Anbernic Retro Mini

Sprawdziłem konsolę Anbernic Retro Mini. Potomek Game Boy’a za mniej niż 200 zł

7 minut czytania
Komentarze

Anbernic to dość znana w Polsce firma, która produkuje kieszonsolki będące prawdziwymi kombajnami do emulacji. W sieci można spotkać naprawdę masę pozytywnych recenzji, na temat tych sprzętów. A biorąc pod uwagę jeszcze większą liczbę pozytywnych opinii, to naprawdę trudno zarzucić recenzentom jakieś nieuczciwe zagrania. Dlaczego więc ja narzekam? Pamiętajcie, że wypowiadam się na temat konkretnego modelu, a nie całej firmy. Modelu, o którego recenzje w sieci raczej trudno. 

Dla kogo jest Anbernic Retro Mini?

Anbernic Retro Mini

Na wstępie zaznaczę, że to nie jest recenzja, tylko opinia użytkownika tego sprzętu. Nie sprawdziłem wszystkich dostępnych funkcji, czy emulatorów, a tylko te, z których sam korzystam. Co więcej, niektóre kwestie, na które narzekam, niekoniecznie są winą samego sprzętu, a raczej moich niespełnionych oczekiwań. 

Tutaj wyjaśnię, po co w ogóle mi taka konsolka: nie twierdzę, że jestem wielkim fanem retro, bo nie jestem. Są za to serie, które uwielbiam, nawet w najbardziej prymitywnej formie. Pierwsza z nich to oczywiście Pokemony – nawet napisałem jakiś czas temu laurkę dla pierwszej generacji gier, a dokładniej Pokemon Yellow. Drugą serią są platformówki z Mario. 

Mój plan był następujący: powoli, acz sukcesywnie budować sobie kolekcję kartridży z grami z tych serii, wyciągać z nich ROM-y i wrzucać na Anbernic Retro Mini, które jest tak małą konsolą, że można ją nosić zawsze przy sobie i praktycznie nie zajmuje ona miejsca i w założeniu idealnie się sprawdza jako konsola kolejkowa – czyli do siedzenia w kolejce np. u lekarza. Czemu nie na coś większego? No cóż, i tak planuję w przyszłości kupić oryginale GBA, które jest dość słusznych rozmiarów. Skoro już wstęp mamy za sobą, to przejdźmy do tego, jak mój plan sprawdził się w praktyce.

Rozmiary konsoli Anbernic Retro Mini

Anbernic Retro Mini
Przy Switchu Lite i Nintendo 2DS to prawdziwy mikrus.

Ekran konsoli to 2-calowy panel LCD o rozdzielczości 240 × 160 pikseli. I szczerze mówiąc, uważam to za sporą… zaletę urządzenia. Mowa tu o natywnej rozdzielczości GBA, więc gry wyglądają naprawdę ładnie. Zwłaszcza że dzięki wymiarom matrycy piksele nie walą po oczach, do czego przyzwyczaiły nas liczne emulatory. Jedynym minusem są tu tragiczne kąty widzenia, ale jeśli patrzymy na ekran mniej/więcej prostopadle, to obraz jest naprawdę ładny. 

Plus, że można grać jedną ręką, chociaż w przypadku Metal Sluga to marny pomysł.

Przyciski na froncie również są naprawdę wygodne. Mają odpowiednio głęboki klik, odpowiedni rozmiar i przyjemną fakturę. Problem w tym, że duża część gier – zwłaszcza na GBA wymaga także korzystania przycisków L i R. Te zostały umieszczone  z tyłu urządzenia w najlepszym możliwym miejscu. Korzystanie z nich to jednak droga przez mękę i prosta droga do zwyrodnienia stawów. 

Anbernic Retro Mini

A przynajmniej z mojej perspektywy, czyli kogoś, kto ma bardzo duże dłonie, chociaż moja żona również twierdzi, że te przyciski są dla niej mocno niewygodne. Mogę jednak założyć, że kilkuletnie dziecko nie miałoby problemu z ich obsługą. Pytanie tylko, czy kilkuletnie dzieci grają w gry kilkukrotnie od nich starsze? Jakby jednak nie było, to większość gier z Mario na GBA w takiej formie nie nadaje się do ogrywania. No cóż, przynajmniej w przypadku Pokemonów te przyciski są zbędne.

Anbernic Retro Mini a Game Boy – w czym go przypomina?

Przejdźmy do kwestii, której nie rozumiem. Wygląd tej konsoli ma dość wyraźną inspirację: tak mniej więcej, wyglądał pierwszy Game Boy, a raczej cała seria do Game Boy Color włącznie. Do jakich konsol retro nie znajdziemy emulatora w Anbernic Retro Mini? Oczywiście do Game Boy i Game Boy Color. Biorąc pod uwagę, że jest tu emulator GBA, a jego poprzednicy są mniej wymagający, to naprawdę nie rozumiem, jak mogło tego zabraknąć w urządzeniu, które wygląda w ten sposób. 

Temat piractwa na Anbernic Retro Mini

Anbernic Retro Mini

Niestety, ale konsola ta jest załadowana po brzegi pirackimi ROM-ami i ROM-chackami. Te znajdziemy zarówno na karcie pamięci urządzenia – co nie stanowi aż tak dużego problemu, bo można je skasować, jak i na pamięci wbudowanej konsoli, z czym już nic nie da się zrobić. Biorąc jednak pod uwagę, że moje jedyne półlegalne ROM-y to te z Pokemon Red, Yellow i Crystal – no dobrze, nie wyciągnąłem ich z nośnika, ale mam te gry na New Nintendo 3DS i 2DS jako VC, za każdą z nich zapłaciłem Nintendo, więc czuję się usprawiedliwiony – które są nie do uruchomienia na Anbernic Retro Mini, to w ramach testów skorzystałem z tego, co znalazłem w konsoli.

Anbernic Retro Mini – kwestie techniczne

Anbernic Retro Mini – wydajność

Krótko mówiąc: nie jest dobrze. To znaczy gry z NES i starszych automatów działają jak złoto. Prostsze gry z GBA również nie stanowią problemu. Jednak przy Pokemon Fire Red widać już przycięcia podczas rozgrywki. Natomiast te bardziej rozbudowane gry na GBA, jak GTA, czy Doom nie odpalają się wcale.

W przypadku gier ze SNES poza przycinkami jest jeszcze większy problem: pamiętacie, jak zachwalałem ekran? No cóż, do GBA jest on genialny, w przypadku SNES-a, który działa w wyżej rozdzielczości czcionki stają się nieczytelne, tak samo, jak niektóre elementy grafiki. Tego się już nie da przeskoczyć, więc ogólnie rzecz biorąc, nie polecam.

Anbernic Retro Mini – bateria

I tu jest na co narzekać, ale zacznijmy od plusów: baterię bardzo łatwo wymienić. Co więcej, jest to popularny model BL-5C, który był kiedyś powszechnie stosowany przez Nokię, a obecnie można go znaleźć w wielu sprzętach. Zakup dodatkowej baterii i jej wymiana to kwestia wręcz banalnie prosta. Jeśli chodzi natomiast o czas pracy, to jest to jakieś 4-7 godzin, zależnie od tego, w jak wymagające gry gramy. 

Anbernic Retro Mini

Baterię można naładować za pomocą kabla microUSB – szkoda, że nie USB-C, ale pamiętajmy, że wciąż żyjemy w czasach przejściowych między tymi dwoma standardami i wciąż na rynku jest sporo urządzeń, które korzystają ze starszego. Jaki więc mam problem z baterią? Otóż konsola w żaden sposób nie informuje o tym, że ta jest słaba. Owszem, jest jej ikona w menu głównym, ale… niewiele to daje podczas gry. 

Anbernic Retro Mini

Jedynym sposobem, aby rozpoznać, że wkrótce możemy pożegnać się z dalszą grą i lepiej zapisać postępy jest lekko smużący ekran, kiedy energii robi się już zbyt mało. Można by jednak oczekiwać, że wbudowana dioda – która nie została umieszczona naprzeciwko otworu na nią i gdyby nie fakt, że mój model ma transparentną obudowę, to bym jej nawet nie widział – będzie w jakiś sposób o tym informowała, co niestety nie ma miejsca.

Anbernic Retro Mini – obsługa multimediów

Anbernic Retro Mini

Jeśli chodzi o odtwarzanie filmów, to można powiedzieć tylko tyle, że jest, ale radzi sobie tylko z małymi rozdzielczościami – co raczej nikogo nie powinno dziwić. Format AVI to najlepsze, na co tu można liczyć. Konsola ma także odtwarzacz MP3 i muszę przyznać, że ten jest całkiem niezły. Naprawdę, można od biedy podłączyć do niej słuchawki – oczywiście przewodowe – i nawet czerpać z tego przyjemność. Problem w tym, że na granicy słyszalności jest lekki szum, który wynika z niedostatecznej separacji toru audio urządzenia. Miałem jednak do czynienia z o wiele gorszymi dedykowanymi odtwarzaczami MP3, więc jak najbardziej doceniam możliwości, jakie daje Anbernic Retro Mini. 

Podsumowanie – czy warto to kupić?

Jeśli chodzi o problemy z konstrukcją tego urządzenia, to ich się nie da przeskoczyć. Natomiast kwestie związane z oprogramowaniem można rozwiązać przez zmianę oprogramowania układowego na alternatywne. Sam jednak wciąż się nie zdecydowałem na ten ruch. Co więcej, jest to opinia o tym, jaki sprzęt dostajemy przy zakupie, a nie dotycząca tego, jak można go przerobić, aby miał więcej sensu. Jeśli jednak mimo wszystko jesteście zainteresowani zakupem tego urządzenia, to możecie to zrobić tutaj. 

Źródło: YouTube

Motyw