Wi-Fi 6 wzbogacone o dodatkowe pasmo 6 GHz oferuje prędkość nawet do 9,6 Gbps. Brzmi to więc jak naprawdę szybki internet, dopóki nie zestawimy tego z Li-Fi, które może pochwalić się transferami do 224 Gbps. I tu pojawia się pytanie: po co? Otóż odpowiedź jest prosta: VR i AR sprzęgnięty z potężnymi komputerami, ale bez użycia kabli innych, niż zasilające. 

W jaki jednak sposób Li-Fi tak mocno góruje nad Wi-Fi? Otóż cała tajemnica tkwi w częstotliwości sygnału. O ile W-Fi 6e korzysta z pasma 6 GHz, tak nowy standard działa z częstotliwościami poniżej 430 THz i powyżej 790 THz. Mamy więc cały zakres od podczerwieni, poprzez światło widzialne po ultrafiolet. Sama transmisja odbywa się natomiast za pomocą LED-ów. W bardzo dużym uproszczeniu mamy więc ideę klasycznej i zapomnianej już podczerwieni znanej ze starych telefonów komórkowych, ale na sterydach. 

Pamiętajmy jednak, że rozwiązanie to ma także pewne wady, których nie ma w przypadku Wi-Fi: otóż zasięg jest tylko tam, gdzie pada światło diod nadajnika. Co więcej, zasłonięcie odbiornika palcem całkowicie odetnie nas od zasięgu. Co więcej, korzystanie z Li-Fi w ciemnościach jest praktycznie niemożliwe – chyba że działa ono wyłącznie w podczerwieni/ultrafiolecie. Z drugiej strony pierwsza z wad staje się zaletą, ponieważ mamy pewność, że żaden sąsiad nie będzie podkradał nam internetu, logując się do naszego routera. 

I tutaj pojawia się duży plus dla… Wi-Fi. Otóż Li-Fi jest obecnie „tylko” standardem i nie istnieje żadne komercyjne rozwiązanie bazujące na tej technologii. I chociaż istnieją pewne prototypy wykorzystujące światło widzialne do transmisji danych, to wciąż trudno w ich przypadku mówić o urządzeniach oferujących łączność w nowym standardzie.

Źródło: YouTube, IEEE, Fot: LetsgoDigital

Motyw