lg g8 bateria

Smartfony z wymienialnymi bateriami mogą powrócić. To fatalna wiadomość [OPINIA]

5 minut czytania
Komentarze

Postęp technologiczny w urządzeniach mobilnych kilka lat temu był naprawdę duży. To dzięki niemu smartfony z wymienialnymi bateriami przestały istnieć. Użytkownicy dostali smukłe, nietrzeszczące obudowy, które chronią telefony przed wodą i kurzem. Ponadto co roku mogli wymieniać je na sprzęt, który zawierał naprawdę lepsze parametry. Teraz to się zmieniło i tak częste kupowanie kolejnego urządzenia staje się kompletnie bezzasadne. Jednak nie długo być może trzeba będzie zrobić tak zwany zakup na zapas. Istnieje zagrożenie, że smartfony z wymienialnymi bateriami powrócą, co byłoby ogromnym krokiem wstecz dla rynku. Nie chciałbym używać takiego sprzętu nigdy więcej. Już wyjaśniam dlaczego.

Sprawdź też: Samsung Galaxy Z Fold4 w promocji – aż 800 zł taniej!

Zobacz także: Niesamowite promocje na Samsung Galaxy S22 Ultra

Smartfony z wymienialnymi bateriami – ponure czasy rynku mobilnego

Smartfony z wymienialnymi bateriami do początkowe lata rynku urządzeń z Androidem. Ich czas trwał dość długo, bo nawet do 2016 roku. Tego typu urządzeń miałem kilka, w tym HTC Sensation czy Galaxy Note2. Pamiętam te skrzypiące obudowy i toporne mechanizmy zamykania pokryw urządzeń. To było naprawdę coś obrzydliwego dla wzroku.

smartfony z wymienialnymi bateriami lg g5

Prawdziwym koszmarkiem z tamtych lat i zwieńczeniem tego okresu był model LG G5, który oprócz wymiany baterii, pozwalał też dołączać akcesoria o nazwie LG Friends. Z pozoru mogłoby się wydawać, że to świetne rozwiązanie. W praktyce obudowa była źle spasowana, trzeszczała, a pseudo dodatki praktycznie bezużyteczne. Już wtedy klienci mieli dość takich rozwiązań, a smartfon był pierwszym gwoździem do trumny działu mobilnego firmy. Sprzedawał się naprawdę kiepsko.

smartfony z wymienialnymi bateriami

Pamiętam czasy, w których zaczęły pojawiać się pierwsze urządzenia z tzw. unibody design. To był skok cywilizacyjny. Piękna obudowa wsparta certyfikatem IP67. Ogromnie mi się to wtedy podobało (lata 2015-2016) i już wówczas wyraźnie o tym pisałem w moich newsach. Jednak istniało dość duże grono użytkowników, którzy nie mogli pogodzić się z takim trendem. Bardzo tradycyjny i konserwatywny obóz fanów urządzeń z Androidem ze starymi rozwiązaniami został jednak spacyfikowany i prędzej czy później musiał się do nowych technologii przystosować.

Podobnie było ze złączem audio w smartfonach, które bezpowrotnie odeszło. Pamiętacie czasy, w których wyjmowało się słuchawki z poplątanym kablem, żeby podłączyć je do smartfona? Nie chcę, żeby wróciły! Era sprzętu Bluetooth to niesamowita wygoda. Nawet tanie słuchawki z tą technologią są naprawdę przyzwoite i wystarczą każdemu przeciętnemu słuchaczowi, który z reguły nie jest audiofilem. Bez pewnych kompromisów, czy też ewolucji technologii nadal byśmy posługiwali się brzydkimi telefonami z tamtej epoki.

Unia Europejska chce, aby smartfony z wymienialnymi bateriami wróciły?

USB-C i brak ładowarek w UE

Jakiś czas temu pisaliśmy, że nowe prawo Unii Europejskiej narzuca producentom urządzeń mobilnych montowanie jednego typu złącza do ładowania smartfonów – chodzi o USB-C. Dla producentów sprzętu z Androidem nie stanowi to żadnego problemu, gdyż takie złącza we wszystkich urządzeniach się znajdują. Jednak Apple stanęło przed niemałym wyzwaniem i w 2024 roku nowe smartfony firmy będą musiały mieć USB-C (a nie Lightning jak do tej pory). Wygląda na to, że to nie koniec zmian.

Istnieje ryzyko, że nadejdą kolejne – dużo gorsze, z którymi trudno będzie mi się pogodzić. Unia Europejska uzgodniła nowe przepisy mające na celu uczynienie baterii bardziej zrównoważonymi i nadającymi się do ponownego użycia. Nowe rozporządzenie stanowi ogromne wyzwanie dla producentów baterii, ale także smartfonów. Cały cykl życia baterii obejmuje wydobycie materiału, produkcję przemysłową i utylizację.

Od początku 2024 r. producenci baterii w UE będą musieli zgłaszać całkowity ślad węglowy produktu, od wydobycia do procesu recyklingu. Dotyczy to ogniw używanych w smartfonach, samochodach elektrycznych czy hulajnogach. To jednak raczej pozytywne informacje. Nowa idea ma na celu zebranie 45% materiałów nadających się do recyklingu urządzeń elektronicznych do 2023 r. i 73% do 2030 r.

Fatalne wieści są takie, że nowe rozporządzenie wymaga również od producentów, aby projektowali swoje urządzenia w taki sposób, aby ich baterie można było łatwo wymienić, zdejmując pokrywę lub odkręcając łatwo dostępne śruby. Obecnie zdecydowana większość urządzeń jest klejonych, dzięki czemu ich bryły są „jednolite”. Nowe prawo brzmi tak, jakby smartfony z wymienialnymi bateriami miały wrócić!

W wielu zwłaszcza tańszych urządzeniach możemy pożegnać się z certyfikatami IP67, które gwarantują odporność na wodę i kurz. Powrócą też źle spasowane obudowy i skrzypiące „plecy” urządzeń. To duży problem nie tylko dla Apple, ale także Samsunga, Google czy Xiaomi. Giganci sprzętu mobilnego musieliby opracować zupełnie nowe projekty i dostosować do nich łańcuchy dostaw. To oznaczałoby wzrost kosztów i być może kolejne podwyżki sprzętu dla klientów.

Póki co, nowe przepisy nie zostały jeszcze uchwalone. Czekają na ostateczne zatwierdzenie przez Parlament i Radę. Jeśli tak się stanie, Unia Europejska wyznaczy standardy, a dla rynku urządzeń mobilnych byłaby to w tym przypadku katastrofa. Zmniejszanie śladu węglowego i recykling baterii to niepodważalnie świetny pomysł. Jednak ingerowanie w obudowy smartfonów i powrót do starych i niesprawdzonych rozwiązań to zło, które nie może się udać.

Źródło: sammobile

Motyw