kod zła longlegs recenzja 2024 horror

Kod zła, czyli Nicolas Cage w horrorze z piekła rodem

5 minut czytania
Komentarze

Wyobraźnie sobie mieszankę filmów Siedem, Milczenie owiec z horrorem satanistycznym, a dostaniecie Kod zła. Reżyseruje syn Anthony’ego Perkinsa, którego pamiętacie z filmu Psychoza. A na deser Nicolas Cage, który nigdy nie był tak przerażający.

Kod zła: opis fabuły filmu

kod zła longlegs horror 2024 recenzja
Fot. Materiały prasowe dystrybutora

Maika Monroe wciela się w agentkę FBI, Lee Harker, która bada sprawę seryjnego mordercy, który zwie się Longlegs (Nicolas Cage). Jest on odpowiedzialny za okrutne mordy na miejscowych rodzinach. Jednocześnie agentkę Lee coś dziwnego i niewytłumaczalnego zaczyna łączyć z mordercą…

Kod zła: Siedem + Milczenie owiec + Nicolas Cage = horror dekady?

kod zła nicolas cage horror longlegs
Fot. Materiały prasowe dystrybutora

Kod zła opiera się dużej mierze na dryfujących ruchach kamery i budowaniu atmosfery rodem z koszmarów sennych oraz mrocznej aurze, która spowija cały film. Każda scena dosłownie kipi od niepokoju i dyskomfortu, a my mamy poczucie, że zło może zaatakować w każdej sekundzie. Cały seans siedzimy więc z podwyższonym ciśnieniem, nawet mając na uwadze to, że przez większość filmu nie dzieje się tak naprawdę wiele.

Trailer filmu.

Reżyser Osgood Perkins do perfekcji opanował budowanie przerażającej i pełnej niepokoju atmosfery. Jeśli więc tego typu horrory bądź thrillery cenicie najbardziej, to Kod zła ma niemałe szanse, by was zafascynować. Jest coś wręcz rodem z perwersyjnego podglądactwa w tym, jak reżyser pokazuje nam śledztwo Harker i sposobie, w jaki operator, Andrés Arochi, kadruje Maikę Monroe w niektórych ujęciach.

Kod zła zręcznie balansuje pomiędzy thrillerem policyjnym a horrorem. Perkins celowo używa kontrastujących filtrów koloru czerwonego i czarnego, aby przywołać motyw szaleństwa, dodając raz na jakiś czas obrazowe wstawki, które pełnią funkcję łączników między scenami z udziałem Harker i Longlegsa.

Monroe i Cage świetnie wypadają jako ekranowy duet grający w kotka i myszkę. Postać Monroe jest na tyle niepewna, że obawiamy się o jej bezpieczeństwo, ale jednocześnie na tyle silna, że nie możemy się doczekać, aby zobaczyć, jak rozwiązuje kolejną zagadkę.

Cage z kolei to istne wcielenie zła: wygląda jak mikstura Jokera z szalonym heavymetalowcem zombie, psychotycznym magikiem oraz wampirem, a zachowanie wydaje się kompletnie nieobliczalne. Nie wiem, skąd zaczerpnął swoje inspiracje, ale Longlegs to najbardziej przerażająca kreacja Nicolasa Cage’a w całej jego karierze. I jedna z najstraszniejszych postaci w kinie w ostatnich latach.

Przeczytaj także: Recenzja Maxxxine. Hollywood to gniazdo Szatana.

Do tej pory moja opinia o filmie Kod zła wydaje się pozytywna, ale niestety nie jest taka do końca. Wszystkie powyższe elementy, które się udały, składają się na warty uwagi seans, natomiast do ideału jest daleko. Całość przede wszystkim odznacza się powolnym tempem. Wielu z was zapewne uzna to za zaletę. Ja też do pewnego momentu tak uważałem. Jednak mniej więcej w połowie filmu seans zaczynał być dla mnie chwilami nużący.

Język wizualny Perkinsa z jednej strony robi wrażenie, ale z drugiej często wydaje się przykładem przerostu formy nad treścią. W pewnym momencie Kod zła przestaje być trzymającym w napięciu thrillerem i horrorem w jednym, a zaczyna być manierycznym i pretensjonalnym ćwiczeniem z formą. Wszystkie ujęcia jawią się jako wycyzelowane kadry obrazów, których celem jest bardziej ładnie i artystycznie prezentować się w kadrze niż robić na widzu rzeczywiste wrażenie.

Fabuła też zdaje się dość sztucznie rozciągnięta, bo materiału starcza tu tak naprawdę na 50-minutowy krótki metraż. Maksymalnie 80-minutowy film. Kod zła trwa jednak o 20 minut dłużej i to chwilami czuć.

Kod zła: ocena filmu

kod zła horror recenzja 2024
Fot. Materiały prasowe dystrybutora

Koniec końców Kod zła i jego reżyser Osgood Perkins bardziej celują w kreowanie atmosfery niepokoju i strachu niż opowiedzenie angażującej historii. Twórcy filmu często uspokajają delikatnie naszą czujność, by następnie zaatakować nas błyskawiczną kakofonią obrazu i dźwięku. Fakt ten robi chwilami wrażenie, jednak dla mnie jest to swoisty arthouse’owy odpowiednik tzw. scen jump scare, znanych z mainstreamowych horrorów.

Przeczytaj także: Gliniarz z Beverly Hills: Axel F recenzja. Eddie Murphy i nostalgii czar.

Jeśli sama atmosfera i poczucie grozy w połączeniu ze świetną warstwą wizualną wam wystarczają, to Kod zła może okazać się dobrym wyborem na wieczorny seans w kinie. Choć dystrybutorowi się to nie spodoba, to życzę wam pustej sali kinowej, bo ten film najlepiej „działa” oglądany w ciszy. Jeśli jednak niekoniecznie jesteście fanami wolniejszego tempa oraz struktury fabularnej, która może okazać się niezbyt satysfakcjonująca, to czujcie się ostrzeżeni.

Ogólna ocena

6/10

Zdjęcie otwierające: materiały prasowe dystrybutora

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw