Recenzja Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei na PC. Ta gra po prostu wymiata!

10 minut czytania
Komentarze

Już jutro wydarzy się rzecz historyczna dla całej franczyzy Uncharted. Mowa tu oczywiście o debiucie Kolekcji Dziedzictwo złodziei w wersji na komputery osobiste. W związku z tym, że cykl od Naughty Dog ląduje na PC-tach warto przyjrzeć się temu, co takiego oferuje dla nowych graczy.

Zalety

  • Cudowna oprawa audiowizualna
  • Świetna fabuła
  • Intuicyjne sterowanie
  • Różnorodność rozgrywki

Wady

  • Poważnych wad nie widać!

Podsumowanie

Nie da się ukryć, że Uncharted przeniesione do standardów PC-tów jest genialnym ruchem ze strony Sony. W tej produkcji gra wszystko — począwszy od fabuły, kończywszy na oprawie audiowizualnej… po prostu CUDO!

9,5/10
Ocena

Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei [PC]

  • Grafika 10
  • Rozgrywka 10
  • Oprawa audio 9
  • Fabuła 9

Uncharted zmierza na PC-ty, a ja cieszę się jak dziecko!

Uncharted zmierza na PC-ty, a ja cieszę się jak dziecko!

Wyczekiwany przez niemalże wszystkich graczy dzień zbliża się do nas wielkimi krokami. Dosłownie za kilka godzin Sony udostępni grę Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei w wersji na komputery osobiste. Nie będę ukrywać, że jest to wydarzenie szczególne ważne dla osób takich jak ja, czyli fanów branży, którzy jednak nie posiadają konsoli PlayStation. W związku z takim stanem rzeczy seria od Naughty Dog zawsze jawiła mi się jako coś nieosiągalnego, a obcowanie z nią sprowadzało się do oglądania kolejnych „let’s playów” na YouTube lub okazjonalnej rozgrywki u znajomych.

Niemniej – moje męki dobiegły końca! Sony zdecydowało się bowiem na przeniesienie Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei do świata PC-tów. Grupą odpowiedzialną za stworzenie portu gry na Windowsa jest Iron Galaxy, które w przeszłości do komputerowej rzeczywistości przenosiło takie tytuły jak seria Batman: Arkham, Crash Bandicoot N. Sane Trilogy czy Spyro Reignited Trilogy.

Dla osób niezaznajomionych z tematem na samym wstępie tej recenzji warto zaznaczyć, że omawiana dziś Kolekcja Dziedzictwo złodziei to w zasadzie odświeżona wersja Uncharted 4 połączona z pierwszym dużym fabularnym DLC – Zaginione dziedzictwo. Dokładnie tę samą produkcję w wersji na PlayStation 5 recenzował dla Was Bartosz. Dziewięć miesięcy później Sony „urodziło” edycję na PC-ty, za którą z całą przyjemnością zabieram się ja. Nie przedłużając – pora wybrać się na cudowną przygodę.

Opowieść nie ulega zmianie – dalej wymiata!

Recenzja Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei

Naszą podróż przez omówienie PC-towej wersji Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei zaczynamy od miejsca, które przerobimy zapewne stosunkowo najszybciej. Mowa tu oczywiście o fabule, która w przypadku gry przygodowej jest elementem niesłychanie istotnym. Naturalnie ten urywek rozgrywki omówimy „najszybciej”, ponieważ nie znajdziemy tu nic nowego ani względem wersji gry ze stycznia tego roku, ani Uncharted 4 z 2016 roku oraz DLC Zaginione dziedzictwo z 2017.

Niemniej z kronikarskiego obowiązku wypada przyjrzeć się temu, co takiego w warstwie fabularnej oferuje Kolekcja Dziedzictwo złodziei. Przede wszystkim musimy oddać to co królewskie Nathanowi Drake’owi, czyli głównemu bohaterowi serii, który jest najzwyczajniej w świecie postacią, której chyba nie da się nie lubić. Trudno ukryć, że scenarzyści z Naughty Dog w dużym stopniu (świadomie czy też nie) inspirowali się ikonicznym już Indianą Jonesem. Humor, przygoda, zwroty akcji i walka z zakapiorami – wszystko to znajdziemy zarówno w podstawie Uncharted 4 jak i dużym DLC.

W przypadku pierwszego z wymienionych tytułów twórcy zdecydowali się także na podkreślenie wątku rodzinnego Drake’ów, który w sumie nie wypada źle. Podsumowując ten segment, jeśli podobały się Wam poprzednie gry z serii Uncharted zdecydowanie nie zawiedziecie się na Kolekcji Dziedzictwo złodziei. Jeśli natomiast nie mieliście okazji zapoznać się z cyklem Naughty Dog wystarczy odpowiedzieć sobie na jedno pytanie – lubicie przygodę? Gdy odpowiedź jest twierdząca, dobrze wiecie, co należy zrobić!

Zabawa przed ekranem jest przednia!

Recenzja Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei

Po pochwaleniu fabuły czas przejść do kolejnego elementu, który w omawianej dziś grze wypada co najmniej świetnie. Rozgrywka, bo o niej mowa bierze to co najlepsze ze strzelanek, skradanek oraz zręcznościówek i łączy to wszystko w całość. W zasadzie nie wywołam chyba żadnych kontrowersji, gdy stwierdzę, że Uncharted to w zasadzie osobny gatunek gier. Przechodząc jednak do konkretów – Kolekcja Dziedzictwo złodziei jest tytułem, w którym gracz może odnaleźć się niezwykle szybko. Po kilkunastu minutach rozgrywki nawet najbardziej odporne na wiedze umysły będą w stanie wykonywać kolejne misje, chociażby na najłatwiejszym poziomie trudności.

Dodatkowo sam gameplay natychmiastowo wrzuca nas do akcji. Najpierw jest to dynamiczna ucieczka łodzią podczas sztormu, a chwilę później parkour rodem z Assassin’s Creed. Trzeci skok w czasie zabiera nas już do głównej osi fabularnej, która również rozpoczyna się całkiem żwawo, bowiem… mordobiciem na Panamie. W każdej z trzech powyższych części nie spotkałem się z żadną topornością, zarówno poruszanie się łodzią, strzelanie z pistoletu, wspinanie się na wysokie budynki jak i walka są niezwykle intuicyjne. Naturalnie podobnie jest w DLC Zaginione dziedzictwo.

Patrząc przez pryzmat rozgrywki w „komputerowych” warunkach twórcy zestawu zadbali o kilka nowości względem wersji na PlayStation 5. Przede wszystkim objawia się to za pośrednictwem warstwy wizualnej gry, którą poruszymy za chwilę. Dodatkowo Iron Galaxy dorzuciło do Kolekcji Dziedzictwo złodziei cały wachlarz opcji optymalizujących rozgrywkę. Mowa tu o możliwości dostosowania konkretnych funkcji pod nasze preferencje w rozbudowanym interfejsie. Ponadto twórcy zaimplementowali do gry rozwiązania znane nam z usprawnionej wersji gry na PS5. Głównie mam na myśli wspomaganie kontrolera DualSense. Zaznaczam jednak, że w moim przypadku rozgrywka skupiła się na klasycznej myszce oraz klawiaturze.

Niemniej największą zaletą omawianej właśnie produkcji jest brak monotonności. Pokonując kolejne misje, praktycznie ani razu nie pomyślałem „O! To już było”. Jeśli jednak podobne do siebie sekwencje faktycznie pojawiały się w scenariuszu, twórcy ograli to w taki sposób, aby umknęło to naszej uwadze. Dodatkowo zadbano także o to, żeby Kolekcja Dziedzictwo złodziei było produktem, który zadowoli nawet najbardziej marudzących graczy. W dużym stopniu na taki stan rzeczy wpływa zapewne przerzucanie Nathana Drake’a po różnych lokacjach oraz różnych momentach jego życia.

Istna uczta dla zmysłów w wykonaniu Uncharted

Recenzja Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei

Grafika, jaka jest, każdy widzi. Twórcy zestawu wykonali kawał dobrej roboty, ponieważ momentami granica pomiędzy światem wirtualnym a rzeczywistością potrafiła zamazać się do takiego stopnia, że byłem zmuszony do robienia przerw w rozgrywce, aby nie zachłysnąć się jakością wykonania Kolekcji Dziedzictwo złodziei. W tym miejscu warto przytoczyć wspomniane wyżej usprawnienia, których względem konsolowej wersji dokonało Iron Galaxy.

Całą opowieść możemy śledzić w rozdzielczości 4K, a jeśli jesteście w posiadaniu ultraszerokiego monitora żaden problem — twórcy zadbali o wsparcie także tych nowoczesnych ekranów. Osobiście największe wrażenie zrobiła na mnie jednak gra światła w Uncharted. Ten element graficzny w pełnej krasie zaprezentował się nam już w pierwszych kilkudziesięciu minutach rozgrywki. Podczas gdy Nathan wychodzi z podziemi w panamskim więzieniu, uderza w nas snop ostrego światła, który oślepia gracza, jednak wraz z upływem sekund nasz wzrok adaptuje się do jaśniejszego otoczenia. Naturalnie nie jest to żaden nowy zabieg, jednak w przypadku Kolekcji Dziedzictwo złodziei został on wykonany tak porządnie, że warto o nim wspomnieć.

Oczywiście grafika prezentuje się wspaniale także pod innymi względami. Wszystkie krawędzie są ostre, widoki zapierające dech w piersiach, a modele postaci wyrenderowane na najwyższym poziomie. Uncharted to gratka nie tylko dla fanów świetnej rozgrywki, ale także porażającej grafiki.

Słychać prawie tak jak widać

Recenzja Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei

Kolejnym przystankiem w naszej dzisiejszej recenzji jest punkt, który często jest omijany, ale w przypadku takiej produkcji jak Kolekcja Dziedzictwo złodziei aż żal o nim nie wspomnieć. Dokładniej mówiąc, czas poruszyć oprawę audio gry. W tym przypadku skupimy się nie tylko na ścieżce dźwiękowej, ale także polskim dubbingu. Jak pewnie doskonale wiecie, podkładanie głosów w naszym rodzimym wykonaniu kończy się na dwa sposoby — albo mamy totalny hit, albo absolutną klapę, która zabiera całą przyjemność z rozgrywki. Nie ma nic pomiędzy! W przypadku omawianej właśnie produkcji na szczęście mamy do czynienia z pierwszą opcją.

Niemniej z całą moją sympatią do pana Jarosława Boberka, w moim odczuciu jego głos kompletnie nie pasuje do głównego bohatera. Chociaż z drugiej strony ciężko nie odnieść wrażenia, że gwiazda Rodziny zastępczej swoim „brzmieniem” pasuje do momentów, gdy Nathan Drake rzuca cięte riposty lub cwaniakuje. Tak więc w tym miejscu spotykamy się z klasycznym wyrównaniem się liczby plusów i minusów. W przypadku pozostałej polskiej obsady dubbingowej (m.in. Janusz German, Andrzej Blumenfeld, Izabella Bukowska) daję „okejkę” i możemy przejść do oryginalnej ścieżki dźwiękowej stworzonej przez Naughty Dog.

To, co dzieje się na ekranie, bardzo dobrze oddają nasze słuchawki (lub głośniki). Strzały, jęki, krzyki czy warkot silnika — wszystko to w połączeniu z cudowną grafiką sprawia, że Kolekcję Dziedzictwo złodziei z czystym sumieniem możemy wrzucić do grona najbardziej immersyjnych gier. Świat, który nas otacza, jest bowiem równie hałaśliwy i barwny dla uszu jak i oczu.

W poszukiwaniu minusów, których tak naprawdę nie ma…

Recenzja Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei

Jak powszechnie wiadomo — nie ma gier idealnych. Nie inaczej jest w przypadku omawianego dziś zestawu. Na całe szczęście dla Sony są to jedynie naciągane wady lub takie, które z łatwością można przełknąć, ponieważ nadrabia cała reszta. W moim przypadku wśród minusów Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei zamieszczam tak błahe grzechy jak nieliczne bugi związane z nachodzeniem na siebie tekstur czy liniowa historia, która zawsze kończy się tak samo.

Śledząc serię Uncharted od dłuższego czasu wiem, że do minusów omawianego dziś tytułu zalicza się także fabułę. Oczywiście nie miesza się jej z błotem, ale w delikatny sposób sugeruje, że nie jest ona w żaden sposób przełomowa. Niemniej osobiście jestem przeciwny takim zdaniom, ponieważ „czwórka” w bardzo przyjemny sposób przeplata rodzinną historię Drake’ów z teraźniejszą przygodą. Dodatkowo w końcu jest to akcyjniak, a nie głęboki i poruszający dramat o XVII wiecznych pasterzach!

Szczerze mówiąc, bardzo lubię przyczepić się do niedoskonałości w grach, na które nikt normalny nie zwraca uwagi. Niestety Kolekcja Dziedzictwo złodziei nie daje mi takiej możliwości! W tej produkcji wszystko jest wspaniałe… być może to jest jej największy minus? Tak sobie tylko gdybam…

Recenzja Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei — podsumowanie

Recenzja Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei

Zbliżając się w kierunku końca tej recenzji warto w kilku słowach podsumować sobie doświadczenie płynące z Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei. W tym przypadku słowo „doświadczenie” wcale nie jest użyte przypadkowo. Grając w omawiany dziś tytuł, odczuwałem bardziej kinową zabawę, aniżeli klasyczną rozgrywkę przy użyciu myszki i klawiatury. Nie zrozumcie mnie jednak źle — zarówno Uncharted 4 jak i Zaginione dziedzictwo to pełno prawne gry, ale jakość wykonania animacji, grafika, fabuła oraz oprawa audio sprawiają, że podczas wirtualnej zabawy momentami możemy poczuć się jak w sali kinowej.

Cóż, trio składające się z Sony, Naughty Dog oraz Iron Galaxy zagwarantowało mi kilkanaście godzin cudownej zabawy. Przeniesienie tak ikonicznego uniwersum jak Uncharted do standardów PC-towców być może jest jednym z najmądrzejszych ruchów całej franczyzy. Kto wie — być może wkrótce światło dzienne ujrzą remastery lub remake’i poprzednich odsłon cyklu w wersji na komputery osobiste. Najprawdopodobniej jest to jedynie marzenie ściętej głowy, jednak jeśli kiedykolwiek Sony zdecyduje się na takie przedsięwzięcie, jestem pierwszą osobą, która zamówi preorder powyższego produktu! Możecie trzymać mnie za słowo…

Motyw