Konsola do gier i kontroler na kolorowym tle z tekstem "Przepraszam, ile?!".

PS5 Pro srogo mnie zawiodło… ale i tak je kupię. Mam wybór? [OPINIA]

9 minut czytania
Komentarze

Nie powiem, prezentacja PlayStation 5 Pro mocno mnie zszokowała. Nie takiej ceny się spodziewałem. Rozumiem, że „lepszy sprzęt” musi kosztować więcej, ale olimpijski skok do 800 Euro, przy mimo wszystko dużo niższej cenie w dolarach, jest dla mnie czymś, co trudno wybronić.

To szczególnie ciężka batalia po pierwszej prezentacji nowej konsoli, w której ewidentnie zabrakło efektu WOW.

Prezentacja PlayStation 5 Pro z atmosferą jak w urzędzie

Pierwsza, oficjalna prezentacja PS5 Pro raczej nie przejdzie do historii elektronicznej rozrywki jako spektakularny sukces Sony i kolejny kamień milowy w historii japońskiego giganta. Wystarczy spojrzeć na komentarze graczy pod filmem na oficjalnym kanale PlayStation na Youtube, by stwierdzić, że coś wyraźnie poszło tu nie tak.

Jasne, tym razem Mark Cerny – główny architekt konsoli – zdołał nawet utrzymać naszą uwagę do samego końca. Ba, ani razu nie ziewnąłem, co w porównaniu do pokazu oryginalnej PS5 z GDC 2020 jest sporym wyczynem.

Kłopot w tym, że jak dla mnie Sony nie pokazało niczego, co wywołałoby uczucie „nie no, muszę mieć tę konsolę jak najszybciej”. Łukasz Gołąbiowski, redaktor prowadzący Android.com.pl, idealnie, jednym zdaniem skwitował pierwszy pokaz PS5 Pro:

Jeśli musisz robić kilkukrotne zbliżenia na fragment ekranu, żeby pokazać, że coś jest lepsze, to wiadomo, że coś jest nie tak.

Łukasz Gołąbiowski, Android.com.pl

A jeszcze na koniec tej prezentacji Sony zrzuciło na graczy bombę atomową w postaci ceny, której chyba żadna konsola dotąd nie miała. A przynajmniej przez ostatnie 30 lat.

PS5 Pro, czyli niby lepiej… a jednak czegoś tu zabrakło

Pamiętacie jeszcze pierwszy pokaz PS4 Pro? Ja pamiętam. To było coś zupełnie innego. I choć pod względem głównego przekazu było tam podobnie do PS5 Pro – oto nadchodzi konsola, która zapewni wam więcej klatek na sekundę, to jednak tamten sprzęt przynosił coś jeszcze.

Oto nadchodziła era 4K i HDR w konsolach do grania. Dziś powiemy pewnie, że to żadna wielka nowość, ale wówczas, w 2016 roku, byłem pod tak wielkim wrażeniem tego, co przynosiło PS4 Pro, że specjalnie z myślą o tej konsoli kupiłem pierwszego w swoim życiu OLED-a.

Śmiejcie się, śmiejcie, ale to naprawdę był wielki skok jakościowy. A teraz? Teraz mam spory mętlik w głowie. Niby PS5 Pro zakończy wreszcie dylematy co lepiej wybrać podczas uruchamiania nowej gry – tryb wydajności czy jakości (Fidelity) – bo dostaniemy jednocześnie i świetną, pełną detali grafikę z RTX’em i innymi bajerami, i płynność na poziomie 60 klatek na sekundę.

Konsola PlayStation 5 i kontroler DualSense na białym tle.
Fot. Sony / materiały prasowe

Tylko co poza tym? Zaprezentowane materiały z dobrze znanych już gier pokroju Marvel Spider-Man 2 czy The Last of Us: Part 2 jakoś potężnego wrażenia na mnie nie zrobiły. No ale może będąc w zdecydowanej mniejszości, która przedkłada jakość nad płynnością (ponoć 3/4 graczy PS5 wybiera jednak tryb wydajności) nie byłem głównym odbiorcą tej prezentacji.

Pytanie jednak, czy ów koniec kompromisów wystarczy, by fani PlayStation, którzy już przecież posiadają konsolę, będą chętni wysupłać z portfeli najpierw dodatkowe 800 Euro na zakup nowej konsoli, a potem jeszcze kilka stówek na napęd BD. Po dotychczasowych reakcjach mam co do tego spore wątpliwości.

No dobrze, ale czego w takim razie w tej prezentacji zabrakło? A choćby dokładniejszego pokazu ulepszeń, które ma przynieść grom oparta na sztucznej inteligencji technologia PlayStation Spectral Super Resolution. Kilka krótkich fragmentów z już istniejących tytułów, które dodatkowo spora część graczy ma już pewnie za sobą, to nie jest coś, co sprzedaje konsolę.

A już na pewno nie taką, której cena w naszym kraju zapewne niebezpiecznie zbliży się do psychologicznej bariery 4 tysięcy złotych… A może i ją przekroczy, biorąc pod uwagę dokupowany osobno napęd Blu-ray.

PS5 Pro a polskie realia, czyli spodziewajmy się najgorszego

Ktoś powie pewnie teraz, że ze mnie czarnowidz, bo przecież 800 Euro nawet po dzisiejszym kursie (gdy piszę te słowa, 1 Euro kosztuje 4,285 zł) to jakieś 3420 zł. Starym zwyczajem na półkach sklepowych powinniśmy zatem zobaczyć PS5 Pro za 3499 zł. „Powinniśmy”, ale czy zobaczymy? Śmiem wątpić.

Swoje PS5 mam już od ponad trzech lat, więc liczyłem, że Sony tak „sprzeda” PS5 Pro w ostatniej prezentacji, że zacznę odkładać fundusze natychmiastowo. Niestety, tak się nie stało.

Przede wszystkim, sprzęt pokazano na grach, które już teraz działają świetnie… na zwykłej PS5. Zabrakło porównania FINAL FANTASY VII: Rebirth, Dragon’s Dogma 2, czy też zupełnie nowej produkcji, korzystającej z mocy PS5 Pro. No i ta cena. W sprzęcie za 800 euro spodziewałbym się już nie tylko napędu Blu-Ray i podstawki, ale też pełnej kompatybilności wstecznej z PS3.

A na razie, czekamy na GTA VI. Coś mi podpowiada, że dopiero wtedy zakup PS5 Pro nabierze więcej sensu.

Szymon Baliński, Redaktor Android.com.pl

Doświadczenie z oryginalną PS5, a później także z PS5 Slim, nauczyło mnie, że polskie sklepy nie chcą sprzedawać „gołych” konsol. Zamiast tego wolą tworzyć najrozmaitsze zestawy – od konsoli z dodatkowym padem, poprzez sprzęt z grami, aż po absurdalne połączenia typu PS5 plus PlayStation Portal plus dodatkowe słuchawki itd.

Cena rośnie, sklep jest zadowolony, bo przy sprzedaży może zaliczyć sobie dodatkowe pozycje, a i Sony z radością patrzy na rosnące słupki w Excelu. Ból głowy mają tylko gracze.

Konsola PlayStation 5 z kontrolerem DualSense.
Fot. Sony / materiały prasowe

Pamiętając premierowe problemy z dostępnością PS5, mam spore obawy, że i tym razem konsol początkowo nie będzie zbyt wiele. A skoro tak, to i sklepy nie będą miały żadnych oporów, by uprawiać „zestawozę” również z PS5 Pro.

Skoro potrafiły robić to nawet z PlayStation 5 Disc Drive, czyli napędami BD do konsol, to dlaczego miałyby się teraz ograniczać? Gorzej, że braki owych napędów w sklepach już na dziś dzień mocno wywindowały ich cenę. Nie wierzycie? Spróbujcie je znaleźć w sklepach. Tylko wcześniej lepiej usiądźcie.

Jeśli teraz złożymy to wszystko w całość – konsolę PS5 Pro, która już na starcie pozbawiona jest napędu, a mimo to kosztuje 3,5 tysiąca złotych, dodatkowy koszt napędu i prawdopodobną „zestawozę”, jaką zafundują nam polskie sklepy, sytuacja robi się wręcz kuriozalna.

I choć sam wciąż rozważam zakup PlayStation 5 Pro (możecie się śmiać, ale jestem niepoprawnym i niereformowalnym konsolowym maniakiem, który żadnej konsoli dotąd nie przepuścił) to jednak i w mojej głowie kłębią się wątpliwości. Co, jeśli premierowa cena grubo przekroczy 4 tysiące złotych?

Konsola PlayStation 5 z pionową podstawką i kontrolerem DualSense.
Fot. Sony / materiały prasowe

Gracze mogą narzekać, że cena wysoka, co jest prawdą, ale jestem pewien, że sprzęt i tak znajdzie swoich nabywców. Sony wie, co robi, wypuszczając PS5 Pro przed świętami. Jak w 2025 roku pojawi się GTA VI, to ludzie będą się rzucali na nową konsolę i koszt nie będzie miał dla nich znaczenia.

Czy kupię nową wersję? Moja PS5 towarzyszy mi od początku generacji i odpukać, działa dobrze. Jeżeli się zepsuje, to pewnie wezmę już to, co będzie na rynku, choć wolałbym nie wydawać na konsolę 4 tysięcy złotych.

Bartosz Szczygielski, Redaktor Android.com.pl

A co, jeśli PS5 Pro się nie sprzeda?

Nie da się zaprzeczyć, europejska cena PS5 Pro to ostra jazda po bandzie. Nowość zestawiona z aktualną ceną PS5 Slim Digital z miejsca szokuje. Wychodzi bowiem, że za lśniącą konsolę Sony w wersji Pro przyjdzie nam zapłacić równowartość niemal dwóch „slimek”.

Aby pojąć, jak potężna jest to zmiana, wystarczy przypomnieć, że w momencie premiery PS4 Pro różnica w cenie między ulepszoną a zwykłą edycją konsoli wynosiła jakieś 30 procent. I to przy uwzględnieniu obniżki podstawowej wersji PS4, na którą przy obecnej generacji raczej nie mamy co liczyć.

Czy w takim razie PS5 Pro nie ma żadnych szans na sukces? Wszystko zależy od tego, co rozumiemy jako sukces. PS4 Pro sprzedało się w ilości nieco powyżej 14 milionów sztuk, co samo w sobie jest niezłym wynikiem. Wystarczy jednak zestawić tę liczbę z ponad 100 milionami konsol poprzedniej generacji, które rozeszły się po świecie, i już ten wynik takiego wielkiego wrażenia nie robi. Patrząc zaś na reakcję graczy, PS5 Pro będzie miało znacznie bardziej pod górkę.

Konsola PlayStation 5 na białym tle.
Fot. Sony / materiały prasowe

I to może być dla Sony sporym kłopotem. Dlaczego? Bo od jakiegoś czasu krążyły słuchy, że niektórzy producenci gier wstrzymywali się z ogłaszaniem daty premiery swoich produkcji właśnie ze względu na rychły debiut PlayStation 5 Pro.

Pamiętacie słynną fotkę Hideo Kojimy testującego Death Stranding 2 na przykrytej konsoli? A takich twórców, którzy po cichu liczą na znacznie większą moc nowej konsoli i wynikający z tego brak ograniczeń, jest zapewne znacznie więcej.

I choć Sony dało do zrozumienia, że „stare” PlayStation 5 obsłuży wszystkie gry do końca tej generacji, chyba wszyscy wiemy, jak dużym hamulcem potrafi być konieczność dostosowywania nowych gier jednocześnie do dwóch konsol – słabszej i mocniejszej. I choćby dlatego przyszłość tej generacji, już z PS5 Pro na pokładzie, rysuje się jak dla mnie w dość dziwnych barwach.

Źródło: oprac. własne. Zdjęcie otwierające: Sony / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw