najlepsze filmy o zombie

Nie tylko dla mięsożerców. Najlepsze filmy o zombie

6 minut czytania
Komentarze

Filmy o zombie są z nami już niemal 100 lat, a ich popularność tylko rośnie. Poniżej znajdziecie te najlepsze i najważniejsze produkcje o żywych trupach.

  1. Filmy o zombie, czyli zombie człowiekowi zombie
  2. Białe zombie
  3. Dzień żywych trupów
  4. Wysyp żywych trupów
  5. Szczęście rodziny Katakuri
  6. Noc żywych trupów
  7. Reanimator
  8. Powrót żywych trupów
  9. Świt żywych trupów

Najlepsze filmy o zombie, czyli zombie człowiekowi zombie

filmy o zombie powrot zywych trupow

Filmy o zombie to ciekawy podgatunek horrorów, który zadebiutował, co pewnie nie każdy wie, niemal 100 lat temu. Przez długi czas był on jednak niszą do momentu, gdy pod koniec lat 60. George Romero tchnął w niego nowe, ekhm, życie. Od tamtej pory do dziś filmy o zombie przeszły długą drogę i stały się jedną z najpopularniejszych szufladek pośród produkcji przynależących do straszaków. Co ciekawe, szczyt popularności filmów o żywych trupach to już XXI wiek oraz format seriali telewizyjnych. Najpierw seria „The Walking Dead” oparta na popularnych komiksach, a następnie koreański „All of Us Are Dead”, który można oglądać w serwisie Netflix. Poniżej jednak skupimy się na filmach. To od nich wszystko się zaczęło. Dla jednych są to po prostu produkcje o umarlakach, którzy powstali z grobów by wyjadać ludzkie mózgi. Dla drugich filmy o zombie to na dobrą sprawę metafora współczesnego społeczeństwa, w którym to jedna część ludzi jest nastawiona na bezmyślny konsumpcjonizm i krzywdzenie innych. Filmy o zombie mają jeden aspekt, który moim zdaniem wymaga dopracowania – jak przekonacie się w poniższym topie, większość z nich ma niezbyt oryginalne tytuły odmieniające przez przypadki „żywe trupy”. Zobaczycie więc sporo wersji tej frazy. Zaczynamy! A jeszcze przed przejściem do rankingu filmów o zombie polecamy też tekst, w którym wybieramy najlepsze horrory, których prawdopodobnie nie znacie.

Białe zombie

Dobrze jest zaczynać od początku, tak więc na pierwszy ogień przyjrzymy się produkcji, która uchodzi za pierwszy film o zombie. Mowa to u „Białe zombie”. W tej wersji zombie powstawali po zażyciu tajemniczej mikstury znajdującej się na haitańskiej farmie i dystrybuowanej przez tajemniczego i przebiegłego Laegedre’a (w tej roli legenda ekranu i najjaśniejszy punkt tego filmu, czyli Bela Lugosi). Pomimo iż film ten ma już 90 lat, to, poza oczywistymi względami, nie zestarzał się jakoś straszliwie. I gra aktorska i fabuła oraz warstwa formalna prezentują zadziwiająco wysoki poziom. Choć oczywiście najlepsze jeszcze przed nami.

Dzień żywych trupów

Trzecia część trylogii o zombie od George’a Romero. Niestety też najsłabsza, co nie znaczy, że w kategorii „filmy o zombie” niewarta uwagi. Fabularnie jest to dość przewidywalna historia i najmniej nowatorska produkcja w tym gatunku, ale mimo tego potrafi trzymać w napięciu oraz uchwycić na dłużej uwagę widza. Bez wątpienia za to jest to jeden z bardziej ponurych i krwawych filmów o zombie. Tym bardziej, że w tej części umarlaki opanowały już cały świat.

Wysyp żywych trupów

Chwilowo zmieniamy atmosferę na bardziej… zabawną, o ile można tak powiedzieć w przypadku filmu o żywych trupach czyhających na ludzkie organy. Nie prezentuje on niczego przełomowego dla tego gatunku, ale jest to tylko i aż świetna mikstura brytyjskiego humoru z zombiakami w tle. Kto powiedział, że filmy o zombie muszą tylko straszyć? Do tego „Wysyp żywych trupów” to też początek aktorskiej kariery Simona Pegga oraz reżyserskiej Edgara Wrighta. Dla wielu klasyka.

Szczęście rodziny Katakuri

Czy jeśli napiszę wam, że to japoński film o zombie, to to wystarczy byście mieli pojęcie, że czeka was fascynująca mikstura dziwnego z oryginalnym? Jeśli nie to może dodam, że reżyseruje Takashi Miike, znany z najbardziej ekstremalnych i odjechanych (niektórzy sądzą, że chorych) filmów w historii kina? Ciągle nieprzekonani? A jeśli dopiszę, że to po części horror o zombie, i po części musical-komedia inspirowany „Dźwiękami muzyki”? Teraz mam waszą uwagę?

Noc żywych trupów

Ten film sprawił, że filmy o zombie zadomowiły się w popkulturze. Pod wieloma względami „Noc żywych trupów” to prekursor, nie tylko współczesnych produkcji o żywych trupach, ale i horrorów jako gatunku. A zrealizowany został za niemal nie przysłowiowe grosze.

Reanimator

Lata 80. były niezmiernie udane dla filmów o żywych trupach. „Reanimator” to jeden z najlepszych tego przykładów. Nie dość, że to jedna z najlepszych adaptacji opowiadań H.P. Lovecrafta, to jeszcze jako straszak sam w sobie się broni. Przede wszystkim nie brakuje to wiele dobrego dla fanów gore. Formalnie jest to ogólnie dzieło spełnione, ale i scenariusz daje radę. Tym bardziej, że zawiera w sobie szczyptę czarnego humoru. Jeffrey Combs w roli głównej, szalonego i trochę kampowego naukowca przywracającego martwych do życia to bez wątpienia jasny punkt programu.

Powrót żywych trupów

Ten film często jest pomijamy we wszelkiej maści rankingach, a niesłusznie. Choć nie ma on takiego samego ciężaru fabularnego co dzieła Romero i nie sili się na jakikolwiek głębszy komentarz społeczny (no może poza prztyczkiem w nos dla amerykańskiego wojska), to „Powrót żywych trupów” pod wieloma względami popchnął naprzód filmy o zombie. W dużej mierze dzięki zaaplikowaniu w nim sporej ilości humoru, ale nie tylko. Zobaczymy w nim też zombie, które są inteligentne, potrafią się szybko ruszać, a nawet mówić i po raz pierwszy polują na ludzie mózgi – tak, to od tego filmu zaczął się motyw zombie rozsmakowanego w ludzkim mózgu. Całość jest nadzwyczaj dobrze zagrana, tempo jest znakomite, atmosfera oraz soundtrack aż kipią motywami z lat 80. A wisienką na torcie są świetne zdjęcia oraz efekty animatroniczne.

Świt żywych trupów

W „Nocy żywych trupów” George Romero zdefiniował na nowo filmy o zombie oraz spopularyzował ten gatunek. W „Świcie żywych trupów” doprowadził go do perfekcji, która po dziś dzień jest standardem i punktem odniesienia dla kolejnych twórców. W tej odsłonie Romero wyraźnie zagrał na nucie metafory i krytyki społecznej w jednym – umieszczając akcję w środku centrum handlowego wskazując jednoznacznie na wirusa konsumpcjonizmu, który pożera nasze mózgi i człowieczeństwo. Ale „Świt żywych trupów” nie jest tylko tyradą wymierzoną w konsumpcjonistyczne amerykańskie społeczeństwo. To też przede wszystkim znakomicie wyreżyserowany straszak gore i thriller w jednym. Z genialnie stopniowanym napięciem, robiącymi do dziś wrażenie efektami specjalnymi i muzyką. Choć to oczywiście film niskobudżetowy, to zręcznie omijający ograniczenia z tym związane. Podsumowując – jest to jeden z najlepszych i bez wątpienia najważniejszy film o zombie.

Motyw