Kadr z filmu Cena strachu od Netflix. Czterech uzbrojonych ludzi w taktycznym ubiorze stojących na pustyni z płonącą wieżą wiertniczą w tle.

Recenzja filmu Cena strachu od Netflixa. Lepszy niż oryginał?

4 minuty czytania
Komentarze

„Cena strachu” to już trzecie podejście do opowiedzenia tej samej historii, a tym samym drugi remake francuskiego klasyka z 1953 roku. Czy nowy Netflix Original jest warty waszego czasu?

Cena strachu – opis fabuły filmu

cena strachu 2024 recenzja thriller netflix
Fot. Materiały prasowe/ Netflix

Akcja „Ceny strachu” rozgrywa się w odległej i niczym niewyróżniającej się wiosce w Ameryce Łacińskiej, którą zamieszkuje niewielka populacja. Głównym źródłem zatrudnienia mieszkańców wsi jest spółka naftowa, oferująca jedną z niewielu perspektyw pracy w okolicy. Kiedy na polu naftowym wybucha pożar, firma pilnie potrzebuje osób, które poprowadzą dwie ciężarówki, załadowane wysoce lotną nitrogliceryną, niebezpieczną trasą przez pustynię, aby ugasić pożar. Ze względu na ogromne i realne niebezpieczeństwo operacja ta jest podejmowana w tajemnicy. Korzystając z okazji, aby zarobić wystarczająco dużo pieniędzy oraz by uciec od trudnej sytuacji, cztery osoby z różnych krajów europejskich, które utknęły w wiosce, zgłaszają się na ochotników do tego zadania.

Cena strachu – czy warto było powracać do tego klasyka?

cena strachu netflix recenzja 2024
Fot. Materiały prasowe/ Netflix

„Cena strachu” to remake ponadczasowego klasycznego francuskiego filmu z 1953 roku, którego reżyserem i współautorem jest Henri-Georges Clouzot. W wielu kręgach film uznawany za kultowy oraz za jeden z najlepszych w historii kina. „Cena strachu” znany jest przede wszystkim ze swojej napiętej atmosfery, wciągającej fabuły i mistrzowskiej reżyserii. W 1953 roku wszystkie te elementy były przez Clouzota przedstawione z niespotykaną wcześniej maestrią i kunsztem, na zawsze zmieniając oblicze thrillerów w kinie. Do tego dochodziła tematyka desperacji, moralnej dwuznaczności i ludzkiej psychiki pod ogromną presją, która po dziś dzień nie straciła ze swojej aktualności i przemawia do widzów z taką samą mocą, pomimo dekad od swojej premiery.

Przeczytaj także: Godzilla i Kong: Nowe Imperium – recenzja. Godzilla minus trzy.

Czy więc była potrzeba powracania do tego tematu i pokazywania go raz jeszcze? Ja jestem sceptyczny. Tym bardziej, że w 1977 roku powstał już jeden, amerykański, remake, który próbował nadać tej opowieści wówczas bardziej współczesnego sznytu. Wyreżyserował go sam William Friedkin i choć wykonał kawał znakomitej roboty (w pakiecie ze ścieżką dźwiękową od Tangerine Dream) to osobiście nie czułem potrzeby istnienia tego remaku. „Cena strachu” z 1953 roku jest jednym z tych filmów, które mają na tyle uniwersalny wydźwięk, że nie potrzebują żadnych aktualizacji, a na pewno jeśli już takowe będą, to i tak nie sprawią, że ta historia coś zyska i stanie się lepsza. I tak samo jest z „Ceną strachu” A.D. 2024 made for Netflix.

Zapowiedź filmu.

Film ten wydaje się powolny i niedokończony, a bardziej bieżąca tematyka w żadnym stopniu nie pomaga się bardziej zaangażować w tę opowieść. Bohaterowie oparci są na stereotypach i kliszach, a więc szybko stają się przewidywalni i nie czujemy z nimi żadnych więzi. Tempo oraz stopniowanie napięcia również nie powalają. Momentami wkradają się dłużyzny, choć film ten jest prawie o godzinę krótszy od oryginału.

Tutaj już i poprzednie wersje miewały z tym problemy, ale najnowsza „Cena strachu” wypada pod tym względem najgorzej. Oczywiście warstwa wizualna, jak i kreacje aktorskie, są względnie poprawne, czy nawet porządne, co młodszych widzów Netfliksa, szczególnie tych, którzy nie widzieli oryginału, parę scen, znanych z oryginału, które trzymały w napięciu, być może skierują na krawędź fotela, ale to zdecydowanie za mało, by uznać ten remake za jakkolwiek udany i potrzebny.

Przeczytaj także: Fallout na Amazon Prime. Oto co musisz wiedzieć przed obejrzeniem serialu.

Cena strachu – ocena filmu

cena strachu netflix thriller recenzja
Fot. Netflix / materiały prasowe

Ostatecznie zmiany i próby aktualizacji tej wersji „Ceny strachu” okazały się kosmetyczne i na dobrą sprawę na tyle niewnoszące niczego fundamentalnego, by uznać ten film za potrzebny. Jeśli widzieliście oryginał, albo choćby wersję z 1977 roku, to nowa „Cena strachu” będzie dla was niczym wyjątkowym, a wręcz zmarnowanym potencjałem, który pojawił się wśród nowości na Netflix.

Jeśli nie widzieliście poprzednich wersji, to też nie zachęcam do oglądania nowej, tylko do poszukania przede wszystkim pierwowzoru z 1953 roku, który, pomimo jak widać już kilku prób, pozostaje dziełem niedoścignionym. Może ktoś w końcu dojdzie do wniosku, że pora przestać marnować czas, talenty i pieniądze na próby jego odtworzenia.

Ogólna ocena

4/10

Zdjęcie otwierające: Netflix / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw