Recenzja Evil West. Gdy Dziki Zachód spotyka wampiry, rezultat może być tylko jeden

9 minut czytania
Komentarze

Evil West to najnowsze dzieło polskiego studia Flying Wild Hog, które stoi między innymi za stworzeniem serii Shadow Warrior. Niezwykle dynamiczny akcyjniak swój debiut zaliczy już za kilkanaście godzin, więc warto przyjrzeć się jego zawartości, która zdecydowanie nie należy do najbardziej codziennych. Rozgrywka zabiera nas bowiem do alternatywnej wersji Dzikiego Zachodu, który delikatnie mówiąc… nie jest najlepszym miejscem do życia.

Zalety

  • Przepotężny klimat alternatywnego Dzikiego Zachodu
  • Rozgrywka nie jest zobowiązująca
  • Ciekawy system walki
  • Dużo okazji do starć z przeciwnikami

Wady

  • Grafika momentami „nie dojeżdża”
  • Stosunkowa krótka kampania
  • Brak polskiego dubbingu

Podsumowanie

Evil West to naprawdę dobry akcyjniak, który powinien przypaść do gustu każdemu sympatykowi tego gatunku. Dodatkowo swoje całej zabawie dodaje niepowtarzalny klimat świata przedstawionego!

7,5/10
Ocena

Evil West [PC]

  • System walki 7
  • Grywalność 7
  • Klimat 9
  • Oprawa audiowizualna 7

Evil West – co trzeba wiedzieć o polskiej grze?

Evil West – co trzeba wiedzieć o polskiej grze?

Jutro, czyli 22 listopada swoją globalną premierę zaliczy Evil West od Flying Wild Hog. Nowa produkcja twórców serii Shadow Warrior utrzymuje się w podobnej tematyce, co hitowy cykl. Niemniej mowa tu tylko i wyłącznie o gatunku, ponieważ klimatem i fabułą omawiana dziś gra skręca w całkowicie inne rejony. Przede wszystkim dynamiczny akcyjniak zabiera nas do alternatywnej wersji Dzikiego Zachodu, gdzie zamiast pojedynków rewolwerowców czekają na nas brutalne i krwawe starcia z wampirami oraz innymi stworami rodem z najgorszych koszmarów.

Analogia do serii Shadow Warrior nie jest przypadkowa, ponieważ Evil West korzysta z bardzo podobnych schematów, co widać już na samych zwiastunach tytułu. Głównym zadaniem gracza jest więc eksploracja mapy oraz pokonywanie kolejnych poziomów, które są wypchane po brzegi walką z przeciwnikami. W zależności od sytuacji są to potyczki prowadzone przy użyciu pięści, broni białej lub palnej, którą są nie tylko rewolwery, ale także potężne strzelby.

Zobacz też: Co oglądać na Disney+, czyli polecamy nowości dodawane na platformę

Moja pierwsza styczność z Evil West miała miejsce już we wrześniu, ponieważ właśnie wtedy polskie studio udostępniło nam możliwość zabawy na jednym z wielu poziomów gry. Wrażenia z tamtej wersji gry miałem naprawdę dobre, ale od tamtego wydarzenia minęły już ponad dwa miesiące, więc warto rzucić okiem, jaką drogę przeszła produkcja od Flying Wild Hog.

Zanim jednak przejdziemy do głównej treści tej recenzji, z kronikarskiego obowiązku muszę wspomnieć o tym, że Evil West zadebiutuje w wersji na komputery osobiste oraz konsole PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One i Xbox Series X|S. Okej, skoro wszystkie formalności za nami przyjrzyjmy się nowej grze sygnowanej logo warszawskiego dewelopera.

Lubisz demolkę? Evil West również!

Lubisz demolkę? Evil West również!

W trakcie mojej zabawy z Evil West we wrześniu doszedłem do wniosku, że Flying Wild Hog tworząc omawianą właśnie produkcję, miał w głowie tylko jedną sentencję „walka, brutalność, krew i demolka”. Od tego czasu minęły dwa miesiące, a mój sposób postrzegania polskiej gry nieco się zmienił. Teraz uważam, że deweloperowi przyświecała nieco inna maksyma w postaci „więcej walki, więcej brutalności, więcej krwi i więcej demolki”!

Cóż, Evil West to jedna z tych produkcji, które stawiają na rozmach, system walki oraz szeroki arsenał broni lub ich modyfikacji. Wcielając się w głównego bohatera, którym jest Jesse Rentier, obserwujemy świat z perspektywy trzeciej osoby, więc toczenie potyczek jest bardzo widowiskowe, ponieważ po prostu „widzimy więcej”. Mam nieodparte wrażenie, że Flying Wild Hog tworząc nowego akcyjniaka, chciało skupić się przede wszystkim na tym, żeby gracz został zaatakowany jak największą liczbą bodźców w jak najkrótszym czasie.

Przechodząc do konkretów, należy zacząć od tego, że fabularnie Evil West skupia się na tajnym ugrupowaniu łowców potworów (Instytut Rentiera), które na co dzień odpowiada za likwidowanie wampirów, wilkołaków i innych stworów z (nie)klasycznego Dzikiego Zachodu. W związku z taką otoczką fabularną, w trakcie rozgrywki czeka na nas wiele standardowych dla tej epoki widoków takich jak rozwijająca się kolej, wozy zaprzęgnięte końmi czy kowbojskie kapelusze. Wszystko to przeplatane nadprzyrodzonymi mocami, demonicznymi potworami oraz ultranowoczesnymi broniami. Cóż, taka mieszanka sprawia, że podczas zabawy w świecie Evil West możemy poczuć się, jakbyśmy oglądali w tym samym momencie, takie filmy jak Od zmierzchu do świtu, Van Helsing, Red Dead Redemption i Indiana Jones.

Niemniej mimo wszystko w tym przypadku fabuła jest tylko „dodatkiem” do soli gry, jaką jest walka z potworami. System toczenia potyczek nie jest nadwyraz skomplikowany — strzelaj, bij, unikaj oraz blokuj. W tych czterech słowach możemy streścić niemalże każde starcie, które pojawia się w Evil West. Nie zrozumcie mnie jednak źle, produkcja od Flying Wild Hog to świetny akcyjniak, który absolutnie nie może nudzić, ponieważ walki toczymy z różnorodnymi oponentami w różnorodnych okolicznościach dnia i nocy.

W związku z tym zabawa nie staje się nużąca, gdy po raz trzydziesty z rzędu poślemy upiornego wilkołaka do piachu. O urozmaicenie zabawy dbają bowiem przerywniki związane z eksplorowaniem mapy (szukamy głównie monet oraz „znajdziek”) i ulepszaniem naszego ekwipunku. W wolnych chwilach możemy zaznajomić się również z wieloma historiami, które główny bohater gromadzi w swoim dzienniku.

W trakcie rozgrywki bardzo przyjemnym motywem są również różne zagadki logiczne, które zmuszają nasze szare komórki do wytężonej pracy. Zazwyczaj skupiają się one na wciśnięciu dźwigni w odpowiedniej kolejności, przesunięciu skrzyń tak, aby stworzyć schody lub znalezieniu zakamuflowanego przejścia. Cóż, na pewno nie są to rewolucyjne zagrania, jednak mimo wszystko należy je wyróżnić, ponieważ w nagrodę otrzymujemy możliwość stoczenia walki z kolejnymi wrogami.

Oprawa audiowizualna daje radę

Oprawa audiowizualna daje radę

Pora przejść do punktu, który niemalże w każdej recenzji budzi najwięcej kontrowersji. Mowa tu oczywiście o oprawie audiowizualnej, która w przypadku Evil West wypada… całkiem okej. Flying Wild Hog nie oddaje w nasze ręce perły, jednak absolutnie nie możemy powiedzieć, że polska gra wygląda źle czy archaicznie. Jak niemalże każdy tytuł tak i omawiany dziś akcyjniak ma swoje lepsze i gorsze momenty. Do tych pierwszych możemy zaliczyć na pewno oprawę poszczególnych poziomów, cut scenki oraz modele wszystkich bohaterów.

Tymczasem w drugiej grupie musiałbym umieścić naszych wrogów, którzy momentami prezentują się dosyć komicznie. W pierwszej kolejności mam tu na myśli wilkołaki, a dokładniej mówiąc, sposób „przemiany” zwykłych ludzi w te okrutne potwory. Animacja najzwyczajniej w świecie sprawia, że momentami mam ochotę parsknąć śmiechem ze względu na jej niecodzienny wygląd.

Niemniej, gdybym musiał skategoryzować oprawę wizualną Evil West, z czystym sumieniem przypiąłbym jej łatkę gry posiadającej „przyzwoitą grafikę”. Na pewno duży wpływ na taką ocenę ma klimat Dzikiego Zachodu, do którego Flying Wild Hog podeszło bardzo kreatywnie. Taki sposób ogrania tematyki Stanów Zjednoczonych z przełomu XIX i XX wieku sprawia, że w Evil West śmiało może kandydować do miana produkcji z najbardziej niepowtarzalnym klimatem.

Przy okazji omawiania tej części gry warto zwrócić uwagę na oprawę audio. Tutaj w zasadzie widzę jeden poważny minus — brak polskiego dubbingu, który mógłby spowodować, że Evil West byłby jeszcze przyjemniejszy w odbiorze. W końcu niejednokrotnie przekonaliśmy się o tym, że Polacy potrafią świetnie tworzyć i odtwarzać kwestie dialogowe, a najlepszym tego przykładem jest seria Wiedźmin od CD Projekt RED. Cóż, koniec końców w omawiany właśnie tytuł przychodzi nam grać w angielskiej wersji językowej z opcjonalnymi polskimi napisami.

W przypadku oprawy audio cała reszta wypada co najmniej bardzo dobrze. Potwory mają swoje unikatowe dźwięki, a wystrzały broni czy uderzenia elektrycznej rękawicy bojowej sprawiają, że wyjątkowo łatwo wczuć się w świat przedstawiony. Przekonamy się o tym, gdy tylko nałożymy słuchawki i w stu procentach skupimy się na zabawie w Evil West.

Gra sieciowa zapowiada się obiecująco!

Do kogo trafi Evil West?

W związku z tym, że główną cechą Evil West jest pokonywanie kolejnych poziomów fabuły walcząc z licznymi przeciwnikami Flying Wild Hog wprowadziło do gry sieciowy tryb kooperacji, który pozwala przejść przez historię polskiej produkcji w parze ze swoim znajomym. Nie da się ukryć, że taki sposób zabawy zapowiada się bardzo obiecująco. W końcu, jaka para przyjaciół nie marzyła o tym, żeby wspólnie wyzwolić Dziki Zachód spod panowania wilkołaków, wampirów i innych stworów.

Recenzja Evil West – gdy Dziki Zachód spotyka wampiry rezultat może być jeden

Bawiąc się w trybie kooperacyjnym, nasi przeciwnicy otrzymują więcej punktów zdrowia, aby rozgrywka nie stała się zbyt łatwa. Niemniej, gdy tylko nasz kompan polegnie w boju, natychmiastowo możemy przywrócić go do życia, nie martwiąc się o to, że za chwilę przytłoczy nas horda oponentów. Naturalnie opcja gry w dwójkę skupia się na tej samej kampanii fabularnej co wersja jednoosobowa. Oznacza to, że czeka na nas łącznie 16 misji, które wciągną graczy na około 10-15 godzin czystej rozrywki.

Recenzja Evil West — podsumowanie

Recenzja Evil West — podsumowanie

Zbliżając się w kierunku końca dzisiejszej recenzji, warto pokusić się o kilka słów podsumowania. Przede wszystkim wciąż pozostaje przy zdaniu, że Evil West jest grą dobrą, aczkolwiek skierowaną do konkretnej grupy odbiorców. W polską produkcję z wielkim uśmiechem na twarzy zagrają osoby lubujące się w dynamicznych zręcznościówkach, których głównym motywem przewodnim jest walka z wrogami. Dodatkowo do tego grona możemy dorzucić fanów demolki, mrocznych klimatów oraz strzelanek stawiających na klasyczne bronie.

W związku z tym tytuł od Flying Wild Hog można nazwać „niezobowiązującą” naparzanką, która przyniesie nam relaks po ciężkim dniu w pracy czy szkole. Niemniej absolutnie nie ma w tym nic złego — wręcz przeciwnie! Ogólnie rzecz biorąc Evil West jest produkcją co najmniej dobrą i spełnia w świecie gier bardzo ważną rolę, ponieważ stanowi swego rodzaju platformę do wyrzucenia z siebie emocji, a cierpią przy tym tylko i wyłącznie wilkołaki, wampiry i cała masa innych stworów.

Mimo wszystko za największy plus Evil West uznaję jego klimat, który jest po prostu nieziemski. Flying Wild Hog perfekcyjnie trafiło w mój gust, podchodząc do tematu Dzikiego Zachodu w sposób nieszablonowy oraz mocno alternatywny. W wyniku takiej mieszanki w naszych rękach ląduje tytuł osadzony gdzieś pomiędzy westernem, horrorem a akcyjniakiem. Cóż, nie zawsze kombinowanie musi wychodzić na złe!

Motyw