[Retro recenzja] Fallout: New Vegas – postapokaliptyczne RPG marzeń każdego z nas

11 minut czytania
Komentarze

Tak się składa, że dziś wypada ostatni dzień miesiąca. Oznacza to jedno – pora wybrać się w długą podróż do krainy nostalgii oraz kultowych gier wideo. Ostatnim razem w ramach cyklu „retro recenzje” skupiliśmy się na FIFA 14, więc aby nie myśleć za dużo, pozostańmy przy literze „F”. Tym razem nie będzie to jednak symulator, a cudowna produkcja RPG. Proszę państwa – oto Fallout: New Vegas.

Zalety

  • Swoboda rozgrywki
  • Klimat postapo
  • Wciągająca fabuła
  • Potężny i ogromny otwarty świat

Wady

  • Oprawa audiowizualna mogłaby być lepsza
  • Jak na Fallout przystało liczne bugi

Podsumowanie

Pomimo kilku wad śmiało można, stwierdzić, że Fallout: New Vegas to jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza gra RPG ostatnich lat! Dodatkowo jest to zdecydowanie najlepszy Fallout.

8,5/10
  • Fabuła 9
  • Elementy RPG 9
  • Oprawa audiowizualna 6
  • Klimat 10

Fallout – słów kilka od antyfana gatunku (naprawdę!)

Fallout – słów kilka od antyfana gatunku (naprawdę!)

Szczerość to podstawa w każdej dziedzinie życia, więc nie omieszkam przyznać się Wam do kilku rzeczy. Pierwszą z nich jest to, że nigdy, ale to nigdy nie przepadałem za klimatami science-fiction. W związku z tym nie jestem znawcą tematu, ale myślę, że do nurtu fantastyki naukowej śmiało można dorzucić twórczość postapo. Dla osób niezaznajomionych z tematem nakreślę jedynie, że jest to swego rodzaju konwencja, która skupia się na funkcjonowaniu świata po jakiejś apokalipsie.

Na kulturę postapokaliptyczną składa się mnóstwo treści – od komiksów, przez filmy aż po gry wideo. Naturalnie dziś zajmiemy się ostatnią z wymienionych dziedzin. Dokładniej mówiąc, serią Fallout oraz jej najcudowniejszym dzieckiem, czyli New Vegas z 2010 roku. Niemniej, żeby móc przejść do produkcji sprzed dwunastu lat najpierw wypadałoby pokrótce przedstawić całą franczyzę.

Tak więc – cykl gier Fallout sięga roku 1997. Wówczas światło dzienne ujrzała bardzo rozwinięta, jak na tamte czasy, produkcja fabularna zatytułowana po prostu Fallout. Za stworzeniem dobrze przyjętej gry stało studio Interplay. Po sukcesie „jedynki” już rok później swoją premierę zaliczył sequel stworzony przez oddział amerykańskiego producenta noszący nazwę Black Isle Studios.

Punktem przełomowym w historii cyklu jest jednak rok 2004. To właśnie wtedy franczyzę przejmuje Bethesda Softworks, która kilka lat wcześniej wyprodukowała takie tytuły jak The Elder Scrolls III czy Terminator: Future Shock. W 2008 roku debiutuje genialny Fallout 3, który wnosi cykl na całkowicie nowy poziom. Siedem lat później czeka nas premiera czwartej odsłony serii, a aktualnie wszyscy wyczekujemy na wieści dotyczące „piątki”.

Jeśli jesteście czujni, na pewno zauważyliście, że zgodnie z powyższą osią czasu w latach 2008-2015 cykl Fallout nie wydał na świat żadnej nowości. Nic bardziej mylnego – franczyza posiada kilka spin-offów, które urozmaicały graczom wyczekiwanie na większe produkcje. To właśnie w 2010 roku swoją światową premierę zalicza Fallout: New Vegas – w moim przekonaniu (i nie tylko) najlepsza gra z serii.

Okej, wszystko fajnie, ale w tym miejscu ponownie muszę powtórzyć – jeśli jesteście czujni, na pewno pamiętacie, że na początku tego tekstu napisałem: „nigdy nie przepadałem za klimatami science-fiction”.

No właśnie skąd więc cały ten wywód o świetności Fallouta? Cóż, gdy mój gust co do gier wideo dopiero się kształtował, w ręce wpadł mi właśnie New Vegas. Wówczas czytając opis gry, pomyślałem, że jest to jakaś szmira i szkoda mi na nią czasu. Jednakże z biegiem tygodni i narastającą nudą zdecydowałem się na zainstalowanie tego tytułu. Wówczas zmieniło się bardzo dużo…

Fallout: New Vegas potrafi odmienić perspektywę o 180 stopni

[Retro recenzja] Fallout: New Vegas

Żeby było jasne – do dziś fantastyka naukowa oraz klimaty postapo są dla mnie nużące i po prostu nieciekawe. Wyjątek od reguły stanowi jedna jedyna franczyza, czyli Fallout. Dokładniej mówiąc, spin-off głównej serii, czyli właśnie New Vegas. Jest to produkcja, do której lubię raz na jakiś czas wrócić, aby zanurzyć się w tej znienawidzonej przeze mnie konwencji. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy ma to jakieś naukowe uzasadnienie, czy jest to raczej stempel jakości serii tworzonej aktualnie przez Bethesdę.

Dość już prywatny – pora przejść do konkretów. Tak jak już kilkukrotnie wspominałem, New Vegas zadebiutował w 2010 roku, a za produkcją stało Obsidian Entertainment. W dniu premiery gra była dostępna w wersji na komputery osobiste oraz konsole PlayStation 3 i Xbox 360. W moim przypadku zawsze ogrywałem port na PC-ty. Warto podkreślić, że cała produkcja powstała na tym samym silniku, na którym dwa lata wcześniej tworzono Fallout 3, czyli Gamebryo. Jednakże w związku z tym, że od lat jestem wyznawcą kościoła pod tytułem „fabuła>grafika” o wizualnych aspektach gry porozmawiamy w drugiej kolejności.

Raczej nie wywołam burzy, gdy oznajmię, że to właśnie historia oraz sposób narracji jest głównym motorem napędowym New Vegas. Jak sam tytuł wskazuje tym razem postapokaliptyczny świat Fallout zabiera nas do miejsca, w którym niegdyś stało Las Vegas. Akcja gry toczy się w 2281 roku, długie lata po wojnie nuklearnej, która stworzyła z naszej planety istne piekiełko.

[Retro recenzja] Fallout: New Vegas

W tym miejscu klaruje się pierwszy ogromny plus omawianego tytułu, jakim jest jego klimat. W całej serii Fallout bardzo ciekawym zabiegiem jest zatrzymanie kultury Stanów Zjednoczonych w lat 50. XX wieku pomimo tego, że ludzkość osiągnęła już szczyt techniki. Cały ten nurt fachowo nazywa się retrofuturyzmem i jest obecny w sztuce od dziesiątek lat.

Oczywiście na odbiór gry wpływają także inne klasyczne dla cyklu rozwiązania jak, chociażby kultowy Pip-boy czy system SPECIAL. Do tego wszystkiego należy dorzucić jeszcze różne stronnictwa, społeczności oraz ugrupowania i proszę bardzo – oto klimatyczny RPG, któremu nie brakuje dosłownie niczego.

Fabuła New Vegas jest stosunkowo prosta, ale wcale nie przeszkadza to w czerpaniu zabawy z rozgrywki. Naszym głównym zadaniem jest odzyskanie skradzionej przesyłki. Oczywiście jak na prawdziwą grę fabularną przystało, żeby skupić się na głównym wątku, po drodze wykonujemy milion misji pobocznych, eksplorując przy tym niesłychanie niebezpieczne tereny postapokaliptycznej Kalifornii, Nevady oraz Arizony.

Tak mają wyglądać gry RPG – koniec kropka

[Retro recenzja] Fallout: New Vegas

Oczywiście New Vegas to nic innego jak klasyczna gra RPG. Dlatego należy ją oceniać przez pryzmat produkcji fabularnych – dosyć proste prawda? Muszę przyznać, że w swoim dorobku mam już ogranych mnóstwo takich tytułów, więc skala porównania będzie dosyć uczciwa. Kolejną dosyć niekontrowersyjną opinią w moim wykonaniu będzie stwierdzenie, że Fallout: New Vegas to jedna z najlepszych gier RPG w historii gatunku. Dlaczego?

Przede wszystkim jako gracz dostajemy mnóstwo swobody. Przypomnijmy, że mamy rok 2010, więc wcale nie jest to takie oczywiste. Eksplorując ogromny otwarty świat sami decydujemy niemalże o każdym elemencie rozgrywki. Począwszy od naszych decyzji, które wpływają na fabułę, aż po wybieranie pancerza, broni oraz perków definiujących nasz styl prowadzenia potyczek. Gdybym miał opisać New Vegas jednym słowem byłaby to właśnie „swoboda”.

W tym miejscu należy podkreślić, że aby w rozgrywce mogła istnieć różnorodność, twórcy musieli wprowadzić do niej szereg różniących się od siebie broni oraz innych sprzętów. To gracz decyduje o tym czy do nieprzyjaciół będzie strzelać za pomocą klasycznych strzelb, czy może laserowych odpowiedników. Jednakże najważniejsze „decyzje” dotyczą zakończenia, do którego doprowadzimy historię.

Naturalnie nie chce raczyć Was obrzydliwymi spoilerami, więc temat zahaczę tylko pokrótce. To jak będziemy toczyć rozgrywkę, które misje będziemy wykonywać oraz kogo zabijemy lub nie zabijemy – wszystko wpłynie na finał fabuły. Do dziś pamiętam, że przy pierwszym podejściu do rozgrywki dosyć źle oceniłem plusy i minusy poszczególnych rozwiązań, co poskutkowało szybkim wczytaniem zapisu gry sprzed kilku godzin. Przez taki obrót spraw musiałem nadrabiać niektóre misje, ale ostatecznie historia zwieńczyła się dla mnie w dosyć pozytywny sposób, przez co mogłem spać spokojnie.

Wpływ na nasze postrzeganie fabuły mają oczywiście stronnictwa występujące w grze. Jako w teorii niezależna jednostka możemy wybrać, która ze stron będzie naszym „domem” lub delikatnie lawirować pomiędzy różnymi grupami. W tym miejscu ponownie pojawia się moje ulubione słowo, czyli „swoboda”.

Oczy i uszy też nie ucierpią – New Vegas wygląda znośnie

[Retro recenzja] Fallout: New Vegas

Okej, czas na płynne przejście do tematu oprawy audiowizualnej New Vegas. Najogólniej mówiąc „szału nie ma”. Nie oznacza to jednak, że Fallout z 2010 roku jest brzydki. Jeśli jest inaczej to tylko ze względu na konwencję postapokaliptycznych Stanów Zjednoczonych, które same w sobie muszą być zdewastowane. Grafika jak najbardziej jest znośna pomimo tego, że w niektórych momentach wydaje się być dosyć kwadratowa i prosta.

W tym miejscu należy ponownie przypomnieć – mamy 2010 rok a twórcy postawili przede wszystkim na ogrom mapy oraz bogatą fabułę. Zaoszczędzenie środków pieniężnych oraz przede wszystkim czasu na skopiowaniu grafiki z Fallouta 3 nie jest więc żadnym dużym grzech. Oczywiście urażeni mogą poczuć się gracze, którzy w dniu premiery New Vegas liczyli na ogromne fajerwerki.

Dużym plusem w średniej grafice gry jest jednak jej barwa oraz tonacja. Przemierzając dawne Stany Zjednoczone, dosłownie nie da się zapomnieć o tym, że kilkaset lat wcześniej doszło tu do ogromnego kataklizmu. Kolory ziemi, nieba, skał czy trawy są wypłowiałe oraz pozbawione życia. Jakkolwiek filozoficznie by to nie brzmiało, tak prosty element graficzny nadaje New Vegas oraz całej serii niepowtarzalnego klimatu.

Kwestia dźwięku jest dużo prostsza i klarowniejsza. W zasadzie nie ma do czego się przyczepić. Oryginalny dubbing daje radę i rzadko kiedy się rozjeżdża. Podobnie jest w trakcie walki — odgłosy strzałów, biegania czy syczenie różnych ohydnych stworów brzmią całkiem nieźle. Na sam koniec warto omówić jeszcze ścieżkę dźwiękową, która wypada chyba najlepiej z tego grona. Wydaje mi się jednak, że w przypadku serii o postapokaliptycznym świecie dobranie odpowiednich kawałków jest wyjątkowo proste. Nie chce tu niczego odbierać twórcom, ale było to raczej jedno z najprostszych zadań. Niemniej zostało ono wykonane na piątkę z dużym plusem i właśnie to się liczy.

Wad jak na lekarstwo, ale za to jak klasyczne!

[Retro recenzja] Fallout: New Vegas

Mamy 2022 rok, a gra bez żadnej wady jeszcze nie powstała. Naturalnie oznacza to, że również Fallout: New Vegas nie wystrzegało się błędów. Poza wspomnianą właśnie przeciętną grafiką (co i tak nie jest dużym kłopotem) należy zwrócić uwagę na odwieczny problem serii, czyli powtarzające się bugi. Każdy, kto choć przez chwilę pograł w jakąkolwiek odsłonę cyklu na pewno kojarzy postaci zglitchowane w suficie, niespełna rozumu lub pijanych przeciwników czy też niewidzialne ściany.

Takich filmów w internecie są setki!

Cóż, patrząc na pozytywy w przypadku New Vegas, skala tego rodzaju błędów jest nijak porównywalna do bugów z Fallouta 4 oraz 76. Być może jest to po prostu swego rodzaju wizytówka serii, z którą musimy żyć. Szczerze powiedziawszy, jestem niesłychanie ciekawy, jak w tej kwestii wypadnie wyczekiwana „piątka”. W nasze ręce trafi nowy rekordzista czy może gra praktycznie pozbawiona wad? Odpowiedzi na to pytanie będziemy musieli poszukać najwcześniej w 2024 roku.

[Retro recenzja] Fallout: New Vegas – podsumowanie

[Retro recenzja] Fallout: New Vegas – podsumowanie

Zmierzając w kierunku końca naszej dzisiejszej podróży przez świat nostalgii, naszła mnie jedna refleksja. Mianowicie – co charakteryzuje dobrą grę RPG? Zapewne pamiętacie, że na początku tekstu wspomniałem, że nigdy nie przepadałem za tematyką fantastyki naukowej. Jednocześnie seria Fallout wywołuje u mnie niemalże same pozytywne skojarzenia. Czym jest to spowodowane? Wydaje mi się, że chodzi tu o klimat całej franczyzy oraz (powtórzę to ostatni raz) swobodę rozgrywki.

Jeśli twórcy zdecydują się zaimplementowanie do swojej produkcji tych dwóch elementów, uważam, że nie muszą wtedy tak bardzo zważać na tematykę. Tytuł może nas przenosić do krainy elfów i krasnoludów, kosmosu, piekła czy nawet brudnej oraz postapokaliptycznej planety. Warunki są dwa – dajcie graczowi wolną wolę oraz po swojemu stwórzcie klimat świata przedstawionego. Jeśli uda się to zrobić bardzo możliwe, że pójdziecie śladami omawianej dziś gry, czyli jednego z najlepszych RPG-ów ostatnich lat!

Motyw