Opłata reprograficzna powraca – przygotujcie się na wyższe ceny elektroniki

4 minuty czytania
Komentarze

Powraca temat, jakim jest kontrowersyjna opłata reprograficzna – określana potocznie jako podatek od smartfona danina może niekorzystnie wpłynąć na ceny sprzętu elektronicznego. W najbliższych miesiącach do Sejmu ma trafić ustawa w tej sprawie. Stojące za nią ministerstwo twierdzi, że konsumenci nie mają się czego obawiać, bo koszty pokryją… producenci i importerzy sprzętu.

Opłata reprograficzna – ministerstwo nie rezygnuje z kontrowersyjnego pomysłu

fot. Josh Appel/Unsplash

O opłacie reprograficznej zrobiło się głośno kilkanaście miesięcy temu. Tak naprawdę obowiązuje ona w Polsce już od 1994 roku, jednak od kilkunastu lat nie była aktualizowana i dotyczy choćby tak archaicznych urządzeń, jak magnetofony oraz kasety VHS. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego chce jej rozszerzenia o popularne dziś urządzenia elektroniczne. Opłata zyskała miano podatku od smartfona, choć to delikatnie mówiąc mało precyzyjne określenie – po pierwsze, smartfony mają nie być nią objęte, po drugie, z technicznego punktu widzenia nie jest to podatek, bo środki nie trafią do budżetu państwa ani samorządu.

Opłatą mają być objęte takie sprzęty, jak telewizory, komputery, tablety oraz różnego rodzaju nośniki (np. dyski HDD i SSD, karty pamięci). Maksymalna stawka opłaty to 4% wartości urządzenia. Z opłaty będą wyłączone urządzenia przemysłowe.

Słuszność opłaty reprograficznej budzi wątpliwości

fot. Christian Wiediger/Unsplash

Po co jednak w ogóle opłata reprograficzna ma funkcjonować? Ministerstwo Kultury przygotowało Ustawę o artystach zawodowych, która ma dać artystom m.in. dopłaty do ubezpieczenia, zwolnienia z oskładkowania umów cywilno-prawnych, możliwość uzyskania stypendium lub zapomogi. Nowe prawo ma ucywilizować warunki pracy artystycznej i pomóc artystom, którzy znajdują się w złej sytuacji.

Opłata reprograficzna ma być rekompensatą na rzecz artystów za korzystanie z ich dzieł w ramach tzw. dozwolonego użytku. Skoro sprzęty takie jak komputer pozwalają np. bezpłatnie odtwarzać muzykę, to można nałożyć na takie urządzenia opłatę, która zrekompensuje muzykowi, że ktoś, zamiast np. kupić jego płytę, słuchał piosenek za darmo w sieci. Krytycy opłaty reprograficznej uważają jednak, że wcale nie będzie ona spełniała swojej roli. Powody?

  • Opłata będzie dotyczyła każdego urządzenia danego typu, nawet jeśli przyszły właściciel wcale nie korzysta z dozwolonego użytku.
  • Opłata jest spóźniona o wiele lat – dawniej rzeczywiście piracono treści na ogromną skalę, przez co artyści mogli tracić. Dziś platformy streamingowe są na tyle dostępne, że zjawisko darmowego pobierania plików – często wątpliwej jakości – z pirackich stron zanika.
  • Pojawia się problem z rozdysponowaniem środków z opłaty. Co jeśli nabywca urządzenia korzysta na nim z utworów artysty X, a środki z opłaty za ten sprzęt trafią do artysty Y?

Kto tak naprawdę zapłaci opłatę reprograficzną?

fot. Ibrahim Rifath/Unsplash

Największe emocje budzi jednak wzrost cen urządzeń elektronicznych, który wydaje się nieunikniony, jeśli opłata reprograficzna zostanie rozszerzona. Nieco ponad rok temu prezentowaliśmy wyliczenia pokazujące, o ile może zdrożeć elektronika. Kamil Szwarbuła z sieci x-kom mówił nam, że opłata reprograficzna na pewno dotknie bezpośrednio klientów.

Koszty projektowanych rozwiązań nie obciążają podatnika, ponieważ będą finansowane z wpływów z tzw. opłaty reprograficznej i opłaty od czystych nośników (tzw. rekompensata na rzecz uczciwej kultury) uiszczanej przez producentów i importerów sprzętu elektronicznego – uparcie przekonuje Ministerstwo Kultury, kontynuując narrację o tym, że to producenci i importerzy elektroniki zapłacą więcej. Resort uważa, że ceny urządzeń zależą od uwarunkowań rynkowych i polityki cenowej wielkich koncernów. Trudno jednak spodziewać się, że wspomniane podmioty nie zrekompensują sobie dodatkowych kosztów, przerzucając je na klientów.

Komitet Wspólny Rządu i Samorządu Terytorialnego pozytywnie zaopiniował projekt ustawy. Teraz opiniuje go Komisja do Spraw Cyfryzacji, następnie dokument trafi do Komitetu Stałego Rady Ministrów. Jeśli nie pojawią się nieprzewidziane opóźnienia, w ciągu kilku miesięcy sprawą zajmie się Sejm.

źródło: MKiDN, zdjęcie główne: Emil Kalibradov/Unsplash

Czytaj więcej: Wszyscy jesteśmy złodziejami. Opłata reprograficzna subiektywnym okiem

Motyw